Cywilizacja Polska
Wys�ano dnia 23-05-2009 o godz. 15:00:00 przez rafa 1504
Wys�ano dnia 23-05-2009 o godz. 15:00:00 przez rafa 1504
![]() | Od kilku miesięcy naszą opinię publiczną rozbudza wojna o "dopalacze" - legalne środki
odurzające, które jedna z firm zaczęła sprowadzać do Polski - wywołało to panikę w mediach, na sprzedawców nasłano kontrole Sanepidu czy celników, wreszcie posłowie znowelizowali ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, delegalizując 17 nowych substancji, w tym najpopularniejszą wśród nich N-benzylopiperazynę (BZP). |
Wywołało to natychmiastową reakcję dystrybutora, który zapowiedział, że zastąpi wszystkie zdelegalizowane produkty nowymi o podobnym działaniu. Politycy już zastanawiają się nad kolejną nowelizacją. Zabawa w kotka i myszkę trwa.
Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy legalnego obrotu środkami psychotropowymi posługują się głównie argumentami odwołującymi się do moralności, wolności czy szkodliwości wspomnianych substancji. Spierają się o to, czy szeroko dostępne dopalacze doprowadzą do tego, że dzieci i młodzież przestaną myśleć o nauce i pogrążą się w psychodelicznych wizjach, często ignorują jednak inny, bardzo ważny aspekt całej sprawy - finanse.
Czy na tym siÄ™ zarabia?
A one mogą okazać się decydujące. Właściciel sklepu Dopalacze.com, od którego rozpoczęła się cała awantura, zapowiedział, że planuje zainwestować w Polsce 25 milionów euro, czyli ponad 100 milionów złotych. Co prawda nie ujawnia swoich przychodów, jednak mamy prawo przypuszczać, że liczy na to, że zyski ze sprzedaży szybko pokryją koszty inwestycji. A to oznacza, że mówimy o poważnych pieniądzach.
Ocenę rozmiaru rynku "legalnych narkotyków" utrudnia to, że jest on niezwykle rozproszony, nie wiadomo też dokładnie, jakie produkty możemy do niego zaliczyć. W najszerszym ujęciu zawiera on zarówno rynek chemicznych środków psychotropowych, stworzonych z substancji, które nie zostały jeszcze zdelegalizowane, jak również handel roślinami ozdobnymi (takimi jak niektóre gatunki kaktusów), które odpowiednio przyrządzone wprowadzają swoich właścicieli w "odmienne stany świadomości". Nie możemy również zapomnieć o legalnych w niektórych krajach "zestawach do samodzielnej uprawy" na przykład marihuany, a także legalnych lekach, które w wysokich dawkach pozwalają na osiągnięcie podobnych efektów.
Żyją w symbiozie?
Można powiedzieć, że rynek legalnych "dopalaczy" istnieje jedynie dzięki temu, że większość narkotyków została zdelegalizowana. W przypadku zalegalizowania na przykład ecstasy nie przetrwałby on długo, gdyż klienci
natychmiast przerzuciliby się na "mocniejsze" używki. Smartshopy czy funshopy żyją więc w ciekawej symbiozie z nękającymi je instytucjami: choć narzekają na kłopoty, jakie sprawia im ich działalność, jednocześnie liczą na to, że będą w stanie sprowadzić handel nielegalnymi substancjami do głębokiego podziemia, dzięki czemu będą mogli zarabiać na byciu ich jedyną dostępną alternatywą.
Ekonomiści szacują bowiem, że legalizacja narkotyków (wyliczenia przygotowano w oparciu o amerykański rynek marihuany, ale prawdopodobnie dotyczą również innych substancji) doprowadziłaby do znaczącego spadku cen - można byłoby je kupić kilkakrotnie taniej.
Nie wiadomo do końca, jak wyglądają relacje sprzedawców dopalaczy z kontrolowanymi głównie przez mafię dilerami nielegalnych narkotyków. Z jednej strony niektórzy twierdzą, że smartshopy stanowią dla nich poważną konkurencję (prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie, jeden z najlepszych polskich ekspertów zajmujących się uzależnieniami stwierdził w rozmowie z dziennikiem "Polska - The Times", że od momentu ich wejścia na rynek "bardzo spadła sprzedaż np. amfetaminy"). Z drugiej jednak strony przykład Holandii pokazuje, że wokół legalnie sprzedających marihuanę coffeshopów wyrasta często cały mikrokosmos dilerów proponujących ich klientom "coś mocniejszego". W przygranicznej Limburgii doprowadziło to nawet do tego, że burmistrzowie tamtejszych miasteczek próbowali zmusić właścicieli coffeeshopów do wyprowadzki na peryferyjne dzielnice.
A co z podatkami?
Pisząc o gospodarce oraz legalnych i nielegalnych narkotykach nie można pominąć jeszcze jednej kwestii: ich wpływu na budżet państwa. Obecnie dopalacze reklamowane są jako "produkty kolekcjonerskie", choć ten opis przypomina znane z lat 90. absurdalne reklamy piwa "bezalkoholowego z przymrużeniem oka:
"Produkt kolekcjonerski, który nie jest do spożycia. Czas wkładania do klasera, to około 1 h. Klaser zaczyna wyglądać należycie po 1 min. Gdy na niego patrzę, zaczynam czuć muzykę
i czuję, że żyję. Następnego dnia zapomniałem, że go nabyłem" - tak na oficjalnej stronie dzieli się wrażeniami jeden z fanów dopalaczy.
To może śmieszyć, ale dla naszej wspólnej kasy ma fatalne skutki. Dopalaczy nie można bowiem z tego powodu - tak jak alkoholu - obłożyć podatkiem akcyzowym (bo przecież jak można nakładać takie obciążenia na "kolekcjonerów"). Państwo wydaje więc spore sumy pieniędzy na ich zwalczanie, a traci szansę na zwiększenie swoich dochodów.
Jeffrey A. Miron, ekonomista z Harvardu, obliczył, że na braku legalizacji narkotyków Stany Zjednoczone tracą co roku 33 miliardy dolarów z tytułu utraconych wpływów podatkowych. Może więc czas zmienić tę politykę?
Karol Karpiński, www.hotmoney.pl
Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy legalnego obrotu środkami psychotropowymi posługują się głównie argumentami odwołującymi się do moralności, wolności czy szkodliwości wspomnianych substancji. Spierają się o to, czy szeroko dostępne dopalacze doprowadzą do tego, że dzieci i młodzież przestaną myśleć o nauce i pogrążą się w psychodelicznych wizjach, często ignorują jednak inny, bardzo ważny aspekt całej sprawy - finanse.
Czy na tym siÄ™ zarabia?
A one mogą okazać się decydujące. Właściciel sklepu Dopalacze.com, od którego rozpoczęła się cała awantura, zapowiedział, że planuje zainwestować w Polsce 25 milionów euro, czyli ponad 100 milionów złotych. Co prawda nie ujawnia swoich przychodów, jednak mamy prawo przypuszczać, że liczy na to, że zyski ze sprzedaży szybko pokryją koszty inwestycji. A to oznacza, że mówimy o poważnych pieniądzach.
Ocenę rozmiaru rynku "legalnych narkotyków" utrudnia to, że jest on niezwykle rozproszony, nie wiadomo też dokładnie, jakie produkty możemy do niego zaliczyć. W najszerszym ujęciu zawiera on zarówno rynek chemicznych środków psychotropowych, stworzonych z substancji, które nie zostały jeszcze zdelegalizowane, jak również handel roślinami ozdobnymi (takimi jak niektóre gatunki kaktusów), które odpowiednio przyrządzone wprowadzają swoich właścicieli w "odmienne stany świadomości". Nie możemy również zapomnieć o legalnych w niektórych krajach "zestawach do samodzielnej uprawy" na przykład marihuany, a także legalnych lekach, które w wysokich dawkach pozwalają na osiągnięcie podobnych efektów.
Żyją w symbiozie?
Można powiedzieć, że rynek legalnych "dopalaczy" istnieje jedynie dzięki temu, że większość narkotyków została zdelegalizowana. W przypadku zalegalizowania na przykład ecstasy nie przetrwałby on długo, gdyż klienci
natychmiast przerzuciliby się na "mocniejsze" używki. Smartshopy czy funshopy żyją więc w ciekawej symbiozie z nękającymi je instytucjami: choć narzekają na kłopoty, jakie sprawia im ich działalność, jednocześnie liczą na to, że będą w stanie sprowadzić handel nielegalnymi substancjami do głębokiego podziemia, dzięki czemu będą mogli zarabiać na byciu ich jedyną dostępną alternatywą.
Ekonomiści szacują bowiem, że legalizacja narkotyków (wyliczenia przygotowano w oparciu o amerykański rynek marihuany, ale prawdopodobnie dotyczą również innych substancji) doprowadziłaby do znaczącego spadku cen - można byłoby je kupić kilkakrotnie taniej.
Nie wiadomo do końca, jak wyglądają relacje sprzedawców dopalaczy z kontrolowanymi głównie przez mafię dilerami nielegalnych narkotyków. Z jednej strony niektórzy twierdzą, że smartshopy stanowią dla nich poważną konkurencję (prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie, jeden z najlepszych polskich ekspertów zajmujących się uzależnieniami stwierdził w rozmowie z dziennikiem "Polska - The Times", że od momentu ich wejścia na rynek "bardzo spadła sprzedaż np. amfetaminy"). Z drugiej jednak strony przykład Holandii pokazuje, że wokół legalnie sprzedających marihuanę coffeshopów wyrasta często cały mikrokosmos dilerów proponujących ich klientom "coś mocniejszego". W przygranicznej Limburgii doprowadziło to nawet do tego, że burmistrzowie tamtejszych miasteczek próbowali zmusić właścicieli coffeeshopów do wyprowadzki na peryferyjne dzielnice.
A co z podatkami?
Pisząc o gospodarce oraz legalnych i nielegalnych narkotykach nie można pominąć jeszcze jednej kwestii: ich wpływu na budżet państwa. Obecnie dopalacze reklamowane są jako "produkty kolekcjonerskie", choć ten opis przypomina znane z lat 90. absurdalne reklamy piwa "bezalkoholowego z przymrużeniem oka:
"Produkt kolekcjonerski, który nie jest do spożycia. Czas wkładania do klasera, to około 1 h. Klaser zaczyna wyglądać należycie po 1 min. Gdy na niego patrzę, zaczynam czuć muzykę
i czuję, że żyję. Następnego dnia zapomniałem, że go nabyłem" - tak na oficjalnej stronie dzieli się wrażeniami jeden z fanów dopalaczy.
To może śmieszyć, ale dla naszej wspólnej kasy ma fatalne skutki. Dopalaczy nie można bowiem z tego powodu - tak jak alkoholu - obłożyć podatkiem akcyzowym (bo przecież jak można nakładać takie obciążenia na "kolekcjonerów"). Państwo wydaje więc spore sumy pieniędzy na ich zwalczanie, a traci szansę na zwiększenie swoich dochodów.
Jeffrey A. Miron, ekonomista z Harvardu, obliczył, że na braku legalizacji narkotyków Stany Zjednoczone tracą co roku 33 miliardy dolarów z tytułu utraconych wpływów podatkowych. Może więc czas zmienić tę politykę?
Karol Karpiński, www.hotmoney.pl
Warning: Missing argument 1 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 228 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 228 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 1 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 246 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 246 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 7 for DisplayTopic(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 91 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 477
Warning: Missing argument 8 for DisplayTopic(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 91 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 477
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 503 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Komentarze |