Teatr Recenzje Kultura
Wys�ano dnia 06-11-2006 o godz. 08:00:00 przez agape 692
Wys�ano dnia 06-11-2006 o godz. 08:00:00 przez agape 692
No i mamy nowy sezon, więc wybrałem się do teatru: te dinozaury są całkiem malutkie, malutkie całkiem - malutkie. One są całkiem malutkie - zmieściły się w kąciku pod pokładem i nic ci nie zrobią. Idź do tego teatru - tak sobie powtarzałem. |
Na scenie "Tartuffe albo szalbierz". Za czasów Moliera jeszcze żyły dinozaury - malutkie były całkiem, ale jednak żyły. Molier o nich nie pisał? No... nie pisał, bo to był heretyk. Nie wierzycie? Poczytajcie trochę o historii drzew. Miało być o "Tartuffie...". To będzie.
Chcieliśmy dobrze, wyszło jak zwykle
A tu nagle recenzja inna, chyłkiem, boczkiem, ukradkiem się przeciska. W punktach dopada tego Moliera kieleckiego. I ja się z nią zgadzam. W zasadzie się zgadzam.W punktach pewnych. Dopełnię tylko słów kilka. Napiszę, co myślę ja. Bo to podsumowanie dobre jest. Niepełne tylko - dinozaura bowiem ono nie dostrzega.
Szanowna recenzentko - ze schodami masz rację, z Doryny nadmierną wrzaskliwością, z nijakim wejściem Tartuffa, lecz dinozaura nie widzisz. A dinozaur, choć malutki on jest, za całym tym przedsięwzięciem stoi. Bo Tartuffe ten w garnitur ubrany miał naśladować Hubnera realizację sprzed lat ponad trzydziestu, ci smutni panowie to po krakowskich scenach chodzą, lecz z sensem większym, niż tu u nas w Kielcach pięknych.
Więc ja tylko coś dodam - przypisów kilka wcisnę. Miało być o hipokryzji to przedstawienie, o świętości fałszywej, o bigotach się panoszących. I o tym, że współcześnie, to bardzo brzmi. Że ledwo człowiek lodówki nie otworzy, a tu już jakiś świętoszek mu wyskakuje. I przekłamanie im wyszło. I bzdurzą oni troszeczkę - na rzut oka pierwszy.
Szanowna recenzentko - ty ładnie piszesz, w grobie przewraca się ten Molier i paru innych, o których już pisałem. Lecz on przewraca się nie tylko z powodu inscenizacji. On się przewraca, bo go fałszywie użyto, bo akcenty tak przesunięto, że kto inscenizacji przyjrzeć się dobrze zdołał - ten ujrzał... no właśnie ujrzał ten ślad malutkiego jaszczura, co z radości się jęzorkiem oblizuje, że wywiódł tak w pole widza. A może wywiódł, uwiódł on i reżysera, i zespół cały.
Bo z naiwności oni na interpretację taką łatwo-współczesną poszli? A może cel ukryty w tym był? Popatrzmy:
Biedaczek! ... Biedaczki?
Bo ja to u Moliera jest? Świętoszki wszędzie się wciskają. Naiwnych, biednych oszukują, obłupiają ich, żony uwodzą, cyniczni tacy są oni, frazesów pełni. Ale kara sprawiedliwa na nich przyjdzie. Pan dobry, władca sprawiedliwy od zła dobro rozdzieli, rozliczy, wyroki wyda, poddanych ochroni. Pięknie... Przed sobą obroni. Sam sobie, ze sobą, w sobie ukarze siebie? Nieładnie - panowie aktorzy, nieładnie panie reżyserze. Wy Molierowi tutaj dopisujecie interpretacje niewłaściwe. Wy Molierem interpretować i oceniać chcecie? Bo te świętoszki tam siedzą, skąd obrona ma przyjść. Oj, niebezpiecznie się robi.
Albo udają oni, że Moliera nie rozumieją. Albo zewnętrznego świata nie pojmują i go do sztuki przykrawać chcą? To jak to? Tartuffe sam siebie w kajdanki zakuje, założy sobie kulę ciężką u nogi? Uwspółcześniać to można. Ale, żeby z odwagą tak olbrzymią!?!
A jak monolog ten oficera zabrzmiał, to z przerażeniem w fotelu siedziałem i tylko patrzyłem czyj portret nagle spod sufitu zjedzie. Portretu zabrakło. Mnie wzięło zwątpienie. Ten tak odważny, piętnujący spektakl, "theatrum" politycznie wielkie nagle pointy pozbawiono.
I wtedy olśnienie na mnie spłynęło. Oni ironią w tego co na portrecie by zjechał uderzają. Oni pokazać chcieli dno trzecie i ukazali - świętoszkowatość Tartuffa poprzez przywary społeczeństwa tego w jestestwie bigoterii władzy jego, co ją "Szalbierz" reprezentuje.
On tych ludzi obłupia i zaślepia, a broni ich zarazem przed kłamstwem wszelkim i niesprawiedliwością. Genialne to jest. Po cienkiej nitce z taką aluzyjnością chodzi teatr nasz. Na wskroś to nowoczesne. "Świętoszka" to u nas tak jeszcze nie czytali.
Ostatniego jaszczura ubili nie w tej jamce pod Wawelem, ale za Moliera takie małe chodziły jeszcze po ogrodach Wersalu. I to w tekście jest. Trzeba się wczytać. I wykorzystać...
Najlepiej we wznowieniu.
PILON
Miało być o czymś innym. I będzie. Za czas jakiś. Nie o teatrze tylko, bo czasu mam dużo teraz. Co na dobre wyjść może.
Chcieliśmy dobrze, wyszło jak zwykle
A tu nagle recenzja inna, chyłkiem, boczkiem, ukradkiem się przeciska. W punktach dopada tego Moliera kieleckiego. I ja się z nią zgadzam. W zasadzie się zgadzam.W punktach pewnych. Dopełnię tylko słów kilka. Napiszę, co myślę ja. Bo to podsumowanie dobre jest. Niepełne tylko - dinozaura bowiem ono nie dostrzega.
Szanowna recenzentko - ze schodami masz rację, z Doryny nadmierną wrzaskliwością, z nijakim wejściem Tartuffa, lecz dinozaura nie widzisz. A dinozaur, choć malutki on jest, za całym tym przedsięwzięciem stoi. Bo Tartuffe ten w garnitur ubrany miał naśladować Hubnera realizację sprzed lat ponad trzydziestu, ci smutni panowie to po krakowskich scenach chodzą, lecz z sensem większym, niż tu u nas w Kielcach pięknych.
Więc ja tylko coś dodam - przypisów kilka wcisnę. Miało być o hipokryzji to przedstawienie, o świętości fałszywej, o bigotach się panoszących. I o tym, że współcześnie, to bardzo brzmi. Że ledwo człowiek lodówki nie otworzy, a tu już jakiś świętoszek mu wyskakuje. I przekłamanie im wyszło. I bzdurzą oni troszeczkę - na rzut oka pierwszy.
Szanowna recenzentko - ty ładnie piszesz, w grobie przewraca się ten Molier i paru innych, o których już pisałem. Lecz on przewraca się nie tylko z powodu inscenizacji. On się przewraca, bo go fałszywie użyto, bo akcenty tak przesunięto, że kto inscenizacji przyjrzeć się dobrze zdołał - ten ujrzał... no właśnie ujrzał ten ślad malutkiego jaszczura, co z radości się jęzorkiem oblizuje, że wywiódł tak w pole widza. A może wywiódł, uwiódł on i reżysera, i zespół cały.
Bo z naiwności oni na interpretację taką łatwo-współczesną poszli? A może cel ukryty w tym był? Popatrzmy:
Biedaczek! ... Biedaczki?
Bo ja to u Moliera jest? Świętoszki wszędzie się wciskają. Naiwnych, biednych oszukują, obłupiają ich, żony uwodzą, cyniczni tacy są oni, frazesów pełni. Ale kara sprawiedliwa na nich przyjdzie. Pan dobry, władca sprawiedliwy od zła dobro rozdzieli, rozliczy, wyroki wyda, poddanych ochroni. Pięknie... Przed sobą obroni. Sam sobie, ze sobą, w sobie ukarze siebie? Nieładnie - panowie aktorzy, nieładnie panie reżyserze. Wy Molierowi tutaj dopisujecie interpretacje niewłaściwe. Wy Molierem interpretować i oceniać chcecie? Bo te świętoszki tam siedzą, skąd obrona ma przyjść. Oj, niebezpiecznie się robi.
Albo udają oni, że Moliera nie rozumieją. Albo zewnętrznego świata nie pojmują i go do sztuki przykrawać chcą? To jak to? Tartuffe sam siebie w kajdanki zakuje, założy sobie kulę ciężką u nogi? Uwspółcześniać to można. Ale, żeby z odwagą tak olbrzymią!?!
A jak monolog ten oficera zabrzmiał, to z przerażeniem w fotelu siedziałem i tylko patrzyłem czyj portret nagle spod sufitu zjedzie. Portretu zabrakło. Mnie wzięło zwątpienie. Ten tak odważny, piętnujący spektakl, "theatrum" politycznie wielkie nagle pointy pozbawiono.
I wtedy olśnienie na mnie spłynęło. Oni ironią w tego co na portrecie by zjechał uderzają. Oni pokazać chcieli dno trzecie i ukazali - świętoszkowatość Tartuffa poprzez przywary społeczeństwa tego w jestestwie bigoterii władzy jego, co ją "Szalbierz" reprezentuje.
On tych ludzi obłupia i zaślepia, a broni ich zarazem przed kłamstwem wszelkim i niesprawiedliwością. Genialne to jest. Po cienkiej nitce z taką aluzyjnością chodzi teatr nasz. Na wskroś to nowoczesne. "Świętoszka" to u nas tak jeszcze nie czytali.
Ostatniego jaszczura ubili nie w tej jamce pod Wawelem, ale za Moliera takie małe chodziły jeszcze po ogrodach Wersalu. I to w tekście jest. Trzeba się wczytać. I wykorzystać...
Najlepiej we wznowieniu.
PILON
Miało być o czymś innym. I będzie. Za czas jakiś. Nie o teatrze tylko, bo czasu mam dużo teraz. Co na dobre wyjść może.
Komentarze |