Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 10-05-2006 o godz. 02:41:26 przez pala2 451
Wys�ano dnia 10-05-2006 o godz. 02:41:26 przez pala2 451
Coś się wydarzyło w nocy z soboty na niedzielę. Coś, o czym nie wiem - powiedział trener Zbigniew Tłuczyński po kompromitującym odpadnięciu Vive z walki o mistrzostwo Polski. Receptę musi znaleźć szybko, bo z tak grającym zespołem jak w trzecim meczu z Chrobrym Głogów już nic nie zdziała. Nigdy. |
Kielczanie nie mogą mówić, że załamanie przyszło bez ostrzeżenia. Potężny wstrząs nastąpił już pod koniec lutego - Vive przegrało w kompromitujący sposób u siebie 21:35 z francuskim Creteil. Za takie wstrząsy można też uznać wstydliwie wysoką porażkę w rewanżowym meczu Pucharu Polski z MMTS w Kwidzynie (34:40) lub przegrane ligowe mecze z Zagłębiem w Lubinie czy w Głogowie. W niedzielę zespół Tłuczyńskiego zachowywał się podobnie. Gospodarze zwyczajnie nie walczyli, nie próbowali nawet odmienić źle układającego się od pierwszej minuty meczu. - Bardzo dobrze zagraliśmy w obronie, mieliśmy serce do walki - tak Jarosław Cieślikowski, trener Chrobrego, określił sposób na Vive. Inaczej kielczanie. Radosław Wasiak mobilizował kolegów chyba tylko raz - w końcówce pierwszej połowy, gdy Vive miało trzy bramki straty. Tak naprawdę i na serio wściekł się tylko raz bramkarz Maciej Stęczniewski. Aż zaklął na ławce rezerwowych, gdy Patryk Kuchczyński lobem prosto w ręce Krzysztofa Kotlińskiego zakończył kontrę. W tym elemencie kielczanie najbardziej zawiedli - wyglądali jak ekipa, która osiągnęła już wszystko, co chciała. A reszta i tak im się należy.
- Wygrał zespół zdecydowanie lepszy, który walczył od pierwszego gwizdka. Coś się wydarzyło w nocy z soboty na niedzielę. Coś, o czym nie wiem. Stracili głowę. To nie był ten zespół, który znam. Zagrał bez walki, bez kontaktu, szybkości... - odpowiadał trener Tłuczyński. - Co powiedzieć kibicom? Taki jest sport.
Tymczasem piłkarze Chrobrego dobrze po północy z soboty na niedzielę skończyli zabawę ze swoimi kibicami. I nie przeszkodziło to w rozegraniu kilkanaście godzin później świetnego meczu. Dla kontrastu wystarczyło popatrzeć, jak walczył w jednym z ostatnich spotkań na polskich parkietach reprezentacyjny kołowy Bartosz Jurecki. I jak zaciskał pięści po każdym udanym zagraniu.
Widać też było zaangażowanie trenera gości. Cieślikowski żył na parkiecie, denerwował się, krzyczał na sędziów (za co zarobił nawet żółtą kartkę). A trener Vive? Kolejny raz nie reagował, gdy mecz się nie układał, albo robił to za słabo. Gdy po feralnym spotkaniu z Creteil dziennikarze pytali go, dlaczego ani razu nie wziął czasu, odparł: po co? Teraz czas wziął. Po co, skoro nic to nie dało? - pytamy teraz my.
- Ile lat można bić średniaków? Skończmy ten sezon najlepiej jak się da, a potem muszą być zmiany - mówił "Gazecie" po klęsce z Creteil prezes Vive Bertus Servaas. - Wiemy, że nie tędy droga i musimy coś zmienić - dodawał. Wielu odczytało to jako zapowiedź gruntownego odmłodzenia drużyny. Ale czy na pewno tędy droga?
Po pierwsze, patrząc w metryki poszczególnym zawodnikom, łatwo zauważyć, że choćby pierwsza siódemka kieleckiego zespołu wcale do "wiekowych" nie należy. Tylko na dwóch pozycjach (bramka i koło) są gracze po trzydziestce (Wasiak i Rafał Bernacki lub Maciej Stęczniewski). A nikt nie powie, że wiodącej roli w zespole nie odgrywa młode pokolenie prowadzone przez Kuchczyńskiego, Tomasza Rosińskiego czy Pawła Podsiadłę. Ale reszta nie spełnia nadziei. 24-letni Michał Salami, zastępca na skrzydle Wojciecha Zydronia (o cztery lata starszy), nabawił się chyba kompleksu Kotlińskiego, przegrywając z nim seryjnie sam na sam. Niczym ryba w sieci miotał się w ataku 21-letni Tomasz Jeżewski, gdy gorsze momenty - do czego też już przyzwyczaił - miał Jura Hiliuk (29 lat). W dziurawej, szczególnie w niedzielę, obronie też nie było lepiej - Piotr Grabarczyk (24 lata), może nie jest lubiany przez sędziów, ale jego obecność na parkiecie do pierwszej kary można liczyć w sekundach. Czy to jednak tylko ich wina? Wystarczy przeanalizować, ile minut na parkiecie spędzili w tym sezonie właśnie Salami, Jeżewski czy Grabarczyk, o młodszych Kamilu Sadowskim, Pawle Gawęckim czy Michale Bartczaku nie wspominając. A to przecież ich będziemy oglądać, gdyby przy budowie nowego Vive w przyszłym sezonie zastosować kryterium wieku. Faktem jest, że 33-letni Wasiak zagrał pewnie w karierze niewiele gorszych spotkań, ale nie on jeden.
Zapowiadane przez Servaasa zmiany spotkają się z powszechnym aplauzem. Łatwo jednak będzie wylać dziecko z kąpielą. Przychodząc nareszcie tłumnie w weekend do hali przy ul. Krakowskiej, kibice dali też wyraźny sygnał. Oni pałętania się w środku tabeli nie chcą i nie zniosą. Chcą walki o złoto.
A w tym sezonie będą tylko śledzić pojedynki o brąz - pierwszy z Zagłębiem Lubin (gra się do trzech zwycięstw) w sobotę o godz. 17 w Kielcach.
DLA "GAZETY"
Bertus Servaas
prezes Vive
Dalej nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Taki koszmar nawet mi się nie śnił. Po raz kolejny zespół nie zaprezentował tego, co potrafi i sam zapracował sobie na to, co się z nim stanie. Zmiany będą i to duże. Zrezygnujemy z czterech, pięciu, a może większej liczby zawodników. To nie będą przyjemne rozmowy, ale mamy dosyć takich wpadek. Na pewno nie kupimy zawodników starszych niż 22-23 lata. Musimy to zrobić tak, żeby utrzymać poziom sportowy drużyny. Będę stał murem za trenerem, choć mamy do niego trochę zastrzeżeń. Musi bardziej słuchać tego, co mówimy my, zarząd klubu, bo my też chcemy dobrze dla drużyny.
- Wygrał zespół zdecydowanie lepszy, który walczył od pierwszego gwizdka. Coś się wydarzyło w nocy z soboty na niedzielę. Coś, o czym nie wiem. Stracili głowę. To nie był ten zespół, który znam. Zagrał bez walki, bez kontaktu, szybkości... - odpowiadał trener Tłuczyński. - Co powiedzieć kibicom? Taki jest sport.
Tymczasem piłkarze Chrobrego dobrze po północy z soboty na niedzielę skończyli zabawę ze swoimi kibicami. I nie przeszkodziło to w rozegraniu kilkanaście godzin później świetnego meczu. Dla kontrastu wystarczyło popatrzeć, jak walczył w jednym z ostatnich spotkań na polskich parkietach reprezentacyjny kołowy Bartosz Jurecki. I jak zaciskał pięści po każdym udanym zagraniu.
Widać też było zaangażowanie trenera gości. Cieślikowski żył na parkiecie, denerwował się, krzyczał na sędziów (za co zarobił nawet żółtą kartkę). A trener Vive? Kolejny raz nie reagował, gdy mecz się nie układał, albo robił to za słabo. Gdy po feralnym spotkaniu z Creteil dziennikarze pytali go, dlaczego ani razu nie wziął czasu, odparł: po co? Teraz czas wziął. Po co, skoro nic to nie dało? - pytamy teraz my.
- Ile lat można bić średniaków? Skończmy ten sezon najlepiej jak się da, a potem muszą być zmiany - mówił "Gazecie" po klęsce z Creteil prezes Vive Bertus Servaas. - Wiemy, że nie tędy droga i musimy coś zmienić - dodawał. Wielu odczytało to jako zapowiedź gruntownego odmłodzenia drużyny. Ale czy na pewno tędy droga?
Po pierwsze, patrząc w metryki poszczególnym zawodnikom, łatwo zauważyć, że choćby pierwsza siódemka kieleckiego zespołu wcale do "wiekowych" nie należy. Tylko na dwóch pozycjach (bramka i koło) są gracze po trzydziestce (Wasiak i Rafał Bernacki lub Maciej Stęczniewski). A nikt nie powie, że wiodącej roli w zespole nie odgrywa młode pokolenie prowadzone przez Kuchczyńskiego, Tomasza Rosińskiego czy Pawła Podsiadłę. Ale reszta nie spełnia nadziei. 24-letni Michał Salami, zastępca na skrzydle Wojciecha Zydronia (o cztery lata starszy), nabawił się chyba kompleksu Kotlińskiego, przegrywając z nim seryjnie sam na sam. Niczym ryba w sieci miotał się w ataku 21-letni Tomasz Jeżewski, gdy gorsze momenty - do czego też już przyzwyczaił - miał Jura Hiliuk (29 lat). W dziurawej, szczególnie w niedzielę, obronie też nie było lepiej - Piotr Grabarczyk (24 lata), może nie jest lubiany przez sędziów, ale jego obecność na parkiecie do pierwszej kary można liczyć w sekundach. Czy to jednak tylko ich wina? Wystarczy przeanalizować, ile minut na parkiecie spędzili w tym sezonie właśnie Salami, Jeżewski czy Grabarczyk, o młodszych Kamilu Sadowskim, Pawle Gawęckim czy Michale Bartczaku nie wspominając. A to przecież ich będziemy oglądać, gdyby przy budowie nowego Vive w przyszłym sezonie zastosować kryterium wieku. Faktem jest, że 33-letni Wasiak zagrał pewnie w karierze niewiele gorszych spotkań, ale nie on jeden.
Zapowiadane przez Servaasa zmiany spotkają się z powszechnym aplauzem. Łatwo jednak będzie wylać dziecko z kąpielą. Przychodząc nareszcie tłumnie w weekend do hali przy ul. Krakowskiej, kibice dali też wyraźny sygnał. Oni pałętania się w środku tabeli nie chcą i nie zniosą. Chcą walki o złoto.
A w tym sezonie będą tylko śledzić pojedynki o brąz - pierwszy z Zagłębiem Lubin (gra się do trzech zwycięstw) w sobotę o godz. 17 w Kielcach.
DLA "GAZETY"
Bertus Servaas
prezes Vive
Dalej nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Taki koszmar nawet mi się nie śnił. Po raz kolejny zespół nie zaprezentował tego, co potrafi i sam zapracował sobie na to, co się z nim stanie. Zmiany będą i to duże. Zrezygnujemy z czterech, pięciu, a może większej liczby zawodników. To nie będą przyjemne rozmowy, ale mamy dosyć takich wpadek. Na pewno nie kupimy zawodników starszych niż 22-23 lata. Musimy to zrobić tak, żeby utrzymać poziom sportowy drużyny. Będę stał murem za trenerem, choć mamy do niego trochę zastrzeżeń. Musi bardziej słuchać tego, co mówimy my, zarząd klubu, bo my też chcemy dobrze dla drużyny.
Komentarze
|