Kielce v.0.8

Kielce
Kurierzy - cykliści wjechali do Kielc

 drukuj stron�
Kielce
Wys�ano dnia 21-05-2007 o godz. 15:00:00 przez sergiusz 1327

Nie masz ochoty stać w kolejce w urzędzie, banku i bibliotece? Szkoda ci czasu, a musisz dostarczyć przesyłkę na drugi koniec miasta? Teraz to już nie problem. Kielce dołączyły do największych miast w Polsce, od dziesięciu dni również po ulicach naszego miasta śmigają kurierzy na rowerach.

- Pomysł zrodził się już osiem lat temu. Wtedy jednak nie miałem pieniędzy na rozpoczęcie i prowadzenie takiej działalności. W międzyczasie otworzyłem inną firmę, dzięki niej stanąłem na nogi i mogłem zrealizować młodzieńcze marzenie - zdradza Karol Jakubiuk, współwłaściciel firmy pod swojską nazwą CKKurierzy. Dodaje, że skłoniło go do tego również coraz bardziej zakorkowane miasto.

Firmę kurierską prowadzi wspólnie z kolegą. Zatrudniają trzech kurierów, docelowo ma ich być piętnastu. Działają nie tylko w samych Kielcach. Jak potrzeba, kurierzy dotrą też do Borkowa i Chęcin. Na rowerach przewiozą wszystko, co na rowerze się zmieści: paczki, dokumenty i kwiaty, drobne zakupy. Ale gotowi są też wyręczyć chętnych w drobnych czynnościach, na przykład mogą nadać i odebrać przesyłkę na poczcie, kupić bilet PKP czy PKS, załatwić za nas sprawy w urzędach i bankach, a nawet oddać książki do biblioteki czy płyty i filmy do wypożyczalni.

- Chcemy się też zająć dostarczaniem leków. Jest to jednak dość skomplikowane, bo potrzebujemy specjalnego sprzętu do ich przewożenia. Mimo to myślę, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni będziemy mogli uruchomić i tę usługę - zapowiada Jakubiuk.

Kurierami są studenci, którzy jeżdżą na własnych rowerach, dziennie robią od 30 do 50 kilometrów. - Na razie bardzo boli mnie krzyż od siedzenia na siodełku, ale się tym nie martwię, bo traktuję to jako ostry trening. Moje hobby to jazda szosowa rowerem - mówi Adam Łukasik. Podkreśla, że ta działalność na razie wzbudza dużą ciekawość. Pracę kuriera wykonuje w wolnym czasie, bo uczy się na studiach dziennych.

W zależności od strefy (pierwsza obejmuje ścisłe centrum, druga - dalsze osiedla, m.in. Barwinek i Uroczysko, trzecia - skrajne dzielnice m.in. Białogon, Dyminy) i standardu usługi różny jest koszt i czas dostarczenia przesyłki. I tak za paczkę do 5 kilogramów klienci firmy zapłacą od 6 do 24 zł, a czas dostarczenia pakunku wyniesie od 30 minut do 3 godzin. Za większe przesyłki oraz za załatwienie formalności w banku, na poczcie i za zakupy trzeba dopłacić.

- Możliwe jest też podpisanie umowy na dostarczanie 15-20 przesyłek miesięcznie. Wtedy obowiązuje jedna stawka i zapominamy o podziale na strefy - mówi Jakubiuk.

Kuriera można zamówić telefonicznie, przez SMS, GG, a wkrótce też on-line na stronie internetowej firmy www.ckkurierzy.pl/ - Za naszych klientów jesteśmy w stanie zrobić niemal wszystko - zapewnia Jakubiuk.


* * *

Kurierzy rowerowi w stolicy
- nie dla sofciarzy

Dla kogoś z boku wygląda to jak zabawa, faceci na rowerach rozwożą paczuszki. Dla nas to życie - mówią kurierzy rowerowi. W stolicy działa kilkadziesiąt firm, które rozwożą i doręczają listy i pakunki. Kurierzy na rowerach to elita - nie boją się godzin szczytu ani jednokierunkowych ulic. Zaparkują wszędzie, prześlizgną się przez każdy korek. W stolicy jest ich siedemdziesięciu. Większość zatrudnia firma X-press Bikers, po kilku mają MasterLink i Stolica. Najwytrwalsi z nich jeżdżą dwa, trzy lata. Dzień w dzień, po kilkadziesiąt kilometrów. Z rowerów zgania ich reumatyzm i coraz częstsze kontuzje.

Undergroundowy kurier

- Nie ma subkultury kurierów - twierdzi Bocian, kurier z firmy X-press Bikers. - Ale jest subkultura rowerowców. Kurier to trochę wyższy stopień w tym środowisku - jesteś zawodowcem, dla pieniędzy robisz to, co inni dla relaksu. Sami nazywają się bajkerami [od angielskiego bike - rower]. Wszyscy noszą się tak samo: obcisłe spodnie, kurtki z goreteksu, kolorowe chustki na szyjach. Nawet najstarszy z nich, 65-letni Robert, który w lecie pracuje na koparce, a kiedy ziemia zamarza, wozi paczki rowerem. Większość ma kolorowe włosy i kolczyki. Dlatego menedżer firmy X-press Bikers Krzysztof Legucki w marynarce i krawacie wygląda wśród swoich pracowników jak postać z innego świata. Nie ma wśród nich żadnej dziewczyny. - Kiedyś były nawet trzy, ale wymiękły. - mówią kurierzy.

Zawodowy bajker na siodełku wytrzymuje zwykle nie dłużej niż półtora roku. - Później wykańczają cię choroby zawodowe: reumatyzm, kontuzje kolan. Dziewczyny się szybciej wykruszają - mówi Bocian.

Kurier z Warszawy

Bajkerzy nie chcą, żeby używać ich imion i nazwisk. Wolą pseudonimy: Bocian, Ziele, Batman, Pepe, Zbolały, Źrebak, Słoniu, Kudłaty. W środowisku każdy wie, o kogo chodzi. To, co poza środowiskiem, nie jest dla nich ważne. - Jeśli gwiżdżesz na wiatr, na kosmiczny mróz i nie boisz się autobusów, to się nadajesz - mówią bajkerzy. Oprócz odwagi potrzebna jest kondycja, bo Warszawa jak żadne inne miasto potrafi dać w kość. Wszystko przez Wisłę. - Trafisz kurs z Wilanowa do Wawra i leżysz. W linii prostej kilka kilometrów, ale nie ma mostu - mówi Ziele. - Można się zapedałować na śmierć. 100, 150 kilometrów dziennie to dla bajkera żaden wyczyn. Zimą kilkadziesiąt kilometrów na rowerze zamienia kuriera w sopel. - Nie jest tak źle. W prawie każdej firmie są dobre dusze, które częstują gorącą herbatą - mówi Czarek. - Po kilku kursach już nas poznają i chyba lubią. Można się poczuć jak playboy, bo często panie zamawiają nie tylko przesyłkę, ale życzą sobie, żeby ją zawiózł konkretny kurier. Zwłaszcza w lecie, kiedy jeździmy lżej ubrani. - Biorą się na zgrabne łydki w połyskującym nylonie - śmieje się Ziele, kurier z tej samej firmy.

Doręczyć i przeżyć

Ubłoceni, w fantazyjnych kaskach, okularach, ochraniaczach na łokciach i goleniach, kurierzy wyglądają jak rycerze z komiksów. - To konieczność - wyjaśnia Bocian z X-press Bikers. - Bez tego każda kraksa może się skończyć tragicznie. To niebezpieczna praca. Według niego warszawscy kierowcy nie patyczkują się z bajkerami. - Spychanie na chodnik to ulubiona zabawa kierowców autobusów - narzeka Bocian. - Trzeba mieć oczy wokół głowy, żeby doręczyć przesyłkę i przeżyć. Trzeba być twardym. - Sofciarze [ang. soft - miękki] nie mają szans - przytakuje Ziele. W walce między kierowcami a kurierami przegranymi są zawsze kurierzy. Kiedy samochód zajeżdża drogę, rower ma tylko jedna wyjście, uciekać. - Kurierzy w Stanach Zjednoczonych radzą sobie inaczej. Do obrony zawsze pod ręką mają kawałek łańcucha - śmieje się Bocian.

Kurs do Górnego Zambezi

Jacek, operator łączności w X-press Bikers, kilka lat temu wypadek przy pracy przypłacił urazem kręgosłupa. Teraz siedzi przed komputerem i przez krótkofalówkę kontroluje pracę kurierów. Nie narzeka: - Mam czuły słuch, jestem perkusistą. To pomaga przy rozsyłaniu kurierów po mieście: Przy złej pogodzie przez krótkofalówki ledwo co słychać. Ja słyszę zawsze. Każdy kurier wozi na ramieniu krótkofalówkę. Dzięki radiu bez przerwy jest w kontakcie z bazą, która wysyła go na trasy w różnych częściach miasta. Te najbardziej odległe od centrum (i najbardziej męczące) bajkerzy nazywają po swojemu: okolice Jabłonnej to Górne Zambezi, Zielonka to Greenpoint, Wołomin to Wyoming. Ci, którzy ociągają się ze zgłoszeniem do operatora, mogą za karę trafić kurs na ulicę Wirażową. - To zadupie - narzekają.

Dowieźć papugę

Do firmy kurierskiej przychodzi się z własnym rowerem. - Lepiej, żeby nie był najdroższy - radzi Ziele. - Przy tak wariackiej jeździe po mieście co chwila trzeba płacić za nowy łańcuch, klocki hamulcowe, kasetę wielotrybu. Dużo się jeździ, a sprzęt się zużywa. Żeby jazda była bezpieczna, trzeba dbać o rower. Kiedy robi się mokro, hamulce nie wytrzymują dłużej niż pięć dni. Zarabiają od 1,5 tys. zł do 3 tys. zł. Pracują pięć dni w tygodniu. Co robią po pracy? - Jak masz siłę, to naprawiasz rower. Jak nie masz siły, wypijasz piwo i idziesz spać - wyjaśnia Bocian. Wielu z nich w weekendy zaocznie studiuje. Nie szukają innej pracy, nie szukają innego hobby. Ich znajomi sami jeżdżą na rowerach. - Dla nas rower jest jak religia. To idealny układ, połączyć pracę z przyjemnością - mówi Bocian. - I odpowiedzialność - za każdą przesyłkę odpowiadamy finansowo. Przyznaje jednak, że w tej poważnej pracy miewa chwile radości. - Furorę zrobiła u nas papuga, którą razem z klatką kurier musiał przewieźć na własnych plecach przez całe miasto.
Wojciecha Cieśla/Gazeta Stołeczna


Monika Rosmanowska Gazeta Wyborcza


Komentarze

Error connecting to mysql