Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 18-10-2011 o godz. 12:46:28 przez rafa 6291
Wys�ano dnia 18-10-2011 o godz. 12:46:28 przez rafa 6291
Październikowe słońce, rześkie poranne powietrze, malowniczy kamieniołom i… ryk silników w tle. W takiej scenerii odbyły się zawody enduro Kielcberg Cross Country. |
Kielcberg zrodził się z motocyklowej, wieloletniej pasji. Jego organizatorami są Grzegorz Chorodyński i Michał Golda, którzy już po raz trzeci włożyli wiele wysiłku, by w regionie odbyły się porządne motocrossowe zawody na wysokim poziomie, które przyciągną nie tylko znanych zawodników, ale też widzów, dla których Kielcberg będzie wspaniałym widowiskiem.
Życie na motocyklu
Pan Grzegorz na enduro jeździ całe życie. Jest m.in. pięciokrotnym Mistrzem Polski w rajdach enduro, laureatem nagrody Fair Play oraz srebrnym medalistą Enduro Six Days – najbardziej prestiżowej imprezy tego typu na świecie. Tegoroczny sezon, zakończył tytułem Mistrza Polski w klasie weteran.
Pewnego dnia, będąc już zawodnikiem z pełnym bagażem doświadczeń zdobytych na dziesiątkach zawodów, zapragnął stworzyć własną imprezę – taką, w której sam by chętnie wystartował. Potem trenując na terenie kamieniołomu w Sobkowie, który jest własnością firmy „Trzuskawica” wpadł na pomysł, że to jest właśnie to miejsce. To, w którym odbędzie się Kielcberg. Łatwo nie było. Ale pan Grzegorz postawił sprawę jasno – powiedział: „dajcie mi kopalnię, a ja wam zrobię świetne zawody”.
Nazwa też nie była przypadkowa – jest parafrazą słynnej austriackiej imprezy motocrossowej – Erzberg Rodeo, która rozgrywana jest w podobnej scenerii. Tak właśnie powstał Kielcberg Cross Country, który z roku na rok jest coraz popularniejszy nie tylko w Świętokrzyskim, ale w całej Polsce. W tej ostatniej edycji udział wzięli zawodnicy z najbardziej odległych zakątków naszego kraju. Co ich zwabiło? Trasa prowadząca przez niemalże pionowe ściany kamieniołomu, doborowe towarzystwo czy niezwykła atmosfera tych zawodów? Jak na mój gust – wszystko na raz.
Nie próbujcie tego w domu…
Swoich sił mogli spróbować wszyscy. Odważyło się przeszło stu dwudziestu. Nawet dla młodych adeptów sportów motorowych wytyczono specjalne trasy po łagodniejszych zboczach kamieniołomu. Starsi zawodnicy nie mogli liczyć na taryfę ulgową – ekstremalne podjazdy i liczne przeszkody na trasie same weryfikowały poziom zawodników. Kibice nie narzekali na brak emocji – nie obyło się bez wywrotek, niewielkich wypadków. Dla niektórych poziom wyścigu okazał się niemalże morderczy i rezygnowali oni przed dojazdem do mety.
- Zawodnicy powiadają, że są to najlepsze zawody cross country w Polsce – mówi nieskromnie pan Grzegorz Chorodyński, który razem z Michałem Goldą nakręca tę całą machinę nazwaną Kielcbergiem. Rzeczywiście, mimo niskiej temperatury i odstraszającego wiatru do Sobkowa zjechało się wielu miłośników enduro, którzy pragnęli zobaczyć te wyjątkowe zawody na własne oczy. Pomiędzy nimi jak gdyby nigdy nic przeciskali się na motocyklach zawodnicy czekający na swój start, co jeszcze bardziej potęgowało wrażenia publiczności.
- Frekwencja zarówno wśród zawodników jak i kibiców jak zwykle super – podsumowuje tegoroczne zawody pan Grzegorz i oczywiście zaprasza już na kolejną edycję w przyszłym roku. Zapewnia, że będzie jeszcze lepsza od poprzedniej.
W klimacie enduro
Nie każdy lubi motocross. Towarzyszą mu często kłęby kurzu, błoto i dudniący w uszach warkot silników. Trzeba to lubić i to czuć. Kilka godzin na zawodach enduro to nierzadko przemoczone buty i ubranie trudne do doprania. A i po takiej imprezie, na której nie dopisała pogoda można porządnie się rozłożyć, jak to miało miejsce w moim przypadku, gdy zdradliwy jesienny wiaterek wywołał paskudne przeziębienie. W końcu to sport ekstremalny, więc jakieś ryzyko także kibic musi podjąć.
Zawody enduro mają swój specyficzny klimat. Żeby poczuć tą atmosferę trzeba zobaczyć to wszystko z bliska - zawodnika skaczącego wraz ze swoją maszyną, wywracającego się przy podjazdach. Usłyszeć jak groźnie „warczy” jego motocykl. Wówczas ciarki na plecach gwarantowane. Podczas Kielcbergu ja je czułam ciągle. Kto wie, jak tak dalej pójdzie, to może niedługo Kielce staną się polską stolicą enduro?
Życie na motocyklu
Pan Grzegorz na enduro jeździ całe życie. Jest m.in. pięciokrotnym Mistrzem Polski w rajdach enduro, laureatem nagrody Fair Play oraz srebrnym medalistą Enduro Six Days – najbardziej prestiżowej imprezy tego typu na świecie. Tegoroczny sezon, zakończył tytułem Mistrza Polski w klasie weteran.
Pewnego dnia, będąc już zawodnikiem z pełnym bagażem doświadczeń zdobytych na dziesiątkach zawodów, zapragnął stworzyć własną imprezę – taką, w której sam by chętnie wystartował. Potem trenując na terenie kamieniołomu w Sobkowie, który jest własnością firmy „Trzuskawica” wpadł na pomysł, że to jest właśnie to miejsce. To, w którym odbędzie się Kielcberg. Łatwo nie było. Ale pan Grzegorz postawił sprawę jasno – powiedział: „dajcie mi kopalnię, a ja wam zrobię świetne zawody”.
Nazwa też nie była przypadkowa – jest parafrazą słynnej austriackiej imprezy motocrossowej – Erzberg Rodeo, która rozgrywana jest w podobnej scenerii. Tak właśnie powstał Kielcberg Cross Country, który z roku na rok jest coraz popularniejszy nie tylko w Świętokrzyskim, ale w całej Polsce. W tej ostatniej edycji udział wzięli zawodnicy z najbardziej odległych zakątków naszego kraju. Co ich zwabiło? Trasa prowadząca przez niemalże pionowe ściany kamieniołomu, doborowe towarzystwo czy niezwykła atmosfera tych zawodów? Jak na mój gust – wszystko na raz.
Nie próbujcie tego w domu…
Swoich sił mogli spróbować wszyscy. Odważyło się przeszło stu dwudziestu. Nawet dla młodych adeptów sportów motorowych wytyczono specjalne trasy po łagodniejszych zboczach kamieniołomu. Starsi zawodnicy nie mogli liczyć na taryfę ulgową – ekstremalne podjazdy i liczne przeszkody na trasie same weryfikowały poziom zawodników. Kibice nie narzekali na brak emocji – nie obyło się bez wywrotek, niewielkich wypadków. Dla niektórych poziom wyścigu okazał się niemalże morderczy i rezygnowali oni przed dojazdem do mety.
- Zawodnicy powiadają, że są to najlepsze zawody cross country w Polsce – mówi nieskromnie pan Grzegorz Chorodyński, który razem z Michałem Goldą nakręca tę całą machinę nazwaną Kielcbergiem. Rzeczywiście, mimo niskiej temperatury i odstraszającego wiatru do Sobkowa zjechało się wielu miłośników enduro, którzy pragnęli zobaczyć te wyjątkowe zawody na własne oczy. Pomiędzy nimi jak gdyby nigdy nic przeciskali się na motocyklach zawodnicy czekający na swój start, co jeszcze bardziej potęgowało wrażenia publiczności.
- Frekwencja zarówno wśród zawodników jak i kibiców jak zwykle super – podsumowuje tegoroczne zawody pan Grzegorz i oczywiście zaprasza już na kolejną edycję w przyszłym roku. Zapewnia, że będzie jeszcze lepsza od poprzedniej.
W klimacie enduro
Nie każdy lubi motocross. Towarzyszą mu często kłęby kurzu, błoto i dudniący w uszach warkot silników. Trzeba to lubić i to czuć. Kilka godzin na zawodach enduro to nierzadko przemoczone buty i ubranie trudne do doprania. A i po takiej imprezie, na której nie dopisała pogoda można porządnie się rozłożyć, jak to miało miejsce w moim przypadku, gdy zdradliwy jesienny wiaterek wywołał paskudne przeziębienie. W końcu to sport ekstremalny, więc jakieś ryzyko także kibic musi podjąć.
Zawody enduro mają swój specyficzny klimat. Żeby poczuć tą atmosferę trzeba zobaczyć to wszystko z bliska - zawodnika skaczącego wraz ze swoją maszyną, wywracającego się przy podjazdach. Usłyszeć jak groźnie „warczy” jego motocykl. Wówczas ciarki na plecach gwarantowane. Podczas Kielcbergu ja je czułam ciągle. Kto wie, jak tak dalej pójdzie, to może niedługo Kielce staną się polską stolicą enduro?
Aneta Pawłowska
Kielcberg 2011... Album Kielcberg 2011 |
Komentarze
|