Świętokrzyskie
Wys�ano dnia 08-07-2004 o godz. 16:00:00 przez pala2 242
Wys�ano dnia 08-07-2004 o godz. 16:00:00 przez pala2 242
Ryszard Skuza kowalstwa uczył się u górali w Zakopanem. - Na początku się złościli, że źle młot trzymam. Ale ja się szybko uczę. Dzisiaj byliby ze mnie zadowoleni - mówi. Ostatnio na Turnieju Kowali w Legnicy pokonał wszystkich swoich rywali. To jeden z nielicznych przedstawicieli tego fachu w Kielcach. |
- Zawsze miałem zręczne ręce, rzeźbiłem, malowałem. Wtedy jeszcze nie myślałem o kowalstwie. To jakoś samo do mnie przyszło - podkreśla.
Dziś jest już znany w Polsce. - Razem z 15-letnim synem Zbyszkiem jeżdżę na kowalskie turnieje w całym kraju, czasem też za granicę. Chyba coś potrafię, bo kilka wygrałem. Niedawno główną nagrodę na Turnieju Kowali w Legnicy. Przez siedem godzin, przy sędziach i publiczności, kułem figurę ukrzyżowanego Chrystusa. Spodobała się - mówi. Wcześniej wygrywał między innymi na turniejach w Niemczech, stworzył również statuetkę Świętokrzyskiego Jelonka, którą Wojewódzki Dom Kultury w Kielcach wręcza zwycięzcom festiwalu zespołów folklorystycznych.
Na kolejne kowalskie zmagania jedzie dzisiaj. Tym razem na większy turniej, w Wojciechowie.
- Ze sobą zabieram metalowego pawia. W turniejach jest jedna główna zasada - korzystamy tylko z tradycyjnych metod kowalstwa. Nie możemy spawać czy szlifować. Wszystko robimy młotem i przecinakiem do metalu. Inaczej sędziowie od razu się zorientują. Najtrudniejsze jest zgrzewanie metalu. Kiedyś kowale mieli z tym nieco łatwiej, bo żelazo było inne, łatwiejsze do obróbki. Ale w zamian pracuję na elektrycznej kuźni. Temperatura sięga ponad 1200 stopni Celsjusza - opowiada.
Potrafi pracować również w kuźniach tradycyjnych - z miechami i wielkim piecem. W weekendy urządza pokazy tradycyjnego kowalstwa w parku etnograficznym w Tokarni.
Jak sam mówi, w jego kowalstwie najważniejsze są pomysł i oryginalność.
- Staram się nie powielać schematów, wymyślam nowe wzory. Nie chcę być wtórny. Na przykład metalowej Baby Jagi, bardzo popularnego symbolu wśród świętokrzyskich kowali, nigdy nie zrobiłem i nie zrobię - zapewnia.
Swoje prace wystawia i sprzedaje w autorskiej galerii. - Myślę, że są popularne. Kupują je i kielczanie i turyści. Mogę się pochwalić, że moje prace trafiły na prawie wszystkie kontynenty naszej planety - dodaje.
Dziś jest już znany w Polsce. - Razem z 15-letnim synem Zbyszkiem jeżdżę na kowalskie turnieje w całym kraju, czasem też za granicę. Chyba coś potrafię, bo kilka wygrałem. Niedawno główną nagrodę na Turnieju Kowali w Legnicy. Przez siedem godzin, przy sędziach i publiczności, kułem figurę ukrzyżowanego Chrystusa. Spodobała się - mówi. Wcześniej wygrywał między innymi na turniejach w Niemczech, stworzył również statuetkę Świętokrzyskiego Jelonka, którą Wojewódzki Dom Kultury w Kielcach wręcza zwycięzcom festiwalu zespołów folklorystycznych.
Na kolejne kowalskie zmagania jedzie dzisiaj. Tym razem na większy turniej, w Wojciechowie.
- Ze sobą zabieram metalowego pawia. W turniejach jest jedna główna zasada - korzystamy tylko z tradycyjnych metod kowalstwa. Nie możemy spawać czy szlifować. Wszystko robimy młotem i przecinakiem do metalu. Inaczej sędziowie od razu się zorientują. Najtrudniejsze jest zgrzewanie metalu. Kiedyś kowale mieli z tym nieco łatwiej, bo żelazo było inne, łatwiejsze do obróbki. Ale w zamian pracuję na elektrycznej kuźni. Temperatura sięga ponad 1200 stopni Celsjusza - opowiada.
Potrafi pracować również w kuźniach tradycyjnych - z miechami i wielkim piecem. W weekendy urządza pokazy tradycyjnego kowalstwa w parku etnograficznym w Tokarni.
Jak sam mówi, w jego kowalstwie najważniejsze są pomysł i oryginalność.
- Staram się nie powielać schematów, wymyślam nowe wzory. Nie chcę być wtórny. Na przykład metalowej Baby Jagi, bardzo popularnego symbolu wśród świętokrzyskich kowali, nigdy nie zrobiłem i nie zrobię - zapewnia.
Swoje prace wystawia i sprzedaje w autorskiej galerii. - Myślę, że są popularne. Kupują je i kielczanie i turyści. Mogę się pochwalić, że moje prace trafiły na prawie wszystkie kontynenty naszej planety - dodaje.
dil Gazeta Wyborcza
Komentarze |