Teatr
Wys�ano dnia 20-08-2008 o godz. 13:00:00 przez sergio 4465
Wys�ano dnia 20-08-2008 o godz. 13:00:00 przez sergio 4465
Sukcesu może im pozazdrościć niejeden z występujących na festiwalu w Edynburgu zespołów. Po tygodniu pokazów teatr Ecce Homo może się pochwalić dwoma wywiadami w prasie, dwoma recenzjami już wydrukowanymi, dwoma kolejnymi, które dopiero mają się ukazać, i zaproszeniem na kolejny przegląd w stolicy Szkocji. |
- Rozmiar festiwalu przerósł nasze najśmielsze wyobrażenia. Nie spodziewaliśmy się, że odbywa się on aż na taką skalę. W miejscu, w którym występowaliśmy, na czterech salach od 10 do 24 co godzinę odbywały się spektakle. O widza musieliśmy więc mocno powalczyć - mówi Anna Kantyka-Grela, szefowa Stowarzyszenia Artystycznego Teatr Ecce Homo. W poniedziałek teatr wrócił z Edynburga.
Codziennie na Royal Mile, głównej ulicy festiwalowej, zespół promował spektakl. - Rozdawaliśmy pocztówki z informacją o przedstawieniu, rozwieszaliśmy plakaty, wykrzykiwaliśmy, że Sołżenicyn nie umarł, a także w kostiumach odgrywaliśmy scenki z "Padamme, padamme". Aby zaistnieć, trzeba mieć naprawdę dobry pomysł. W naszym przypadku promocja okazała się skuteczna - cieszą się członkowie zespołu.
Na przedstawienie Ecce Homo przychodzili Polacy, Szkoci, Brytyjczycy, a nawet Chińczycy czy Hindusi. Codziennie kilkudziesięcioosobowa sala była w części zapełniona. - To dużo, bo zdarzało się, że na występy niektórych zespołów nie przychodził nikt. Oferta jest tak duża, że wielu gra do pustej sali - tłumaczy Kantyka-Grela.
Tydzień, który Ecce Homo spędził w Edynburgu, to niewiele. Dwa tygodnie to minimum, a niektóre zespoły zostają nawet na trzy. Na to jednak potrzeba pieniędzy, a tych stowarzyszenie nie miało za wiele. Mimo to ten tydzień zespół uznaje za niezwykle udany. - Już pierwszego dnia przyszło trzech dziennikarzy, co się praktycznie nie zdarza. Inni nam zazdrościli - opowiadają aktorzy.
Dwie recenzje, które już się ukazały, dały spektaklowi cztery na pięć możliwych gwiazdek. A podczas ulicznych występów aktorzy byli przez dziennikarzy pytani o wszystko, m.in. o komentarze do sytuacji w Gruzji. - Myśleli chyba, że jesteśmy Rosjanami - mówi Marek Kantyka, aktor teatru Ecce Homo.
Wyjazd do Edynburga to też doświadczenie dla zespołu. - Wiemy już, co powinniśmy zrobić inaczej. Na pewno wysłać ze trzy osoby, które promowałyby spektakl na kilka dni przed przyjazdem całego zespołu. Wiemy już też, że wszelkie elementy techniczne, nawet przedłużacze, powinniśmy mieć ze sobą, bo nikt nam tego nie zapewni. Oczywiście następny wyjazd musi być dłuższy. Tym razem dzięki naszej determinacji i naszemu szczęściu tydzień okazał się owocny, ale na dobrą sprawę, jeżeli naprawdę chcemy zaistnieć, powinniśmy się tam pokazywać przez dłuższy czas - twierdzi Kantyka-Grela.
Zespół dostał już zaproszenie na przyszły rok do Edynburga. Kierownictwo festiwalu chce, by Ecce Homo znów przyjechało z "Padamme, padamme" w reżyserii Marcina Bortkiewicza. Aktorzy spodziewają się też co najmniej jednego zaproszenia na któryś z europejskich przeglądów. Na razie jesienią Ecce Homo wybiera się na festiwale do Gdańska i Zgierza. Aktorzy wystąpią też w Łodzi. W planach jest kolejna premiera. Tym razem Bortkiewicz chce przenieść na scenę "Lochy Watykanu" autorstwa Andre Gide'a.
Codziennie na Royal Mile, głównej ulicy festiwalowej, zespół promował spektakl. - Rozdawaliśmy pocztówki z informacją o przedstawieniu, rozwieszaliśmy plakaty, wykrzykiwaliśmy, że Sołżenicyn nie umarł, a także w kostiumach odgrywaliśmy scenki z "Padamme, padamme". Aby zaistnieć, trzeba mieć naprawdę dobry pomysł. W naszym przypadku promocja okazała się skuteczna - cieszą się członkowie zespołu.
Na przedstawienie Ecce Homo przychodzili Polacy, Szkoci, Brytyjczycy, a nawet Chińczycy czy Hindusi. Codziennie kilkudziesięcioosobowa sala była w części zapełniona. - To dużo, bo zdarzało się, że na występy niektórych zespołów nie przychodził nikt. Oferta jest tak duża, że wielu gra do pustej sali - tłumaczy Kantyka-Grela.
Tydzień, który Ecce Homo spędził w Edynburgu, to niewiele. Dwa tygodnie to minimum, a niektóre zespoły zostają nawet na trzy. Na to jednak potrzeba pieniędzy, a tych stowarzyszenie nie miało za wiele. Mimo to ten tydzień zespół uznaje za niezwykle udany. - Już pierwszego dnia przyszło trzech dziennikarzy, co się praktycznie nie zdarza. Inni nam zazdrościli - opowiadają aktorzy.
Dwie recenzje, które już się ukazały, dały spektaklowi cztery na pięć możliwych gwiazdek. A podczas ulicznych występów aktorzy byli przez dziennikarzy pytani o wszystko, m.in. o komentarze do sytuacji w Gruzji. - Myśleli chyba, że jesteśmy Rosjanami - mówi Marek Kantyka, aktor teatru Ecce Homo.
Wyjazd do Edynburga to też doświadczenie dla zespołu. - Wiemy już, co powinniśmy zrobić inaczej. Na pewno wysłać ze trzy osoby, które promowałyby spektakl na kilka dni przed przyjazdem całego zespołu. Wiemy już też, że wszelkie elementy techniczne, nawet przedłużacze, powinniśmy mieć ze sobą, bo nikt nam tego nie zapewni. Oczywiście następny wyjazd musi być dłuższy. Tym razem dzięki naszej determinacji i naszemu szczęściu tydzień okazał się owocny, ale na dobrą sprawę, jeżeli naprawdę chcemy zaistnieć, powinniśmy się tam pokazywać przez dłuższy czas - twierdzi Kantyka-Grela.
Zespół dostał już zaproszenie na przyszły rok do Edynburga. Kierownictwo festiwalu chce, by Ecce Homo znów przyjechało z "Padamme, padamme" w reżyserii Marcina Bortkiewicza. Aktorzy spodziewają się też co najmniej jednego zaproszenia na któryś z europejskich przeglądów. Na razie jesienią Ecce Homo wybiera się na festiwale do Gdańska i Zgierza. Aktorzy wystąpią też w Łodzi. W planach jest kolejna premiera. Tym razem Bortkiewicz chce przenieść na scenę "Lochy Watykanu" autorstwa Andre Gide'a.
Monika Rosmanowska Gazeta Wyborcza, foto: Wojciech Habdas
Komentarze |