Kielce
Wys�ano dnia 27-08-2007 o godz. 09:00:00 przez sergiusz 1696
Wys�ano dnia 27-08-2007 o godz. 09:00:00 przez sergiusz 1696
To już pewne - teren miejskiego bazaru przy ulicy Seminaryjskiej wróci do spadkobierców byłych właścicieli - decyzja zapadnie na początku września. Miasto szuka miejsca na handel dla 800 kupców. |
- Nie ma już żadnych wątpliwości, że działka zostanie zwrócona spadkobiercom i taka decyzja jest przygotowana. To, nad czym jeszcze ostatecznie pracują nasi urzędnicy, to kwestia rozliczeń nakładów, jakie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat poniosło tam miasto - mówi Agata Niebudek, rzeczniczka prasowa starosty kieleckiego.
Nieruchomość przy Seminaryjskiej ma około 2 hektarów. To jeden z największych "zakładów pracy". Działalność prowadzi tam 550 osób, ale w sumie handel odbywa się na ponad 800 stoiskach. Niegdysiejsi właściciele, rodzina Siekluckich, zostali z niej wywłaszczeni, bo na tym terenie miały stanąć bloki spółdzielni mieszkaniowej. Ale cel wywłaszczenia nigdy nie został zrealizowany, co umożliwiło spadkobiercom starania o przywrócenie prawa własności tych gruntów.
Po wydaniu decyzji przez starostwo wszyscy kupcy zostaną o niej poinformowani. Po trzech miesiącach od jej uprawomocnienia wygasają umowy najmu. Ale - jak uspokaja Krzysztof Solecki - prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, które zarządza targowiskiem, nie oznacza to, że już następnego dnia kupcy mają się pakować. - Rozmawiałem z panem Siekluckim i zapewniał mnie, że nie zamierza nikogo stamtąd wyrzucać - twierdzi.
Ale PUK przygotowuje się do tego, że być może będzie musiał znaleźć nowe miejsce na urządzenie miejskiego bazaru. - Mamy cztery oferty od właścicieli nieruchomości, którzy gotowi są nam je wydzierżawić. Analizujemy je - mówi prezes Solecki.
Żadna z tych nieruchomości nie znajduje się w centrum miasta, tak jak plac przy Seminaryjskiej. - I tu najbardziej obawiam się podejścia kupców. Nie ma wątpliwości, że gdyby trzeba przenieść targowisko, wielu będzie niezadowolonych - przyznaje Solecki.
Zgadza się z argumentem, że w obecnym kształcie bazar nie może istnieć. Pordzewiałe resztki rusztowań po stoiskach, stare samochody, z których odbywa się handel, tektury i palety, po których chodzi się zimą, chaos i bałagan to codzienność. Takie widoki w centrum nie przynoszą chluby miastu. - Niestety, my nie mogliśmy tam inwestować, bo w świetle starań o zwrot działki narazilibyśmy się na zarzut niegospodarności. Staramy się tylko dbać o utrzymanie tam czystości. Przygotowujemy za to i inwestujemy w targowisko na Mielczarskiego, by w razie czego mogło przyjąć handlujących z Seminaryjskiej - tłumaczy prezes PUK-u.
Pełnomocnik spadkobierców Krzysztof Wojsa mówi, że dopóki nie ma prawomocnej decyzji, nie podejmują oficjalnych rozmów o przyszłości tego terenu. - Choć nie ukrywam, że mamy bardzo dużo zapytań od inwestorów, bo sprawa jest głośna, a w obecnej chwili ta działka należy do najatrakcyjniejszych w mieście - podkreśla.
Dodaje, że w przyszłości nie wykluczają żadnego z wariantów - sprzedaży tego terenu, wydzierżawienia go PUK-owi, a nawet samym kupcom. - Będziemy rozmawiać ze wszystkimi, którzy nie będą nam przeszkadzać w nabyciu prawa własności - zaznacza.
Na spolegliwość kupców jednak nie ma co liczyć. Uważają, że każda inna lokalizacja będzie dla nich niekorzystna i nigdzie nie zarobią tak jak w centrum. Dlatego chcą rozmawiać zarówno z miastem, jak i spadkobiercą byłych właścicieli. - Zrobimy wszystko, żeby tu pracować. Gotowi jesteśmy wspólnie z miastem wykupić ten plac od właściciela i liczymy tu na prospołeczną postawę władz miasta, a nie obojętność, która doprowadzi do tego, że około tysiąca osób straci pracę - mówi Waldemar Guliński, prezes Stowarzyszenia Kupców "Seminaryjska". - Niestety, od trzech lat widzimy tylko bierną postawę władz - dodaje.
Joanna Gergont Gazeta Wyborcza
Nieruchomość przy Seminaryjskiej ma około 2 hektarów. To jeden z największych "zakładów pracy". Działalność prowadzi tam 550 osób, ale w sumie handel odbywa się na ponad 800 stoiskach. Niegdysiejsi właściciele, rodzina Siekluckich, zostali z niej wywłaszczeni, bo na tym terenie miały stanąć bloki spółdzielni mieszkaniowej. Ale cel wywłaszczenia nigdy nie został zrealizowany, co umożliwiło spadkobiercom starania o przywrócenie prawa własności tych gruntów.
Po wydaniu decyzji przez starostwo wszyscy kupcy zostaną o niej poinformowani. Po trzech miesiącach od jej uprawomocnienia wygasają umowy najmu. Ale - jak uspokaja Krzysztof Solecki - prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, które zarządza targowiskiem, nie oznacza to, że już następnego dnia kupcy mają się pakować. - Rozmawiałem z panem Siekluckim i zapewniał mnie, że nie zamierza nikogo stamtąd wyrzucać - twierdzi.
Ale PUK przygotowuje się do tego, że być może będzie musiał znaleźć nowe miejsce na urządzenie miejskiego bazaru. - Mamy cztery oferty od właścicieli nieruchomości, którzy gotowi są nam je wydzierżawić. Analizujemy je - mówi prezes Solecki.
Żadna z tych nieruchomości nie znajduje się w centrum miasta, tak jak plac przy Seminaryjskiej. - I tu najbardziej obawiam się podejścia kupców. Nie ma wątpliwości, że gdyby trzeba przenieść targowisko, wielu będzie niezadowolonych - przyznaje Solecki.
Zgadza się z argumentem, że w obecnym kształcie bazar nie może istnieć. Pordzewiałe resztki rusztowań po stoiskach, stare samochody, z których odbywa się handel, tektury i palety, po których chodzi się zimą, chaos i bałagan to codzienność. Takie widoki w centrum nie przynoszą chluby miastu. - Niestety, my nie mogliśmy tam inwestować, bo w świetle starań o zwrot działki narazilibyśmy się na zarzut niegospodarności. Staramy się tylko dbać o utrzymanie tam czystości. Przygotowujemy za to i inwestujemy w targowisko na Mielczarskiego, by w razie czego mogło przyjąć handlujących z Seminaryjskiej - tłumaczy prezes PUK-u.
Pełnomocnik spadkobierców Krzysztof Wojsa mówi, że dopóki nie ma prawomocnej decyzji, nie podejmują oficjalnych rozmów o przyszłości tego terenu. - Choć nie ukrywam, że mamy bardzo dużo zapytań od inwestorów, bo sprawa jest głośna, a w obecnej chwili ta działka należy do najatrakcyjniejszych w mieście - podkreśla.
Dodaje, że w przyszłości nie wykluczają żadnego z wariantów - sprzedaży tego terenu, wydzierżawienia go PUK-owi, a nawet samym kupcom. - Będziemy rozmawiać ze wszystkimi, którzy nie będą nam przeszkadzać w nabyciu prawa własności - zaznacza.
Na spolegliwość kupców jednak nie ma co liczyć. Uważają, że każda inna lokalizacja będzie dla nich niekorzystna i nigdzie nie zarobią tak jak w centrum. Dlatego chcą rozmawiać zarówno z miastem, jak i spadkobiercą byłych właścicieli. - Zrobimy wszystko, żeby tu pracować. Gotowi jesteśmy wspólnie z miastem wykupić ten plac od właściciela i liczymy tu na prospołeczną postawę władz miasta, a nie obojętność, która doprowadzi do tego, że około tysiąca osób straci pracę - mówi Waldemar Guliński, prezes Stowarzyszenia Kupców "Seminaryjska". - Niestety, od trzech lat widzimy tylko bierną postawę władz - dodaje.
Joanna Gergont Gazeta Wyborcza
Komentarze |