Muzyka Rozmowy
Wys�ano dnia 26-01-2009 o godz. 08:00:00 przez sergio 6000
Wys�ano dnia 26-01-2009 o godz. 08:00:00 przez sergio 6000
Z Kasią Kolbowską i Sebastianem Witkowskim z zespołu Lady Aarp podczas Festiwalu Firmament 2008 rozmawiała Dorota Kurpios. |
Zespół powstał w 2004 roku. Jak do tego doszło? Czy współpracowaliście wcześniej ze sobą?
Kasia: Nie, wcześniej nie współpracowaliśmy na polu muzycznym. Pomysł powstał w Brazylii podczas wspólnej dwumiesięcznej podróży. To był przebłysk zainspirowany spotkaniem z kulturą i społeczeństwem, w którym muzyka jest czymś naturalnym, codziennym i towarzyszy prawie każdej sytuacji - jest naturalna, spontaniczna.
Skąd pomysł na połączenie jednego z najstarszych instrumentów świata - harfy celtyckiej z komputerem? Na połączenie delikatnych, anielskich dźwięków z muzyką elektroniczną?
Kasia: Chodziło właśnie o przełamywanie stereotypu dotyczącego harfy. Przeważnie jest ona kojarzona z anielskimi klimatami, a my pokazujemy, że może stworzyć mocny, niezwykły, industrialny dźwięk. Grube struny pozwalają na wydobywanie niskich dźwięków, co pozwala zagrać coś bardziej niepokojącego niż anielskiego. Postawiliśmy też na to, że nie ma drugiego takiego zespołu i harfa, jako coś bardzo rzadkiego może mieć duże przebicie. Ta oryginalność jest siłą zespołu.
Nazywacie się Lady Aarp - skąd pomysł na nazwę i dlaczego mówi tylko o członkini zespołu?
Sebastian: Kasia jest harfistką, a ja robię resztę. Chcieliśmy położyć nacisk na harfę, że tym właśnie odróżniamy się od dziesiątek innych zespołów, które robią tzw. muzykę elektroniczną. Kasia jest gwiazdą zespołu.
Kasia: Głównym aktorem... Z mojej perspektywy wygląda to jednak trochę inaczej - nie można powiedzieć, że harfa jest na pierwszym planie, że tej muzyki jest tak dużo... Harfa tak naprawdę jest wabikiem - przyciąga. A potem można się zagłębiać w muzykę. W projekcie Lady Aarp, czuję się spełniona jako harfistka, ponieważ mogę odsłaniać istotę tego instrumentu. Harfa kojarzona jest jako miły dla ucha dodatek. Jeżeli śledzić jej obecność w literaturze muzyki klasycznej, jej rola jest niejednoznaczna. Z jednej strony w orkiestrze odzywa się zazwyczaj zaledwie w kilku miejscach, kodach na zakończeniu utworu, wtedy jest jej najwięcej. Np. w jednej z pieśni Karola Szymanowskiego, ze Stabat Mater - Christe, cum sit hinc ex, harfa gra charakterystyczne cztery akordy kończące utwór. Są to niewątpliwie nieziemskie harmonie i ma się wrażenie, że bez nich cały utwór straciłby. Harfa pojawia się rzadko, ale wnosi bardzo wiele. Dźwięki harfy są rozkołysane, rozfalowane. Niosą miękkość, oczarowanie, zachwyt, światło-cieniowane niuanse. Dźwięki harfy kojarzą się z introwertyzmem, ekspresją skierowaną do wewnątrz, są jakby przykryte, tajemnicze.
Znasz jeszcze kogoÅ› kto gra na harfie? Nie jest to chyba popularne?
Kasia: W szkole muzycznej były koleżanki po fachu. Ale zawsze towarzyszyła nam świadomość, że jest nas tylko sześć.
Muzyka instrumentalna zazwyczaj jest tłem do filmu, gry, do jakiegoś obrazu. Ja Wy widzicie swoją muzykę? Jako tło, czy jako pierwszy plan?
Kasia: Mam świadomość, że harfa, jako instrument, jako środek wyrazu jest czymś mniej komunikatywnym niż wokalista - ktoś z mikrofonem, kto przekazuje jasną treść, a nie taką abstrakcję, jak dźwięki harfy. My proponujemy coś innego i świadomie to robimy - to jest gra z ludźmi, z widownią. Ja wychodzę z założenia, że harfa mocno działa na wyobraźnię - na lirze grał Orfeusz, w Raju Utraconym Johna Miltona, harfa gra przy stworzeniu Świata. Jest eteryczna oniryczna, a zarazem ma duże znaczenie. Ma moc oczarowywania ludzi.
Waszej muzyce, podobnie jak innym instrumentalnym i elektronicznym kompozycjom towarzyszÄ… wizualizacje - czy od zawsze?
Kasia: To przyszło w pewnym momencie. Byliśmy rezydentami, tzn. graliśmy regularnie w klubie Le Madame. Tam była bardzo duża przestrzeń dla wszystkich pomysłów - można było eksperymentować, próbować. Któregoś wieczoru zaprosiliśmy Kasię - Panią K. Jej wizuale skomponowały się z naszą muzyką na tyle dobrze, że chcieliśmy, żeby została.
Czy dużo koncertujecie? Jak publiczność Was przyjmuje? Macie jakieś skrajne wspomnienia z koncertów? Pozytywne, negatywne?
Kasia: Ostatnio mniej koncertujemy. Najciekawiej wypadamy w nietypowych okolicznościach, np.
festiwal "Siedem Mostów Głównych" w Warszawie. Graliśmy pod przęsłami mostu, na którym były wyświetlane wizualizacje. Woda, piasek, wiatr - to wszystko razem grało i było takie czarodziejskie.
A pierwszy koncert?
Sebastian: Trudno to nazwać koncertem. Graliśmy w Le Madame. To były sound systemy - nie mieliśmy wtedy własnych utworów. Ja puszczałem utwory jako DJ, a Kasia do tego improwizowała na harfie.
Czy nie myśleliście o tym, żeby wzbogacić swoją muzykę śpiewem?
Kasia i Sebastian: Nie
Kasia: Jest w naszych utworach trochÄ™ tekstu, ale na zasadzie deklamacji. To czasem siÄ™ pojawia...
Sebastian: ... ale jako instrument, jako jedna z warstw. Założenie jest takie, że tworzymy muzykę instrumentalną. Chyba, że dojdą do skutku nasze plany, żeby np. z Polpo Motel nagrać jakiś wspólny utwór. Wtedy będzie to Lady Aarp i Polpo Motel, albo Lady Aarp i gościnnie jakaś wokalistka lub wokalista. Lady Aarp to Lady Aarp - to jest Kasia, harfa i ja.
Oboje macie za sobą sukcesy - Kasia współpracę z Noviką i zespołem Klarknowa, Sebastian jesteś producentem płyt, m. in. Kaliber 44 - czy tak właśnie jest z muzyką alternatywną, że najpierw trzeba osiągnąć sukces, żeby móc zająć się taką niszową dziedziną muzyki?
Sebastian: Nie.
Da się z tego wyżyć?
Sebastian: Wyżyć? Nie.
Kasia: To zawsze jest przedkładanie wartości artystycznych, a jak wiadomo, takie nie płyną głównym prądem.
Sebastian: Ja bym nie chciał z tego żyć na zasadzie, że musimy zagrać w tym miesiącu tyle koncertów, żeby mieć kasę np. na święta. To jest przyjemność. A praca niestety po jakimś czasie staje się obowiązkiem.
Kasiu, śpiewasz w zespole Klarknowa - jak godzisz pracę w dwóch zespołach?
Ten projekt na razie został zawieszony. Ale był taki moment, kiedy pracowałam w dwóch zespołach. Z jednej strony było to ciężkie, ale z drugiej dawało poczucie wolności twórczej. W Lady Aarp pokazuję zupełnie coś innego, manierę klasycyzującą. W tamtym zespole śpiewałam, ale nigdy nie uczyłam się śpiewu. Stawiałam na czystą, naturalną, własną ekspresję. To były dwa światy, które niezależnie żyły, ale obie dróżki dokądś prowadzą.
Dlaczego zawieszona została działalność tamtego zespołu?
To był zupełnie spontaniczny pomysł. Pojawiliśmy się i przez rok nazbieraliśmy materiał - około 17 kawałków. Zagraliśmy może 20 koncertów. To była pewna energia, która się zrealizowała. Później wokalista zespołu Komety zaproponował, żebym zrobiła aranżację jego kawałka "Warszawa i ja", więc do czegoś to prowadziło. W tym momencie druga część zespołu jest w Meksyku. Nie mamy żadnych zobowiązań, ale nie wiadomo, co wyniknie dalej.
Muzyka alternatywna jest dla wybranej, elitarnej wręcz publiczności. Wasze utwory dla większości komercyjnych stacji radiowych nie są atrakcyjne. Co wobec tego chcecie osiągnąć swoją muzyką? Do kogo trafić? Jaki jest Wasz artystyczny cel?
Sebastian: Ja nie mam celu. Chcemy grać fajne koncerty w fajnych miejscach. To wszystko. Nie chcę przekazać jakiejś konkretnej treści muzyką - tak naprawdę nie da się tego zrobić. Każdy utwór może być inaczej odczytywany i interpretowany.
Kasia: Chcę tworzyć jakąś magiczną sytuację. Satysfakcjonuje mnie połączenie tego starego instrumentu z narzędziem przyszłości. To jest takie przekorne pokazanie, że tak, można takie rzeczy łączyć, że jedno nie wyklucza drugiego. Nie chciałabym, żebyśmy zawędrowali w taką uliczkę muzyki bardzo nieprzystępnej dla normalnego słuchacza. Chciałabym, żeby nasza muzyka była zawsze przyjemna dla ludzi.
Sebastian jesteÅ› producentem muzycznym?
Sebastian: Raczej reżyserem dźwięku - to jest bardzo szeroka dziedzina, która obejmuje mnóstwo różnych działań. Ma to duży związek z naszą muzyką. Byliśmy w stanie sami nagrać swoją płytę, wyprodukować ją muzycznie.
A w planach jest druga płyta?
Sebastian: Oczywiście. Ale na razie żadnych konkretów. O tym będzie można mówić dopiero, gdy zbierze się materiał. Nie chcemy postawić sobie zadania, że np. musimy zrobić siedem utworów. Chcemy, żeby to powstało samo. Tak też było z pierwszą płytą.
Piszą o Was, że jesteście pionierscy, nowatorscy, unikatowi i rewolucyjni - czy Wy tak się czujecie?
Sebastian: No nie wiem, czy rewolucyjni, ale na pewno pionierscy. Nie znaliśmy wcześniej takiego projektu. Rewolucja natomiast to jest coś naprawdę radykalnego...
Kasia: ...i coś, co często źle się kończy...
Sebastian: ...to coś, co ma poważny wpływ na rzeszę ludzi.
Na zakończenie powiedzcie, jakie są Wasze wrażenia po koncercie?
Sebastian: Jestem pod wrażeniem akustyki sali, w której graliśmy. Festiwal jest naprawdę świetnie i profesjonalnie zorganizowany.
Bardzo Wam dziękuję za rozmowę i życzę, żebyście byli choć w niewielkim stopniu rewolucyjni i mieli znaczący wpływ na rozwój muzyki w naszym kraju.
Kasia: Nie, wcześniej nie współpracowaliśmy na polu muzycznym. Pomysł powstał w Brazylii podczas wspólnej dwumiesięcznej podróży. To był przebłysk zainspirowany spotkaniem z kulturą i społeczeństwem, w którym muzyka jest czymś naturalnym, codziennym i towarzyszy prawie każdej sytuacji - jest naturalna, spontaniczna.
Skąd pomysł na połączenie jednego z najstarszych instrumentów świata - harfy celtyckiej z komputerem? Na połączenie delikatnych, anielskich dźwięków z muzyką elektroniczną?
Kasia: Chodziło właśnie o przełamywanie stereotypu dotyczącego harfy. Przeważnie jest ona kojarzona z anielskimi klimatami, a my pokazujemy, że może stworzyć mocny, niezwykły, industrialny dźwięk. Grube struny pozwalają na wydobywanie niskich dźwięków, co pozwala zagrać coś bardziej niepokojącego niż anielskiego. Postawiliśmy też na to, że nie ma drugiego takiego zespołu i harfa, jako coś bardzo rzadkiego może mieć duże przebicie. Ta oryginalność jest siłą zespołu.
Nazywacie się Lady Aarp - skąd pomysł na nazwę i dlaczego mówi tylko o członkini zespołu?
Sebastian: Kasia jest harfistką, a ja robię resztę. Chcieliśmy położyć nacisk na harfę, że tym właśnie odróżniamy się od dziesiątek innych zespołów, które robią tzw. muzykę elektroniczną. Kasia jest gwiazdą zespołu.
Kasia: Głównym aktorem... Z mojej perspektywy wygląda to jednak trochę inaczej - nie można powiedzieć, że harfa jest na pierwszym planie, że tej muzyki jest tak dużo... Harfa tak naprawdę jest wabikiem - przyciąga. A potem można się zagłębiać w muzykę. W projekcie Lady Aarp, czuję się spełniona jako harfistka, ponieważ mogę odsłaniać istotę tego instrumentu. Harfa kojarzona jest jako miły dla ucha dodatek. Jeżeli śledzić jej obecność w literaturze muzyki klasycznej, jej rola jest niejednoznaczna. Z jednej strony w orkiestrze odzywa się zazwyczaj zaledwie w kilku miejscach, kodach na zakończeniu utworu, wtedy jest jej najwięcej. Np. w jednej z pieśni Karola Szymanowskiego, ze Stabat Mater - Christe, cum sit hinc ex, harfa gra charakterystyczne cztery akordy kończące utwór. Są to niewątpliwie nieziemskie harmonie i ma się wrażenie, że bez nich cały utwór straciłby. Harfa pojawia się rzadko, ale wnosi bardzo wiele. Dźwięki harfy są rozkołysane, rozfalowane. Niosą miękkość, oczarowanie, zachwyt, światło-cieniowane niuanse. Dźwięki harfy kojarzą się z introwertyzmem, ekspresją skierowaną do wewnątrz, są jakby przykryte, tajemnicze.
Znasz jeszcze kogoÅ› kto gra na harfie? Nie jest to chyba popularne?
Kasia: W szkole muzycznej były koleżanki po fachu. Ale zawsze towarzyszyła nam świadomość, że jest nas tylko sześć.
Muzyka instrumentalna zazwyczaj jest tłem do filmu, gry, do jakiegoś obrazu. Ja Wy widzicie swoją muzykę? Jako tło, czy jako pierwszy plan?
Kasia: Mam świadomość, że harfa, jako instrument, jako środek wyrazu jest czymś mniej komunikatywnym niż wokalista - ktoś z mikrofonem, kto przekazuje jasną treść, a nie taką abstrakcję, jak dźwięki harfy. My proponujemy coś innego i świadomie to robimy - to jest gra z ludźmi, z widownią. Ja wychodzę z założenia, że harfa mocno działa na wyobraźnię - na lirze grał Orfeusz, w Raju Utraconym Johna Miltona, harfa gra przy stworzeniu Świata. Jest eteryczna oniryczna, a zarazem ma duże znaczenie. Ma moc oczarowywania ludzi.
Waszej muzyce, podobnie jak innym instrumentalnym i elektronicznym kompozycjom towarzyszÄ… wizualizacje - czy od zawsze?
Kasia: To przyszło w pewnym momencie. Byliśmy rezydentami, tzn. graliśmy regularnie w klubie Le Madame. Tam była bardzo duża przestrzeń dla wszystkich pomysłów - można było eksperymentować, próbować. Któregoś wieczoru zaprosiliśmy Kasię - Panią K. Jej wizuale skomponowały się z naszą muzyką na tyle dobrze, że chcieliśmy, żeby została.
Czy dużo koncertujecie? Jak publiczność Was przyjmuje? Macie jakieś skrajne wspomnienia z koncertów? Pozytywne, negatywne?
Kasia: Ostatnio mniej koncertujemy. Najciekawiej wypadamy w nietypowych okolicznościach, np.
festiwal "Siedem Mostów Głównych" w Warszawie. Graliśmy pod przęsłami mostu, na którym były wyświetlane wizualizacje. Woda, piasek, wiatr - to wszystko razem grało i było takie czarodziejskie.
A pierwszy koncert?
Sebastian: Trudno to nazwać koncertem. Graliśmy w Le Madame. To były sound systemy - nie mieliśmy wtedy własnych utworów. Ja puszczałem utwory jako DJ, a Kasia do tego improwizowała na harfie.
Czy nie myśleliście o tym, żeby wzbogacić swoją muzykę śpiewem?
Kasia i Sebastian: Nie
Kasia: Jest w naszych utworach trochÄ™ tekstu, ale na zasadzie deklamacji. To czasem siÄ™ pojawia...
Sebastian: ... ale jako instrument, jako jedna z warstw. Założenie jest takie, że tworzymy muzykę instrumentalną. Chyba, że dojdą do skutku nasze plany, żeby np. z Polpo Motel nagrać jakiś wspólny utwór. Wtedy będzie to Lady Aarp i Polpo Motel, albo Lady Aarp i gościnnie jakaś wokalistka lub wokalista. Lady Aarp to Lady Aarp - to jest Kasia, harfa i ja.
Oboje macie za sobą sukcesy - Kasia współpracę z Noviką i zespołem Klarknowa, Sebastian jesteś producentem płyt, m. in. Kaliber 44 - czy tak właśnie jest z muzyką alternatywną, że najpierw trzeba osiągnąć sukces, żeby móc zająć się taką niszową dziedziną muzyki?
Sebastian: Nie.
Da się z tego wyżyć?
Sebastian: Wyżyć? Nie.
Kasia: To zawsze jest przedkładanie wartości artystycznych, a jak wiadomo, takie nie płyną głównym prądem.
Sebastian: Ja bym nie chciał z tego żyć na zasadzie, że musimy zagrać w tym miesiącu tyle koncertów, żeby mieć kasę np. na święta. To jest przyjemność. A praca niestety po jakimś czasie staje się obowiązkiem.
Kasiu, śpiewasz w zespole Klarknowa - jak godzisz pracę w dwóch zespołach?
Ten projekt na razie został zawieszony. Ale był taki moment, kiedy pracowałam w dwóch zespołach. Z jednej strony było to ciężkie, ale z drugiej dawało poczucie wolności twórczej. W Lady Aarp pokazuję zupełnie coś innego, manierę klasycyzującą. W tamtym zespole śpiewałam, ale nigdy nie uczyłam się śpiewu. Stawiałam na czystą, naturalną, własną ekspresję. To były dwa światy, które niezależnie żyły, ale obie dróżki dokądś prowadzą.
Dlaczego zawieszona została działalność tamtego zespołu?
To był zupełnie spontaniczny pomysł. Pojawiliśmy się i przez rok nazbieraliśmy materiał - około 17 kawałków. Zagraliśmy może 20 koncertów. To była pewna energia, która się zrealizowała. Później wokalista zespołu Komety zaproponował, żebym zrobiła aranżację jego kawałka "Warszawa i ja", więc do czegoś to prowadziło. W tym momencie druga część zespołu jest w Meksyku. Nie mamy żadnych zobowiązań, ale nie wiadomo, co wyniknie dalej.
Muzyka alternatywna jest dla wybranej, elitarnej wręcz publiczności. Wasze utwory dla większości komercyjnych stacji radiowych nie są atrakcyjne. Co wobec tego chcecie osiągnąć swoją muzyką? Do kogo trafić? Jaki jest Wasz artystyczny cel?
Sebastian: Ja nie mam celu. Chcemy grać fajne koncerty w fajnych miejscach. To wszystko. Nie chcę przekazać jakiejś konkretnej treści muzyką - tak naprawdę nie da się tego zrobić. Każdy utwór może być inaczej odczytywany i interpretowany.
Kasia: Chcę tworzyć jakąś magiczną sytuację. Satysfakcjonuje mnie połączenie tego starego instrumentu z narzędziem przyszłości. To jest takie przekorne pokazanie, że tak, można takie rzeczy łączyć, że jedno nie wyklucza drugiego. Nie chciałabym, żebyśmy zawędrowali w taką uliczkę muzyki bardzo nieprzystępnej dla normalnego słuchacza. Chciałabym, żeby nasza muzyka była zawsze przyjemna dla ludzi.
Sebastian jesteÅ› producentem muzycznym?
Sebastian: Raczej reżyserem dźwięku - to jest bardzo szeroka dziedzina, która obejmuje mnóstwo różnych działań. Ma to duży związek z naszą muzyką. Byliśmy w stanie sami nagrać swoją płytę, wyprodukować ją muzycznie.
A w planach jest druga płyta?
Sebastian: Oczywiście. Ale na razie żadnych konkretów. O tym będzie można mówić dopiero, gdy zbierze się materiał. Nie chcemy postawić sobie zadania, że np. musimy zrobić siedem utworów. Chcemy, żeby to powstało samo. Tak też było z pierwszą płytą.
Piszą o Was, że jesteście pionierscy, nowatorscy, unikatowi i rewolucyjni - czy Wy tak się czujecie?
Sebastian: No nie wiem, czy rewolucyjni, ale na pewno pionierscy. Nie znaliśmy wcześniej takiego projektu. Rewolucja natomiast to jest coś naprawdę radykalnego...
Kasia: ...i coś, co często źle się kończy...
Sebastian: ...to coś, co ma poważny wpływ na rzeszę ludzi.
Na zakończenie powiedzcie, jakie są Wasze wrażenia po koncercie?
Sebastian: Jestem pod wrażeniem akustyki sali, w której graliśmy. Festiwal jest naprawdę świetnie i profesjonalnie zorganizowany.
Bardzo Wam dziękuję za rozmowę i życzę, żebyście byli choć w niewielkim stopniu rewolucyjni i mieli znaczący wpływ na rozwój muzyki w naszym kraju.
foto: Kuba Juszyński
Komentarze |