Sport i Rekreacja Kielce Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 06-04-2004 o godz. 18:00:00 przez pala2 234
Wys�ano dnia 06-04-2004 o godz. 18:00:00 przez pala2 234
Na sobotni mecz przy ul. Szczepaniaka po raz kolejny nie sposób było dojechać autobusem. Nie kursował specjalny autobus, bo Zarząd Transportu Miejskiego nie wiedział, że rozpoczął się sezon piłkarski. Już we wrześniu ubiegłego roku pisaliśmy o problemach kibiców, którzy nie mieli czym dojechać na mecze piłkarzy Kolportera Korony Kielce. |
MPK nie zwiększyła częstotliwości kursów w kierunku stadionu, a w soboty i niedzielę autobusy jeżdżą rzadko. W efekcie autobusy pękały w szwach, a na przystankach zostawało wiele osób, dla których nie starczyło miejsc. Po interwencjach "Gazety" prezydent Wojciech Lubawski obiecał uruchomić dodatkowe kursy autobusowe i rzeczywiście do końca sezonu kursował autobus linii "S".
- Teraz sytuacja wróciła do poprzedniego stanu. Autobus specjalny nie jeździ, a normalne autobusy są nieprawdopodobnie zapchane. Nikt nawet nie pomyślał, żeby wysłać przegubowca, tylko jechał zwykły jelcz - skarży się jeden z kibiców.
Zarząd Transportu Miejskiego przyznaje, że po sezonie jesiennym wstrzymano kursowanie linii "S". - Nie wiedzieliśmy, że rozpoczął się sezon piłkarski. Nikt nas nie poinformował, kiedy odbywają się mecze - przyznaje Zbigniew Michnicki, kierownik działu przewozów w ZTM. Twierdzi, że oficjalną informację o terminarzu rozgrywek miał przesłać Urząd Miasta i organizatorzy: - Mieliśmy uruchamiać dodatkowe autobusy tylko w dni meczów, aby miasto niepotrzebnie nie płaciło.
- W ubiegłym roku nie wysyłaliśmy żadnego terminarza, bo zajmowało się tym miasto. Ale autobus jest potrzebny, więc jak najszybciej prześlemy odpowiednią informację - mówi Sławomir Sijer, dyrektor Kolportera Korona Kielce.
Także Anna Ciulęba, rzecznik prasowy prezydenta Kielc, zapewnia, że miasto jak najszybciej zadba o dodatkowe połączenia w czasie meczów piłkarskich. - Na pewno autobusy dla kibiców będą wkrótce jeździły - mówi.
Tymczasem MPK i ZTM już teraz zastanawiają się nad zwiększeniem bezpieczeństwa w autobusach z kibicami. Po sobotnim meczu zdemolowano przegubowego ikarusa. - Poleciały szyby, powyrywano kasowniki i fotele - wylicza Grzegorz Słoń, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji. To już drugi autobus zniszczony przez kibiców w ciągu dwóch tygodni. - Po pierwszym meczu uszkodzony był neoplan, więc teraz wysłaliśmy starego ikarusa. Ale i tak nasze straty to co najmniej kilka tysięcy złotych - dodaje.
- Teraz sytuacja wróciła do poprzedniego stanu. Autobus specjalny nie jeździ, a normalne autobusy są nieprawdopodobnie zapchane. Nikt nawet nie pomyślał, żeby wysłać przegubowca, tylko jechał zwykły jelcz - skarży się jeden z kibiców.
Zarząd Transportu Miejskiego przyznaje, że po sezonie jesiennym wstrzymano kursowanie linii "S". - Nie wiedzieliśmy, że rozpoczął się sezon piłkarski. Nikt nas nie poinformował, kiedy odbywają się mecze - przyznaje Zbigniew Michnicki, kierownik działu przewozów w ZTM. Twierdzi, że oficjalną informację o terminarzu rozgrywek miał przesłać Urząd Miasta i organizatorzy: - Mieliśmy uruchamiać dodatkowe autobusy tylko w dni meczów, aby miasto niepotrzebnie nie płaciło.
- W ubiegłym roku nie wysyłaliśmy żadnego terminarza, bo zajmowało się tym miasto. Ale autobus jest potrzebny, więc jak najszybciej prześlemy odpowiednią informację - mówi Sławomir Sijer, dyrektor Kolportera Korona Kielce.
Także Anna Ciulęba, rzecznik prasowy prezydenta Kielc, zapewnia, że miasto jak najszybciej zadba o dodatkowe połączenia w czasie meczów piłkarskich. - Na pewno autobusy dla kibiców będą wkrótce jeździły - mówi.
Tymczasem MPK i ZTM już teraz zastanawiają się nad zwiększeniem bezpieczeństwa w autobusach z kibicami. Po sobotnim meczu zdemolowano przegubowego ikarusa. - Poleciały szyby, powyrywano kasowniki i fotele - wylicza Grzegorz Słoń, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji. To już drugi autobus zniszczony przez kibiców w ciągu dwóch tygodni. - Po pierwszym meczu uszkodzony był neoplan, więc teraz wysłaliśmy starego ikarusa. Ale i tak nasze straty to co najmniej kilka tysięcy złotych - dodaje.
Marcin Sztandera Gazeta Wyborcza
Komentarze |