Kino Rozmowy
Wys�ano dnia 14-08-2009 o godz. 15:40:18 przez rafa 12796
Wys�ano dnia 14-08-2009 o godz. 15:40:18 przez rafa 12796
Co jakiś czas jest na ustach wszystkich poprzez nieustające skandale, rozstania i powroty z Kubą Wojewódzkim - czego w życiu szuka, jakie ma wady i co sądzi o facetach, Anna Mucha opowiada Kubie Wątorowi. |
Mówisz, że Twoim głównym grzechem jest próżność. Jak ją zaspokajasz?
Wychwalam się wszem i wobec, że jestem jedną z osób, które dostrzegły talent Piotra i Dominika Matwiejczyków. Oni, jako twórcy kina niezależnego, pojawili się na Festiwalu „Dozwolone do lat 21”, w którym brałam udział jako jury. Był moment, w którym odkryliśmy ich niewątpliwy talent. Cieszę się, że teraz mogę mówić o ich sukcesie.
Poczułaś się ważnym mecenasem?
Skłamałabym, mówiąc, że nie. Trochę byłam mecenasem, choć nie tylko kina niezależnego. Ich sukces był tak warty odnotowania i poparcia, że Piotr i Dominik spotkali się z olbrzymim uznaniem również na innych festiwalach. Nie czuję się ich jedynym mecenasem. Miło mi jest widzieć, że to, co robię, ma sens. Lubię dostrzegać młodych ludzi, których talentów jestem świadkiem.
Zrobiło się trochę sielsko, a przecież próżność nazywasz grzechem. Jakie masz inne grzechy, które lubisz lub których się wstydzisz?
Przecież po to Bóg stworzył kobietę. Mam te same grzechy, co każda z nas.
To może inaczej: wyobraź sobie, że jesteś teraz w konfesjonale, choć niekoniecznie klęczysz przed księdzem, a przed jakimś moralnym autorytetem. Z czego się spowiadasz?
Jestem butna, bo nie widzę powodu, dla którego miałabym się przed kimkolwiek spowiadać. Mam prawo do popełniania grzechów – mniejszych lub większych, przyjemności – mniejszych lub większych i mam prawo do popełniania błędów. Chcę wykorzystać swoje życie w najlepszy możliwy dla mnie sposób.
Wracając do kobiecości... Chcesz, by mózg był Twoim najseksowniejszym organem. Czy to nie jest jakiś kompleks wobec facetów?
Przepraszam, ale mój najseksowniejszy organ odmówił mi posłuszeństwa. Dlaczego kompleks? Bo nie rozumiem...
Istnieje przekonanie, że faceci mają władzę, podejmują decyzję, a kobiety są dodatkiem.
Z kolei ja znam przekonanie, że mężczyźni są bardzo łatwym mechanizmem, bo posiadają tylko jedną wajchę. W związku z tym nie rozumiem Twojego przekonania o kompleksach.
To nie moje przekonanie, tylko ogólnospołeczne. Pytanie, czy Ty myślałaś podobnie?
Nie, to zbyt daleko idący wniosek.
A nie myślałaś nigdy o tym, że chciałabyś być facetem?
Czasami myślę sobie o tym, gdy coś mi się zupełnie nie podoba, a nie jestem tego w stanie załatwić polityką miłości. Myślę sobie wtedy, że chętnie bym komuś wpieprzyła. W ten sposób wykorzystałabym męską siłę.
Twoja bezpośredniość, niezależność kojarzy mi się z Niną Andrycz...
Z Niną Andrycz miałam kilka dosyć osobliwych doświadczeń. Bardzo ją cenię, jest wielką postacią. Pomyślałam sobie kiedyś, że czułabym się zaszczycona, gdyby zechciała mi udzielić wywiadu. Niestety ona wycofała się trochę z życia publicznego. Przez długi czas próbowałam ją do wywiadu przekonać i zdarzyło się po drodze wiele rzeczy, także w moim życiu. Nina Andrycz dokładnie to obserwowała. Mam na myśli między innymi festiwal w Gdyni i występ u Kuby Wojewódzkiego, w czasie którego on z miarką mierzył zawartość tłuszczu w moich plecach.
Po tym programie po raz kolejny zapytałam Ninę Andrycz, czy możemy zrobić ten wywiad. W rozmowie telefonicznej powiedziała, że to, na co pozwoliłam Kubie w programie, jest skandaliczne; że to przekracza wszelkie granice dobrego smaku. Fakt, że nie dałam wtedy Kubie w ryja, dyskwalifikuje mnie w jej oczach.
Wtedy jeszcze bardziej chciałam porozmawiać z tą kobietą, ponieważ być może ona nie pamięta, jak była oceniana przez swojego partnera (Józef Cyrankiewicz, premier PRL – przyp. red.). Przypuszczalnie miała więcej możliwości. Uważam, że w jej kontekście ocenianie kobiety poprzez partnera zwłaszcza w sytuacjach publicznych jest bardzo ryzykowne.
Czym innym jest dla mnie Marcinkiewicz i jego Izabel, czym innym związek Niny Andrycz i jeszcze czym innym sytuacja, w której ja idę do programu rozrywkowego mojego ówczesnego faceta. Zabawne jest to, że ona tego nie dostrzega.
Skonfrontowałaś z nią w końcu to zdanie?
Niestety tylko telefonicznie. Do wywiadu nie doszło, ale może mnie zainspirujesz, żebym wróciła do tego pomysłu.
Sam się nią zainspirowałem i też myślę o takim wywiadzie.
Paradoksalnie Tobie może być łatwiej, niż mnie.
Bo ona czuje do Ciebie jakiś uraz?
Nie wiem. To jest osoba starej daty, ma bardzo wyrobiony światopogląd i jest w nim trwała. Mnie może zabraknąć oczarowania swojego potencjalnego przyszłego rozmówcy. Może nie było tej chemii? Nie chcę oceniać, ale może Nina Andrycz też wyczuła, że rozmowa ze mną byłaby w jakimś sensie spojrzeniem w zwierciadło przeszłości. Poza tym może być Ci łatwiej, bo jesteś facetem, a artystki są bardzo łase na kontakty z młodymi mężczyznami.
Z aż tak młodymi?
A ile masz lat?
Dwadzieścia dwa.
To stara dupa jesteś.
A Ty jeszcze starsza dupa.
Oczywiście.
Właśnie, a kiedy jeszcze byłaś młoda, to w czasie kręcenia „Młodych wilków” podobno najciekawsze sceny odgrywały się poza planem, w hotelu. Miałaś 17 lat i patrząc na to wszystko, podobało Ci się to, czy myślałaś „nie, ja taka nie jestem”?
Ostatnio rozmawiałam z dziewczyną, która była wychowywana w liberalny sposób przez otwartych rodziców. Miała ona kontakt z trudną młodzieżą z domu dziecka. Ta dziewczyna miała dostęp na porządku dziennym do narkotyków, alkoholu, seksu. Te rzeczy nie były dla niej, ani dla jej mamy tematem tabu. Będąc wychowywaną w olbrzymiej wolności, świadomości i szacunku do drugiego człowieka, to z okresu młodości ta dziewczyna wyszła jedynie paląc papierosy.
Ta historia bardzo przypomina mi moją młodość. Poza planem filmu działy się naprawdę ostre rzeczy, ale dla mnie nie było to interesujące i pociągające, więc nie musiałam iść ich śladem. Patrzyłam na to, jak na obrazy z telewizji – w porządku, niech będzie, ale mnie to nie dotyczy. Chłopcy z planu „Młodych wilków” wiedzieli o tym. Zresztą, gdy zorientowali się, że dziewczyny, które ich podrywały były w moim wieku lub w wieku ich córek, to przeżyli chwilowy szok. Jednak cały czas traktowali mnie jak siostrę czy kumpla.
Próbowałaś ich jakoś umoralniać?
Dlaczego miałabym umoralniać? To są dorośli faceci, którzy wiedzą, co robią. Być może w innej sytuacji były te dziewczęta, ale bez przesady, przecież nie były zahipnotyzowane. Czasem może były oczarowane wdziękiem i sławą aktorów, ale na pewno zdawały sobie sprawę z konsekwencji. Ale nie widzę powodu, by stawać na straży moralności czy czyjegoś sumienia. To wszystko jest indywidualną sprawą i każdy niech prowadzi własny rachunek sumienia. W trakcie kręcenia „Młodych wilków” wybrałam inne skrzydło hotelu i byłam z dala od tych wszystkich „atrakcji”.
Często musisz wybierać inne skrzydło hotelu?
Tak samo często jak w sytuacji, gdy lekarze jeżdżą na konferencje medyczne; naukowcy jeżdżą na seminaria itd. To jest powszechny syndrom pana w delegacji.
Czyli w przypadku aktorów to jest o tyle szokujące, że biorą w tym udział znane nazwiska?
Mam wrażenie, że to jest szokujące dla tych, którzy sami mają coś za uszami; którzy mają kłopoty z własną seksualnością, samoświadomością. To są ludzie w jakimś sensie nieszczęśliwi w swoim życiu i w swoim ciele. Nie mają odwagi stawić czoła pewnym rzeczom. W samym środowisku to nie jest szokujące. To nie jest nic zaskakującego. W końcu dzięki temu jesteśmy teraz tutaj.
Jak mówiłaś, za Brigitte Bardot, „świat jest tak mały, że prędzej czy później wszyscy spotkamy się w łóżku”...
Tak, a Warszawa jest pod tym względem wyjątkowo hermetyczna.
To niczym z kwiatka na kwiatek, skoczmy z tematu na temat. Co uważasz o krytyce seriali ze strony Jana Nowickego?
Jan Nowicki jest świetnym aktorem, którego bardzo cenię. Z całym szacunkiem dla niego, to jest stary sposób myślenia, jak w cechach. Kształciło się czeladnika, brało za niego odpowiedzialność i należało się do tej kasty. Obecnie jest trochę inaczej. Rynek otworzył się i jest na tyle pojemny, że znajdzie się w nim miejsce i dla Jana Nowickiego, i dla aktorów serialowych. A kto w którą stronę pójdzie, to już jest kwestia pewnych ambicji, a poza tym ludzi. Bo to ludzie decydują, co chcą oglądać i na jakim poziomie chcą odbierać tę sztukę.
Ale może Nowicki po prostu boi się o pewien etos aktora?
Z całym szacunkiem dla aktorów, ale chętnie ściągnęłabym ich z tego piedestału. Aktorzy są normalnymi ludźmi. Osobiście nie mam ani kompleksów, ani problemów z racji tego, jakie role gram. Jeżeli coś nie spełnia moich ambicji, to robię co innego. Nie muszę nikogo przepraszać za to, co robię.
Wychwalam się wszem i wobec, że jestem jedną z osób, które dostrzegły talent Piotra i Dominika Matwiejczyków. Oni, jako twórcy kina niezależnego, pojawili się na Festiwalu „Dozwolone do lat 21”, w którym brałam udział jako jury. Był moment, w którym odkryliśmy ich niewątpliwy talent. Cieszę się, że teraz mogę mówić o ich sukcesie.
Poczułaś się ważnym mecenasem?
Skłamałabym, mówiąc, że nie. Trochę byłam mecenasem, choć nie tylko kina niezależnego. Ich sukces był tak warty odnotowania i poparcia, że Piotr i Dominik spotkali się z olbrzymim uznaniem również na innych festiwalach. Nie czuję się ich jedynym mecenasem. Miło mi jest widzieć, że to, co robię, ma sens. Lubię dostrzegać młodych ludzi, których talentów jestem świadkiem.
Zrobiło się trochę sielsko, a przecież próżność nazywasz grzechem. Jakie masz inne grzechy, które lubisz lub których się wstydzisz?
Przecież po to Bóg stworzył kobietę. Mam te same grzechy, co każda z nas.
To może inaczej: wyobraź sobie, że jesteś teraz w konfesjonale, choć niekoniecznie klęczysz przed księdzem, a przed jakimś moralnym autorytetem. Z czego się spowiadasz?
Jestem butna, bo nie widzę powodu, dla którego miałabym się przed kimkolwiek spowiadać. Mam prawo do popełniania grzechów – mniejszych lub większych, przyjemności – mniejszych lub większych i mam prawo do popełniania błędów. Chcę wykorzystać swoje życie w najlepszy możliwy dla mnie sposób.
Wracając do kobiecości... Chcesz, by mózg był Twoim najseksowniejszym organem. Czy to nie jest jakiś kompleks wobec facetów?
Przepraszam, ale mój najseksowniejszy organ odmówił mi posłuszeństwa. Dlaczego kompleks? Bo nie rozumiem...
Istnieje przekonanie, że faceci mają władzę, podejmują decyzję, a kobiety są dodatkiem.
Z kolei ja znam przekonanie, że mężczyźni są bardzo łatwym mechanizmem, bo posiadają tylko jedną wajchę. W związku z tym nie rozumiem Twojego przekonania o kompleksach.
To nie moje przekonanie, tylko ogólnospołeczne. Pytanie, czy Ty myślałaś podobnie?
Nie, to zbyt daleko idący wniosek.
A nie myślałaś nigdy o tym, że chciałabyś być facetem?
Czasami myślę sobie o tym, gdy coś mi się zupełnie nie podoba, a nie jestem tego w stanie załatwić polityką miłości. Myślę sobie wtedy, że chętnie bym komuś wpieprzyła. W ten sposób wykorzystałabym męską siłę.
Twoja bezpośredniość, niezależność kojarzy mi się z Niną Andrycz...
Z Niną Andrycz miałam kilka dosyć osobliwych doświadczeń. Bardzo ją cenię, jest wielką postacią. Pomyślałam sobie kiedyś, że czułabym się zaszczycona, gdyby zechciała mi udzielić wywiadu. Niestety ona wycofała się trochę z życia publicznego. Przez długi czas próbowałam ją do wywiadu przekonać i zdarzyło się po drodze wiele rzeczy, także w moim życiu. Nina Andrycz dokładnie to obserwowała. Mam na myśli między innymi festiwal w Gdyni i występ u Kuby Wojewódzkiego, w czasie którego on z miarką mierzył zawartość tłuszczu w moich plecach.
Po tym programie po raz kolejny zapytałam Ninę Andrycz, czy możemy zrobić ten wywiad. W rozmowie telefonicznej powiedziała, że to, na co pozwoliłam Kubie w programie, jest skandaliczne; że to przekracza wszelkie granice dobrego smaku. Fakt, że nie dałam wtedy Kubie w ryja, dyskwalifikuje mnie w jej oczach.
Wtedy jeszcze bardziej chciałam porozmawiać z tą kobietą, ponieważ być może ona nie pamięta, jak była oceniana przez swojego partnera (Józef Cyrankiewicz, premier PRL – przyp. red.). Przypuszczalnie miała więcej możliwości. Uważam, że w jej kontekście ocenianie kobiety poprzez partnera zwłaszcza w sytuacjach publicznych jest bardzo ryzykowne.
Czym innym jest dla mnie Marcinkiewicz i jego Izabel, czym innym związek Niny Andrycz i jeszcze czym innym sytuacja, w której ja idę do programu rozrywkowego mojego ówczesnego faceta. Zabawne jest to, że ona tego nie dostrzega.
Skonfrontowałaś z nią w końcu to zdanie?
Niestety tylko telefonicznie. Do wywiadu nie doszło, ale może mnie zainspirujesz, żebym wróciła do tego pomysłu.
Sam się nią zainspirowałem i też myślę o takim wywiadzie.
Paradoksalnie Tobie może być łatwiej, niż mnie.
Bo ona czuje do Ciebie jakiś uraz?
Nie wiem. To jest osoba starej daty, ma bardzo wyrobiony światopogląd i jest w nim trwała. Mnie może zabraknąć oczarowania swojego potencjalnego przyszłego rozmówcy. Może nie było tej chemii? Nie chcę oceniać, ale może Nina Andrycz też wyczuła, że rozmowa ze mną byłaby w jakimś sensie spojrzeniem w zwierciadło przeszłości. Poza tym może być Ci łatwiej, bo jesteś facetem, a artystki są bardzo łase na kontakty z młodymi mężczyznami.
Z aż tak młodymi?
A ile masz lat?
Dwadzieścia dwa.
To stara dupa jesteś.
A Ty jeszcze starsza dupa.
Oczywiście.
Właśnie, a kiedy jeszcze byłaś młoda, to w czasie kręcenia „Młodych wilków” podobno najciekawsze sceny odgrywały się poza planem, w hotelu. Miałaś 17 lat i patrząc na to wszystko, podobało Ci się to, czy myślałaś „nie, ja taka nie jestem”?
Ostatnio rozmawiałam z dziewczyną, która była wychowywana w liberalny sposób przez otwartych rodziców. Miała ona kontakt z trudną młodzieżą z domu dziecka. Ta dziewczyna miała dostęp na porządku dziennym do narkotyków, alkoholu, seksu. Te rzeczy nie były dla niej, ani dla jej mamy tematem tabu. Będąc wychowywaną w olbrzymiej wolności, świadomości i szacunku do drugiego człowieka, to z okresu młodości ta dziewczyna wyszła jedynie paląc papierosy.
Ta historia bardzo przypomina mi moją młodość. Poza planem filmu działy się naprawdę ostre rzeczy, ale dla mnie nie było to interesujące i pociągające, więc nie musiałam iść ich śladem. Patrzyłam na to, jak na obrazy z telewizji – w porządku, niech będzie, ale mnie to nie dotyczy. Chłopcy z planu „Młodych wilków” wiedzieli o tym. Zresztą, gdy zorientowali się, że dziewczyny, które ich podrywały były w moim wieku lub w wieku ich córek, to przeżyli chwilowy szok. Jednak cały czas traktowali mnie jak siostrę czy kumpla.
Próbowałaś ich jakoś umoralniać?
Dlaczego miałabym umoralniać? To są dorośli faceci, którzy wiedzą, co robią. Być może w innej sytuacji były te dziewczęta, ale bez przesady, przecież nie były zahipnotyzowane. Czasem może były oczarowane wdziękiem i sławą aktorów, ale na pewno zdawały sobie sprawę z konsekwencji. Ale nie widzę powodu, by stawać na straży moralności czy czyjegoś sumienia. To wszystko jest indywidualną sprawą i każdy niech prowadzi własny rachunek sumienia. W trakcie kręcenia „Młodych wilków” wybrałam inne skrzydło hotelu i byłam z dala od tych wszystkich „atrakcji”.
Często musisz wybierać inne skrzydło hotelu?
Tak samo często jak w sytuacji, gdy lekarze jeżdżą na konferencje medyczne; naukowcy jeżdżą na seminaria itd. To jest powszechny syndrom pana w delegacji.
Czyli w przypadku aktorów to jest o tyle szokujące, że biorą w tym udział znane nazwiska?
Mam wrażenie, że to jest szokujące dla tych, którzy sami mają coś za uszami; którzy mają kłopoty z własną seksualnością, samoświadomością. To są ludzie w jakimś sensie nieszczęśliwi w swoim życiu i w swoim ciele. Nie mają odwagi stawić czoła pewnym rzeczom. W samym środowisku to nie jest szokujące. To nie jest nic zaskakującego. W końcu dzięki temu jesteśmy teraz tutaj.
Jak mówiłaś, za Brigitte Bardot, „świat jest tak mały, że prędzej czy później wszyscy spotkamy się w łóżku”...
Tak, a Warszawa jest pod tym względem wyjątkowo hermetyczna.
To niczym z kwiatka na kwiatek, skoczmy z tematu na temat. Co uważasz o krytyce seriali ze strony Jana Nowickego?
Jan Nowicki jest świetnym aktorem, którego bardzo cenię. Z całym szacunkiem dla niego, to jest stary sposób myślenia, jak w cechach. Kształciło się czeladnika, brało za niego odpowiedzialność i należało się do tej kasty. Obecnie jest trochę inaczej. Rynek otworzył się i jest na tyle pojemny, że znajdzie się w nim miejsce i dla Jana Nowickiego, i dla aktorów serialowych. A kto w którą stronę pójdzie, to już jest kwestia pewnych ambicji, a poza tym ludzi. Bo to ludzie decydują, co chcą oglądać i na jakim poziomie chcą odbierać tę sztukę.
Ale może Nowicki po prostu boi się o pewien etos aktora?
Z całym szacunkiem dla aktorów, ale chętnie ściągnęłabym ich z tego piedestału. Aktorzy są normalnymi ludźmi. Osobiście nie mam ani kompleksów, ani problemów z racji tego, jakie role gram. Jeżeli coś nie spełnia moich ambicji, to robię co innego. Nie muszę nikogo przepraszać za to, co robię.
Całość wywiadu na: www.homodicit.pl, Zdjęcia: Łukasz Król - www.lukaszkrol.eu
Komentarze |