Kielce Recenzje Cywilizacja Kultura Lokale
Wys�ano dnia 18-11-2007 o godz. 08:00:00 przez sergio 16909
Wys�ano dnia 18-11-2007 o godz. 08:00:00 przez sergio 16909
Niemen, Hendrix wkrótce i Grechuta - ale czy jest w Kielcach miejsce gdzie można posłuchać ich muzyki? Jedenaście uczelni wyższych, ponad 60 tysięcy studentów i niestety tylko około trzydziestu pubów czy klubów. |
Kielce. Piątek wieczór.
Trudno znaleźć wolne miejsce w kieleckich lokalach. Jeśli nie zrobiłeś rezerwacji wcześniej możesz liczyć tylko na stojące miejsce pod ścianą. Pierwszy klub na który trafiłem najchętniej nazwałbym dyskoteką, ale tu od razu zawrzałoby środowisko studentów uwielbiających wsłuchiwać się odgłos ciągniętego kaloryfera po asfalcie, bądź miłośników tzw. bitu podobnego do odgłosu tłuczka nad kotletem schabowym. Ustalmy dla naszego dobra, że jest to klub ''muzyczny''. Stoję przed wejściem, czekam na decyzje selekcjonera czy nadaję się do wejście w ich skromne progi. Wraz ze mną stoi młodzież, uczniowie liceów, studenci. Wszyscy lekko podchmieleni bo nie wypada iść na trzeźwo - student to człowiek biedny więc bez treningu w domu, akademiku a czasem i w bramie do klubu nie wejdzie.
Nareszcie! Zostałem poklepany w ramię przez pana selekcjonera, wchodzę. Ultrafiolety, stroboskopy i bas który czuję w trzewiach. W latach dziewięćdziesiątych był bum na dyskoteki w rytmie disco polo, czuję się jakby czas się zatrzymał. To nie dla mnie, wychodzę.
Idąc ulicą Sienkiewicza wchodzę do kolejnego klubu - umówmy się, że wszystkie kieleckie lokale są klubami. Muzyka nie przeszkadza w rozmowie nawet myśleć można po cichu. Z głośników dobiega głos Niemena, zostaję. Po chwili uświadamiam sobie, że to nie był Niemen tylko kolejny remiks kolejnej hip-hopowej gwiazdy. Po piętnastu minutach próby przebicia się przez tłum osiemnastolatków - nie myślę by mogli być młodsi - wychodzę.
Chyba jestem za bardzo wybredny! Nic mi się nie podoba czy może nic się w tym mieście nie dzieje?
Trafiam w okolice rynku. Przechodząc obok sławnego w całych Kielcach "Felka" spotykam oszczędnych studentów. 3 piwa, wino, pół litra i sok, czasem na dodatek papierosy - ot zakupy kieleckich żaków.
Trafiam na kolejny klub, zejście do piwnicy daje wrażenie niezależności, mam nadzieję na "muzyczne podziemie". Stonowane światła, spokojna muzyka. Nie ma tłumów, nie jest głośno, nikt się jeszcze nie przewrócił z "nadmiaru". Podchodzę do baru i ... - Ta średnia wieku! Zaczynam się bać czy aby nie trafiłem na siedemnaste urodziny. Dym papierosów miesza się z dymem palonego obok mnie skręta. Właściciel lokalu nie zwraca na to uwagi :( Po 20 minutach wtapiania błagalnego wzroku w stronę barmanki, wychodzę.
Zrozpaczony stanąłem w kolejce do "felka". Jak na studenta przystało kupiłem piwo i zmierzam pod słynny w całym mieście pomnik Tadeusza Kościuszki. Tam nic nie będzie mi przeszkadzać. Ani muzyka, ani nadmiar dymu, ani podchmielone małolaty.
Tak!!! Kielce to miasto pomników.
Trudno znaleźć wolne miejsce w kieleckich lokalach. Jeśli nie zrobiłeś rezerwacji wcześniej możesz liczyć tylko na stojące miejsce pod ścianą. Pierwszy klub na który trafiłem najchętniej nazwałbym dyskoteką, ale tu od razu zawrzałoby środowisko studentów uwielbiających wsłuchiwać się odgłos ciągniętego kaloryfera po asfalcie, bądź miłośników tzw. bitu podobnego do odgłosu tłuczka nad kotletem schabowym. Ustalmy dla naszego dobra, że jest to klub ''muzyczny''. Stoję przed wejściem, czekam na decyzje selekcjonera czy nadaję się do wejście w ich skromne progi. Wraz ze mną stoi młodzież, uczniowie liceów, studenci. Wszyscy lekko podchmieleni bo nie wypada iść na trzeźwo - student to człowiek biedny więc bez treningu w domu, akademiku a czasem i w bramie do klubu nie wejdzie.
Nareszcie! Zostałem poklepany w ramię przez pana selekcjonera, wchodzę. Ultrafiolety, stroboskopy i bas który czuję w trzewiach. W latach dziewięćdziesiątych był bum na dyskoteki w rytmie disco polo, czuję się jakby czas się zatrzymał. To nie dla mnie, wychodzę.
Idąc ulicą Sienkiewicza wchodzę do kolejnego klubu - umówmy się, że wszystkie kieleckie lokale są klubami. Muzyka nie przeszkadza w rozmowie nawet myśleć można po cichu. Z głośników dobiega głos Niemena, zostaję. Po chwili uświadamiam sobie, że to nie był Niemen tylko kolejny remiks kolejnej hip-hopowej gwiazdy. Po piętnastu minutach próby przebicia się przez tłum osiemnastolatków - nie myślę by mogli być młodsi - wychodzę.
Chyba jestem za bardzo wybredny! Nic mi się nie podoba czy może nic się w tym mieście nie dzieje?
Trafiam w okolice rynku. Przechodząc obok sławnego w całych Kielcach "Felka" spotykam oszczędnych studentów. 3 piwa, wino, pół litra i sok, czasem na dodatek papierosy - ot zakupy kieleckich żaków.
Trafiam na kolejny klub, zejście do piwnicy daje wrażenie niezależności, mam nadzieję na "muzyczne podziemie". Stonowane światła, spokojna muzyka. Nie ma tłumów, nie jest głośno, nikt się jeszcze nie przewrócił z "nadmiaru". Podchodzę do baru i ... - Ta średnia wieku! Zaczynam się bać czy aby nie trafiłem na siedemnaste urodziny. Dym papierosów miesza się z dymem palonego obok mnie skręta. Właściciel lokalu nie zwraca na to uwagi :( Po 20 minutach wtapiania błagalnego wzroku w stronę barmanki, wychodzę.
Zrozpaczony stanąłem w kolejce do "felka". Jak na studenta przystało kupiłem piwo i zmierzam pod słynny w całym mieście pomnik Tadeusza Kościuszki. Tam nic nie będzie mi przeszkadzać. Ani muzyka, ani nadmiar dymu, ani podchmielone małolaty.
Tak!!! Kielce to miasto pomników.
Komentarze |