Teatr Rozmowy Kultura
Wys�ano dnia 15-02-2008 o godz. 08:00:00 przez sergio 10687
Wys�ano dnia 15-02-2008 o godz. 08:00:00 przez sergio 10687
Z Andrzejem Kubą Sielskim, aktorem Teatru Lalki i Aktora "Kubuś" rozmawiała Agnieszka Kozłowska-Piasta. |
-Jak to się stało, że zostałeś aktorem?
-Przypadkowo. Najpierw zainteresowaÅ‚a mnie dramaturgia, ten magiczny sposób zapisywania: jeden mówi to, drugi mówi to. LubiÅ‚em czytać dramaty. InteresowaÅ‚a mnie także plastyka, mimo to wybraÅ‚em szkoÅ‚Ä™ o profilu zawodowym. UczyÅ‚em siÄ™ obrabiania materiaÅ‚ów metalowych. MiÅ‚oÅ›ci do pisania, dramaturgii i plastyki to jednak nie zagÅ‚uszyÅ‚o i natrafiÅ‚em na teatr lalek, który idealnie Å‚Ä…czyÅ‚ te wszystkie sfery, a na dodatek doskonale siÄ™ we mnie wpisaÅ‚. Nigdy nie chciaÅ‚em grać Hamleta, w życiu nie wystÄ…piÅ‚em na żadnej akademii, nie recytowaÅ‚em. ChodziÅ‚em do studia teatralnego w MDK, poznaÅ‚em zasady dykcji, artykulacji. Potem zostaÅ‚em adeptem teatru lalek. Z czasem - ponieważ to podobne Å›rodki wyrazu, pojawiÅ‚a siÄ™ pantomima, której wczeÅ›niej nie znaÅ‚em. W Kielcach nie byÅ‚o takich tradycji, nie byÅ‚o możliwoÅ›ci oglÄ…dania takich przedstawieÅ„. Od czasu do czasu w telewizji pojawiaÅ‚ siÄ™ Marcel Marceau. WiedziaÅ‚em niewiele: że maluje twarz na biaÅ‚o, że nic nie mówi i jak gra, to wszyscy go rozumiejÄ…. I to byÅ‚o fascynujÄ…ce.
-Czyli zacząłeś pracować w teatrze, niewiele wiedząc o nim. Zdawałeś do szkoły teatralnej?
-OdkÄ…d zaczÄ…Å‚em pracować w teatrze lalek, miaÅ‚em szajbÄ™, znaÅ‚em wszystkich kolejarzy. WsiadaÅ‚em w pociÄ…g okoÅ‚o poÅ‚udnia, jechaÅ‚em do Krakowa lub Warszawy i oglÄ…daÅ‚em spektakle w teatrze, a potem w nocy wracaÅ‚em do Kielc. W krótkim czasie zobaczyÅ‚em dużo wielkich spektakli. ZafundowaÅ‚em sobie uniwersytet. WidziaÅ‚em, jak w 1981 roku Holoubek odchodziÅ‚ z Teatru Dramatycznego. Z tej okazji pokazano wszystkie najlepsze sztuki. PróbowaÅ‚em zdawać do szkoÅ‚y teatralnej, ale uznano, że nie potrafiÄ™ Å›piewać. Dwukrotnie byÅ‚em tuż pod kreskÄ…. To nieÅ›piewanie okazaÅ‚o siÄ™ nieprawdÄ…. Teraz Å›piewam i nikt sobie wÅ‚osów z gÅ‚owy nie rwie. Ale to zaważyÅ‚o na moim życiu: wpÄ™dzono mnie w kompleksy, z których dÅ‚ugo nie potrafiÅ‚em siÄ™ wyzwolić, dużo czasu minęło, nim odważyÅ‚em siÄ™ zaÅ›piewać. Chyba sobie jednak z aktorstwem poradziÅ‚em, bo ostatnio miaÅ‚em nawet propozycjÄ™ prowadzenia warsztatów w szkole, tej szkole do której mnie nie przyjÄ™li...
-Co zauroczyło Cię w teatrze lalek?
-CaÅ‚a poetyka teatru animacji, że można zagrać wiatr, ogieÅ„. Nadać ksztaÅ‚t, życie, ruch, charakter czemuÅ› co jest magiczne. Po czterech latach pracy zrozumiaÅ‚em, że to mi nie wystarczy i zaczÄ…Å‚em szukać innych Å›rodków wyrazu. W 1984 roku z Witkiem ParkitÄ… zaÅ‚ożyliÅ›my teatr - Gabinet Prób Generalnych. Spektakle graliÅ›my w domu kultury "Merkury" przy ŹródÅ‚owej. Najpierw zaczÄ…Å‚ ze mnie wyÅ‚azić miÅ‚oÅ›nik dramaturgii. ZaczÄ…Å‚em pisać sztukÄ™ o miÅ‚oÅ›ci. SkoÅ„czyÅ‚o siÄ™ tak, że ten spektakl staÅ‚ siÄ™ mimodramem, gdzie siÄ™ nie mówi, ani jednego sÅ‚owa. DrogÄ… eliminacji okazaÅ‚o siÄ™, że potrafiÄ™ to powiedzieć nie używajÄ…c sÅ‚ów. Przez 2 lata zrobiliÅ›my 9 etiud, z czego 4 grane byÅ‚y kilka lub kilkanaÅ›cie razy. To byÅ‚a harówa. KoÅ„czyliÅ›my jednÄ… etiudÄ™ i zaczynaliÅ›my drugÄ…. Do dzisiaj tak mam, ze jak już coÅ› skoÅ„czÄ™ to zaraz chciaÅ‚bym robić coÅ› nowego. Przez to nic nie robiÄ™ dobrze, bo ciÄ…gle podejmujÄ™ siÄ™ nowych wyzwaÅ„. To, w czym siÄ™ czujÄ™ kompletny to jest animacja. To jest trochÄ™ jak jazda na rowerze. Jak siÄ™ zÅ‚apie, to siÄ™ nie zapomni. Cokolwiek bierzesz do rÄ™ki, to zaczyna żyć, tylko wystarczy temu nie przeszkadzać.
-Jak wspominasz lata pierwszego Gabinetu Prób Generalnych?
-To byÅ‚ fajny okres. NauczyÅ‚em siÄ™ teatru, zwÅ‚aszcza pod wzglÄ™dem organizacyjnym. Gabinet nie byÅ‚o dotowany, wiec robiliÅ›my spektakle "domowym" sposobem. Farby, klej kupowaliÅ›my za wÅ‚asne pieniÄ…dze. TrochÄ™ pomagaÅ‚ nam PSS SpoÅ‚em. Co prawda ksiÄ™gowy spadaÅ‚ z krzesÅ‚a jak dostawaÅ‚ rachunek na 150 m żóÅ‚tej gumko-koronki. Wtedy pojawiÅ‚y siÄ™ te moje linie, przeciÄ™cia, przestrzeni i zdalna animacja, które widziaÅ‚aÅ› we "Fragmentach i okruchach" (spektakl pokazany na PrzeglÄ…dzie Teatrów alternatywnych - red.).
- O czym robiliście przedstawienia?
- O miÅ‚oÅ›ci. Po jakimÅ› czasie także o niedopasowaniu. To dość popularny temat w sztuce. Mój bohater miaÅ‚ zawsze poczucie winy wobec innych, że coÅ› spieprzyÅ‚, że z nim coÅ› jest nie tak, a nie ze Å›wiatem. Nigdy nie przychodzi mi do gÅ‚owy aby oskarżać Å›wiat, ludzi. Mam duszÄ™ typowo polskÄ…: żeby wziąć siÄ™ do roboty, muszÄ™ siÄ™ trochÄ™ poszturchać, nie zachwycam siÄ™ sobÄ…, nie prÄ™ do przodu... W tamtych czasach to byÅ‚y jedynie obrazy, które miaÅ‚y wewnÄ™trzny scenariusz. MusiaÅ‚y mieć scenariusz, bo to byÅ‚ czas, gdy trzeba byÅ‚o wszystko pokazywać cenzurze. MusiaÅ‚em opisywać mimodramy, aby przedstawić je cenzurze. PrzychodziÅ‚em do cenzorki za jakiÅ› czas, zapytać, czy już naczytane i zaakceptowane. Mam nawet gdzieÅ› te podbite egzemplarze. ZastrzeżeÅ„ zwykle nie byÅ‚o, bo nigdy nie chciaÅ‚em robić spektakli politycznych.
- Kto przychodził na te spektakle?
- GÅ‚ównie mÅ‚odzież. Na owe czasy byliÅ›my Å›wietni jeÅ›li chodzi o marketing. ByliÅ›my pierwsi, którzy wieszali duże plakaty na pÅ‚otach remontowych. Przy spektaklu "Oczy mokre od deszczu" do pÅ‚achty materiaÅ‚u doczepiliÅ›my Å‚zy z folii, które sobie powiewaÅ‚y. Wtedy wszyscy siÄ™ dziwili, że można siÄ™ tak reklamować. Mówili o nas w Trójce, bo nasze spektakle byÅ‚y bezpÅ‚atne, wiÄ™c Trójka bardzo chÄ™tnie o nas wspominaÅ‚a. PisaÅ‚y o nas lokalne gazety. MaÅ‚gorzata Iskra ze SÅ‚owa Ludu nazwaÅ‚a nas trzeciÄ… kieleckÄ… scenÄ…. BywaÅ‚ także obecny prezydent, Wojciech Lubawski.
- Czy Gabinet wyjeżdżał z Kielc?
- Chyba zabrakÅ‚o amerykaÅ„skiej wiary w siebie. WystÄ…piliÅ›my na Studenckim Festiwalu Teatrów DebiutujÄ…cych, "Start", pojawiÅ‚y siÄ™ wzmianki w prasie ogólnopolskiej. W tym czasie jako teatr offowy nie mieliÅ›my szans. CaÅ‚y teatr staÅ‚ wtedy na polityce, jak jej nie byÅ‚o, to nie miaÅ‚o to sensu. My robiliÅ›my spektakliki z muzyczkÄ… na żywo, z animacjÄ…, Å›wiatÅ‚ami. DziaÅ‚aliÅ›my jak profesjonaliÅ›ci. WspieraÅ‚a nas technicznie duża grupa przyjacióÅ‚. PamiÄ™tam jednÄ… historiÄ™ z "Oczu mokrych od...deszczu". Tam byÅ‚a przydrożna knajpka z tancerkÄ…. Mnie - mima przywiaÅ‚a do knajpki burza. GraliÅ›my oddzieleni od widowni foliÄ…, na której malowaliÅ›my różne rzeczy. Potem przyszÅ‚a burza i mnie zabraÅ‚a. WymyÅ›liÅ‚em sobie, że tÄ™ zamalowanÄ… foliÄ™ zmyje deszcz. Ale jak w tamtych latach zrobić deszcz na scenie i to w dodatku w domu kultury? Przyjaciele pomogli. Wąż ogrodowy, podÅ‚Ä…czenie do kranu, gÄ…bka, aby siÄ™ scena nie zalaÅ‚a. Nie mieliÅ›my ani czasu, ani funduszy na próbÄ™, wiÄ™c dopiero na premierze przekonaliÅ›my siÄ™, czy to dziaÅ‚a. ZadziaÅ‚aÅ‚o. Ten spektakl doczekaÅ‚ siÄ™ także recenzji z ust samych paÅ„stwa Ireny i Tadeusza Byrskich, którzy akurat w tym czasie odwiedzili swojÄ… wychowankÄ™, paniÄ… RedliÅ„skÄ…. Pan Tadeusz po spektaklu powiedziaÅ‚, że to grafomania i straciÅ‚ czas. Pani Irena przyznaÅ‚a, że chyba nie wszystko jest dla niej jasne, ale jej zdaniem nie trzeba rozumieć wszystkiego, aby przyjemnie spÄ™dzić czas. To byÅ‚a wspaniaÅ‚a recenzja i na dodatek z ust tak zasÅ‚użonej dla teatru osoby.
-Jak to się stało, że Gabinet zaczął odwiedzać osiedla, wsie?
- Pod koniec dziaÅ‚alnoÅ›ci Gabinetu zrobiliÅ›my spektakl dla dzieci, który wymagaÅ‚ kontaktu z publicznoÅ›ciÄ…, trochÄ™ improwizowaliÅ›my i okazaÅ‚o siÄ™, ze mi to nawet wychodzi. WÅ‚aÅ›nie wtedy powstawaÅ‚a baza do tego, co robiÄ™ dzisiaj. W spektaklu publicznoÅ›ci dawaliÅ›my zadania: ludzie grajÄ… dworzan, majÄ… szeptać, Å›miać siÄ™ i pÅ‚akać. GraliÅ›my to dla kilkunastu, a nawet kilku tysiÄ™cy osób. Po festiwalu w Jeleniej Górze nasze drogi z Witkiem siÄ™ rozeszÅ‚y. Po przerwie, już w latach 90-tych zaczÄ…Å‚em go robić sam. PróbowaÅ‚em nowe rzeczy, choć trzon spektaklu siÄ™ nie zmieniaÅ‚. ZmontowaÅ‚em nowy zespóÅ‚: ze Zdzichem ReczyÅ„skim i mojÄ… żonÄ… MaÅ‚gosiÄ…, też aktorkÄ…. PomogÅ‚y nam media, trochÄ™ pieniÄ™dzy daÅ‚y wÅ‚adze miasta. ZagraliÅ›my to na kieleckich letnich, nudnych osiedlach. ChcieliÅ›my z tym jechać na wieÅ›. ZagraliÅ›my w Pierzchniance. Przed spektaklem soÅ‚tys wsi oceniaÅ‚, że przyjdzie z 50 dzieciaków i tyle przygotowaÅ‚ darmowych jogurtów. My też rozdawaliÅ›my gadżety od mediów. Gdy spektakl siÄ™ zaczÄ…Å‚, okazaÅ‚o siÄ™, że dzieci jest dwa razy tyle. SoÅ‚tys zamiast oglÄ…dać spektakl, pognaÅ‚ do mleczarni po dodatkowe jogurty. Potem okazaÅ‚o siÄ™, że nasza idea rozmija siÄ™ z praktykÄ…. GraliÅ›my w miejscach, które wybierali wójtowie, czyli takich, co to wstydu nie bÄ™dzie. Przez takie wsie, w których nic nie ma tylko przejeżdżaliÅ›my. WÅ‚adze wspieraÅ‚y nas krótko, a przecież dokÅ‚adać do tego nie mogliÅ›my. Dlatego idea ciÄ…gle czeka na realizacjÄ™. Byle tylko miejsca wybieraÅ‚y Gminne OÅ›rodki Pomocy SpoÅ‚ecznej, a nie wójtowie.
- JesteÅ› aktorem poszukujÄ…cym. Poza etatowÄ… praca w Kubusiu grasz wÅ‚asny spektakl, angażujesz siÄ™ w inne przedsiÄ™wziÄ™cia, chociażby "Wesele od nowa" w DÄ…browie, pokazaÅ‚eÅ› fragmenty swojego spektaklu na PrzeglÄ…dzie Teatrów Alternatywnych. "KubuÅ›" nie wystarcza?
- Bardzo cenię swoją pracę w Kubusiu i w pełni mnie ona satysfakcjonuje. Ale ciągle mam jeszcze wolne bajty i mogę je wykorzystać. Staram się pracować inaczej, tak, jak w Kubusiu nie mam możliwości. Nie powielam swojej pracy w teatrze. Robię inne rzeczy. Nie ten repertuar, nie ta forma, nie ten adresat.
- Czy to znaczy, ze nie umiesz żyć bez sztuki?
- KiedyÅ› na ulicy zaczepiÅ‚ mnie dziennikarz i zapytaÅ‚, co sÄ…dzÄ™ o kieleckiej kulturze. TÅ‚umaczyÅ‚em, że nie mogÄ™ odpowiedzieć, bo ja tÄ™ kulturÄ™ tworzÄ™. Niech ludzie, odbiorcy, wieszajÄ… na niej psy. Ale wtedy poczuÅ‚em siÄ™ wspóÅ‚winny. CoÅ› tam robiÄ™, ale w niektórych rzeczach jestem za cienki. Nie mogÄ™ siÄ™ poÅ›wiÄ™cić sztuce. Mam rodzinÄ™, obowiÄ…zki, im też musze poÅ›wiÄ™cić czas. Z wiekiem coraz lepiej idzie mi to ukÅ‚adanie. Najpierw robiÄ™ jedno, potem drugie. Nie do koÅ„ca siÄ™ to udaje, ale sÄ… już pierwsze efekty: mam prawie wyremontowane mieszkanie i zaczyn spektaklu, córki siÄ™ Å›wietnie uczÄ…, sÄ… mÄ…dre i piÄ™kne. No i moja żona MaÅ‚gosia częściej siÄ™ uÅ›miecha.
- Chyba jako jedyny aktor w Kielcach fascynujesz siÄ™ pantomimÄ…, arlekinami, klaunami.
- Moja pantomima jest raczej imitacjÄ… pantomimy, nie stosujÄ™ klasycznej pantomimy, ani wedÅ‚ug Marceau, Barraulta, Decroux czy innych. Można za to powiedzieć, że wykorzystujÄ™ sposób komunikowania siÄ™ z widzami bez użycia sÅ‚ów. MyÅ›lÄ™, że jestem jedynym w okolicy aktorem, który ma za sobÄ… doÅ›wiadczenie wyjÅ›cia na ulicÄ™. To jest etos, romantyzm, a nie masochizm czy poszukiwanie adrenaliny. Tego siÄ™ czÅ‚owiek w szkole nie nauczy. W teatrze jest inaczej, bezpieczniej, lepiej. Po ciężkim lecie, gdy gram wiele razy, z przyjemnoÅ›ciÄ… wracam jesieniÄ… do garderoby. Na ulicy zbyt wiele siÄ™ nie pokaże - to jest artystycznie ubogie, opiera siÄ™ wÅ‚aÅ›nie na kontakcie z publicznoÅ›ciÄ…. Wydaje mi siÄ™, że to jest mój wyróżnik.
- Pracujesz samodzielnie. Czy Å‚atwo jest robić spektakl bez reżysera, bez osoby z boku, która to ocenia podczas powstawania?
- KonfrontujÄ™ swojÄ… pracÄ™ gÅ‚ównie z widowniÄ…. Umawiam siÄ™ np. w przedszkolu, idÄ™ gram i już wiem, czy to wyszÅ‚o. Gdy nie wychodzi, porzucam i próbujÄ™ dalej. PożytkujÄ™ swoje doÅ›wiadczenia i uczÄ™ siÄ™ na bÅ‚Ä™dach. Czasami zarzucam pracÄ™ i wiem, że za jakiÅ› czas do tego wrócÄ™. NapisaÅ‚em tekst "NarodziÅ‚ siÄ™ jak roÅ›lina", którego fragmenty pokazaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie na przeglÄ…dzie. Na razie siÄ™ z tego wycofujÄ™, ale wiem że do tego wrócÄ™. Tekst wyciÄ…gnÄ…Å‚em z szuflady po kilkunastu latach i uznaÅ‚em, że nadal mi siÄ™ podoba. Teraz chcÄ™ opowiedzieć te moje doÅ›wiadczenia kuglarskie. Bo kim jest kuglarz? Nadal aktorem, komediantem, który gra koÅ‚o Å›mietnika. To jest czÅ‚owiek niskiego stanu, mimo, że nadal jest artystÄ…. W każdym miejscu, gdzie siÄ™ gra, czy to jest impreza, otwarcie supermarketu, czy spektakl uliczny, mam przed sobÄ… publiczność, na dodatek trudniejszÄ…, bo nie przyszÅ‚a do teatru, tylko jest w danym miejscu albo przypadkowo, albo znalazÅ‚a siÄ™ tutaj w innym celu. Na ulicach Paryża, Barcelony pantomima uliczna jest na porzÄ…dku dziennym, dodaje lokalnego kolorytu, sprawia radość i przyjemność oglÄ…dajÄ…cym.
- Czy masz jakiegoÅ› mistrza mimu, kuglarstwa?
- Jan Kacper Deburau (1796-1846), to ważna postać w moim życiu. Legenda gÅ‚osi, że na jego grobie jest napisane: "Oto leży tutaj ten, co powiedziaÅ‚ wszystko, chociażnigdy nie przemówiÅ‚". To on stworzyÅ‚ Pierrota, ale nie tego kiczowatego z butików Å‚ezkÄ… w oku, tylko czÅ‚owieka z krwi i koÅ›ci, który potrafi oddać, bić siÄ™, jeść i kochać na zabój. Deburau odrzuciÅ‚ nieszczÄ™snÄ… kryzÄ™: w teatrze byÅ‚o oÅ›wietlenie dolne, wiÄ™c kryza zasÅ‚aniaÅ‚a mu twarz, którÄ… bardzo dużo graÅ‚. ByÅ‚ czas, że wystÄ™powaÅ‚ po 8 razy dziennie w teatrze bulwarowym Théâtre des Funambules. OglÄ…daÅ‚ go Wiktor Hugo, George Sand, prawdopodobnie Szopen i SÅ‚owacki. Publiczność go kochaÅ‚a, Å›ciÄ…gaÅ‚ caÅ‚Ä… elitÄ™ Paryża na swoje spektakle. ZostaÅ‚ wierny teatrzykowi bulwarowemu, mimo, że miaÅ‚ lepsze propozycje. GraÅ‚ niemalże do Å›mierci, publiczność nie daÅ‚a mu zejść ze sceny. ZdarzyÅ‚o siÄ™ nieszczęście: zabiÅ‚ czÅ‚owieka w obronie żony. Å»yÅ‚ z tÄ… Å›wiadomoÅ›ciÄ…, mimo, że zostaÅ‚ uniewinniony. StworzyÅ‚ pantomimÄ™ "Handlarz starzyznÄ…", w której obsesyjnie pojawia siÄ™ postać zabitego handlarza. StworzyÅ‚ podwaliny pod sztukÄ™ mimu, bez niego nie byÅ‚oby ani Chaplina, ani nawet Jimma Carreya. Jego syn przejÄ…Å‚ po nim schedÄ™ i tak z mistrza na ucznia, sztuka mimu dotarÅ‚a do czasów wspóÅ‚czesnych.
- A o czym marzysz?
- Dla mnie caÅ‚y ważny, inny Å›wiat zaczÄ…Å‚ siÄ™ w Kubusiu i nadal trwa. Szalenie sobie ceniÄ™ granie dla dzieci. Wyobrażam sobie, jak już jako emeryt, kupujÄ™ gazetkÄ™, wchodzÄ™ do teatru, witam siÄ™ z bileterkami, idÄ™ do garderoby, zaparzam sobie rumianek lub melisÄ™ i wychodzÄ™ na scenÄ™ tylko na moment: jako król w scenie finaÅ‚owej. To miÅ‚e marzenia. Ale zagram też kiedyÅ› na ulicy, zbierajÄ…c do kapelusza.
- Dziękuję za rozmowę.
-Przypadkowo. Najpierw zainteresowaÅ‚a mnie dramaturgia, ten magiczny sposób zapisywania: jeden mówi to, drugi mówi to. LubiÅ‚em czytać dramaty. InteresowaÅ‚a mnie także plastyka, mimo to wybraÅ‚em szkoÅ‚Ä™ o profilu zawodowym. UczyÅ‚em siÄ™ obrabiania materiaÅ‚ów metalowych. MiÅ‚oÅ›ci do pisania, dramaturgii i plastyki to jednak nie zagÅ‚uszyÅ‚o i natrafiÅ‚em na teatr lalek, który idealnie Å‚Ä…czyÅ‚ te wszystkie sfery, a na dodatek doskonale siÄ™ we mnie wpisaÅ‚. Nigdy nie chciaÅ‚em grać Hamleta, w życiu nie wystÄ…piÅ‚em na żadnej akademii, nie recytowaÅ‚em. ChodziÅ‚em do studia teatralnego w MDK, poznaÅ‚em zasady dykcji, artykulacji. Potem zostaÅ‚em adeptem teatru lalek. Z czasem - ponieważ to podobne Å›rodki wyrazu, pojawiÅ‚a siÄ™ pantomima, której wczeÅ›niej nie znaÅ‚em. W Kielcach nie byÅ‚o takich tradycji, nie byÅ‚o możliwoÅ›ci oglÄ…dania takich przedstawieÅ„. Od czasu do czasu w telewizji pojawiaÅ‚ siÄ™ Marcel Marceau. WiedziaÅ‚em niewiele: że maluje twarz na biaÅ‚o, że nic nie mówi i jak gra, to wszyscy go rozumiejÄ…. I to byÅ‚o fascynujÄ…ce.
-Czyli zacząłeś pracować w teatrze, niewiele wiedząc o nim. Zdawałeś do szkoły teatralnej?
-OdkÄ…d zaczÄ…Å‚em pracować w teatrze lalek, miaÅ‚em szajbÄ™, znaÅ‚em wszystkich kolejarzy. WsiadaÅ‚em w pociÄ…g okoÅ‚o poÅ‚udnia, jechaÅ‚em do Krakowa lub Warszawy i oglÄ…daÅ‚em spektakle w teatrze, a potem w nocy wracaÅ‚em do Kielc. W krótkim czasie zobaczyÅ‚em dużo wielkich spektakli. ZafundowaÅ‚em sobie uniwersytet. WidziaÅ‚em, jak w 1981 roku Holoubek odchodziÅ‚ z Teatru Dramatycznego. Z tej okazji pokazano wszystkie najlepsze sztuki. PróbowaÅ‚em zdawać do szkoÅ‚y teatralnej, ale uznano, że nie potrafiÄ™ Å›piewać. Dwukrotnie byÅ‚em tuż pod kreskÄ…. To nieÅ›piewanie okazaÅ‚o siÄ™ nieprawdÄ…. Teraz Å›piewam i nikt sobie wÅ‚osów z gÅ‚owy nie rwie. Ale to zaważyÅ‚o na moim życiu: wpÄ™dzono mnie w kompleksy, z których dÅ‚ugo nie potrafiÅ‚em siÄ™ wyzwolić, dużo czasu minęło, nim odważyÅ‚em siÄ™ zaÅ›piewać. Chyba sobie jednak z aktorstwem poradziÅ‚em, bo ostatnio miaÅ‚em nawet propozycjÄ™ prowadzenia warsztatów w szkole, tej szkole do której mnie nie przyjÄ™li...
-Co zauroczyło Cię w teatrze lalek?
-CaÅ‚a poetyka teatru animacji, że można zagrać wiatr, ogieÅ„. Nadać ksztaÅ‚t, życie, ruch, charakter czemuÅ› co jest magiczne. Po czterech latach pracy zrozumiaÅ‚em, że to mi nie wystarczy i zaczÄ…Å‚em szukać innych Å›rodków wyrazu. W 1984 roku z Witkiem ParkitÄ… zaÅ‚ożyliÅ›my teatr - Gabinet Prób Generalnych. Spektakle graliÅ›my w domu kultury "Merkury" przy ŹródÅ‚owej. Najpierw zaczÄ…Å‚ ze mnie wyÅ‚azić miÅ‚oÅ›nik dramaturgii. ZaczÄ…Å‚em pisać sztukÄ™ o miÅ‚oÅ›ci. SkoÅ„czyÅ‚o siÄ™ tak, że ten spektakl staÅ‚ siÄ™ mimodramem, gdzie siÄ™ nie mówi, ani jednego sÅ‚owa. DrogÄ… eliminacji okazaÅ‚o siÄ™, że potrafiÄ™ to powiedzieć nie używajÄ…c sÅ‚ów. Przez 2 lata zrobiliÅ›my 9 etiud, z czego 4 grane byÅ‚y kilka lub kilkanaÅ›cie razy. To byÅ‚a harówa. KoÅ„czyliÅ›my jednÄ… etiudÄ™ i zaczynaliÅ›my drugÄ…. Do dzisiaj tak mam, ze jak już coÅ› skoÅ„czÄ™ to zaraz chciaÅ‚bym robić coÅ› nowego. Przez to nic nie robiÄ™ dobrze, bo ciÄ…gle podejmujÄ™ siÄ™ nowych wyzwaÅ„. To, w czym siÄ™ czujÄ™ kompletny to jest animacja. To jest trochÄ™ jak jazda na rowerze. Jak siÄ™ zÅ‚apie, to siÄ™ nie zapomni. Cokolwiek bierzesz do rÄ™ki, to zaczyna żyć, tylko wystarczy temu nie przeszkadzać.
-Jak wspominasz lata pierwszego Gabinetu Prób Generalnych?
-To byÅ‚ fajny okres. NauczyÅ‚em siÄ™ teatru, zwÅ‚aszcza pod wzglÄ™dem organizacyjnym. Gabinet nie byÅ‚o dotowany, wiec robiliÅ›my spektakle "domowym" sposobem. Farby, klej kupowaliÅ›my za wÅ‚asne pieniÄ…dze. TrochÄ™ pomagaÅ‚ nam PSS SpoÅ‚em. Co prawda ksiÄ™gowy spadaÅ‚ z krzesÅ‚a jak dostawaÅ‚ rachunek na 150 m żóÅ‚tej gumko-koronki. Wtedy pojawiÅ‚y siÄ™ te moje linie, przeciÄ™cia, przestrzeni i zdalna animacja, które widziaÅ‚aÅ› we "Fragmentach i okruchach" (spektakl pokazany na PrzeglÄ…dzie Teatrów alternatywnych - red.).
- O czym robiliście przedstawienia?
- O miÅ‚oÅ›ci. Po jakimÅ› czasie także o niedopasowaniu. To dość popularny temat w sztuce. Mój bohater miaÅ‚ zawsze poczucie winy wobec innych, że coÅ› spieprzyÅ‚, że z nim coÅ› jest nie tak, a nie ze Å›wiatem. Nigdy nie przychodzi mi do gÅ‚owy aby oskarżać Å›wiat, ludzi. Mam duszÄ™ typowo polskÄ…: żeby wziąć siÄ™ do roboty, muszÄ™ siÄ™ trochÄ™ poszturchać, nie zachwycam siÄ™ sobÄ…, nie prÄ™ do przodu... W tamtych czasach to byÅ‚y jedynie obrazy, które miaÅ‚y wewnÄ™trzny scenariusz. MusiaÅ‚y mieć scenariusz, bo to byÅ‚ czas, gdy trzeba byÅ‚o wszystko pokazywać cenzurze. MusiaÅ‚em opisywać mimodramy, aby przedstawić je cenzurze. PrzychodziÅ‚em do cenzorki za jakiÅ› czas, zapytać, czy już naczytane i zaakceptowane. Mam nawet gdzieÅ› te podbite egzemplarze. ZastrzeżeÅ„ zwykle nie byÅ‚o, bo nigdy nie chciaÅ‚em robić spektakli politycznych.
- Kto przychodził na te spektakle?
- GÅ‚ównie mÅ‚odzież. Na owe czasy byliÅ›my Å›wietni jeÅ›li chodzi o marketing. ByliÅ›my pierwsi, którzy wieszali duże plakaty na pÅ‚otach remontowych. Przy spektaklu "Oczy mokre od deszczu" do pÅ‚achty materiaÅ‚u doczepiliÅ›my Å‚zy z folii, które sobie powiewaÅ‚y. Wtedy wszyscy siÄ™ dziwili, że można siÄ™ tak reklamować. Mówili o nas w Trójce, bo nasze spektakle byÅ‚y bezpÅ‚atne, wiÄ™c Trójka bardzo chÄ™tnie o nas wspominaÅ‚a. PisaÅ‚y o nas lokalne gazety. MaÅ‚gorzata Iskra ze SÅ‚owa Ludu nazwaÅ‚a nas trzeciÄ… kieleckÄ… scenÄ…. BywaÅ‚ także obecny prezydent, Wojciech Lubawski.
- Czy Gabinet wyjeżdżał z Kielc?
- Chyba zabrakÅ‚o amerykaÅ„skiej wiary w siebie. WystÄ…piliÅ›my na Studenckim Festiwalu Teatrów DebiutujÄ…cych, "Start", pojawiÅ‚y siÄ™ wzmianki w prasie ogólnopolskiej. W tym czasie jako teatr offowy nie mieliÅ›my szans. CaÅ‚y teatr staÅ‚ wtedy na polityce, jak jej nie byÅ‚o, to nie miaÅ‚o to sensu. My robiliÅ›my spektakliki z muzyczkÄ… na żywo, z animacjÄ…, Å›wiatÅ‚ami. DziaÅ‚aliÅ›my jak profesjonaliÅ›ci. WspieraÅ‚a nas technicznie duża grupa przyjacióÅ‚. PamiÄ™tam jednÄ… historiÄ™ z "Oczu mokrych od...deszczu". Tam byÅ‚a przydrożna knajpka z tancerkÄ…. Mnie - mima przywiaÅ‚a do knajpki burza. GraliÅ›my oddzieleni od widowni foliÄ…, na której malowaliÅ›my różne rzeczy. Potem przyszÅ‚a burza i mnie zabraÅ‚a. WymyÅ›liÅ‚em sobie, że tÄ™ zamalowanÄ… foliÄ™ zmyje deszcz. Ale jak w tamtych latach zrobić deszcz na scenie i to w dodatku w domu kultury? Przyjaciele pomogli. Wąż ogrodowy, podÅ‚Ä…czenie do kranu, gÄ…bka, aby siÄ™ scena nie zalaÅ‚a. Nie mieliÅ›my ani czasu, ani funduszy na próbÄ™, wiÄ™c dopiero na premierze przekonaliÅ›my siÄ™, czy to dziaÅ‚a. ZadziaÅ‚aÅ‚o. Ten spektakl doczekaÅ‚ siÄ™ także recenzji z ust samych paÅ„stwa Ireny i Tadeusza Byrskich, którzy akurat w tym czasie odwiedzili swojÄ… wychowankÄ™, paniÄ… RedliÅ„skÄ…. Pan Tadeusz po spektaklu powiedziaÅ‚, że to grafomania i straciÅ‚ czas. Pani Irena przyznaÅ‚a, że chyba nie wszystko jest dla niej jasne, ale jej zdaniem nie trzeba rozumieć wszystkiego, aby przyjemnie spÄ™dzić czas. To byÅ‚a wspaniaÅ‚a recenzja i na dodatek z ust tak zasÅ‚użonej dla teatru osoby.
-Jak to się stało, że Gabinet zaczął odwiedzać osiedla, wsie?
- Pod koniec dziaÅ‚alnoÅ›ci Gabinetu zrobiliÅ›my spektakl dla dzieci, który wymagaÅ‚ kontaktu z publicznoÅ›ciÄ…, trochÄ™ improwizowaliÅ›my i okazaÅ‚o siÄ™, ze mi to nawet wychodzi. WÅ‚aÅ›nie wtedy powstawaÅ‚a baza do tego, co robiÄ™ dzisiaj. W spektaklu publicznoÅ›ci dawaliÅ›my zadania: ludzie grajÄ… dworzan, majÄ… szeptać, Å›miać siÄ™ i pÅ‚akać. GraliÅ›my to dla kilkunastu, a nawet kilku tysiÄ™cy osób. Po festiwalu w Jeleniej Górze nasze drogi z Witkiem siÄ™ rozeszÅ‚y. Po przerwie, już w latach 90-tych zaczÄ…Å‚em go robić sam. PróbowaÅ‚em nowe rzeczy, choć trzon spektaklu siÄ™ nie zmieniaÅ‚. ZmontowaÅ‚em nowy zespóÅ‚: ze Zdzichem ReczyÅ„skim i mojÄ… żonÄ… MaÅ‚gosiÄ…, też aktorkÄ…. PomogÅ‚y nam media, trochÄ™ pieniÄ™dzy daÅ‚y wÅ‚adze miasta. ZagraliÅ›my to na kieleckich letnich, nudnych osiedlach. ChcieliÅ›my z tym jechać na wieÅ›. ZagraliÅ›my w Pierzchniance. Przed spektaklem soÅ‚tys wsi oceniaÅ‚, że przyjdzie z 50 dzieciaków i tyle przygotowaÅ‚ darmowych jogurtów. My też rozdawaliÅ›my gadżety od mediów. Gdy spektakl siÄ™ zaczÄ…Å‚, okazaÅ‚o siÄ™, że dzieci jest dwa razy tyle. SoÅ‚tys zamiast oglÄ…dać spektakl, pognaÅ‚ do mleczarni po dodatkowe jogurty. Potem okazaÅ‚o siÄ™, że nasza idea rozmija siÄ™ z praktykÄ…. GraliÅ›my w miejscach, które wybierali wójtowie, czyli takich, co to wstydu nie bÄ™dzie. Przez takie wsie, w których nic nie ma tylko przejeżdżaliÅ›my. WÅ‚adze wspieraÅ‚y nas krótko, a przecież dokÅ‚adać do tego nie mogliÅ›my. Dlatego idea ciÄ…gle czeka na realizacjÄ™. Byle tylko miejsca wybieraÅ‚y Gminne OÅ›rodki Pomocy SpoÅ‚ecznej, a nie wójtowie.
- JesteÅ› aktorem poszukujÄ…cym. Poza etatowÄ… praca w Kubusiu grasz wÅ‚asny spektakl, angażujesz siÄ™ w inne przedsiÄ™wziÄ™cia, chociażby "Wesele od nowa" w DÄ…browie, pokazaÅ‚eÅ› fragmenty swojego spektaklu na PrzeglÄ…dzie Teatrów Alternatywnych. "KubuÅ›" nie wystarcza?
- Bardzo cenię swoją pracę w Kubusiu i w pełni mnie ona satysfakcjonuje. Ale ciągle mam jeszcze wolne bajty i mogę je wykorzystać. Staram się pracować inaczej, tak, jak w Kubusiu nie mam możliwości. Nie powielam swojej pracy w teatrze. Robię inne rzeczy. Nie ten repertuar, nie ta forma, nie ten adresat.
- Czy to znaczy, ze nie umiesz żyć bez sztuki?
- KiedyÅ› na ulicy zaczepiÅ‚ mnie dziennikarz i zapytaÅ‚, co sÄ…dzÄ™ o kieleckiej kulturze. TÅ‚umaczyÅ‚em, że nie mogÄ™ odpowiedzieć, bo ja tÄ™ kulturÄ™ tworzÄ™. Niech ludzie, odbiorcy, wieszajÄ… na niej psy. Ale wtedy poczuÅ‚em siÄ™ wspóÅ‚winny. CoÅ› tam robiÄ™, ale w niektórych rzeczach jestem za cienki. Nie mogÄ™ siÄ™ poÅ›wiÄ™cić sztuce. Mam rodzinÄ™, obowiÄ…zki, im też musze poÅ›wiÄ™cić czas. Z wiekiem coraz lepiej idzie mi to ukÅ‚adanie. Najpierw robiÄ™ jedno, potem drugie. Nie do koÅ„ca siÄ™ to udaje, ale sÄ… już pierwsze efekty: mam prawie wyremontowane mieszkanie i zaczyn spektaklu, córki siÄ™ Å›wietnie uczÄ…, sÄ… mÄ…dre i piÄ™kne. No i moja żona MaÅ‚gosia częściej siÄ™ uÅ›miecha.
- Chyba jako jedyny aktor w Kielcach fascynujesz siÄ™ pantomimÄ…, arlekinami, klaunami.
- Moja pantomima jest raczej imitacjÄ… pantomimy, nie stosujÄ™ klasycznej pantomimy, ani wedÅ‚ug Marceau, Barraulta, Decroux czy innych. Można za to powiedzieć, że wykorzystujÄ™ sposób komunikowania siÄ™ z widzami bez użycia sÅ‚ów. MyÅ›lÄ™, że jestem jedynym w okolicy aktorem, który ma za sobÄ… doÅ›wiadczenie wyjÅ›cia na ulicÄ™. To jest etos, romantyzm, a nie masochizm czy poszukiwanie adrenaliny. Tego siÄ™ czÅ‚owiek w szkole nie nauczy. W teatrze jest inaczej, bezpieczniej, lepiej. Po ciężkim lecie, gdy gram wiele razy, z przyjemnoÅ›ciÄ… wracam jesieniÄ… do garderoby. Na ulicy zbyt wiele siÄ™ nie pokaże - to jest artystycznie ubogie, opiera siÄ™ wÅ‚aÅ›nie na kontakcie z publicznoÅ›ciÄ…. Wydaje mi siÄ™, że to jest mój wyróżnik.
- Pracujesz samodzielnie. Czy Å‚atwo jest robić spektakl bez reżysera, bez osoby z boku, która to ocenia podczas powstawania?
- KonfrontujÄ™ swojÄ… pracÄ™ gÅ‚ównie z widowniÄ…. Umawiam siÄ™ np. w przedszkolu, idÄ™ gram i już wiem, czy to wyszÅ‚o. Gdy nie wychodzi, porzucam i próbujÄ™ dalej. PożytkujÄ™ swoje doÅ›wiadczenia i uczÄ™ siÄ™ na bÅ‚Ä™dach. Czasami zarzucam pracÄ™ i wiem, że za jakiÅ› czas do tego wrócÄ™. NapisaÅ‚em tekst "NarodziÅ‚ siÄ™ jak roÅ›lina", którego fragmenty pokazaÅ‚em wÅ‚aÅ›nie na przeglÄ…dzie. Na razie siÄ™ z tego wycofujÄ™, ale wiem że do tego wrócÄ™. Tekst wyciÄ…gnÄ…Å‚em z szuflady po kilkunastu latach i uznaÅ‚em, że nadal mi siÄ™ podoba. Teraz chcÄ™ opowiedzieć te moje doÅ›wiadczenia kuglarskie. Bo kim jest kuglarz? Nadal aktorem, komediantem, który gra koÅ‚o Å›mietnika. To jest czÅ‚owiek niskiego stanu, mimo, że nadal jest artystÄ…. W każdym miejscu, gdzie siÄ™ gra, czy to jest impreza, otwarcie supermarketu, czy spektakl uliczny, mam przed sobÄ… publiczność, na dodatek trudniejszÄ…, bo nie przyszÅ‚a do teatru, tylko jest w danym miejscu albo przypadkowo, albo znalazÅ‚a siÄ™ tutaj w innym celu. Na ulicach Paryża, Barcelony pantomima uliczna jest na porzÄ…dku dziennym, dodaje lokalnego kolorytu, sprawia radość i przyjemność oglÄ…dajÄ…cym.
- Czy masz jakiegoÅ› mistrza mimu, kuglarstwa?
- Jan Kacper Deburau (1796-1846), to ważna postać w moim życiu. Legenda gÅ‚osi, że na jego grobie jest napisane: "Oto leży tutaj ten, co powiedziaÅ‚ wszystko, chociażnigdy nie przemówiÅ‚". To on stworzyÅ‚ Pierrota, ale nie tego kiczowatego z butików Å‚ezkÄ… w oku, tylko czÅ‚owieka z krwi i koÅ›ci, który potrafi oddać, bić siÄ™, jeść i kochać na zabój. Deburau odrzuciÅ‚ nieszczÄ™snÄ… kryzÄ™: w teatrze byÅ‚o oÅ›wietlenie dolne, wiÄ™c kryza zasÅ‚aniaÅ‚a mu twarz, którÄ… bardzo dużo graÅ‚. ByÅ‚ czas, że wystÄ™powaÅ‚ po 8 razy dziennie w teatrze bulwarowym Théâtre des Funambules. OglÄ…daÅ‚ go Wiktor Hugo, George Sand, prawdopodobnie Szopen i SÅ‚owacki. Publiczność go kochaÅ‚a, Å›ciÄ…gaÅ‚ caÅ‚Ä… elitÄ™ Paryża na swoje spektakle. ZostaÅ‚ wierny teatrzykowi bulwarowemu, mimo, że miaÅ‚ lepsze propozycje. GraÅ‚ niemalże do Å›mierci, publiczność nie daÅ‚a mu zejść ze sceny. ZdarzyÅ‚o siÄ™ nieszczęście: zabiÅ‚ czÅ‚owieka w obronie żony. Å»yÅ‚ z tÄ… Å›wiadomoÅ›ciÄ…, mimo, że zostaÅ‚ uniewinniony. StworzyÅ‚ pantomimÄ™ "Handlarz starzyznÄ…", w której obsesyjnie pojawia siÄ™ postać zabitego handlarza. StworzyÅ‚ podwaliny pod sztukÄ™ mimu, bez niego nie byÅ‚oby ani Chaplina, ani nawet Jimma Carreya. Jego syn przejÄ…Å‚ po nim schedÄ™ i tak z mistrza na ucznia, sztuka mimu dotarÅ‚a do czasów wspóÅ‚czesnych.
- A o czym marzysz?
- Dla mnie caÅ‚y ważny, inny Å›wiat zaczÄ…Å‚ siÄ™ w Kubusiu i nadal trwa. Szalenie sobie ceniÄ™ granie dla dzieci. Wyobrażam sobie, jak już jako emeryt, kupujÄ™ gazetkÄ™, wchodzÄ™ do teatru, witam siÄ™ z bileterkami, idÄ™ do garderoby, zaparzam sobie rumianek lub melisÄ™ i wychodzÄ™ na scenÄ™ tylko na moment: jako król w scenie finaÅ‚owej. To miÅ‚e marzenia. Ale zagram też kiedyÅ› na ulicy, zbierajÄ…c do kapelusza.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Kozłowska-Piasta, zdjęcia Marcin Boruń
Komentarze |