Kielce v.0.8

Sport i Rekreacja
Kłopotliwa dzierżawa na Stadionie

 drukuj stron�
Sport i Rekreacja Kielce Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 17-03-2004 o godz. 18:00:00 przez pala2 226

Dzierżawca stoku na Stadionie chce zwrócić miastu część terenu. - Płacę podatki za kawałek lasu, gdzie nie mogę nic zrobić - argumentuje Paweł Kozłowski. 4,5 hektara terenu, który wydzierżawił od miasta Paweł Kozłowski, obejmuje stok narciarski i kawałek lasu. W umowie zobowiązał się m.in. do wybudowania obiektu gastronomiczno- usługowego, rynny dla snowboardzistów i drugiego wyciągu.


Niestety, z ambitnych planów nic nie wyszło i to nie z winy dzierżawcy. Okazało się bowiem, że przejęty przez niego teren znajduje się w granicach Chęcińsko-Kieleckiego Parku Krajobrazowego. - Wyłączenie terenu, który jest w granicach parku, z produkcji leśnej to koszt około 200-300 tysięcy złotych. Dodatkowo trzeba by zapłacić za wyrąb drzew - mówi Jerzy Mielnik, dyrektor Wydziału Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta.

Paweł Kozłowski chce zrezygnować z części terenu, na którym rośnie las. - Kiedy zawierałem umowę z miastem, urzędnicy zapewniali mnie, że w planie zagospodarowania przestrzennego jest to teren przeznaczony na sport i rekreację, co nie będzie blokować inwestycji - mówi Kozłowski. - Teraz od dwóch lat nic nie mogę załatwić, bo okazuje się, że co innego jest na mapach miasta, a co innego na mapach zarządu parku - tłumaczy.

Kozłowski twierdzi, że nie stać go na płacenie podatku za teren, na którym rośnie las. Podatek od nieruchomości i opłata dzierżawna to rocznie 65 tysięcy złotych. W ubiegłym roku miasto zgodziło się umorzyć mu część podatku od nieruchomości. W tym ponownie przyszło wezwanie do zapłaty za całość. - Nie mam już siły chodzić i prosić. Zaproponowałem miastu, że oddam 2,8 ha, na którym rośnie las. Jeżeli będę tam mógł coś zrobić, gotów jestem ponownie go wydzierżawić i zrealizować swoje obietnice - mówi Kozłowski.

Prezydent Wojciech Lubawski przyznaje rację Kozłowskiemu. - Jestem jak najbardziej za takim rozwiązaniem. Ale zanim podejmę decyzję, muszę się zapoznać z zapisami umowy o dzierżawie. Prawnicy muszą też ocenić, czy byłoby to możliwe - zastrzega.

Kozłowski uważa, że miasto powinno też w końcu zdecydować, co dalej ze zrujnowaną skocznią narciarską, która od ponad 20 lat jest nieczynna. - Wchodzi w dzierżawiony obszar. Ja nie mogę z nią nic zrobić, a gdyby doszło do jakiegoś wypadku, musiałbym za to odpowiadać - podkreśla.


Joanna Gergont Gazeta Wyborcza


Komentarze

Error connecting to mysql