Sport i Rekreacja Polska
Wys�ano dnia 16-10-2005 o godz. 00:00:00 przez pala2 598
Wys�ano dnia 16-10-2005 o godz. 00:00:00 przez pala2 598
- Ten chłopak może zostać bokserską legendą - ma wszystko, o czym inni bokserzy mogą tylko marzyć. Po tym zwycięstwie chyba już nikt nie ma co do tego wątpliwości - powiedział zaraz po walce Don King. |
74-letni promotor organizował tysiące walk na wszystkich kontynentach. Tym razem nikt nie posądzi go o przesadę, bo Tomasz Adamek, polski mistrz świata World Boxing Council wygrał w szóstej rundzie przez nokaut w znakomitym stylu z Thomasem Ulrichem, rywalem, który wzniósł się na wyżyny swoich możliwości, ale do zwycięstwa nad Adamkiem to i tak nie wystarczyło.
Mehrzweckhalle, skromnie wyglądająca, mieszcząca cztery tysiące kibiców sala na południu Duesseldorfu nigdy nie będzie miała takich aspiracji jak chociażby Madison Square Garden czy też kasyna Las Vegas, ale 28-letni Polak po raz drugi jako zawodowiec w "drużynie" Dona Kinga udowodnił, że jest jednym z najbardziej widowiskowo walczących pięściarzy świata. Od początku nie przejmował się tym, że musi walczyć w Niemczech z Niemcem oraz tym, iż trener Ulricha miał na niego "specjalną taktykę". Z pewnością siebie kilkanaście razy powtarzał jedno zdanie: - Wiem, że jestem lepszy.
Zanim jeszcze na początku szóstej rundy udowodnił to prawym sierpowym w twarz, ciosem, który chyba skończy opinię o urodzie Ulricha, Adamek potwierdził wszystko to, co mówił po chicagowskiej walce z Paulem Briggsem - Dajcie mi potrenować i walczyć bez złamanego nosa, to zobaczycie co potrafię na ringu.
Ponad tysiąc polskich kibiców w Mehrzweckhalle wstało 20 minut przez północą. Najpierw, żeby powitać wejście Adamka przy polonijnym, patriotycznym przeboju Funky Polaka "Nie zapomnij", a później, by odśpiewać polski hymn. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że przez następne sześć rund zobaczą walkę na doskonałym poziomie - nieustanne akcje pięściarzy, którzy nie szczędzili sobie wymian ciosów na środku ringu, a wszystko w tempie, jakiego nie powstydziliby się najlepsi w tej kategorii wagowej.
Z punktu widzenia czysto sportowego, dwie rzeczy było widać od razu - znakomitą dyspozycje nastawionego na atak (to była ta niespodzianka trenera Michaela Timma) Ulricha i fakt, że nawet agresywny, bijący z obu rąk Niemiec nie będzie tego dnia rady sprostać mistrzowi świata. Od pierwszych sekund prawie każdy lewy prosty Adamka dochodził celu, a kiedy Ulrich próbował mimo to atakować, prawy prosty siał spustoszenie na twarzy Niemca. Trzeba mu przyznać, że ani na moment nie zmieniło to jego taktyki, która wydawała się sprawiać Tomkowi kłopoty w drugiej, jedynej nie wygranej przez niego wyraźnie, rundzie.
Z każdą mijającą minutą widać jednak było, że Ulrich nie będzie w stanie w nieskończoność wytrzymywać precyzyjnych ciosów Polaka, który z niemal perfekcyjnym wyczuciem odległości unikał większości ciosów Niemca, karcąc go celnymi kontrami.
A jak znokautował rywala, opisywał INTERIA.PL zaraz po walce, jeszcze na gorąco w szatni, w otoczeniu rodziny z Gilowic - Nastawiłem się na 12 rund i dlatego trochę odpuściłem po trzecim starciu. Właściwie to trener mówił mi w narożniku, żebym nie podkręcał tempa, tylko spokojnie go osłabiał, wyczekał moment i go znokautował. I tak było.
- Dałem się Ulrichowi wystrzelać przez te pięć rund i spokojnie czekałem na swoją okazje. Nie udało się w czwartej rundzie, kiedy po raz pierwszy ugięły się pod nim nogi, ale już wtedy wiedziałem, że jest coraz bardziej zmęczony, miał rozbitą twarz moimi lewymi prostymi. Nokaut był szybki - oparłem się na liny, Ulrich chciał mnie trafić prawą, spudłował i opuścił lewą rękę. Kiedy wyprowadzałem cios, wiedziałem, że mam nokaut - po moim bezpośrednim, czystym, a na dodatek zadanym całym ciałem ciosie się nie wstaje. Teraz czas na odpoczynek, wracam do Polski, do najbliższych. Nie myślę na razie o następnych walkach.. Może jak za kilka tygodni przyjadę do Stanów na rozmowę z Donem, to coś zdradzę.
Oto inne opinie na temat zwycięskiej walki Tomasza Adamka
Andrzej Gołota: - Tomek walczył bardzo mądrze, cały czas myślał w ringu, ani przez chwilę nie walczył "na emocjach". Wszystko co robił było pod kontrolą, bardzo inteligentnie wybierał momenty do ataku. Wiedział, kiedy się cofnąć, a kiedy zaatakować. Rozbił go w czterech rundach, może przegrał drugą, ale w szóstej o mało nie zabił Ulricha. To był klasyk!
Paul Briggs, według WBC obowiązkowy rywal Adamka w następnej obronie tytułu: - Przed walką mówiłem, że Adamek łatwo wygra z Ulrichem, bo Niemiec, choć jest bardzo dobrym bokserem, to nie ma mentalności maszyny do zabijania Tomka. Miałem rację, choć Ulrich zaskoczył mnie na plus. Naprawdę walczył z zacięciem i determinacją , o którą go nie posądzałem, ale tej nocy Adamek był nie do pokonania. Wszystko co dobrze robił Ulrich, Polak robił lepiej.
Mehrzweckhalle, skromnie wyglądająca, mieszcząca cztery tysiące kibiców sala na południu Duesseldorfu nigdy nie będzie miała takich aspiracji jak chociażby Madison Square Garden czy też kasyna Las Vegas, ale 28-letni Polak po raz drugi jako zawodowiec w "drużynie" Dona Kinga udowodnił, że jest jednym z najbardziej widowiskowo walczących pięściarzy świata. Od początku nie przejmował się tym, że musi walczyć w Niemczech z Niemcem oraz tym, iż trener Ulricha miał na niego "specjalną taktykę". Z pewnością siebie kilkanaście razy powtarzał jedno zdanie: - Wiem, że jestem lepszy.
Zanim jeszcze na początku szóstej rundy udowodnił to prawym sierpowym w twarz, ciosem, który chyba skończy opinię o urodzie Ulricha, Adamek potwierdził wszystko to, co mówił po chicagowskiej walce z Paulem Briggsem - Dajcie mi potrenować i walczyć bez złamanego nosa, to zobaczycie co potrafię na ringu.
Ponad tysiąc polskich kibiców w Mehrzweckhalle wstało 20 minut przez północą. Najpierw, żeby powitać wejście Adamka przy polonijnym, patriotycznym przeboju Funky Polaka "Nie zapomnij", a później, by odśpiewać polski hymn. Jeszcze wtedy nie wiedzieli, że przez następne sześć rund zobaczą walkę na doskonałym poziomie - nieustanne akcje pięściarzy, którzy nie szczędzili sobie wymian ciosów na środku ringu, a wszystko w tempie, jakiego nie powstydziliby się najlepsi w tej kategorii wagowej.
Z punktu widzenia czysto sportowego, dwie rzeczy było widać od razu - znakomitą dyspozycje nastawionego na atak (to była ta niespodzianka trenera Michaela Timma) Ulricha i fakt, że nawet agresywny, bijący z obu rąk Niemiec nie będzie tego dnia rady sprostać mistrzowi świata. Od pierwszych sekund prawie każdy lewy prosty Adamka dochodził celu, a kiedy Ulrich próbował mimo to atakować, prawy prosty siał spustoszenie na twarzy Niemca. Trzeba mu przyznać, że ani na moment nie zmieniło to jego taktyki, która wydawała się sprawiać Tomkowi kłopoty w drugiej, jedynej nie wygranej przez niego wyraźnie, rundzie.
Z każdą mijającą minutą widać jednak było, że Ulrich nie będzie w stanie w nieskończoność wytrzymywać precyzyjnych ciosów Polaka, który z niemal perfekcyjnym wyczuciem odległości unikał większości ciosów Niemca, karcąc go celnymi kontrami.
A jak znokautował rywala, opisywał INTERIA.PL zaraz po walce, jeszcze na gorąco w szatni, w otoczeniu rodziny z Gilowic - Nastawiłem się na 12 rund i dlatego trochę odpuściłem po trzecim starciu. Właściwie to trener mówił mi w narożniku, żebym nie podkręcał tempa, tylko spokojnie go osłabiał, wyczekał moment i go znokautował. I tak było.
- Dałem się Ulrichowi wystrzelać przez te pięć rund i spokojnie czekałem na swoją okazje. Nie udało się w czwartej rundzie, kiedy po raz pierwszy ugięły się pod nim nogi, ale już wtedy wiedziałem, że jest coraz bardziej zmęczony, miał rozbitą twarz moimi lewymi prostymi. Nokaut był szybki - oparłem się na liny, Ulrich chciał mnie trafić prawą, spudłował i opuścił lewą rękę. Kiedy wyprowadzałem cios, wiedziałem, że mam nokaut - po moim bezpośrednim, czystym, a na dodatek zadanym całym ciałem ciosie się nie wstaje. Teraz czas na odpoczynek, wracam do Polski, do najbliższych. Nie myślę na razie o następnych walkach.. Może jak za kilka tygodni przyjadę do Stanów na rozmowę z Donem, to coś zdradzę.
Oto inne opinie na temat zwycięskiej walki Tomasza Adamka
Andrzej Gołota: - Tomek walczył bardzo mądrze, cały czas myślał w ringu, ani przez chwilę nie walczył "na emocjach". Wszystko co robił było pod kontrolą, bardzo inteligentnie wybierał momenty do ataku. Wiedział, kiedy się cofnąć, a kiedy zaatakować. Rozbił go w czterech rundach, może przegrał drugą, ale w szóstej o mało nie zabił Ulricha. To był klasyk!
Paul Briggs, według WBC obowiązkowy rywal Adamka w następnej obronie tytułu: - Przed walką mówiłem, że Adamek łatwo wygra z Ulrichem, bo Niemiec, choć jest bardzo dobrym bokserem, to nie ma mentalności maszyny do zabijania Tomka. Miałem rację, choć Ulrich zaskoczył mnie na plus. Naprawdę walczył z zacięciem i determinacją , o którą go nie posądzałem, ale tej nocy Adamek był nie do pokonania. Wszystko co dobrze robił Ulrich, Polak robił lepiej.
Przemysław Garczarczyk, Duesseldorf INTERIA.PL
Komentarze |