Literatura
Wys�ano dnia 04-06-2007 o godz. 13:00:00 przez sergiusz 813
Wys�ano dnia 04-06-2007 o godz. 13:00:00 przez sergiusz 813
Kielecki antykwariusz Andrzej Metzger przyłączył się do protestu przeciwko "indeksowi Giertycha" - w swoim antykwariacie przygotował specjalną pogrzebową wystawę. |
W witrynie swojego antykwariatu przy ul. Sienkiewicza umieścił skreślone przez ministra woluminy, zapalił znicz i pożegnał książki na klepsydrach. "Brak zdrowego rozsądku zadecydował o tym, że odchodzą od nas: "Szewcy" Witkacego. Zrozpaczeni bezdomni i bosi miłośnicy dobrej literatury" - czytamy na jednej z nich.
Podobną akcję zapowiedziały księgarnie w Białymstoku, Wrocławiu, Lublinie, Krakowie i Warszawie.
Krasnoludki i ich teletubisiowe problemy
Rozmowa z Andrzejem Metzgerem
Monika Rosmanowska: Schowa Pan Gombrowicza i Dostojewskiego na regałach, na których nikt ich nie będzie mógł znaleźć?
Andrzej Metzger : Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie, będę eksponował te książki. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, że polskiej literaturze i kulturze zaczyna dziać się krzywda. Minister zrzuca z piedestału piękną literaturę i w jej miejsce proponuje coś, czemu daleko do klasyki. Znam twórczość Dobraczyńskiego i nigdy nie przypuszczałem, że stanie się ona lekturą obowiązkową. Nie można bezkarnie zmieniać czegoś wspaniałego na całkiem przeciętną literaturę. To jest zupełnie inna półka.
Dużo osób interesuje się powieściami tego pisarza?
- Ludzie sięgają po powieści Dobraczyńskiego i jest to literatura, którą można przeczytać. W końcu nie jest to zupełnie beznadziejny autor. Jednak nie będę go porównywał z Grudzińskim, Dostojewskim czy Hłaską. Nie tędy droga.
Ile wydań Kafki, Dostojewskiego przewinęło się przez Pański antykwariat?
- To nawet trudno zliczyć. Ludzie ciągle przynoszą te książki i wciąż je kupują. Nie znajdzie pani tych "przeklętych" na półce. Dobraczyńskiego - owszem.
Gombrowicz, Witkacy, Grudziński... Cóż dla Pana znaczą te nazwiska?
- Muszę przyznać, że jestem miłośnikiem literatury fachowej. Kiedy jednak mam dość wszystkiego i chcę się oderwać od rzeczywistości, sięgam po tych autorów. I nawet, jeżeli świat opisywany przez Gombrowicza jest okrutny, to człowiek ucieka do niego i odcina się od rzeczywistości, która wcale nie jest lepsza, ot choćby dlatego, że mamy takiego ministra. Czasem lepiej żyć w czasach Raskolnikowa niż Giertycha. Giertych nas poniża i podporządkowuje swoim poglądom.
Czy to, co się obecnie dzieje, coś Panu przypomina? Gombrowicz już raz w 1969 roku zniknął z encyklopedii.
- Wracamy do tamtych czasów. Jak widać obecne władze podejmują takie same decyzje, jak te sprzed kilkudziesięciu lat. Powinniśmy się zastanowić, czy zrobiliśmy dobry wybór, wybierając opcję, która nami pomiata. Wszystkie działania ministra prowadzą do nacjonalizacji. Giertych wyrzuca z lektur Żyda i Niemca. Czy mamy poddać się i skazać naszą młodzież na wychowanie w tym duchu? Nie! Wykształciuchy powinny ostro zaprotestować.
A może Pan coś by ministrowi doradził, skoro już pozbywamy się moralnie podejrzanych autorów?
- (Śmiech). Na pewno powinniśmy wyrzucić z kanonu Mickiewicza, bo przecież napisał "Inwokację", w której zwraca się do swojej ojczyzny - Litwy. Skoro jest stamtąd, nie zasługuje by być w kanonie. Zastanawiam się też, czy Konopnickiej nie zlikwidować. Przecież pisała o krasnoludkach, a i te mogą mieć teletubisiowe problemy. Kto wie...
Podobną akcję zapowiedziały księgarnie w Białymstoku, Wrocławiu, Lublinie, Krakowie i Warszawie.
Krasnoludki i ich teletubisiowe problemy
Rozmowa z Andrzejem Metzgerem
Monika Rosmanowska: Schowa Pan Gombrowicza i Dostojewskiego na regałach, na których nikt ich nie będzie mógł znaleźć?
Andrzej Metzger : Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie, będę eksponował te książki. Chcę, żeby ludzie wiedzieli, że polskiej literaturze i kulturze zaczyna dziać się krzywda. Minister zrzuca z piedestału piękną literaturę i w jej miejsce proponuje coś, czemu daleko do klasyki. Znam twórczość Dobraczyńskiego i nigdy nie przypuszczałem, że stanie się ona lekturą obowiązkową. Nie można bezkarnie zmieniać czegoś wspaniałego na całkiem przeciętną literaturę. To jest zupełnie inna półka.
Dużo osób interesuje się powieściami tego pisarza?
- Ludzie sięgają po powieści Dobraczyńskiego i jest to literatura, którą można przeczytać. W końcu nie jest to zupełnie beznadziejny autor. Jednak nie będę go porównywał z Grudzińskim, Dostojewskim czy Hłaską. Nie tędy droga.
Ile wydań Kafki, Dostojewskiego przewinęło się przez Pański antykwariat?
- To nawet trudno zliczyć. Ludzie ciągle przynoszą te książki i wciąż je kupują. Nie znajdzie pani tych "przeklętych" na półce. Dobraczyńskiego - owszem.
Gombrowicz, Witkacy, Grudziński... Cóż dla Pana znaczą te nazwiska?
- Muszę przyznać, że jestem miłośnikiem literatury fachowej. Kiedy jednak mam dość wszystkiego i chcę się oderwać od rzeczywistości, sięgam po tych autorów. I nawet, jeżeli świat opisywany przez Gombrowicza jest okrutny, to człowiek ucieka do niego i odcina się od rzeczywistości, która wcale nie jest lepsza, ot choćby dlatego, że mamy takiego ministra. Czasem lepiej żyć w czasach Raskolnikowa niż Giertycha. Giertych nas poniża i podporządkowuje swoim poglądom.
Czy to, co się obecnie dzieje, coś Panu przypomina? Gombrowicz już raz w 1969 roku zniknął z encyklopedii.
- Wracamy do tamtych czasów. Jak widać obecne władze podejmują takie same decyzje, jak te sprzed kilkudziesięciu lat. Powinniśmy się zastanowić, czy zrobiliśmy dobry wybór, wybierając opcję, która nami pomiata. Wszystkie działania ministra prowadzą do nacjonalizacji. Giertych wyrzuca z lektur Żyda i Niemca. Czy mamy poddać się i skazać naszą młodzież na wychowanie w tym duchu? Nie! Wykształciuchy powinny ostro zaprotestować.
A może Pan coś by ministrowi doradził, skoro już pozbywamy się moralnie podejrzanych autorów?
- (Śmiech). Na pewno powinniśmy wyrzucić z kanonu Mickiewicza, bo przecież napisał "Inwokację", w której zwraca się do swojej ojczyzny - Litwy. Skoro jest stamtąd, nie zasługuje by być w kanonie. Zastanawiam się też, czy Konopnickiej nie zlikwidować. Przecież pisała o krasnoludkach, a i te mogą mieć teletubisiowe problemy. Kto wie...
Rozmawiała Monika Rosmanowska Gazeta Wyborcza
Komentarze |