Muzyka Rozmowy
Wys�ano dnia 06-05-2009 o godz. 23:52:35 przez rafa 5232
Wys�ano dnia 06-05-2009 o godz. 23:52:35 przez rafa 5232
Jeszcze w PRL'u wyśpiewała szlagier przez wielu okrzyknięty hymnem kobiet - o tym, jaka w rzeczywistości powinna być prawdziwa kobieta i dlaczego jest taka, a nie inna z Alicją Majewską rozmawia Jakub Wątor. Zdjęcia – Łukasz Król. Cały wywiad dostępny jest na stronie: www.homodicit.pl |
Kiedy po raz pierwszy w życiu powiedziała sobie pani: „jestem prawdziwą kobietą!”?
Alicja Majewska: Prawdę mówiąc nie było takiego momentu i nie wiem, kiedy on nastąpi, bo to chyba nie nam o sobie sądzić. Lepiej, jeśli ktoś inny mówi to za nas.
Definicja, którą pani wyśpiewała w piosence „Być kobietą” jest prawdziwa, czy to tylko kobiecy pancerz?
Nie jestem autorką tego tekstu. Jest nią oczywiście Magda Czapińska. Słuchając tej piosenki, wyczuwamy tam przymrużenie oka. Kobiecość wyrażana bankietami i wernisażami – nie daj Boże, bo gdyby tylko tak miało być, to jakimi my byłybyśmy kobietami? Nie jest to dosłowny obraz kobiety, ale skoro jest żartobliwy i z ładną puentą, to podpisuję się pod tym.
Dlaczego kobiety tak bardzo potrzebują, by pokazywać im, że są... kobietami? Czy to nie paranoiczne?
Nie pokazywać, ale każdy z nas lubi słowa uznania. Uznania co do tego, jaką przedstawiamy wartość, jaką mamy wiedzę i umiejętności. Jeśli chodzi o płeć piękną, to na pewno lubimy słyszeć słowa uznania podkreślające naszą kobiecość. Jest ona dla kobiety niezwykle cenną cechą, ale różnie postrzeganą. Kobiecość wyrażana przez Magdę Czapińską, czyli kapelusze i biżuterie – na tym się nie kończy. To są składniki – chęć bycia piękniejszą niż się jest, zadbaną, pociągającą, czarującą i powodującą westchnienia u panów.
Ale po co te wszystkie zabiegi? Żeby dorównać mężczyznom?
Nie wszystkim mężczyznom dorównujemy, gdy malujemy się i chcemy się stroić. Wiem, że jest pewna grupa mężczyzn, którzy również malują sobie rzęsy. Ale to prędzej ci mężczyźni chcą dorównać nam. Generalnie i na poważnie to biorąc, uważam, że nie musimy dorównywać w niczym mężczyznom. Musimy spełniać swoje posłannictwa życiowe wynikające z naszej płci. Zakładam tu również fakt, że mamy chęci sprawdzenia się i docenienia nie tylko w kuchni i sypialni. Mamy ambicje do tego, żeby nasze przemyślenia i sądy miały jakieś znaczenie i wpływ na to, co potem się postanawia gdzieś tam na górze, podczas gdy my musimy temu podlegać.
W młodości miała pani bardzo niskie poczucie wartości. Piosenka „Być kobietą” panią obroniła, podniosła na duchu?
Z perspektywy lat uważam, że moje możliwości przerastały moje przekonania o tym, co mogę. Całe lata mojego życia i dokonań sprawiły, że nie mam już tak zaniżonego poczucia własnej wartości. Ale miało na to wpływ całe życie.
Ego rosło stopniowo przez całą pani karierę...
Rzeczywiście tak. W moim życiu zawodowym przebiegało to metodą małych kroczków. Nie sukces z dnia na dzień i uznanie tłumów, co oczywiście też jest fantastyczne. Zwycięstwo na Festiwalu w Opolu (1975 rok – przyp. red.) jest ewidentną miarą sukcesu. Spowodowało ono, że stawały przede mną kolejne coraz większe zadania do realizacji. Moją zasługą na pewno jest to, że jestem osobą ambitną i w związku z tym starałam się te zadania wykonywać jak najlepiej. Wychodziło mi to różnie. Były festiwale zwycięskie, ale i takie, których nie wygrywałam. To wszystko sprawiło, że po latach ciągle mam wyrazy tego uznania i docenienia naszego dorobku. Bardzo jestem z tego powodu szczęśliwa.
Zastanawiała się pani, co by było, gdyby świat wyglądał tak, jak w „Seksmisji” Juliusza Machulskiego?
Tylko poczucie humoru scenarzystów mogło tak ułożyć tę historię, ale życie to inna bajka.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i pozdrawiam.
Alicja Majewska: Prawdę mówiąc nie było takiego momentu i nie wiem, kiedy on nastąpi, bo to chyba nie nam o sobie sądzić. Lepiej, jeśli ktoś inny mówi to za nas.
Definicja, którą pani wyśpiewała w piosence „Być kobietą” jest prawdziwa, czy to tylko kobiecy pancerz?
Nie jestem autorką tego tekstu. Jest nią oczywiście Magda Czapińska. Słuchając tej piosenki, wyczuwamy tam przymrużenie oka. Kobiecość wyrażana bankietami i wernisażami – nie daj Boże, bo gdyby tylko tak miało być, to jakimi my byłybyśmy kobietami? Nie jest to dosłowny obraz kobiety, ale skoro jest żartobliwy i z ładną puentą, to podpisuję się pod tym.
Dlaczego kobiety tak bardzo potrzebują, by pokazywać im, że są... kobietami? Czy to nie paranoiczne?
Nie pokazywać, ale każdy z nas lubi słowa uznania. Uznania co do tego, jaką przedstawiamy wartość, jaką mamy wiedzę i umiejętności. Jeśli chodzi o płeć piękną, to na pewno lubimy słyszeć słowa uznania podkreślające naszą kobiecość. Jest ona dla kobiety niezwykle cenną cechą, ale różnie postrzeganą. Kobiecość wyrażana przez Magdę Czapińską, czyli kapelusze i biżuterie – na tym się nie kończy. To są składniki – chęć bycia piękniejszą niż się jest, zadbaną, pociągającą, czarującą i powodującą westchnienia u panów.
Ale po co te wszystkie zabiegi? Żeby dorównać mężczyznom?
Nie wszystkim mężczyznom dorównujemy, gdy malujemy się i chcemy się stroić. Wiem, że jest pewna grupa mężczyzn, którzy również malują sobie rzęsy. Ale to prędzej ci mężczyźni chcą dorównać nam. Generalnie i na poważnie to biorąc, uważam, że nie musimy dorównywać w niczym mężczyznom. Musimy spełniać swoje posłannictwa życiowe wynikające z naszej płci. Zakładam tu również fakt, że mamy chęci sprawdzenia się i docenienia nie tylko w kuchni i sypialni. Mamy ambicje do tego, żeby nasze przemyślenia i sądy miały jakieś znaczenie i wpływ na to, co potem się postanawia gdzieś tam na górze, podczas gdy my musimy temu podlegać.
W młodości miała pani bardzo niskie poczucie wartości. Piosenka „Być kobietą” panią obroniła, podniosła na duchu?
Z perspektywy lat uważam, że moje możliwości przerastały moje przekonania o tym, co mogę. Całe lata mojego życia i dokonań sprawiły, że nie mam już tak zaniżonego poczucia własnej wartości. Ale miało na to wpływ całe życie.
Ego rosło stopniowo przez całą pani karierę...
Rzeczywiście tak. W moim życiu zawodowym przebiegało to metodą małych kroczków. Nie sukces z dnia na dzień i uznanie tłumów, co oczywiście też jest fantastyczne. Zwycięstwo na Festiwalu w Opolu (1975 rok – przyp. red.) jest ewidentną miarą sukcesu. Spowodowało ono, że stawały przede mną kolejne coraz większe zadania do realizacji. Moją zasługą na pewno jest to, że jestem osobą ambitną i w związku z tym starałam się te zadania wykonywać jak najlepiej. Wychodziło mi to różnie. Były festiwale zwycięskie, ale i takie, których nie wygrywałam. To wszystko sprawiło, że po latach ciągle mam wyrazy tego uznania i docenienia naszego dorobku. Bardzo jestem z tego powodu szczęśliwa.
Zastanawiała się pani, co by było, gdyby świat wyglądał tak, jak w „Seksmisji” Juliusza Machulskiego?
Tylko poczucie humoru scenarzystów mogło tak ułożyć tę historię, ale życie to inna bajka.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i pozdrawiam.
Zdjęcia – Łukasz Król. Cały wywiad dostępny jest na stronie: www.homodicit.pl
Komentarze |