Kielce v.0.8

Sport i Rekreacja
Kryzys żeglarstwa na Akademii Świętokrzyskiej

 drukuj stron�
Sport i Rekreacja Turystyka i Podróże
Wys�ano dnia 25-07-2006 o godz. 13:00:00 przez pala2 397

Lipcowe rejsy odwołane, na sierpniowych większość załóg dokooptowano spoza studenckiej braci - tak wygląda tegoroczny sezon żeglarski na Akademii Świętokrzyskiej. Rejsy, na które jeszcze kilka lat temu zapisywało się więcej chętnych, niż było miejsc, przestały studentów interesować.

- Ludzie nie mają pieniędzy. Tu studiują ubodzy mieszkańcy podkieleckich miejscowości. Ci, co pieniądze mają, jadą na studia do Krakowa, Warszawy lub wybierają prywatne uczelnie. A inni wolą przez wakacje pracować, żeby zarobić na resztę roku - tłumaczy brak zainteresowania rejsami absolwentka filologii polskiej.

Akademia Świętokrzyska ma od lat jedną z największych studenckich flotylli na Mazurach. Obecnie to osiem żaglówek kabinowych, z których siedem pływa na regularnych rejsach ze studentami (jedną wyłączono ze względów bezpieczeństwa). Zawiaduje nimi Studium WF AŚ, rejsami dowodzą pracownicy placówki. W tym roku zaplanowano pięć 12-dniowych rejsów. Pierwszy lipcowy nie doszedł do skutku, brakuje chętnych również na drugi. W sierpniu na jeden rejs pieniądze wpłaciło 20 osób, z czego tylko siedmioro to studenci, pozostali to absolwenci, pracownicy AŚ z rodzinami. W sumie w żeglarskich rejsach AŚ mogłoby wziąć udział w tym sezonie ok. 120 studentów, a popłynie może 20-30. Ponad drugie tyle będą to tzw. komercyjni uczestnicy, którzy zapłacą za rejs 450 zł od osoby. A jeszcze kilka lat temu na rejsy były oblegane, zapisywało się na nie kilka razy więcej chętnych, niż było miejsc.

- To jest skandal. Państwowa uczelnia utrzymuje za pieniądze podatników żaglówki, ale nic nie robi, żeby je udostępnić studentom. Jak brakuje chętnych, to trzeba obniżyć koszty - mówi jeden z kieleckich sterników.

Mimo że w 2003 roku skrócono rejsy z 14 do 12 dni, w tym roku opłata od studenta wzrosła z 350 zł do 380 zł. Obejmuje koszt utrzymania żaglówek, ubezpieczenia oraz zarobków i diet pracowników studium. Studenci śpią na łodziach, a jedzenie kupują z własnych składek. Kierownik Studium WF Rafał Pawłowski przyznaje, że chętnych brakuje. - Faktem jest, że frekwencja jest bardzo słaba, ale nie jest to efekt naszego złego działania. W tym roku na uczelni była bardzo duża akcja plakatowa, prezentacje multimedialne zachęcające do rejsów, ale przyniosło to niewielki skutek. Czasy są takie, że jak ktoś ma możliwości, jedzie za granicę, żeby zarobić pieniądze. Dla porównania: opłata za obóz narciarski w Bukowinie wzrosła do ok. 420 zł, czyli o 60 zł, i frekwencja była prawie stuprocentowa. Dlaczego? Bo studentom nie opłaca się wyjeżdżać do pracy na dwa tygodnie i to zimą - tłumaczy kierownik Pawłowski.

- Koszty rejsów można obniżyć, poszukać pieniędzy na uczelni. Może dałoby się zmniejszyć opłatę dla studentów i zgłosiłoby się więcej chętnych - podpowiada jeden z pracowników uczelni.

Z dokumentu, do którego dotarła "Gazeta" wynika, że na 55 tys. zł kosztów rejsów aż 53 tys. zł stanowią wynagrodzenia i diety pracowników uczelni. Czy tych kosztów nie da się obniżyć?

Kierownik Pawłowski jest sceptyczny. - Owszem, jedzie dwóch pracowników na rejs, ale ostatnio dostają oni po połowie stawki. Nie sądzę, żeby 380 zł to było dużo. Biorąc pod uwagę wzrost kosztów życia, to moim zdaniem opłaty nawet spadły - tłumaczy.

Jakie jest więc wyjście z tego kryzysu? - Rozważamy zaproponowanie studentom zaliczenia z w.f. za uczestnictwo w rejsie. Może ktoś będzie wolał popłynąć na dwa tygodnie, zamiast chodzić na salę gimnastyczną. A jak raz popłynie, to może zasmakuje w żeglarstwie i wybierze się za rok znowu - mówi Pawłowski. Zdecydowanie przeciwny jest sprzedaży uczelnianych żaglówek, na których nie chcą pływać studenci. - Musimy przetrwać ten kryzys. Przyjdą lepsze czasy i studenci wrócą na Mazury - mówi.


Ziemowit Nowak Gazeta Wyborcza


Komentarze

Error connecting to mysql