Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 29-07-2005 o godz. 10:00:00 przez pala2 359
Wys�ano dnia 29-07-2005 o godz. 10:00:00 przez pala2 359
Rezerwaty geologiczne upodobali sobie crossowcy do treningów - rozjeżdżone są zbocza kieleckiej Wietrzni i chęcińskiej Rzepki. - To dlatego, że nie mamy toru z prawdziwego zdarzenia - twierdzą motorowerzyści. |
Późnym popołudniem rezerwat Wietrznia zamienia się w poligon treningowy dla miłośników motocrossu. Zawodnicy żadnego z oficjalnie działających w Kielcach klubów nie chcą przyznać się do rozjeżdżania zboczy, które są ewenementem geologicznym na skalę kraju.
- Jest taka niepisana zasada, że tam się nie jeździ. Trenujemy prawie codziennie, ale staramy się wykorzystywać wertepy za ul. Manifestu Lipcowego. Z lasu na Stadionie wygonili nas leśnicy. Zresztą gdzie się nie pojawimy, mieszkańcy wzywają policję albo Straż Miejską. A my naprawdę nie mamy gdzie jeździć. Gdyby był tor, to nikt by się nie wygłupiał na dzikich trasach - mówi Maciek, który od kilku lat zajmuje się motocrossem.
W Kielcach faktycznie takiego miejsca nie ma. Na spotkaniu zwołanym z inicjatywy Straży Miejskiej crossowcom zaproponowano, aby wykorzystali wertepy wzdłuż obwodnicy, bo tam hałas i spaliny nie będą nikomu przeszkadzać. Oni uznali jednak, że tereny te są za płaskie i trudno do nich dotrzeć.
- Ale przecież do lasu też trzeba dojechać - mówi Władysław Kozieł, komendant Straży Miejskiej. - Chodzi raczej o to, że tam czują się bezkarni. Choć możemy ich karać za jazdę w miejscach niedozwolonych, to technicznie nie mamy takiej możliwości. Patrol pieszy czy skuter nie zatrzyma kierowcy mknącego przez las na motorze crossowym, a zdecydowana większość tych pojazdów nie ma tablic rejestracyjnych - dodaje komendant. Podobny problem ma policja, która w terenie nie ma czym się zmierzyć z crossowcami.
Dużo zamieszania robią też motorowerzyści w Chęcinach, przy rezerwacie Rzepka. Wytyczyli sobie nawet na dziko swoją trasę, częściowo biegnącą turystycznym szlakiem geologicznym. Sygnały o nielegalnych rajdach docierają i do gminy, i do policji. Wiceburmistrz, Robert Jaworski, przyznaje jednak, że jest bezsilny - gmina nie ma straży miejskiej, a policja ma na głowie więcej poważniejszych interwencji.
- Jest taka niepisana zasada, że tam się nie jeździ. Trenujemy prawie codziennie, ale staramy się wykorzystywać wertepy za ul. Manifestu Lipcowego. Z lasu na Stadionie wygonili nas leśnicy. Zresztą gdzie się nie pojawimy, mieszkańcy wzywają policję albo Straż Miejską. A my naprawdę nie mamy gdzie jeździć. Gdyby był tor, to nikt by się nie wygłupiał na dzikich trasach - mówi Maciek, który od kilku lat zajmuje się motocrossem.
W Kielcach faktycznie takiego miejsca nie ma. Na spotkaniu zwołanym z inicjatywy Straży Miejskiej crossowcom zaproponowano, aby wykorzystali wertepy wzdłuż obwodnicy, bo tam hałas i spaliny nie będą nikomu przeszkadzać. Oni uznali jednak, że tereny te są za płaskie i trudno do nich dotrzeć.
- Ale przecież do lasu też trzeba dojechać - mówi Władysław Kozieł, komendant Straży Miejskiej. - Chodzi raczej o to, że tam czują się bezkarni. Choć możemy ich karać za jazdę w miejscach niedozwolonych, to technicznie nie mamy takiej możliwości. Patrol pieszy czy skuter nie zatrzyma kierowcy mknącego przez las na motorze crossowym, a zdecydowana większość tych pojazdów nie ma tablic rejestracyjnych - dodaje komendant. Podobny problem ma policja, która w terenie nie ma czym się zmierzyć z crossowcami.
Dużo zamieszania robią też motorowerzyści w Chęcinach, przy rezerwacie Rzepka. Wytyczyli sobie nawet na dziko swoją trasę, częściowo biegnącą turystycznym szlakiem geologicznym. Sygnały o nielegalnych rajdach docierają i do gminy, i do policji. Wiceburmistrz, Robert Jaworski, przyznaje jednak, że jest bezsilny - gmina nie ma straży miejskiej, a policja ma na głowie więcej poważniejszych interwencji.
(and) SÅ‚owo
Komentarze |