Literatura Recenzje Literatura Turystyka i Podróże
Wys�ano dnia 29-12-2008 o godz. 21:07:55 przez sergio 2055
Wys�ano dnia 29-12-2008 o godz. 21:07:55 przez sergio 2055
Podtytuł wydanego właśnie przez National Geographic tomu "Świat festiwali" brzmi "przewodnik dla amatorów szalonej zabawy" i jest spisem miejsc i imprez organizowanych na całym świecie przez okrągły rok. |
To pomysł niestrudzonych globtroterów z oficyny Lonely Planet. Przyznać trzeba, że sam się narzucał. Media pełne są informacji z barwnych i głośnych imprez: karnawał wenecki, Gay Parade w San Francisco, dzień św. Patryka w Irlandii, Palio w Sienie, święto tanga w Argentynie, zaś w Hiszpanii gonitwa z bykami czy bitwa na pomidory. Nie trzeba było geniusza, by domyślić się, że podobnych, przyciągających turystów festynów musi być więcej i że najpewniej organizowane są we wszystkich zakątkach globu. Donoszą o nich członkowie liczącego ponad pół miliona osób klubu Lonely Planet, a wydawca ma prawa do darmowego wykorzystania nadesłanych informacji i zdjęć. Wypadało tylko przyjąć jakąś zasadę prezentacji: geograficzna lub tematyczna wprowadziłaby zbytni bałagan, chronologiczna okazała się najlepsza.
Widzimy, że nie ma tygodnia, w którym ktoś gdzieś nie bawiłby się na całego. Im więcej uczestników i widzów, tym lepiej. Pomysłów nie brak:
obchody nawiązujące do religijnych świąt, jak słynny Mardi Gras w Nowym Orleanie (i mniej znana jego homoseksualna wersja w Sydney), Songkran, czyli tajski dyngus, święto Rumiego w Konyi (Turcja) albo Festa del Redentore w Wenecji. Przypomnienie prastarych tradycji: przesilenie letnie, dożynki, Halloween czy Christkindlmarkt. Zabawy lokalnych grup: romskie pielgrzymowanie, Notting Hill Festival (Londyn), rodeo, Oktoberfest (Monachium). Popisy sportowe: targ wielbłądów w Puszkarze, festyn rybacki w Argungu (Nigeria), święto powozów (Indie). Imprezy kulturalne, jak festiwal filmowy w Cannes bądź Dni Hemingwayowskie w amerykańskim stanie Idaho. I pomysły szalone: skok nad niemowlęciem praktykowany w Hiszpanii, angielskie wyścigi za serem w Anglii, mistrzostwa w noszeniu żon (Finlandia) czy Regaty Piwnej Puszki (Australia). Byle tylko mieć czas, pieniądze i zdrowie, to rok minie nadzwyczaj szybko.
Niestety, książka jest, jak to często bywa w przypadku tłumaczeń, zawężona do zachodniej części globu. Z naszej są Czechy (dwie imprezy), Słowenia (też dwie) i Polska z Lajkonikiem. Słowacja to pustynia, w krajach dawnej Jugosławii nie dzieje się kompletnie nic, poza gonitwą za Mladiciem, Węgry, Bułgaria, Rumunia, Albania i Słowacja - białe plamy. Uzupełnienie braków powinno być dla polskiego wydawcy obligatoryjne. Tłumaczenie, że licencja tego nie obejmuje, jest wymigiwaniem się - można przecież przedyskutować jej warunki, rozszerzenie o część choćby polską angielski wydawca mógłby wykorzystać w przyszłych edycjach.
Widzimy, że nie ma tygodnia, w którym ktoś gdzieś nie bawiłby się na całego. Im więcej uczestników i widzów, tym lepiej. Pomysłów nie brak:
obchody nawiązujące do religijnych świąt, jak słynny Mardi Gras w Nowym Orleanie (i mniej znana jego homoseksualna wersja w Sydney), Songkran, czyli tajski dyngus, święto Rumiego w Konyi (Turcja) albo Festa del Redentore w Wenecji. Przypomnienie prastarych tradycji: przesilenie letnie, dożynki, Halloween czy Christkindlmarkt. Zabawy lokalnych grup: romskie pielgrzymowanie, Notting Hill Festival (Londyn), rodeo, Oktoberfest (Monachium). Popisy sportowe: targ wielbłądów w Puszkarze, festyn rybacki w Argungu (Nigeria), święto powozów (Indie). Imprezy kulturalne, jak festiwal filmowy w Cannes bądź Dni Hemingwayowskie w amerykańskim stanie Idaho. I pomysły szalone: skok nad niemowlęciem praktykowany w Hiszpanii, angielskie wyścigi za serem w Anglii, mistrzostwa w noszeniu żon (Finlandia) czy Regaty Piwnej Puszki (Australia). Byle tylko mieć czas, pieniądze i zdrowie, to rok minie nadzwyczaj szybko.
Niestety, książka jest, jak to często bywa w przypadku tłumaczeń, zawężona do zachodniej części globu. Z naszej są Czechy (dwie imprezy), Słowenia (też dwie) i Polska z Lajkonikiem. Słowacja to pustynia, w krajach dawnej Jugosławii nie dzieje się kompletnie nic, poza gonitwą za Mladiciem, Węgry, Bułgaria, Rumunia, Albania i Słowacja - białe plamy. Uzupełnienie braków powinno być dla polskiego wydawcy obligatoryjne. Tłumaczenie, że licencja tego nie obejmuje, jest wymigiwaniem się - można przecież przedyskutować jej warunki, rozszerzenie o część choćby polską angielski wydawca mógłby wykorzystać w przyszłych edycjach.
Grzegorz Sowula Rzeczpospolita.pl
Komentarze |