Internet
Wys�ano dnia 08-08-2003 o godz. 17:18:33 przez pala2 304
Wys�ano dnia 08-08-2003 o godz. 17:18:33 przez pala2 304
Rozporządzenie ministra może rozłożyć na łopatki rozkwitającą gałąź łączności, bezprzewodowy dostęp do Internetu Wi-Fi. W świecie rozwiniętych technologii bezprzewodowy Internet wydaje się pomysłem, który musi chwycić. Użytkownik przysiada w kawiarni czy parku, włącza laptop i już surfuje po sieci. Koniec kabli i modemów. Połączenie dociera drogą radiową do najbliższego odbiornika Wi-Fi, a dalej już biegnie kablami. |
Niestety, tak dynamiczny rozwój może ominąć Polskę. W rozporządzeniu z 8 sierpnia ubiegłego roku Ministerstwo Proste, dlatego na całym świecie bezprzewodowe sieci wyrastają jak grzyby po deszczu. Na razie surfowanie bez kabli jest możliwe w ok. 12 tys. miejscowości na świecie (w Polsce w Warszawie i Krakowie), ale za rok - jak prognozuje renomowana firma analityczna Gartner - takich miejsc będzie prawdopodobnie trzykrotnie więcej. Infrastruktury określiło wymagania stawiane tzw. acces pointom, czyli urządzeniom umożliwiającym dostęp do Internetu w technologii Wi-Fi. Przepis dopuszcza do użytku tylko profesjonalny sprzęt, w którym antena jest integralnym składnikiem. - W praktyce oznacza to zakaz używania tanich modeli, dzięki którym za kilkaset złotych można stworzyć sieć w kawiarni czy kamienicy. To absurd - wyjaśnia prof. Andrzej Pach, szef katedry telekomunikacji krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej.
Jeszcze ostrzej stawia sprawę prof. Andrzej Piotrowski, szef Instytutu e-Gospodarki przy Centrum im. A. Smitha. - Dla takich zapisów nie ma żadnego technicznego uzasadnienia, dlaczego więc urzędnik ma wyręczać inwestora w podjęciu decyzji, ile pieniędzy wyłożyć na budowę sieci Wi-Fi? Może komuś zależy na takiej regulacji?
Krzysztof Heller, były wiceminister infrastruktury, który przygotowywał rozporządzenie, częściowo przyznaje rację swoim adwersarzom. Zapewnia, że przepis stworzono z myślą o ograniczeniu zakłóceń w eterze, jakie jego zdaniem mogą wywoływać sieci Wi-Fi, tworzone z byle jakiego sprzętu. - Ale przy okazji mogliśmy wylać dziecko z kąpielą - dodaje po chwili namysłu.
Dziecko, o którym wspomina, to szansa na upowszechnienie Internetu w kraju, gdzie - jak pokazują ostatnie badania firmy doradczej SMG/KRC - dostępu do globalnej sieci wciąż nie ma cztery piąte mieszkańców. Barierą pozostają bardzo wysokie ceny. Według koszyka cen OECD za Internet płacimy o ok. 25-40 proc. więcej niż statystyczny mieszkaniec Unii.
Jeszcze ostrzej stawia sprawę prof. Andrzej Piotrowski, szef Instytutu e-Gospodarki przy Centrum im. A. Smitha. - Dla takich zapisów nie ma żadnego technicznego uzasadnienia, dlaczego więc urzędnik ma wyręczać inwestora w podjęciu decyzji, ile pieniędzy wyłożyć na budowę sieci Wi-Fi? Może komuś zależy na takiej regulacji?
Krzysztof Heller, były wiceminister infrastruktury, który przygotowywał rozporządzenie, częściowo przyznaje rację swoim adwersarzom. Zapewnia, że przepis stworzono z myślą o ograniczeniu zakłóceń w eterze, jakie jego zdaniem mogą wywoływać sieci Wi-Fi, tworzone z byle jakiego sprzętu. - Ale przy okazji mogliśmy wylać dziecko z kąpielą - dodaje po chwili namysłu.
Dziecko, o którym wspomina, to szansa na upowszechnienie Internetu w kraju, gdzie - jak pokazują ostatnie badania firmy doradczej SMG/KRC - dostępu do globalnej sieci wciąż nie ma cztery piąte mieszkańców. Barierą pozostają bardzo wysokie ceny. Według koszyka cen OECD za Internet płacimy o ok. 25-40 proc. więcej niż statystyczny mieszkaniec Unii.
Marek Rabij (mrabij@newsweek.pl)
Komentarze |