Literatura Rozmowy Kielce Świętokrzyskie
Wys�ano dnia 04-02-2011 o godz. 13:12:51 przez rafa 9197
Wys�ano dnia 04-02-2011 o godz. 13:12:51 przez rafa 9197
„Monopolowe i meliny, Pewexy i Domy Towarowe, tanie wino i drogie laski, milicjanci i złodzieje, sofixy, relaxy i tureckie badziewie. Czasy pogardy i dojrzewania. Mało polityki, dużo humoru i ironii. To nie jest pamiętnik z okresu dojrzewania, ani rozprawa o grozie stanu wojennego. To historia młodych gniewnych, którzy chcieli mieć kasę i słuchać dobrej muzy, a musieli nauczyć się kombinować, jak koń pod górę, żeby przetrwać w PRL. ,,Chłopaki w sofixach’’ to powieść o mieście, w którym wierzy się w hasło: Nie poddawaj się, jesteś w Kielcach.” Tak mówi Kuba o swojej książce, która ma się pojawić w księgarniach za kilka dni. Specjalnie dla Wici.Info zgodził się też odpowiedzieć na kilka pytań. |
- Jeden z portali internetowych nazwał Twoją książkę autobiografią, zaznaczając na wstępie Twój młody jak na tę formę twórczości wiek. Sam tak byś ją określił, czy raczej jest to kronikarski zapis czasów, w których akurat przyszło Ci żyć?
- To raczej multibiografia, bo opowiada o ludziach, którzy spotkali się w tym samym miejscu i czasie, a każdy z nich miał zupełnie inny sposób na życie. „Chłopcy z ferajny” na KSM-ie, których świat rozciągał się od baru ,,Mikrus’’ przy Źródłowej do basenu na Piecka, nie mieli kasy, samochodu i domu z ogródkiem, ale za to dysponowali ułańską fantazją i często balansowali na granicy prawa. Niektórzy zresztą tę granicę przekroczyli i kończyli smutno, ale póki co, wydawało im się, jak wszystkim nastolatkom, że świat należy do nich i zawsze będą kumplami.
- Z fragmentu o Marynarzu wyłania się obraz Kielc przypominający klimatem ciemne zaułki warszawskiej Pragi. Czy po przeczytaniu całej książki Lech Janerka mógłby spokojnie napisać utwór „Strzeż się tych miejsc” z myślą o naszych blokowiskach?
- Myślę, że mógłby napisać go z myślą o każdym osiedlu. W samych Kielcach dzielnice takie jak KSM, Czarnów, czy Pakosz za moich lat nie należały do najbezpieczniejszych, ale także Warszawa ma swoją Pragę Północ, Łódź - Bałuty, Wrocław - Krzyki, a w Szczecinie jest ulica Parkowa, o której mówią, że każdy mieszkaniec płci męskiej w tym rejonie "siedział, siedzi lub będzie siedział’’. Jednak życie w takiej dzielnicy miało również zalety: ulica potrafi sprowadzić na złą drogę, ale potrafi również wychować. Wszystko zależy od dobrego przykładu i umiejętności wyciągania wniosków. To jest książka o Kielcach, ale nie tylko dla Kielczan, bo blokowisko to nie miejsce, a stan duszy.
- Kto w Twoim założeniu miał być adresatem „Chłopaków...”? Moja nastoletnia sąsiadka oczywiście w ogóle nie zrozumiała tytułu. Czy egzotyczne dziś słowo „sofix” miałoby prowokować do jego rozszyfrowania?
- Każdy poniżej 30-stki ma małe szanse na znajomość sofixów. Powyżej już tak - bo w czasach dziadostwa nic nie nęciło tak, jak cząstka zachodniego świata. Pierwsze polskie buty na rzepy, podróbki amerykańskich Nike, były taką właśnie namiastką, podobnie jak magnetofony szpulowe Adria, plakaty z Bravo, puszki po piwie, tureckie kurteczki z odsuwanymi rękawami i wyroby czekoladopodobne. Mało kogo stać było na ubieranie się w Pewexie, tam się kupowało najczęściej „Żytnią z kłosem” za 90 centów, zagraniczną kawę rozpuszczalną, a jak starczyło bonów, to jeszcze zestaw Lego. Myślę jednak, że młodsi czytelnicy też zrozumieją przekaz, bo zawsze żyjemy w świecie, w którym trzeba wytrwale dążyć do celu, ale iść do celu niekoniecznie znaczy „po trupach”. Choć potrzeby wielkie, a w portfelu pusto, godność się nie starzeje ani u Hłaski, ani Grzesiuka, ani Porady.
- Czy pisząc swoją książkę kierowałeś się sympatią do czasów młodości – tytuł zapowiada lekką, beztroską lekturę – czy raczej, wracając do nich, miałeś ochotę rozliczyć się z dość gorzkimi wspomnieniami?
- Tak jak w kuchni najlepsze smaki uzyskuje się przez łączenie przeciwstawnych smaków, tak w filmie czy książce fajnie, jeżeli można się pośmiać, ale jednocześnie zrozumieć, że refleksja jest stanem, który powinien dotknąć każdego, kto wkracza w nowy etap życia, w tym wypadku w dorosłość. Jeśli komuś nie dane było tego poznać, nie zawsze kończył wesoło. Stąd część bohaterów powieści trafiła na uniwersytet, a inni na spacerniak więzienia na Piaskach .
- Śmiałeś się w jednym z wywiadów z pomysłu, że ktoś mógłby o Tobie pisać … Właściwie, sam to zrobiłeś. Planujesz kontynuację, na przykład: „Faceci w dresach”?
- Na pewno jest sporo materiału, który może posłużyć za ciąg dalszy. Ostanie zdania „Chłopaków” nawiązują do jednego z najwspanialszych filmów świata - „Dzikiej bandy” Sama Peckinpaha - i przekazu: „nie będzie tak jak kiedyś, ale może nie będzie tak źle”. Nie chcę jednak ubiegać faktów, bo opowiadanie o książce, która ma dopiero powstać, zawiera zbyt duży element ryzyka, że coś się nie uda. Wolę nie zapeszać, choć znam powiedzenie, że „gdy masz w życiu pecha, wypij sobie Lecha”. Zobaczymy. Na razie przyszedł czas na powrót do piękna prywatek z Depeche Mode i Kajagoogoo z Kasprzaka, piątkowych wieczorów z Listą Przebojów Niedźwiedzkiego, sobotnich zakupów mydełka Fa na bazarze i niedzielnych wypraw na laski na Sienkiewicza, w nowiusieńkich sofixach rzecz jasna.
- Dziękuję za rozmowę.
- To raczej multibiografia, bo opowiada o ludziach, którzy spotkali się w tym samym miejscu i czasie, a każdy z nich miał zupełnie inny sposób na życie. „Chłopcy z ferajny” na KSM-ie, których świat rozciągał się od baru ,,Mikrus’’ przy Źródłowej do basenu na Piecka, nie mieli kasy, samochodu i domu z ogródkiem, ale za to dysponowali ułańską fantazją i często balansowali na granicy prawa. Niektórzy zresztą tę granicę przekroczyli i kończyli smutno, ale póki co, wydawało im się, jak wszystkim nastolatkom, że świat należy do nich i zawsze będą kumplami.
- Z fragmentu o Marynarzu wyłania się obraz Kielc przypominający klimatem ciemne zaułki warszawskiej Pragi. Czy po przeczytaniu całej książki Lech Janerka mógłby spokojnie napisać utwór „Strzeż się tych miejsc” z myślą o naszych blokowiskach?
- Myślę, że mógłby napisać go z myślą o każdym osiedlu. W samych Kielcach dzielnice takie jak KSM, Czarnów, czy Pakosz za moich lat nie należały do najbezpieczniejszych, ale także Warszawa ma swoją Pragę Północ, Łódź - Bałuty, Wrocław - Krzyki, a w Szczecinie jest ulica Parkowa, o której mówią, że każdy mieszkaniec płci męskiej w tym rejonie "siedział, siedzi lub będzie siedział’’. Jednak życie w takiej dzielnicy miało również zalety: ulica potrafi sprowadzić na złą drogę, ale potrafi również wychować. Wszystko zależy od dobrego przykładu i umiejętności wyciągania wniosków. To jest książka o Kielcach, ale nie tylko dla Kielczan, bo blokowisko to nie miejsce, a stan duszy.
- Kto w Twoim założeniu miał być adresatem „Chłopaków...”? Moja nastoletnia sąsiadka oczywiście w ogóle nie zrozumiała tytułu. Czy egzotyczne dziś słowo „sofix” miałoby prowokować do jego rozszyfrowania?
- Każdy poniżej 30-stki ma małe szanse na znajomość sofixów. Powyżej już tak - bo w czasach dziadostwa nic nie nęciło tak, jak cząstka zachodniego świata. Pierwsze polskie buty na rzepy, podróbki amerykańskich Nike, były taką właśnie namiastką, podobnie jak magnetofony szpulowe Adria, plakaty z Bravo, puszki po piwie, tureckie kurteczki z odsuwanymi rękawami i wyroby czekoladopodobne. Mało kogo stać było na ubieranie się w Pewexie, tam się kupowało najczęściej „Żytnią z kłosem” za 90 centów, zagraniczną kawę rozpuszczalną, a jak starczyło bonów, to jeszcze zestaw Lego. Myślę jednak, że młodsi czytelnicy też zrozumieją przekaz, bo zawsze żyjemy w świecie, w którym trzeba wytrwale dążyć do celu, ale iść do celu niekoniecznie znaczy „po trupach”. Choć potrzeby wielkie, a w portfelu pusto, godność się nie starzeje ani u Hłaski, ani Grzesiuka, ani Porady.
- Czy pisząc swoją książkę kierowałeś się sympatią do czasów młodości – tytuł zapowiada lekką, beztroską lekturę – czy raczej, wracając do nich, miałeś ochotę rozliczyć się z dość gorzkimi wspomnieniami?
- Tak jak w kuchni najlepsze smaki uzyskuje się przez łączenie przeciwstawnych smaków, tak w filmie czy książce fajnie, jeżeli można się pośmiać, ale jednocześnie zrozumieć, że refleksja jest stanem, który powinien dotknąć każdego, kto wkracza w nowy etap życia, w tym wypadku w dorosłość. Jeśli komuś nie dane było tego poznać, nie zawsze kończył wesoło. Stąd część bohaterów powieści trafiła na uniwersytet, a inni na spacerniak więzienia na Piaskach .
- Śmiałeś się w jednym z wywiadów z pomysłu, że ktoś mógłby o Tobie pisać … Właściwie, sam to zrobiłeś. Planujesz kontynuację, na przykład: „Faceci w dresach”?
- Na pewno jest sporo materiału, który może posłużyć za ciąg dalszy. Ostanie zdania „Chłopaków” nawiązują do jednego z najwspanialszych filmów świata - „Dzikiej bandy” Sama Peckinpaha - i przekazu: „nie będzie tak jak kiedyś, ale może nie będzie tak źle”. Nie chcę jednak ubiegać faktów, bo opowiadanie o książce, która ma dopiero powstać, zawiera zbyt duży element ryzyka, że coś się nie uda. Wolę nie zapeszać, choć znam powiedzenie, że „gdy masz w życiu pecha, wypij sobie Lecha”. Zobaczymy. Na razie przyszedł czas na powrót do piękna prywatek z Depeche Mode i Kajagoogoo z Kasprzaka, piątkowych wieczorów z Listą Przebojów Niedźwiedzkiego, sobotnich zakupów mydełka Fa na bazarze i niedzielnych wypraw na laski na Sienkiewicza, w nowiusieńkich sofixach rzecz jasna.
- Dziękuję za rozmowę.
Pytania zadała Edyta Mróz, fot. TVN / Krzysztof Dubiel
Komentarze
|