Kielce v.0.8

Muzyka
Maria Awaria nie peszy!

 drukuj stron�
Muzyka Recenzje Muzyka
Wys�ano dnia 02-11-2008 o godz. 18:00:00 przez much 1181

'Maria Awaria' – Marii Peszek to dobra płyta, która chyba jednak nie jest tak nasycona seksualizmem, jak chciałaby to widzieć sama artystka.

Trudno umieścić projekt Marii w szufladce jakiegokolwiek nurtu muzycznego. Wskazówką może być osoba Andrzeja Smolika, który płytę wyprodukował. Artystka chciała wyrazić emocje, co jej się skutecznie udało, drugim nadrzędnym celem przyświecającym projektowi była chęć odczarowania języka miłości, jakim posługuje się popkultura: nie wydaje mi się, żeby cel ten został zrealizowany. I dobrze.

Popkultura mówi o miłości, używając zwrotów wulgarnych i niewyszukanych, na płycie takie nie występują, a słynne już napletki i wzwody zostały wprzęgnięte w miłe uchu metafory, przez co straciły swe pierwotne znaczenie i zyskały nowe - metafizyczne, czego zdają się nie zauważać krytycy, wgniatający wydawnictwo w ziemię. Sama artystka zdaje się potwierdzać moją opinię, tłumacząc, że wulgaryzm magiczny towarzyszący „Miastomanii”, w „Marii Awarii” przekształcił się w hedonizm mistyczny.

Opowiadając o projekcie, Maria nie wspomina o wpisanych weń zabawach słownych, o bogatej, prostej w interpretacji metaforze i rymach częstochowskich. Nie wiem czemu, być może wydaje jej się to zbyt oczywiste: ale gdybym miała polecić płytę osobie nie znającej dorobku Peszek, na to właśnie zwróciłabym jej uwagę.

Na pewno nie wszystkie proponowane utwory są doskonałe - niektóre wydają mi się nieco zbyt monotonne - ale nie brakuje na płycie dźwięków już ulubionych, do których niejeden raz wracać będę z przyjemnością. Do moich faworytów należą „Ładne słowa to...” - ze względu na piękną aranżację muzyczną i zaskakująco dobrane, wymienione w tekście słowa ładne i brzydkie, „Rozpuda” (pisownia oryg.) - za tekst ociekający intymnością, „Marznę bez ciebie”... za całokształt, „Muchomory” za narkotyczną zupę i słynny już, doskonały muzycznie „Hujawiak” z genialną grą słów, zaczerpniętych z potocznego języka ulicy.

Trudno mi ocenić, czy „Maria Awaria” dorównała „Miastomanii”, bo płyty są skrajnie różne. Na pewno o kochaniu się więcej myślałam słuchając tej drugiej, ale gdy odpalam „Awarię”, w myślach klecę rymy oscylujące wokół pewnego napletka, co wcale nie wydaje mi się czymś nagannym.

KiniaMa


Komentarze

Error connecting to mysql