Kultura Recenzje
Wys�ano dnia 26-08-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 665
Wys�ano dnia 26-08-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 665
Życie klubowe dla jednych jest modnym sposobem spędzania wolnego czasu, dla innych sensem i stylem życia. Ludzie za nim podążają, bo doceniają klimat, muzykę, didżejów. |
O statnio clubbing i w ogóle kultura klubowa zyskują w Polsce niezwykłą popularność. Tymczasem jeszcze 20 lat temu słowa "klub" nie używało się w Polsce w kontekście imprezy. Nocami chodziło się na dyskoteki, a kluby były raczej miejscami "siedzących" spotkań towarzyskich dla określonych grup. Istniały np. kluby seniora, kluby osiedlowe, Kluby Inteligencji Katolickiej, kluby abstynentów, Kluby Międzynarodowej Prasy i Książki... Potem pojawiły się pierwsze kluby nocne, ale także w tym wypadku cel spotkań (najogólniej ujmując - towarzyski) był ważniejszy od odbywającej się tam imprezy.
Za Oceanem pierwsze kluby (o charakterze imprezowo-tanecznym) istniały już w drugiej połowie lat 60. Na parkietach najpopularniejszych knajp i na okazyjnie organizowanych potańcówkach królowały rock'n'roll, gitarowy rock, czarny rhythm and blues. Disc jockeye puszczanie płyt przeplatali zapowiedziami, dedykacjami i dowcipami.
Równolegle rodziła się scena undergroundowa i awangardowa, w której prym wiodły kluby gejowskie. To im właśnie przypisuje się dziś największe zasługi w rozwoju nowoczesnych klubów, muzyki tanecznej i całego zjawiska zwanego najogólniej "kulturą klubową" (od ang. club culture), której elementem jest dzisiejszy clubbing.
Ci, którzy nim żyją, do samej nazwy nie przywiązują większej wagi. Dla nich to po prostu część życia. Dla innych osób zarówno sama nazwa "clubbing", jak i całe zjawisko są jeszcze enigmatyczne. Kto najlepiej zna to zjawisko? Oto nasi eksperci, odpowiadający na pytania, czym jest clubbing, czy słusznie kojarzy się go z narkotykami, czym różni się chodzenie do klubu od chodzenia na dyskoteki, kiedy kultura klubowa zawitała do Polski, jak się miewa i czym różni się od zagranicznej:
NOVIKA Wokalistka, didżejka, dziennikarka. Znana z występów z didżejami (w klubach w całej Polsce) w grupie Futro (album "Futro" otrzymał nominacje do Fryderyka i nagrody MTV) oraz w licznych kolaboracjach (m.in. ze Smolikiem, Fiszem, Adamusem, 15 Minut Projekt, duetem Wienio i Pele). W marcu wydała płytę "Feat. Novika". Prezenterka Radiostacji, autorka audycji oraz płyty "Leniwa Niedziela". Współprowadziła program "Co Za Noc" w TVN.
DJ BERT 1/2 duetu Boogie Mafia, jeden z najlepszych i najbardziej popularnych didżejów w Polsce, rezydent warszawskiego klubu Piekarnia. Wystąpił m.in. na Notting Hill Carnival w Londynie. Gra od 1997 roku. Autor kilkunastu artykułów dotyczących muzyki tanecznej.
JEM LINSEY Założyciel i szef Amoeby - pierwszej polskiej agencji artystyczno-didżejskiej skupiającej się na kulturze klubowej. Od 1995 r. organizuje imprezy w całej Polsce, odpowiedzialny m.in. za "W Festival" (Bj rk, Morcheeba, Peaches i Telepopmusik), koncerty Massive Attack i Faithless, cykle Audio Trash i Love Bomb (Roger Sanchez, Jon Carter).
CO ODRÓŻNIA KLUB OD DYSKOTEKI
NOVIKA: Do dyskoteki idzie się na podryw. I trwa ona zdecydowanie krócej - o pierwszej-drugiej w nocy robi się tam pusto. Do klubu idzie się po to, by zapomnieć o rzeczywistości... Poza tym, didżej w klubie nie zapowiada kolejnych utworów, wręcz przeciwnie - stara się grać tak, by nikt nie zauważył zmiany płyty. Mimo że się nie odzywa, to właśnie on jest większą gwiazdą niż disc jockey sprzed lat. Liczą się jego umiejętności techniczne, określony gatunek muzyki, z którym jest kojarzony, image, a nie znajomość hitów z radia. W muzyce klubowej ważny jest klimat, budowanie z poszczególnych kawałków wciągającej całości. Nie tak, jak w dyskotekowej, która bazuje na przebojowości i chwytliwych refrenach.
BERT: Klientela i muzyka. W dyskotece grana jest tylko muzyka komercyjna, a didżej puszcza przeboje. W klubie didżej w sposób mniej lub bardziej kreatywny miksuje płyty, planuje występ, realizuje własną koncepcję artystyczną. I nie gra piosenek na życzenie klientów!
JEM: W Anglii słowo "club" ma dwa znaczenia - lokal i impreza. Impreza może się przenosić po różnych lokalach i ludzie za nią podążają, bo doceniają klimat, muzykę, didżejów. Natomiast lokal może, a nawet powinien mieć zróżnicowany program artystyczny, oferować wiele imprez i stylów muzycznych. Po to, by zadowolić jak najszerszą publikę. Niestety, w Polsce, przeciwnie niż w innych krajach, ludzie przypisują jeden gatunek jednemu lokalowi. Albo nie rozumieją, że jakaś impreza o uznanej już marce, na przykład "Love Bomb", może się odbywać w różnych klubach. Z kolei dyskoteka to taki klub nocny w starym stylu, w którym nie gra się muzyki tanecznej, tylko przeboje.
Aha! I nie ma też czegoś takiego, jak muzyka klubowa. Jest muzyka taneczna, czyli house, techno, breakbeat, hip-hop, drum&bass, chillout i wszystkie ich podgatunki.
POLSKA KULTURA KLUBOWA
NOVIKA: Pierwsze kluby pojawiły się ponad dziesięć lat temu, tylko wtedy nie istniały jeszcze określenia typu "clubbing" czy "muzyka klubowa". Imprezy były bardzo undergroundowe, gazety nie rozpisywały się o didżejach, sponsorzy nie angażowali się w to zjawisko i ogólnie wszystko działo się dość spontanicznie. Obecnie mamy modę na clubbing, media silniej go eksponują, a didżeje są wynajmowani nawet na zamknięte imprezy branżowe. W efekcie tej mody pojawiła się fala nowych didżejów, często nieprzygotowanych. Myślę, że to minie i dopiero wtedy nasza scena rozwinie się do europejskiego poziomu.
Na razie nasza polska kultura klubowa jest jednolita, brakuje jej różnorodności. Gdy tylko organizatorzy i właściciele klubów zorientowali się, że największe tłumy przyciąga muzyka house, osiedli na laurach i skupili się na tym jednym gatunku, zarażając nim całą publiczność.
BERT: W Polsce pierwsze imprezy z muzyką elektroniczną odbywały się w latach 1990-91, zaś pierwszym klubem z prawdziwego zdarzenia były warszawskie Filtry. Obecnie scena klubowa szybko się rozwija. Dowodem niech będzie choćby duża liczba młodych didżejów, zgłaszających się na imprezy dla początkujących, na przykład "Pierwsze Koty" w klubie Piekarnia. Wielkie koncerny chcą się promować w tym środowisku, wydają pieniądze na organizację masowych imprez, ściągają gwiazdy z zagranicy. Przy okazji - za sprawą popularnych pism oraz programów telewizyjnych nastała moda na clubbing.
Są też oczywiście minusy. Reakcja na muzykę nie jest już tak entuzjastyczna, jak kilka lat temu, a klubowa publika stała się nadmiernie wymagająca, przez co kluby ścigają się w sprowadzaniu zagranicznych didżejów, zazwyczaj nieciekawych.
JEM: Clubbing jest modny, i na pewno wciąż się rozwija... ale często w niewłaściwym kierunku. Gdyby spytać ludzi w klubie, jaki słyszą kawałek, osiemdziesiąt procent nie będzie miało zielonego pojęcia! To bardzo niedobrze. Trzeba promować muzykę. Ważna jest jakość - dopiero wtedy wszystko potoczy się w dobrym kierunku.
Na obecnej clubbingowej koniunkturze cierpi niestety muzyka. Kultura klubowa została przechwycona przez wielkie korporacje, które chcą ją wykorzystać jako środek promocji własnych marek. Zaangażowanie sponsorów jest wspaniałą sprawą, ale musi się odbywać przy udziale ludzi działających na tej scenie. Polska publiczność bardziej daje się ponieść emocjom niż zagraniczna. Kiedy set didżeja się podoba, ludzie to okazują. To ogromny plus. Natomiast minus to wciąż zbyt dużo podziałów. W Wielkiej Brytanii slogan muzyki tanecznej brzmiał zawsze: ?we are all one?. Ta kultura, kluby i imprezy są dla wszystkich. Nieważne, kim jesteś. Nikt nie będzie cię oceniał po wyglądzie. W Polsce niektórzy starają się użyć tej kultury, by stać się kimś "wyjątkowym", "innym", "elitarnym". Tymczasem clubbing nie jest dla snobów!
Za Oceanem pierwsze kluby (o charakterze imprezowo-tanecznym) istniały już w drugiej połowie lat 60. Na parkietach najpopularniejszych knajp i na okazyjnie organizowanych potańcówkach królowały rock'n'roll, gitarowy rock, czarny rhythm and blues. Disc jockeye puszczanie płyt przeplatali zapowiedziami, dedykacjami i dowcipami.
Równolegle rodziła się scena undergroundowa i awangardowa, w której prym wiodły kluby gejowskie. To im właśnie przypisuje się dziś największe zasługi w rozwoju nowoczesnych klubów, muzyki tanecznej i całego zjawiska zwanego najogólniej "kulturą klubową" (od ang. club culture), której elementem jest dzisiejszy clubbing.
Ci, którzy nim żyją, do samej nazwy nie przywiązują większej wagi. Dla nich to po prostu część życia. Dla innych osób zarówno sama nazwa "clubbing", jak i całe zjawisko są jeszcze enigmatyczne. Kto najlepiej zna to zjawisko? Oto nasi eksperci, odpowiadający na pytania, czym jest clubbing, czy słusznie kojarzy się go z narkotykami, czym różni się chodzenie do klubu od chodzenia na dyskoteki, kiedy kultura klubowa zawitała do Polski, jak się miewa i czym różni się od zagranicznej:
NOVIKA Wokalistka, didżejka, dziennikarka. Znana z występów z didżejami (w klubach w całej Polsce) w grupie Futro (album "Futro" otrzymał nominacje do Fryderyka i nagrody MTV) oraz w licznych kolaboracjach (m.in. ze Smolikiem, Fiszem, Adamusem, 15 Minut Projekt, duetem Wienio i Pele). W marcu wydała płytę "Feat. Novika". Prezenterka Radiostacji, autorka audycji oraz płyty "Leniwa Niedziela". Współprowadziła program "Co Za Noc" w TVN.
DJ BERT 1/2 duetu Boogie Mafia, jeden z najlepszych i najbardziej popularnych didżejów w Polsce, rezydent warszawskiego klubu Piekarnia. Wystąpił m.in. na Notting Hill Carnival w Londynie. Gra od 1997 roku. Autor kilkunastu artykułów dotyczących muzyki tanecznej.
JEM LINSEY Założyciel i szef Amoeby - pierwszej polskiej agencji artystyczno-didżejskiej skupiającej się na kulturze klubowej. Od 1995 r. organizuje imprezy w całej Polsce, odpowiedzialny m.in. za "W Festival" (Bj rk, Morcheeba, Peaches i Telepopmusik), koncerty Massive Attack i Faithless, cykle Audio Trash i Love Bomb (Roger Sanchez, Jon Carter).
CO ODRÓŻNIA KLUB OD DYSKOTEKI
NOVIKA: Do dyskoteki idzie się na podryw. I trwa ona zdecydowanie krócej - o pierwszej-drugiej w nocy robi się tam pusto. Do klubu idzie się po to, by zapomnieć o rzeczywistości... Poza tym, didżej w klubie nie zapowiada kolejnych utworów, wręcz przeciwnie - stara się grać tak, by nikt nie zauważył zmiany płyty. Mimo że się nie odzywa, to właśnie on jest większą gwiazdą niż disc jockey sprzed lat. Liczą się jego umiejętności techniczne, określony gatunek muzyki, z którym jest kojarzony, image, a nie znajomość hitów z radia. W muzyce klubowej ważny jest klimat, budowanie z poszczególnych kawałków wciągającej całości. Nie tak, jak w dyskotekowej, która bazuje na przebojowości i chwytliwych refrenach.
BERT: Klientela i muzyka. W dyskotece grana jest tylko muzyka komercyjna, a didżej puszcza przeboje. W klubie didżej w sposób mniej lub bardziej kreatywny miksuje płyty, planuje występ, realizuje własną koncepcję artystyczną. I nie gra piosenek na życzenie klientów!
JEM: W Anglii słowo "club" ma dwa znaczenia - lokal i impreza. Impreza może się przenosić po różnych lokalach i ludzie za nią podążają, bo doceniają klimat, muzykę, didżejów. Natomiast lokal może, a nawet powinien mieć zróżnicowany program artystyczny, oferować wiele imprez i stylów muzycznych. Po to, by zadowolić jak najszerszą publikę. Niestety, w Polsce, przeciwnie niż w innych krajach, ludzie przypisują jeden gatunek jednemu lokalowi. Albo nie rozumieją, że jakaś impreza o uznanej już marce, na przykład "Love Bomb", może się odbywać w różnych klubach. Z kolei dyskoteka to taki klub nocny w starym stylu, w którym nie gra się muzyki tanecznej, tylko przeboje.
Aha! I nie ma też czegoś takiego, jak muzyka klubowa. Jest muzyka taneczna, czyli house, techno, breakbeat, hip-hop, drum&bass, chillout i wszystkie ich podgatunki.
POLSKA KULTURA KLUBOWA
NOVIKA: Pierwsze kluby pojawiły się ponad dziesięć lat temu, tylko wtedy nie istniały jeszcze określenia typu "clubbing" czy "muzyka klubowa". Imprezy były bardzo undergroundowe, gazety nie rozpisywały się o didżejach, sponsorzy nie angażowali się w to zjawisko i ogólnie wszystko działo się dość spontanicznie. Obecnie mamy modę na clubbing, media silniej go eksponują, a didżeje są wynajmowani nawet na zamknięte imprezy branżowe. W efekcie tej mody pojawiła się fala nowych didżejów, często nieprzygotowanych. Myślę, że to minie i dopiero wtedy nasza scena rozwinie się do europejskiego poziomu.
Na razie nasza polska kultura klubowa jest jednolita, brakuje jej różnorodności. Gdy tylko organizatorzy i właściciele klubów zorientowali się, że największe tłumy przyciąga muzyka house, osiedli na laurach i skupili się na tym jednym gatunku, zarażając nim całą publiczność.
BERT: W Polsce pierwsze imprezy z muzyką elektroniczną odbywały się w latach 1990-91, zaś pierwszym klubem z prawdziwego zdarzenia były warszawskie Filtry. Obecnie scena klubowa szybko się rozwija. Dowodem niech będzie choćby duża liczba młodych didżejów, zgłaszających się na imprezy dla początkujących, na przykład "Pierwsze Koty" w klubie Piekarnia. Wielkie koncerny chcą się promować w tym środowisku, wydają pieniądze na organizację masowych imprez, ściągają gwiazdy z zagranicy. Przy okazji - za sprawą popularnych pism oraz programów telewizyjnych nastała moda na clubbing.
Są też oczywiście minusy. Reakcja na muzykę nie jest już tak entuzjastyczna, jak kilka lat temu, a klubowa publika stała się nadmiernie wymagająca, przez co kluby ścigają się w sprowadzaniu zagranicznych didżejów, zazwyczaj nieciekawych.
JEM: Clubbing jest modny, i na pewno wciąż się rozwija... ale często w niewłaściwym kierunku. Gdyby spytać ludzi w klubie, jaki słyszą kawałek, osiemdziesiąt procent nie będzie miało zielonego pojęcia! To bardzo niedobrze. Trzeba promować muzykę. Ważna jest jakość - dopiero wtedy wszystko potoczy się w dobrym kierunku.
Na obecnej clubbingowej koniunkturze cierpi niestety muzyka. Kultura klubowa została przechwycona przez wielkie korporacje, które chcą ją wykorzystać jako środek promocji własnych marek. Zaangażowanie sponsorów jest wspaniałą sprawą, ale musi się odbywać przy udziale ludzi działających na tej scenie. Polska publiczność bardziej daje się ponieść emocjom niż zagraniczna. Kiedy set didżeja się podoba, ludzie to okazują. To ogromny plus. Natomiast minus to wciąż zbyt dużo podziałów. W Wielkiej Brytanii slogan muzyki tanecznej brzmiał zawsze: ?we are all one?. Ta kultura, kluby i imprezy są dla wszystkich. Nieważne, kim jesteś. Nikt nie będzie cię oceniał po wyglądzie. W Polsce niektórzy starają się użyć tej kultury, by stać się kimś "wyjątkowym", "innym", "elitarnym". Tymczasem clubbing nie jest dla snobów!
Maciek Szwarc www.focus.pl
Komentarze
|