Cywilizacja Świat
Wys�ano dnia 16-09-2009 o godz. 11:49:44 przez kuba 42212
Wys�ano dnia 16-09-2009 o godz. 11:49:44 przez kuba 42212
Konduktor, podróżni i problematyczna klasa pierwsza, czyli przykra historia z życia wzięta, zakończona wątpliwym happy endem. |
W artykule "Obiektywem przez region" w najnowszym numerze Wici polecamy między innymi fotoblog Bartka Boguckiego - ostatnio przytrafiła mu się przykra, acz zakończona happy endem przygoda w pociągu PKP.
Brulionman opisuje:
Jak się już pochwalić zdążyłem, byliśmy na Pomorzu i było fajosko, ale niestety trzeba było wrócić do domu. Kupiliśmy więc bilety na pociąg pospieszny Szczecin – Kleryków, oczywiście na klasę drugą. Trzeba było zachować czujność, bo tylko 4 ostatnie wagony jechały do Kielc i w jednym z nich właśnie udało mi się znaleźć pusty przedział, klasa druga, dla niepalących. Bagaże na górę i kimono. Z tego błogostanu wyrwał nas główny bohater tej opowieści, sprawdzający bilety pracownik PKP z identyfikatorem o numerze 77578 zwany dalej konduktorem a przedstawiony na poniższym zdjęciu.
Po otrzymaniu biletów zażądał okazania dopłaty do klasy pierwszej, pomimo iż jechaliśmy w klasie drugiej – oznaczenia klasy widniały przy wejściu do każdego przedziału, na szybach drzwi zamykających korytarz i na zewnątrz wagonu – wszędzie “2″.
Pan konduktor jednak nie jest tępy i dobrze widzi, co ma zapisane w swoim kapowniku – klasa pierwsza. Myślę sobie: czeski film, pewnie ukryta kamera, ale brnę dalej, pytając, gdzie jest oznaczenie, że to klasa pierwsza, bo ja widzę same dwójki. I tu miałem deja vu – kto oglądał, jak szatniarz w barejowym “Misiu” pokazuje napis ukryty za drzwiami, ten wie, jak ten trik działa: drzwi trzymane są w pozycji otwartej, by nie przeszkadzały podróżnym, a widok jest jak powyżej, zresztą dwójki są namalowane na zewnątrz wagonu i przy wejściu do każdego przedziału.
Szczęka mi opadła, gdy zobaczyłem oznakowanie, które konduktor przedstawił mi jako klasę pierwszą…
Na białej kartce, bez jakiejkolwiek pieczątki czy podpisu, brązową kredką ktoś namalował “1 KL”, co traktować należałoby jako żart dowcipnych podróżnych, ale nasz pan konduktor nie miał wątpliwości – to JEST pierwsza klasa. Jest godzina 3.30, jesteśmy gdzieś za Koninem, wagon ma oznakowanie zrobione przez bratanicę klozetbabci, ale ponieważ jestem człowiekiem ugodowym (:D), zaproponowałem, że wskutek zaistniałej pomyłki opuścimy rzekomą pierwszą klasę i się przesiądziemy do trzeciej, to znaczy drugiej. Tu konduktor eksplodował radością ubeka, bo ZŁAPAŁ NAS i teraz to za późno, nie ma dopłaty, nie ma przesiadania się, za to będzie mandat po 300zł od osoby…
No i przebrała się miarka (proszę zwrócić uwagę, że nie używam tu słów niecenzuralnych, podobnie było w pociągu, choć wiele mnie to kosztowało), odmówiłem przyjęcia mandatu, pan konduktor zadzwonił po policję: “jedzie pierwszą klasą, bilet ma na drugą, nie ma dopłaty i mówi, że nie zapłaci mandatu”. Zrobiłem dla udokumentowania tej szopki powyższe zdjęcia, bo przecież nikt normalny by mi później nie uwierzył. Tu konduktor utoczył nieco piany z ust o nieznanych dotąd zakazach fotografowania i że już ja zobaczę, co on z tym zrobi. Około 4 rano na dworzec w Kutnie dotarło dwóch funkcjonariuszy Policji. Zobaczyli “dwójkę” na wagonie i lekko się zmieszali. Zaprosiłem ich do środka i pokazałem pozostałe dwójki i tę śliczną brązową jedyneczkę… Przemilczę to, co powiedzieli panu konduktorowi, bo też bym się zdenerwował, gdyby ktoś w środku nocy wyrwał mnie z dyżurki bez dania racji. Nie chcieli ode mnie dokumentów, przeprosili za zamieszanie, oddali nam bilety i kazali wracać do przedziału. Konduktor chyba wsadził sobie mandat tam, gdzie mu kazali, bo poczerwieniał na licu, zamilkł i wysiadł z pociągu bez słowa, chociaż przez niego pociąg stał godzinę w Kutnie a później, jako opóźniony, musiał przepuszczać wszystkie rejsowe niespóźnione pociągi. Następne drużyny konduktorskie też przebąkiwały, że to jedynka, ale już nie miały ochoty wzywać policjantów ani sokistów.
Jeśli napiszę sobie kredką na czole “jestem koniem”, to uwierzy w to tylko osioł, nie? Ale jak mnie ktoś spyta “jak minęła podróż?”, odpowiem “naprawdę, PIERWSZA KLASA!“.
Brulionman opisuje:
Jak się już pochwalić zdążyłem, byliśmy na Pomorzu i było fajosko, ale niestety trzeba było wrócić do domu. Kupiliśmy więc bilety na pociąg pospieszny Szczecin – Kleryków, oczywiście na klasę drugą. Trzeba było zachować czujność, bo tylko 4 ostatnie wagony jechały do Kielc i w jednym z nich właśnie udało mi się znaleźć pusty przedział, klasa druga, dla niepalących. Bagaże na górę i kimono. Z tego błogostanu wyrwał nas główny bohater tej opowieści, sprawdzający bilety pracownik PKP z identyfikatorem o numerze 77578 zwany dalej konduktorem a przedstawiony na poniższym zdjęciu.
Po otrzymaniu biletów zażądał okazania dopłaty do klasy pierwszej, pomimo iż jechaliśmy w klasie drugiej – oznaczenia klasy widniały przy wejściu do każdego przedziału, na szybach drzwi zamykających korytarz i na zewnątrz wagonu – wszędzie “2″.
Pan konduktor jednak nie jest tępy i dobrze widzi, co ma zapisane w swoim kapowniku – klasa pierwsza. Myślę sobie: czeski film, pewnie ukryta kamera, ale brnę dalej, pytając, gdzie jest oznaczenie, że to klasa pierwsza, bo ja widzę same dwójki. I tu miałem deja vu – kto oglądał, jak szatniarz w barejowym “Misiu” pokazuje napis ukryty za drzwiami, ten wie, jak ten trik działa: drzwi trzymane są w pozycji otwartej, by nie przeszkadzały podróżnym, a widok jest jak powyżej, zresztą dwójki są namalowane na zewnątrz wagonu i przy wejściu do każdego przedziału.
Szczęka mi opadła, gdy zobaczyłem oznakowanie, które konduktor przedstawił mi jako klasę pierwszą…
Na białej kartce, bez jakiejkolwiek pieczątki czy podpisu, brązową kredką ktoś namalował “1 KL”, co traktować należałoby jako żart dowcipnych podróżnych, ale nasz pan konduktor nie miał wątpliwości – to JEST pierwsza klasa. Jest godzina 3.30, jesteśmy gdzieś za Koninem, wagon ma oznakowanie zrobione przez bratanicę klozetbabci, ale ponieważ jestem człowiekiem ugodowym (:D), zaproponowałem, że wskutek zaistniałej pomyłki opuścimy rzekomą pierwszą klasę i się przesiądziemy do trzeciej, to znaczy drugiej. Tu konduktor eksplodował radością ubeka, bo ZŁAPAŁ NAS i teraz to za późno, nie ma dopłaty, nie ma przesiadania się, za to będzie mandat po 300zł od osoby…
No i przebrała się miarka (proszę zwrócić uwagę, że nie używam tu słów niecenzuralnych, podobnie było w pociągu, choć wiele mnie to kosztowało), odmówiłem przyjęcia mandatu, pan konduktor zadzwonił po policję: “jedzie pierwszą klasą, bilet ma na drugą, nie ma dopłaty i mówi, że nie zapłaci mandatu”. Zrobiłem dla udokumentowania tej szopki powyższe zdjęcia, bo przecież nikt normalny by mi później nie uwierzył. Tu konduktor utoczył nieco piany z ust o nieznanych dotąd zakazach fotografowania i że już ja zobaczę, co on z tym zrobi. Około 4 rano na dworzec w Kutnie dotarło dwóch funkcjonariuszy Policji. Zobaczyli “dwójkę” na wagonie i lekko się zmieszali. Zaprosiłem ich do środka i pokazałem pozostałe dwójki i tę śliczną brązową jedyneczkę… Przemilczę to, co powiedzieli panu konduktorowi, bo też bym się zdenerwował, gdyby ktoś w środku nocy wyrwał mnie z dyżurki bez dania racji. Nie chcieli ode mnie dokumentów, przeprosili za zamieszanie, oddali nam bilety i kazali wracać do przedziału. Konduktor chyba wsadził sobie mandat tam, gdzie mu kazali, bo poczerwieniał na licu, zamilkł i wysiadł z pociągu bez słowa, chociaż przez niego pociąg stał godzinę w Kutnie a później, jako opóźniony, musiał przepuszczać wszystkie rejsowe niespóźnione pociągi. Następne drużyny konduktorskie też przebąkiwały, że to jedynka, ale już nie miały ochoty wzywać policjantów ani sokistów.
Jeśli napiszę sobie kredką na czole “jestem koniem”, to uwierzy w to tylko osioł, nie? Ale jak mnie ktoś spyta “jak minęła podróż?”, odpowiem “naprawdę, PIERWSZA KLASA!“.