Na wędki, kołowrotki, przynęty, haczyki, stroje i wyprawy wędkarskie wydajemy co najmniej miliard złotych rocznie. Cztery specjalistyczne magazyny drukowane są w nakładzie 300 tys. egzemplarzy. Czyta je 860 tys. osób. Doskonale radzą sobie też właściciele prywatnych łowisk. Od Bieszczad po Szczecin organizowane są kursy i wędkarskie wczasy. Powstają agencje turystyczne sprzedające wycieczki nad jeziora i wybrzeża Szwecji, Danii i Norwegii. Wędkarstwo po cichu stało się naszym narodowym sportem.

Gdyby ktoś założył dziś polską partię wędkarzy, w najbliższych wyborach do parlamentu byłaby niepokonana.