Muzyka Recenzje
Wys�ano dnia 03-09-2008 o godz. 08:00:00 przez sergio 843
Wys�ano dnia 03-09-2008 o godz. 08:00:00 przez sergio 843
Brzydka pogoda nie przeszkodziła około 30 tysiącom ludzi z całej Polski (a nawet z Europy) w doskonałej zabawie na tegorocznej edycji Coke Live Music Festival. Gwiazdy, również te rodzime, dały duży popis umiejętności, a organizatorzy z pewnością tegoroczną imprezę mogą zaliczyć do udanych. |
Dwa lata temu do czerwoności rozgrzał Kraków Shaggy. W tym roku jego dzieło kontynuował inny, równie uznany wykonawca z tych samych kręgów muzycznych - Sean Paul. Był to dopiero wstęp do całej masy koncertów tego wieczoru, ale jakże mocny. Jamajskie rytmy cieszą się dużym uwielbieniem w naszym kraju. W międzyczasie na dwóch pozostałych scenach rozbrzmiewały nuty niemniej popularne. Na scenie Coke Stage imprezę rozpoczęli zdobywcy Fryderyka 2007 - The car is on fire. W zachwyt wszystkich wprawiło wykonanie przez nich na trąbce hejnału Mariackiego. Jednak apogeum stanowił występ hip-hopowego duetu Sokół i Pono. Namiot, pod którym grali zapełnił się do ostatniego metra kwadratowego, a spod jego dachu roznosił się potężny głos chóru złożonego z publiki, która powtarzała słowa piosenek raperów. Oczywiście największą wrzawą przyjęty został tegoroczny hit pt. "W aucie". Koncert trwał ponad godzinę i można go uznać za równie udany, co występy największych gwiazdorów tej edycji CLMF.
Tymczasem Missy Elliot na głównej scenie nawoływała do joggingu przemarzniętych widzów. Skoki w rytm jej najbardziej znanych piosenek trzęsły zapewne całą okolicą Krakowa. Mimo wspaniałych wrażeń, należy jednak przyznać, że Missy była najsłabszą z trzech głównych gwiazd wieczoru. Wszyscy z niecierpliwością czekali na The Prodigy, którzy pojawili się na scenie niemal równo z rozpoczynającym po raz kolejny swój popis deszczem. Powszechnie uważa się, że The Prodigy jest jednym z 50 zespołów na świecie, u których obecność na koncercie należy obowiązkowo zaliczyć. Brytyjscy muzycy potwierdzili tę opinię. Dali świetny pokaz żywiołowości, energii i kawał dobrej muzyki.
W ocenie osób bawiących się w obydwa dni imprezy, sobotnie występy były zdecydowanie lepsze. Z pewnością taki osąd spowodowany jest między innymi faktem, iż piątkowa gwiazda wieczoru - Timbaland - grał z playbacku, czym wprawił w zawód wielu swoich fanów.
CLMF z roku na rok coraz bardziej wrasta w krajobraz krakowskich przedsięwzięć muzycznych. W tym roku organizatorzy potwierdzili swój wysoki profesjonalizm. Natomiast tłumy bawiących się ludzi dały dowód, że takie imprezy są potrzebne. Czekamy na sierpień 2009.
Jakub WÄ…tor
Tymczasem Missy Elliot na głównej scenie nawoływała do joggingu przemarzniętych widzów. Skoki w rytm jej najbardziej znanych piosenek trzęsły zapewne całą okolicą Krakowa. Mimo wspaniałych wrażeń, należy jednak przyznać, że Missy była najsłabszą z trzech głównych gwiazd wieczoru. Wszyscy z niecierpliwością czekali na The Prodigy, którzy pojawili się na scenie niemal równo z rozpoczynającym po raz kolejny swój popis deszczem. Powszechnie uważa się, że The Prodigy jest jednym z 50 zespołów na świecie, u których obecność na koncercie należy obowiązkowo zaliczyć. Brytyjscy muzycy potwierdzili tę opinię. Dali świetny pokaz żywiołowości, energii i kawał dobrej muzyki.
W ocenie osób bawiących się w obydwa dni imprezy, sobotnie występy były zdecydowanie lepsze. Z pewnością taki osąd spowodowany jest między innymi faktem, iż piątkowa gwiazda wieczoru - Timbaland - grał z playbacku, czym wprawił w zawód wielu swoich fanów.
CLMF z roku na rok coraz bardziej wrasta w krajobraz krakowskich przedsięwzięć muzycznych. W tym roku organizatorzy potwierdzili swój wysoki profesjonalizm. Natomiast tłumy bawiących się ludzi dały dowód, że takie imprezy są potrzebne. Czekamy na sierpień 2009.
Jakub WÄ…tor
Komentarze |