Teatr Recenzje
Wys�ano dnia 18-01-2007 o godz. 08:00:00 przez agape 1067
Wys�ano dnia 18-01-2007 o godz. 08:00:00 przez agape 1067
czyli o przypadkach pewnej recenzji (teatralnej) Zdarzają się takie chwile w życiu dorosłego człowieka, że musi pytanie sobie zadać, stanąć przed lustrem i w papę się wyrżnąć. I spytać - o co w tym wszystkim chodzi. Obejrzałem dokładnie na cztery części podzielon spektakl wedle Pintera. I tak chciałbym bardzo coś mądrego, a nawet dobrego napisać. Bo zbliża się, a nawet minął Nowy Rok i gdzieś koło wigilii starego osoba dość mi bliska w szlachetnym porywie serca życzyła mi, bym zaczął od czasu do czasu człowieczym gadać, a nie tylko krytykować ostoję kultury lokalnej naszej z krwawicy powstałą. Więc ja z rokiem nowym człowiekiem być obiecałem. |
Fuj, ależ ze mnie kłamczuszek ;)
Chciałbym zacząć tak jakoś lirycznie, z wielkiego C, a tu niestety nic. Cały czas mi kołacze, że o sprawach bardzo doniosłych piszę, o nobliście, o teatralnym eksperymencie. A tu tymczasem wciąż mi tylko baba na myśl przychodzi. I to nie taka z krwi, kości, i za wybaczeniem wszystkich to czytających - z mięska, ale taka baba piaskowa. Ja chce o teatrze, ja o Pinterze, a tu tymczasem baba piaskowa mi się wciska. To może najpierw ja o tej babie piaskowej napiszę, zanim do ‘Nowego ładu świata' przejdę.
A wszystko zaczęło się od felietonu przeczytanego w ''Echu Nowinek'' anonimowego i niepodpisanego, który przytoczyć sobie (bez zgody, nawet domniemanej) pozwolę:
Niedawno w towarzystwie postawiono nam pytanie, dlaczego sztuka naszych czasów przestała być dla ogółu obywateli zrozumiała, czy społeczeństwo nam nagle w postępie geometrycznym zgłupiało, czy też może artyści tak bardzo nam zmądraleli, że nam zwykłym śmiertelnikom pozostaje podziwiać ich dokonania, ale w żadnym wypadku, nie pozwala popróbować nawet zrozumieć o co w tym, czy tamtym dziele ''chodzi''. Żaden normalnie myślący człowiek nie rozmyśla - dlaczego prąd płynie, ryby żyją w wodzie, a śnieg jest biały. Statystyczny obywatel po prostu żarówkę wkręca, zjada karpia, lepi bałwana. Nie ma w tym żadnej metafizyki, nie ma dociekań o istocie bytu. Jest światło, jest obiad jest rozrywka.
Powiedzmy taki Picasso, Dali albo inny Gracz-Duda, czy nawet mój sąsiad artysta Fikalski, żeby zbyt daleko nie szukać. Kolorowe, nowoczesne, ale idei w tym nie znajdujemy. W muzeum owszem, obejrzeć można, ale jakieś to, takie bliżej nieokreślone, bez konkretnego wyrazu, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, iż bez pożytku całkiem.
Tak powszechna i negatywna opinia nie jest niczym wyjątkowym w naszych czasach, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że stała się obowiązującą. Do niedawna byłem podobnego zdania, nawet do wczoraj nie próbowałem pojąć dokonań naszych wybitnych współczesnych artystów. Do wczoraj.
Jak powszechnie wiadomo nie samym chlebem człowiek żyje. A jeśli ten człowiek jest człowiekiem nie takim sobie zwykłym, lecz wyjątkowym, wybranym do celów wyższych? Taki wybraniec też ma potrzeby , można powiedzieć ponadprzeciętne, wybrane, jednym słowem wyjątkowe. A jedną z takich potrzeb jest obcowanie ze sztuką.
I tak oto wczoraj rada naszego kochanego miasta złożona z samych wyjątkowych osób, no poza kilkoma wyjątkami, ale całościowo stanowiąca aeropag wybitnych osobistości, postanowiła ze sztuką bliżej poobcować. I ja tam nieskromnie nadmienić pragnę byłem. Zatem kiedy wpłynęło zaproszenie na bankiet wyjazdowy, z otwarciem wystawy najwybitniejszych dokonań naszych wybitnych i na wskroś genialnych artystów związany, nikt nie odmówił uczestnictwa. Wstęgi zostały przecięte, szampan wypity, a gdy radnego S. rozbolał żołądek od gęsiny cokolwiek drugiej świeżości przystąpiliśmy do degustacji duchowej.
Początkowo nie obyło się bez drobnych nieporozumień, kiedy przewodniczący W., jako człowiek kulturalny, grzeczny, wręcz pedantyczny chciał z wycieraczki skorzystać. Po krótkiej sprzeczce z obsługą okazało się, że szmata leżąca obok wejścia jest postmodernistyczną apoteozą pragnienia i dążności artysty do absolutu. Radny W. powiedział wprawdzie coś o pohańbieniu wartości, lecz ja i inni także staliśmy zachwytu pełni do głębi artystycznej interpretacji. Kolejne eksponaty przyjmowaliśmy zatem z entuzjazmem . Sekretarz Rady K. zwrócił uwagę na twórcze wykorzystanie piasku w ''Dwoistym widzenia baby piaskowej w melanżu'', zaś radny B. na swoistą precyzję ''Mówienia do mikrofonu liczb całkowitych a dziesiętnych ze śpiewem i zapisem równoległym'' . Atmosfera była przyjemna, a dialogi wyszukane. Ktoś szepnął nawet o urodzie bezsensu.
W tak miłych okolicznościach przyrody jak wieszcz mawiał nastąpiło wydarzenie wyjątkowe. Wystawa zbliżała się do nieuchronnego końca, gdy radny S. w słowach mało wyszukanych zwrócił nam uwagę na jeden z eksponatów. Po zaimprowizowanych torach jeździła w obie strony drezyna z obracającym się napisem: ''Adam Konopka i jego życie''. Takie, aż wręcz perpetuus mobilne. Wrażenie było niesamowite. Jednogłośnie postanowiliśmy zakupić eksponat i przesłać do miasteczka naszego, jako dowód naszego wsparcia dla słusznych żądań i dla uznania trudu pracowników kolei. Wypięknieliśmy. Zdało się nam, że zrozumieliśmy i doceniliśmy sztukę.
Starożytni mawiali, że życie jest krótkie a sztuka nieśmiertelna. Pomyślałem o tym dnia następnego. Ten kto to powiedział, chyba nigdy nie był w Nowinkach naszych pięknych. Już wkrótce sława naszego miasta przyćmi wszystkie metropolie, a światłość umysłu wzbudzi zachwyt we wszystkich zakątkach naszego globu.
Fakt, iż posiadamy tak wielkie dzieło na świecie stał się powszechnie znany i podobno tylko przez niedopatrzenie nie został jeszcze zanotowany w księdze rekordów pana Guinessa. Zamiast szacownej i swojskiej umieszczono tam różne takie, których nazw nie wymienię, w ten oto sposób okradając nas z osiągnięcia, które nam się słusznie należy. Petycję do wydawcy już przesłaliśmy i w dowód naszej pogardy dla takiego nieuctwa, bo nie znać naszych ukochanych bruków, to przecież nieuctwo skandaliczne, a list ten napisaliśmy w naszym ukochanym, ojczystym języku. Niech się cudzoziemcy uczą polskiego, my mamy swój język i nie będziemy, jak pisał wieszcz ''gęsi naśladować''.
Radny N. w związku z zaistniałym faktem zaproponował nawet wmurowanie specjalnej tablicy pamiątkowej, która przyszłym pokoleniom miała przypominać o tym bohaterskim akcie sprzeciwu wobec lekceważenia Nowinek naszych ukochanych, miasta jedynego, przez zachodnich polityków i wydawców oraz dokumentować bezprzykładną jednomyślność wszystkich obywateli.
Tak oto czytelniku stanął ten sprzeciw w Nowinkach naszych przez subtelnego artystę Konopkę Adama wykonany. Poznasz go po jego czynach, poznasz Nowinki nasze umiłowane.
* Nowinki - ok. 2,3 tys. mieszkańców, pow. Mińsk Mazowiecki, przemysł głównie spożywczy i chemiczny. Prawa miejskie od 1752 r. Najważniejsze zabytki: kościół późnobarokowy z połowy XVIII w., renesansowa studnia na rynku i unikalne fragmenty kostki brukowej ze spalonej w XII w. w trakcie najazdu Tatarów większej osady oraz ‘perpetuus mobilne' - słynna instalacja awangardowego artysty polskiego pochodzenia Adama Konopki. Najwybitniejsi obywatele miasta, to Zbig(-niew) Nowak, wynalazca i współwłaściciel koncernu farmaceutycznego ‘New Pharmcy Ideal' oraz Jagna Berezko, poetka ludowa i koronczarka.
W drodze powrotnej z Warszawy w 2001 r. zatrzymał się tu na przydrożnym parkingu, aby wypić kawę, Harold Pinter.
PILON
(Koniec cz. I - artykuł proszę czytać kursywą)
Chciałbym zacząć tak jakoś lirycznie, z wielkiego C, a tu niestety nic. Cały czas mi kołacze, że o sprawach bardzo doniosłych piszę, o nobliście, o teatralnym eksperymencie. A tu tymczasem wciąż mi tylko baba na myśl przychodzi. I to nie taka z krwi, kości, i za wybaczeniem wszystkich to czytających - z mięska, ale taka baba piaskowa. Ja chce o teatrze, ja o Pinterze, a tu tymczasem baba piaskowa mi się wciska. To może najpierw ja o tej babie piaskowej napiszę, zanim do ‘Nowego ładu świata' przejdę.
A wszystko zaczęło się od felietonu przeczytanego w ''Echu Nowinek'' anonimowego i niepodpisanego, który przytoczyć sobie (bez zgody, nawet domniemanej) pozwolę:
Niedawno w towarzystwie postawiono nam pytanie, dlaczego sztuka naszych czasów przestała być dla ogółu obywateli zrozumiała, czy społeczeństwo nam nagle w postępie geometrycznym zgłupiało, czy też może artyści tak bardzo nam zmądraleli, że nam zwykłym śmiertelnikom pozostaje podziwiać ich dokonania, ale w żadnym wypadku, nie pozwala popróbować nawet zrozumieć o co w tym, czy tamtym dziele ''chodzi''. Żaden normalnie myślący człowiek nie rozmyśla - dlaczego prąd płynie, ryby żyją w wodzie, a śnieg jest biały. Statystyczny obywatel po prostu żarówkę wkręca, zjada karpia, lepi bałwana. Nie ma w tym żadnej metafizyki, nie ma dociekań o istocie bytu. Jest światło, jest obiad jest rozrywka.
Powiedzmy taki Picasso, Dali albo inny Gracz-Duda, czy nawet mój sąsiad artysta Fikalski, żeby zbyt daleko nie szukać. Kolorowe, nowoczesne, ale idei w tym nie znajdujemy. W muzeum owszem, obejrzeć można, ale jakieś to, takie bliżej nieokreślone, bez konkretnego wyrazu, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, iż bez pożytku całkiem.
Tak powszechna i negatywna opinia nie jest niczym wyjątkowym w naszych czasach, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że stała się obowiązującą. Do niedawna byłem podobnego zdania, nawet do wczoraj nie próbowałem pojąć dokonań naszych wybitnych współczesnych artystów. Do wczoraj.
Jak powszechnie wiadomo nie samym chlebem człowiek żyje. A jeśli ten człowiek jest człowiekiem nie takim sobie zwykłym, lecz wyjątkowym, wybranym do celów wyższych? Taki wybraniec też ma potrzeby , można powiedzieć ponadprzeciętne, wybrane, jednym słowem wyjątkowe. A jedną z takich potrzeb jest obcowanie ze sztuką.
I tak oto wczoraj rada naszego kochanego miasta złożona z samych wyjątkowych osób, no poza kilkoma wyjątkami, ale całościowo stanowiąca aeropag wybitnych osobistości, postanowiła ze sztuką bliżej poobcować. I ja tam nieskromnie nadmienić pragnę byłem. Zatem kiedy wpłynęło zaproszenie na bankiet wyjazdowy, z otwarciem wystawy najwybitniejszych dokonań naszych wybitnych i na wskroś genialnych artystów związany, nikt nie odmówił uczestnictwa. Wstęgi zostały przecięte, szampan wypity, a gdy radnego S. rozbolał żołądek od gęsiny cokolwiek drugiej świeżości przystąpiliśmy do degustacji duchowej.
Początkowo nie obyło się bez drobnych nieporozumień, kiedy przewodniczący W., jako człowiek kulturalny, grzeczny, wręcz pedantyczny chciał z wycieraczki skorzystać. Po krótkiej sprzeczce z obsługą okazało się, że szmata leżąca obok wejścia jest postmodernistyczną apoteozą pragnienia i dążności artysty do absolutu. Radny W. powiedział wprawdzie coś o pohańbieniu wartości, lecz ja i inni także staliśmy zachwytu pełni do głębi artystycznej interpretacji. Kolejne eksponaty przyjmowaliśmy zatem z entuzjazmem . Sekretarz Rady K. zwrócił uwagę na twórcze wykorzystanie piasku w ''Dwoistym widzenia baby piaskowej w melanżu'', zaś radny B. na swoistą precyzję ''Mówienia do mikrofonu liczb całkowitych a dziesiętnych ze śpiewem i zapisem równoległym'' . Atmosfera była przyjemna, a dialogi wyszukane. Ktoś szepnął nawet o urodzie bezsensu.
W tak miłych okolicznościach przyrody jak wieszcz mawiał nastąpiło wydarzenie wyjątkowe. Wystawa zbliżała się do nieuchronnego końca, gdy radny S. w słowach mało wyszukanych zwrócił nam uwagę na jeden z eksponatów. Po zaimprowizowanych torach jeździła w obie strony drezyna z obracającym się napisem: ''Adam Konopka i jego życie''. Takie, aż wręcz perpetuus mobilne. Wrażenie było niesamowite. Jednogłośnie postanowiliśmy zakupić eksponat i przesłać do miasteczka naszego, jako dowód naszego wsparcia dla słusznych żądań i dla uznania trudu pracowników kolei. Wypięknieliśmy. Zdało się nam, że zrozumieliśmy i doceniliśmy sztukę.
Starożytni mawiali, że życie jest krótkie a sztuka nieśmiertelna. Pomyślałem o tym dnia następnego. Ten kto to powiedział, chyba nigdy nie był w Nowinkach naszych pięknych. Już wkrótce sława naszego miasta przyćmi wszystkie metropolie, a światłość umysłu wzbudzi zachwyt we wszystkich zakątkach naszego globu.
Fakt, iż posiadamy tak wielkie dzieło na świecie stał się powszechnie znany i podobno tylko przez niedopatrzenie nie został jeszcze zanotowany w księdze rekordów pana Guinessa. Zamiast szacownej i swojskiej umieszczono tam różne takie, których nazw nie wymienię, w ten oto sposób okradając nas z osiągnięcia, które nam się słusznie należy. Petycję do wydawcy już przesłaliśmy i w dowód naszej pogardy dla takiego nieuctwa, bo nie znać naszych ukochanych bruków, to przecież nieuctwo skandaliczne, a list ten napisaliśmy w naszym ukochanym, ojczystym języku. Niech się cudzoziemcy uczą polskiego, my mamy swój język i nie będziemy, jak pisał wieszcz ''gęsi naśladować''.
Radny N. w związku z zaistniałym faktem zaproponował nawet wmurowanie specjalnej tablicy pamiątkowej, która przyszłym pokoleniom miała przypominać o tym bohaterskim akcie sprzeciwu wobec lekceważenia Nowinek naszych ukochanych, miasta jedynego, przez zachodnich polityków i wydawców oraz dokumentować bezprzykładną jednomyślność wszystkich obywateli.
Tak oto czytelniku stanął ten sprzeciw w Nowinkach naszych przez subtelnego artystę Konopkę Adama wykonany. Poznasz go po jego czynach, poznasz Nowinki nasze umiłowane.
* Nowinki - ok. 2,3 tys. mieszkańców, pow. Mińsk Mazowiecki, przemysł głównie spożywczy i chemiczny. Prawa miejskie od 1752 r. Najważniejsze zabytki: kościół późnobarokowy z połowy XVIII w., renesansowa studnia na rynku i unikalne fragmenty kostki brukowej ze spalonej w XII w. w trakcie najazdu Tatarów większej osady oraz ‘perpetuus mobilne' - słynna instalacja awangardowego artysty polskiego pochodzenia Adama Konopki. Najwybitniejsi obywatele miasta, to Zbig(-niew) Nowak, wynalazca i współwłaściciel koncernu farmaceutycznego ‘New Pharmcy Ideal' oraz Jagna Berezko, poetka ludowa i koronczarka.
W drodze powrotnej z Warszawy w 2001 r. zatrzymał się tu na przydrożnym parkingu, aby wypić kawę, Harold Pinter.
PILON
(Koniec cz. I - artykuł proszę czytać kursywą)
Komentarze |