Internet Åšwiat Cywilizacja
Wys�ano dnia 17-11-2005 o godz. 12:00:00 przez pala2 824
Wys�ano dnia 17-11-2005 o godz. 12:00:00 przez pala2 824
Edytory tekstu zapisują w plikach dane o autorze i czasie edycji - jednak, jak donosi "New York Times", te pomocne użytkownikowi informacje mogą być niebezpieczne, jeśli wpadną w niepowołane ręce. |
Według gazety nie chodzi tu tylko o te informacje, które można łatwo zobaczyć, wybierając z menu "Plik" opcję "Właściwości". Istnieją programy, których zadaniem jest dokładna analiza dokumentu i wyciągnięcie z niego także tych danych, które nie są widoczne dla laika.
Według Dennisa Kennedy'ego, konsultanta IT z St. Louis, dostęp do metadanych pozwala przeczytać komentarze wcześniej zamieszczone w dokumencie. Umożliwia także zapoznanie się z historią wprowadzonych przez autora zmian i poprawek. -Wystarczy jednak poświęcić trochę czasu na zapoznanie się z zasadami pracy w edytorze, aby łatwo zapobiec przeciekom takich informacji - dodaje rozmówca "New York Timesa".
Jak stwierdza autor artykułu, Tom Zeller, niewiedza może mieć w tym przypadku poważne skutki. Tydzień temu w internecie pojawił się dokument ostro krytykujący Samuela Alito, nominowanego przez Busha nowego członka Sądu Najwyższego. Mało wyszukana ocena sędziego zawarta w tekście wzbudziła niesmak.
Mike Krempasky, konserwatywny publicysta, przeanalizował zawarte w pliku metadane. Jako określenie firmy, która posiadała licencję na oprogramowanie, widniało "DNC". Skrótu tego używa się powszechnie w USA w odniesieniu do Komitetu Wyborczego Demokratów, głównych oponentów politycznych republikańskiego prezydenta. Publicysta ustalił też, że autorem publikacji był tajemniczy "prendergastc". Jak stwierdza amerykański dziennik, najprawdopodobniej chodziło tu o Chrisa Prendergasta, członka Komitetu. Paszkwil powstał siódmego lipca, krótko po pojawieniu się pierwszych spekulacji na temat obsadzenia wakującego miejsca w sądzie najważniejszym USA.
Jak pisze Tom Zeller, sprawa Samuela Alito nie jest wcale odosobniona. Dwa tygodnie przed wybuchem sądowej afery, Stany Zjednoczone opublikowały raport na temat udziału syryjskich służb specjalnych w zabójstwie premiera Libanu, Rafika Haririego. Jedynie odbiorcy wersji z dwudziestego października mogli zapoznać się z historią zmian, jakie wprowadzano w dokumencie podczas jego redagowania. Okazało się, że w końcowej publikacji usunięto dużą liczbę nazwisk syryjskich oficjeli, którzy pierwotnie mieli zostać oskarżeni o przyczynienie się do morderstwa.
Podobną gafę popełniła w 2004 roku firma SCO Group, wytaczając sprawę sądową DaimlerowiChryslerowi za złamanie umowy handlowej. Analiza rozpowszechnianej w internecie treści pozwu dowiodła, że miał on pierwotnie dotyczyć Bank of America. Kennedy dla "New York Times": - Wygląda to tak, jakby szukali jak najłatwiejszego celu.
Jak donosi gazeta, w tym samym roku w podobnych okolicznościach na celowniku mediów znalazł się Bill Lockyer, prokurator generalny stanu Kalifornia. Krytykował on w otwartym liście oprogramowanie typu "peer-to-peer". Odczytanie metadanych pozwoliło ustalić, że współautorem tekstu był Vans Stevenson, wiceprezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Filmowego, tracącego rocznie miliony na nielegalnej wymianie plików przez sieć.
Według "New York Times" analiza ukrytych informacji może być pomocna w wielu postępowaniach sądowych. - Kiedy mam w ręku kartkę papieru, widzę tylko kartkę papieru - stwierdza na łamach pisma Dennis Kennedy. - W przypadku elektronicznego dokumentu sprawa jest o wiele bardziej złożona. Jak na razie sądy odmawiają uznawania dowodów w postaci komputerowych plików uznając, że postać drukowana jest wystarczająca. Adwokaci chcą zmiany tego nastawienia.
Jak zatem chronić się przed przeciekiem? "New York Times" podaje, że dobrym rozwiązaniem jest zapisanie dokumentu w formacie RTF lub TXT, a następnie jego konwersja do PDF. Kennedy zastrzega jednak, że nie daje to stuprocentowej gwarancji. Zapisywane przez Microsoft Word metadane są bowiem bardzo trudne do usunięcia. Aby być pewnym, trzeba posłużyć się specjalistycznymi programami do odczytywania i edycji ukrytych informacji.
Według Dennisa Kennedy'ego, konsultanta IT z St. Louis, dostęp do metadanych pozwala przeczytać komentarze wcześniej zamieszczone w dokumencie. Umożliwia także zapoznanie się z historią wprowadzonych przez autora zmian i poprawek. -Wystarczy jednak poświęcić trochę czasu na zapoznanie się z zasadami pracy w edytorze, aby łatwo zapobiec przeciekom takich informacji - dodaje rozmówca "New York Timesa".
Jak stwierdza autor artykułu, Tom Zeller, niewiedza może mieć w tym przypadku poważne skutki. Tydzień temu w internecie pojawił się dokument ostro krytykujący Samuela Alito, nominowanego przez Busha nowego członka Sądu Najwyższego. Mało wyszukana ocena sędziego zawarta w tekście wzbudziła niesmak.
Mike Krempasky, konserwatywny publicysta, przeanalizował zawarte w pliku metadane. Jako określenie firmy, która posiadała licencję na oprogramowanie, widniało "DNC". Skrótu tego używa się powszechnie w USA w odniesieniu do Komitetu Wyborczego Demokratów, głównych oponentów politycznych republikańskiego prezydenta. Publicysta ustalił też, że autorem publikacji był tajemniczy "prendergastc". Jak stwierdza amerykański dziennik, najprawdopodobniej chodziło tu o Chrisa Prendergasta, członka Komitetu. Paszkwil powstał siódmego lipca, krótko po pojawieniu się pierwszych spekulacji na temat obsadzenia wakującego miejsca w sądzie najważniejszym USA.
Jak pisze Tom Zeller, sprawa Samuela Alito nie jest wcale odosobniona. Dwa tygodnie przed wybuchem sądowej afery, Stany Zjednoczone opublikowały raport na temat udziału syryjskich służb specjalnych w zabójstwie premiera Libanu, Rafika Haririego. Jedynie odbiorcy wersji z dwudziestego października mogli zapoznać się z historią zmian, jakie wprowadzano w dokumencie podczas jego redagowania. Okazało się, że w końcowej publikacji usunięto dużą liczbę nazwisk syryjskich oficjeli, którzy pierwotnie mieli zostać oskarżeni o przyczynienie się do morderstwa.
Podobną gafę popełniła w 2004 roku firma SCO Group, wytaczając sprawę sądową DaimlerowiChryslerowi za złamanie umowy handlowej. Analiza rozpowszechnianej w internecie treści pozwu dowiodła, że miał on pierwotnie dotyczyć Bank of America. Kennedy dla "New York Times": - Wygląda to tak, jakby szukali jak najłatwiejszego celu.
Jak donosi gazeta, w tym samym roku w podobnych okolicznościach na celowniku mediów znalazł się Bill Lockyer, prokurator generalny stanu Kalifornia. Krytykował on w otwartym liście oprogramowanie typu "peer-to-peer". Odczytanie metadanych pozwoliło ustalić, że współautorem tekstu był Vans Stevenson, wiceprezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Filmowego, tracącego rocznie miliony na nielegalnej wymianie plików przez sieć.
Według "New York Times" analiza ukrytych informacji może być pomocna w wielu postępowaniach sądowych. - Kiedy mam w ręku kartkę papieru, widzę tylko kartkę papieru - stwierdza na łamach pisma Dennis Kennedy. - W przypadku elektronicznego dokumentu sprawa jest o wiele bardziej złożona. Jak na razie sądy odmawiają uznawania dowodów w postaci komputerowych plików uznając, że postać drukowana jest wystarczająca. Adwokaci chcą zmiany tego nastawienia.
Jak zatem chronić się przed przeciekiem? "New York Times" podaje, że dobrym rozwiązaniem jest zapisanie dokumentu w formacie RTF lub TXT, a następnie jego konwersja do PDF. Kennedy zastrzega jednak, że nie daje to stuprocentowej gwarancji. Zapisywane przez Microsoft Word metadane są bowiem bardzo trudne do usunięcia. Aby być pewnym, trzeba posłużyć się specjalistycznymi programami do odczytywania i edycji ukrytych informacji.
oprac. wow/o2.pl / New York Times
Komentarze |