Nauka Technika Åšwiat Cywilizacja
Wys�ano dnia 05-04-2006 o godz. 12:00:00 przez agape 531
Wys�ano dnia 05-04-2006 o godz. 12:00:00 przez agape 531
Wśród asteroid krążących między orbitą Marsa a Jowisza kryją się komety. Prawdopodobnie stamtąd właśnie pochodzi większość wody obecnej na Ziemi.
|
Piątkowe wydanie magazynu "Science" donosi o odkryciu trzech niezwykłych komet. Krążą sobie spokojnie wokół Słońca po niemal kołowych orbitach - w głównym pasie asteroid między Marsem a Jowiszem.
"Zwykłe" komety mają znacznie bardziej wyszukane trajektorie. Obiegają Słońce po wydłużonych elipsach, a niektóre przylatują w nasze okolice tylko raz, by rozpędzić się i wymknąć na zawsze z Układu Słonecznego. Większość komet, które przylatują w pobliże Słońca, pochodzi prawdopodobnie zza orbity Neptuna. Rozciąga się tam Pas Kuipera - teren pełen skalisto-lodowych ciał niebieskich. Ciemny, zimny (- 230 stopni Celsjusza) i bardzo słabo poznany. Inne komety przybywają aż z Obłoku Oorta. To obszar otaczający nasz układ planetarny, gdzie temperatura spada już poniżej - 260 st. Celsjusza.
Nadal nie wiadomo, co wytrąca lodowo-pyłowe bryły z ich macierzystych orbit i ściąga w pobliże naszej gwiazdy. Być może grawitacyjne oddziaływanie Neptuna. Może jakiś inny duży obiekt, którego nie znamy - hipotetyczna planeta X, jeszcze bardziej hipotetyczna gwiazda Nemezis lub towarzysząca Słońcu czarna dziura... Możliwe jednak, że zarówno bałagan panujący wśród skalistych ciał Pasa Kuipera z dziewiątą planetą - Plutonem - na czele, jak i ściąganie komet ku Słońcu jest rezultatem sumujących się oddziaływań grawitacyjnych i zwyczajnych kolizji.
Tymczasem dwaj astronomowie amerykańscy donoszą o odkryciu trzeciego "parkingu" komet - tuż za Marsem.
Wyrzutki układu
Ponad 4,5 mld lat temu z gorącej chmury gazu i pyłu wokół młodego Słońca utworzył się dysk protoplanetarny - wielokrotnie większy od obserwowanych obecnie pierścieni Saturna. Tam pod wpływem grawitacji i tarcia ulepiły się dziesiątki małych planetek. Te zderzały się i sklejały dopóty, dopóki nie pozostało ich na placu boju zaledwie kilka. Bliżej Słońca utworzyły się cztery skaliste globy. Dalej - cztery gazowe olbrzymy. Pomiędzy nimi, tam gdzie potężna grawitacja Jowisza nie pozwoliła przetrwać żadnej planecie, pozostał pas planetoid - niedokończonych planet, zderzających się i podatnych na przyciąganie większych sąsiadów. Zarówno Mars, jak i Jowisz złowiły najprawdopodobniej stamtąd swoje satelity. Resztki uciekającego od Słońca gazu i protoplanetarnego pyłu znalazły przystań dopiero tysiąc razy dalej. Słońce widziane z tamtych rejonów praktycznie nie wyróżnia się już wśród innych gwiazd.
Dotychczas sądzono, że komety pochodzą wyłącznie z owych peryferii Układu Słonecznego. Znamy komety krążące w obrębie orbity Jowisza, jak dziwaczna kometa 2P/Encke, albo Tempel-1, w którą w lipcu uderzyła amerykańska sonda Deep Impact. Przypuszcza się jednak, że obie pochodzą również z Pasa Kuipera, ale nie wróciły już w rodzinne strony. Powodem mógł być ich własny "napęd odrzutowy" - siła ogrzewanych przez Słońce i wyrzucanych spod powierzchni gazów mogła z czasem zmienić orbitę takiego ciała.
Nie jest łatwo być śnieżką w kosmosie
Nie tylko wodór, ale i woda jest gazem w przestrzeni międzyplanetarnej, ponieważ panuje tam znikomo małe ciśnienie. Żeby woda zamarzła w takich warunkach, musi być naprawdę zimno. A jeszcze bardziej, by lodu nie ubywało przez miliardy lat ogrzewania w promieniach Słońca. Pod jego wpływem powstaje wokół jądra komety chmura pyłu i gazu, która - odpychana przez wiatr słoneczny - tworzy charakterystyczny warkocz.
Badacze szacują, że przeciętna kometa przetrwa wewnątrz orbity Jowisza zaledwie 10 tys. lat. Potem "wygazuje się" całkowicie, przestanie być więc kometą i pozostanie kruchą, skalno-pyłową asteroidą. Dlatego też nie dziwił astronomów zaskakujący na pierwszy rzut oka artykuł w "Science" opublikowany dwa miesiące temu. Analitycy misji Deep Impact zamieścili tam wreszcie dowody, że na powierzchni komety znajduje się odrobina zamarzniętej wody (pisaliśmy o tym w "Gazecie" z 4-5 lutego). Powierzchnia komety Tempel-1 w znakomitej większości składa się z czarnego pyłu luźno związanego słabą grawitacją. To wszystko sprawia, że dawniejsze porównania takiego obiektu do kosmicznej śnieżki są mocno nietrafione.
4,5 mld lat w konspiracji
Kilka lat temu zaobserwowano, że typowa - wydawałoby się - planetoida Elst-Pizarro wyrzuca pióropusze gazu i pyłu, gdy na swojej orbicie zbliży się do Słońca. Astronomowie zdecydowali się przechrzcić ów obiekt na kometę 133P/Elst-Pizarro. Współodkrywcy tego zjawiska, Henry H. Hsieh i David Jewitt z Uniwersytetu Hawajskiego w Honolulu, przyjrzeli się trzem setkom innych niedużych planetoid. W pracy opublikowanej właśnie w tygodniku "Science" opisali, że udało się potwierdzić, iż jedna z nich oraz odkryty przy okazji nowy obiekt głównego pasa także są kometami. Badacze sądzą, że może ich być tam więcej, chociaż nie udało się jeszcze oszacować ile.
Komety w pasie planetoid to znacznie bliżej, niż należałoby się ich spodziewać. Wygląda bowiem na to, że przetrwały blisko Słońca od samego początku tworzenia się układu.
Badacze sądzą, że odkryta trójka to tylko wątłe pozostałości ogromnego zbiorowiska lodowych głazów zastygłych kiedyś między Marsem a Jowiszem. Gdzie podziała się ta cała woda? Część być może nadal kryje się w głębi planetoid, które jeszcze nie zaczęły jej uwalniać i dopiero mają szansę stać się kometami w przyszłości. Prawdopodobnie stamtąd pochodzi woda na Ziemi. - Nawet dwie trzecie planetoid w regionie, w którym odkryliśmy nowe komety, może zawierać zamarzniętą wodę - twierdzą Hsieh i Jewitt. Uważają, że u zarania Układu Słonecznego obszary za orbitą Marsa były na tyle zimne, że woda gromadziła się w postaci lodu, zamiast ulecieć na peryferia.
Ich praca stanowi wsparcie jeszcze jednej hipotezy. Przypuszcza się, że właśnie z pasa planetoid pochodzi woda na naszej planecie. Porównanie lodu z tych komet ze składem oceanów mogłoby stanowić potwierdzenie tej teorii.
"Zwykłe" komety mają znacznie bardziej wyszukane trajektorie. Obiegają Słońce po wydłużonych elipsach, a niektóre przylatują w nasze okolice tylko raz, by rozpędzić się i wymknąć na zawsze z Układu Słonecznego. Większość komet, które przylatują w pobliże Słońca, pochodzi prawdopodobnie zza orbity Neptuna. Rozciąga się tam Pas Kuipera - teren pełen skalisto-lodowych ciał niebieskich. Ciemny, zimny (- 230 stopni Celsjusza) i bardzo słabo poznany. Inne komety przybywają aż z Obłoku Oorta. To obszar otaczający nasz układ planetarny, gdzie temperatura spada już poniżej - 260 st. Celsjusza.
Nadal nie wiadomo, co wytrąca lodowo-pyłowe bryły z ich macierzystych orbit i ściąga w pobliże naszej gwiazdy. Być może grawitacyjne oddziaływanie Neptuna. Może jakiś inny duży obiekt, którego nie znamy - hipotetyczna planeta X, jeszcze bardziej hipotetyczna gwiazda Nemezis lub towarzysząca Słońcu czarna dziura... Możliwe jednak, że zarówno bałagan panujący wśród skalistych ciał Pasa Kuipera z dziewiątą planetą - Plutonem - na czele, jak i ściąganie komet ku Słońcu jest rezultatem sumujących się oddziaływań grawitacyjnych i zwyczajnych kolizji.
Tymczasem dwaj astronomowie amerykańscy donoszą o odkryciu trzeciego "parkingu" komet - tuż za Marsem.
Wyrzutki układu
Ponad 4,5 mld lat temu z gorącej chmury gazu i pyłu wokół młodego Słońca utworzył się dysk protoplanetarny - wielokrotnie większy od obserwowanych obecnie pierścieni Saturna. Tam pod wpływem grawitacji i tarcia ulepiły się dziesiątki małych planetek. Te zderzały się i sklejały dopóty, dopóki nie pozostało ich na placu boju zaledwie kilka. Bliżej Słońca utworzyły się cztery skaliste globy. Dalej - cztery gazowe olbrzymy. Pomiędzy nimi, tam gdzie potężna grawitacja Jowisza nie pozwoliła przetrwać żadnej planecie, pozostał pas planetoid - niedokończonych planet, zderzających się i podatnych na przyciąganie większych sąsiadów. Zarówno Mars, jak i Jowisz złowiły najprawdopodobniej stamtąd swoje satelity. Resztki uciekającego od Słońca gazu i protoplanetarnego pyłu znalazły przystań dopiero tysiąc razy dalej. Słońce widziane z tamtych rejonów praktycznie nie wyróżnia się już wśród innych gwiazd.
Dotychczas sądzono, że komety pochodzą wyłącznie z owych peryferii Układu Słonecznego. Znamy komety krążące w obrębie orbity Jowisza, jak dziwaczna kometa 2P/Encke, albo Tempel-1, w którą w lipcu uderzyła amerykańska sonda Deep Impact. Przypuszcza się jednak, że obie pochodzą również z Pasa Kuipera, ale nie wróciły już w rodzinne strony. Powodem mógł być ich własny "napęd odrzutowy" - siła ogrzewanych przez Słońce i wyrzucanych spod powierzchni gazów mogła z czasem zmienić orbitę takiego ciała.
Nie jest łatwo być śnieżką w kosmosie
Nie tylko wodór, ale i woda jest gazem w przestrzeni międzyplanetarnej, ponieważ panuje tam znikomo małe ciśnienie. Żeby woda zamarzła w takich warunkach, musi być naprawdę zimno. A jeszcze bardziej, by lodu nie ubywało przez miliardy lat ogrzewania w promieniach Słońca. Pod jego wpływem powstaje wokół jądra komety chmura pyłu i gazu, która - odpychana przez wiatr słoneczny - tworzy charakterystyczny warkocz.
Badacze szacują, że przeciętna kometa przetrwa wewnątrz orbity Jowisza zaledwie 10 tys. lat. Potem "wygazuje się" całkowicie, przestanie być więc kometą i pozostanie kruchą, skalno-pyłową asteroidą. Dlatego też nie dziwił astronomów zaskakujący na pierwszy rzut oka artykuł w "Science" opublikowany dwa miesiące temu. Analitycy misji Deep Impact zamieścili tam wreszcie dowody, że na powierzchni komety znajduje się odrobina zamarzniętej wody (pisaliśmy o tym w "Gazecie" z 4-5 lutego). Powierzchnia komety Tempel-1 w znakomitej większości składa się z czarnego pyłu luźno związanego słabą grawitacją. To wszystko sprawia, że dawniejsze porównania takiego obiektu do kosmicznej śnieżki są mocno nietrafione.
4,5 mld lat w konspiracji
Kilka lat temu zaobserwowano, że typowa - wydawałoby się - planetoida Elst-Pizarro wyrzuca pióropusze gazu i pyłu, gdy na swojej orbicie zbliży się do Słońca. Astronomowie zdecydowali się przechrzcić ów obiekt na kometę 133P/Elst-Pizarro. Współodkrywcy tego zjawiska, Henry H. Hsieh i David Jewitt z Uniwersytetu Hawajskiego w Honolulu, przyjrzeli się trzem setkom innych niedużych planetoid. W pracy opublikowanej właśnie w tygodniku "Science" opisali, że udało się potwierdzić, iż jedna z nich oraz odkryty przy okazji nowy obiekt głównego pasa także są kometami. Badacze sądzą, że może ich być tam więcej, chociaż nie udało się jeszcze oszacować ile.
Komety w pasie planetoid to znacznie bliżej, niż należałoby się ich spodziewać. Wygląda bowiem na to, że przetrwały blisko Słońca od samego początku tworzenia się układu.
Badacze sądzą, że odkryta trójka to tylko wątłe pozostałości ogromnego zbiorowiska lodowych głazów zastygłych kiedyś między Marsem a Jowiszem. Gdzie podziała się ta cała woda? Część być może nadal kryje się w głębi planetoid, które jeszcze nie zaczęły jej uwalniać i dopiero mają szansę stać się kometami w przyszłości. Prawdopodobnie stamtąd pochodzi woda na Ziemi. - Nawet dwie trzecie planetoid w regionie, w którym odkryliśmy nowe komety, może zawierać zamarzniętą wodę - twierdzą Hsieh i Jewitt. Uważają, że u zarania Układu Słonecznego obszary za orbitą Marsa były na tyle zimne, że woda gromadziła się w postaci lodu, zamiast ulecieć na peryferia.
Ich praca stanowi wsparcie jeszcze jednej hipotezy. Przypuszcza się, że właśnie z pasa planetoid pochodzi woda na naszej planecie. Porównanie lodu z tych komet ze składem oceanów mogłoby stanowić potwierdzenie tej teorii.
Komentarze |