Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 24-04-2005 o godz. 22:56:38 przez pala1 284
Wys�ano dnia 24-04-2005 o godz. 22:56:38 przez pala1 284
Dwie najlepsze drużyny rundy wiosennej zagrały tak, jak tego od nich oczekiwano - po dobrym, zaciętym i ciekawym spotkaniu Kolporter Korona pokonał Zagłębie Sosnowiec 1:0. Gola już w 6. minucie strzelił niezawodny Grzegorz Piechna, który kwadrans później z powodu kontuzji musiał opuścić boisko. |
- Swoje zrobił - kwitowali kibice, ale mogli się obawiać czy w przypadku, gdyby Zagłębie wyrównało, kto miałby ponownie przechylić wynik na stronę gospodarzy. Obawiać się można było również, czy popularny "Kiełbasa" będzie mógł grać w następnych meczach. - Naciągnąłem mięsień w stopie. Na upartego mógłbym grać, ale wolałem nie ryzykować, by w środę być do dyspozycji - uspokoił najlepszy strzelec drugiej ligi. Jego bramka w 6. minucie była już 15. w sezonie - firmową główką z 9 metrów sfinalizował dośrodkowanie Roberta Bednarka.
Trener Zagłębia Krzysztof Tochel nie pomylił się mówiąc przed meczem, że wobec dobrej obrony obu drużyn nie powinno paść dużo goli. Szkoleniowcowi Ryszardowi Wieczorkowi pewnie poprawił się humor, gdy okazało się, że może grać Marcin Kośmicki. Kielecki obrońca pokazał się z dobrej strony i dobrze kierował kolegami. Obrona Zagłębia też prezentowała się solidnie, ale nie aż tak. Choć prawie nie do przejścia po prawej stronie był Dżenan Hosić, jak "przecinak" grał Daniel Treściński, to na lewej obronie łatwo można było minąć Admira Adżema. Zawsze jednak gospodarzom brakowało precyzyjnego dogrania pod samą bramką. Bardzo ambitnie o swojego pierwszego od pół roku gola walczył Jakub Grzegorzewski, aktywni byli Robert Bednarek, Hermes i Marek Szyndrowski. - W pierwszej połowie prezentowaliśmy to, co chcieliśmy. Graliśmy z dynamiką i polotem - chwalił swoich piłkarzy trener Wieczorek. W Zagłębiu szwankowała druga linia, bo dobrze spisujący się Marcin Morawski nie miał wsparcia w kolegach. - Niektórzy myślą, że wystarczy być w Zagłębiu. A w Zagłębiu trzeba grać. Niektórzy moi zawodnicy nie byli dziś obecni na boisku - mówił szkoleniowiec gości, ale nie myślał raczej o nieobecnych z powodu kartki lub kontuzji.
Kielczanie w pierwszej połowie zdecydowanie przeważali. W ich grze widać było to, co musiało być głęboko ukryte w meczach wyjazdowych z Piastem w Gliwicach (1:0) i ze Świtem w Nowym Dworze (0:0) - czyli chęć zwycięstwa, poparta ofensywną taktyką. Gdyby liczył się procent posiadania piłki, to Zagłębie przegrałoby z kretesem. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach przed przerwą goście oddali pierwsze strzały - kieleckim kibicom trzy razy przypomniał się były gracz Korony, Wojciech Małocha. Dwa razy uderzał głową wyprzedzając pilnującego go Tomasza Owczarka, a raz strzelił kozłem zza obrońcy sprawiając kłopoty Maciejowi Mielcarzowi. Przypomnienie nie było jednak tak efektowne, by kibice mogli za nim zatęsknić.
W drugiej połowie Kolporter Korona wyraźnie się cofnął, a goście wyprowadzali groźne kontry. Spotkanie jednak nie straciło na atrakcyjności. Nadal gra była szybka, zacięta i płynna.
Do tego były okazje bramkowe dla gospodarzy. - Takich, jakie mieli Adam Czerkas i Jakub Grzegorzewski nie można marnować - irytował się trener Wieczorek mówiąc o sytuacjach z 66., 80. i 84. minuty. W pierwszej z pięciu metrów skiksował Grzegorzewski. Dwie kolejne były za trudne dla Czerkasa, choć raz miał do bramki z sześć metrów, a w drugim przypadku po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów był sam na sam z Marcinem Bębnem. Wszystkie je gospodarze stworzyli, wykorzystując przewagę liczebną. W 78. minucie czerwoną kartkę otrzymał Arkadiusz Kłoda za faul na Boninie. Trener gości nie miał pretensji do arbitra, bo nie wypadało. Atak na zawodnika Korony przypuszczono z tyłu, a do tego jego zespół wychodził z kontrą czterech na trzech.
Po meczu schodzący do szatni drugi trener Zagłębia, Bogdan Pikuta, zaczepił Arkadiusza Bilskiego, z którym grał kiedyś w KSZO Ostrowiec: - No, to ligę macie w kieszeni. - Jeszcze, jeszcze - odpowiedział "Bilu". Ale jeśli kielczanie pokonają w środę u siebie Podbeskidzie Bielsko-Biała (początek meczu o godz. 15.30), będą blisko celu.
KOLPORTER KORONA - ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 1:0 (1:0)
Bramka
Piechna (6. głową z podania Bednarka)
Sędziował Piotr Maurek (Kraków). Widzów. ok. 4500
Składy
Kolporter Korona: Mielcarz - Szyndrowski, Kośmicki, Owczarek, Radunović - Bonin, Hermes, Bilski, Bednarek (73. Cichoń) - Piechna (23. Czerkas), Grzegorzewski (76. Piątkowski)
Zagłębie: Bęben - Warakomski (75. Malinowski), Hosić, Treściński, Adżem - Chwalibogowski (62. Kruszyński), Morawski, Kłoda CZ - Małocha, Ujek Ż.
po meczu z Marcinem Kosmickim rozmawial Pawel Matys :
Paweł Matys: Dlaczego w drugiej połowie nie graliście z takim zaangażowaniem jak w pierwszych 45 minutach?
Marcin Kośmicki, obrońca Kolportera Korona: Po przerwie Zagłębie nastawiło się bardzo defensywnie, liczyli na skuteczną kontrę. Dlatego nie chcieliśmy się odkryć. Graliśmy mądrze, do pewnej sytuacji podbramkowej. Wiadomo, że kibice oczekują większej liczby bramek, ale naszym celem są trzy punkty i dziś pewnie je zdobyliśmy.
Pierwszą groźną sytuację podbramkową stworzyliście dopiero wtedy, gdy rywal grał już w osłabieniu. Czyżby pierwsze oznaki zmęczenia grą co trzy dni?
- Na pewno taki cykl meczów nie jest korzystny, i dlatego nie forsujemy tempa. Za trzy dni gramy bardzo ważny mecz z Podbeskidziem. Również musimy go wygrać. Dziś udało nam się szybko strzelić gola. Potem staraliśmy się przede wszystkim zagrać spokojnie i wygrać, ale cały czas kontrolując sytuację na murawie.
Zawiodła was ofensywa Zagłębia?
- Nie pozwoliliśmy rywalowi stworzyć dogodnej okazji do zdobycia bramki. Świadczy to o tym, że Zagłębie nie zaskoczyło nas niczym. Grali długie piłki na Wojciecha Małochę i na to byliśmy przygotowani.
Krzysztof Tochel(Zagłębie)
To był ciekawy, dobry mecz, głównie za sprawą gospodarzy. Zrobili większość akcji podbramkowych. My zagraliśmy chyba najsłabszy pojedynek w rundzie. Nie wszyscy moi piłkarze byli obecni na boisku. Niektórzy myślą, że wystarczy być w Zagłębiu Sosnowiec. A w Zagłębiu trzeba grać. Nie mogłem skorzystać z kilku zawodników, ale to żadne tłumaczenie. Rysiek też miał kłopoty kadrowe.
Ryszard Wieczorek (Korona)
Spodziewałem się trudnej przeprawy, bo Zagłębie to jeden z lepiej grających zespołów w lidze. W pierwszej połowie prezentowaliśmy się tak, jak chcieliśmy. Graliśmy z dynamiką i polotem. Bramka padła w okolicznościach, w jakich paść nie musiała, ale mieliśmy też parę innych okazji. Po przerwie wyczekaliśmy Zagłębie. Ale takie sytuacje, jakie mieli Czerkas czy Grzegorzewski trzeba wykorzystywać, by uniknąć nerwowych końcówek. Kolejny mecz wygraliśmy mniejszym nakładem sił.
zrodlo : www.gazeta.pl
Trener Zagłębia Krzysztof Tochel nie pomylił się mówiąc przed meczem, że wobec dobrej obrony obu drużyn nie powinno paść dużo goli. Szkoleniowcowi Ryszardowi Wieczorkowi pewnie poprawił się humor, gdy okazało się, że może grać Marcin Kośmicki. Kielecki obrońca pokazał się z dobrej strony i dobrze kierował kolegami. Obrona Zagłębia też prezentowała się solidnie, ale nie aż tak. Choć prawie nie do przejścia po prawej stronie był Dżenan Hosić, jak "przecinak" grał Daniel Treściński, to na lewej obronie łatwo można było minąć Admira Adżema. Zawsze jednak gospodarzom brakowało precyzyjnego dogrania pod samą bramką. Bardzo ambitnie o swojego pierwszego od pół roku gola walczył Jakub Grzegorzewski, aktywni byli Robert Bednarek, Hermes i Marek Szyndrowski. - W pierwszej połowie prezentowaliśmy to, co chcieliśmy. Graliśmy z dynamiką i polotem - chwalił swoich piłkarzy trener Wieczorek. W Zagłębiu szwankowała druga linia, bo dobrze spisujący się Marcin Morawski nie miał wsparcia w kolegach. - Niektórzy myślą, że wystarczy być w Zagłębiu. A w Zagłębiu trzeba grać. Niektórzy moi zawodnicy nie byli dziś obecni na boisku - mówił szkoleniowiec gości, ale nie myślał raczej o nieobecnych z powodu kartki lub kontuzji.
Kielczanie w pierwszej połowie zdecydowanie przeważali. W ich grze widać było to, co musiało być głęboko ukryte w meczach wyjazdowych z Piastem w Gliwicach (1:0) i ze Świtem w Nowym Dworze (0:0) - czyli chęć zwycięstwa, poparta ofensywną taktyką. Gdyby liczył się procent posiadania piłki, to Zagłębie przegrałoby z kretesem. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach przed przerwą goście oddali pierwsze strzały - kieleckim kibicom trzy razy przypomniał się były gracz Korony, Wojciech Małocha. Dwa razy uderzał głową wyprzedzając pilnującego go Tomasza Owczarka, a raz strzelił kozłem zza obrońcy sprawiając kłopoty Maciejowi Mielcarzowi. Przypomnienie nie było jednak tak efektowne, by kibice mogli za nim zatęsknić.
W drugiej połowie Kolporter Korona wyraźnie się cofnął, a goście wyprowadzali groźne kontry. Spotkanie jednak nie straciło na atrakcyjności. Nadal gra była szybka, zacięta i płynna.
Do tego były okazje bramkowe dla gospodarzy. - Takich, jakie mieli Adam Czerkas i Jakub Grzegorzewski nie można marnować - irytował się trener Wieczorek mówiąc o sytuacjach z 66., 80. i 84. minuty. W pierwszej z pięciu metrów skiksował Grzegorzewski. Dwie kolejne były za trudne dla Czerkasa, choć raz miał do bramki z sześć metrów, a w drugim przypadku po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów był sam na sam z Marcinem Bębnem. Wszystkie je gospodarze stworzyli, wykorzystując przewagę liczebną. W 78. minucie czerwoną kartkę otrzymał Arkadiusz Kłoda za faul na Boninie. Trener gości nie miał pretensji do arbitra, bo nie wypadało. Atak na zawodnika Korony przypuszczono z tyłu, a do tego jego zespół wychodził z kontrą czterech na trzech.
Po meczu schodzący do szatni drugi trener Zagłębia, Bogdan Pikuta, zaczepił Arkadiusza Bilskiego, z którym grał kiedyś w KSZO Ostrowiec: - No, to ligę macie w kieszeni. - Jeszcze, jeszcze - odpowiedział "Bilu". Ale jeśli kielczanie pokonają w środę u siebie Podbeskidzie Bielsko-Biała (początek meczu o godz. 15.30), będą blisko celu.
KOLPORTER KORONA - ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 1:0 (1:0)
Bramka
Piechna (6. głową z podania Bednarka)
Sędziował Piotr Maurek (Kraków). Widzów. ok. 4500
Składy
Kolporter Korona: Mielcarz - Szyndrowski, Kośmicki, Owczarek, Radunović - Bonin, Hermes, Bilski, Bednarek (73. Cichoń) - Piechna (23. Czerkas), Grzegorzewski (76. Piątkowski)
Zagłębie: Bęben - Warakomski (75. Malinowski), Hosić, Treściński, Adżem - Chwalibogowski (62. Kruszyński), Morawski, Kłoda CZ - Małocha, Ujek Ż.
po meczu z Marcinem Kosmickim rozmawial Pawel Matys :
Paweł Matys: Dlaczego w drugiej połowie nie graliście z takim zaangażowaniem jak w pierwszych 45 minutach?
Marcin Kośmicki, obrońca Kolportera Korona: Po przerwie Zagłębie nastawiło się bardzo defensywnie, liczyli na skuteczną kontrę. Dlatego nie chcieliśmy się odkryć. Graliśmy mądrze, do pewnej sytuacji podbramkowej. Wiadomo, że kibice oczekują większej liczby bramek, ale naszym celem są trzy punkty i dziś pewnie je zdobyliśmy.
Pierwszą groźną sytuację podbramkową stworzyliście dopiero wtedy, gdy rywal grał już w osłabieniu. Czyżby pierwsze oznaki zmęczenia grą co trzy dni?
- Na pewno taki cykl meczów nie jest korzystny, i dlatego nie forsujemy tempa. Za trzy dni gramy bardzo ważny mecz z Podbeskidziem. Również musimy go wygrać. Dziś udało nam się szybko strzelić gola. Potem staraliśmy się przede wszystkim zagrać spokojnie i wygrać, ale cały czas kontrolując sytuację na murawie.
Zawiodła was ofensywa Zagłębia?
- Nie pozwoliliśmy rywalowi stworzyć dogodnej okazji do zdobycia bramki. Świadczy to o tym, że Zagłębie nie zaskoczyło nas niczym. Grali długie piłki na Wojciecha Małochę i na to byliśmy przygotowani.
Krzysztof Tochel(Zagłębie)
To był ciekawy, dobry mecz, głównie za sprawą gospodarzy. Zrobili większość akcji podbramkowych. My zagraliśmy chyba najsłabszy pojedynek w rundzie. Nie wszyscy moi piłkarze byli obecni na boisku. Niektórzy myślą, że wystarczy być w Zagłębiu Sosnowiec. A w Zagłębiu trzeba grać. Nie mogłem skorzystać z kilku zawodników, ale to żadne tłumaczenie. Rysiek też miał kłopoty kadrowe.
Ryszard Wieczorek (Korona)
Spodziewałem się trudnej przeprawy, bo Zagłębie to jeden z lepiej grających zespołów w lidze. W pierwszej połowie prezentowaliśmy się tak, jak chcieliśmy. Graliśmy z dynamiką i polotem. Bramka padła w okolicznościach, w jakich paść nie musiała, ale mieliśmy też parę innych okazji. Po przerwie wyczekaliśmy Zagłębie. Ale takie sytuacje, jakie mieli Czerkas czy Grzegorzewski trzeba wykorzystywać, by uniknąć nerwowych końcówek. Kolejny mecz wygraliśmy mniejszym nakładem sił.
zrodlo : www.gazeta.pl
Komentarze
|