Kultura Recenzje
Wys�ano dnia 20-02-2007 o godz. 07:00:00 przez pala2 1977
Wys�ano dnia 20-02-2007 o godz. 07:00:00 przez pala2 1977
Ani błyskotliwy, ani przystojny, ani przebojowy, MichaŁ Koterski - Sylwuś z "Dnia świra" i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" - wyrasta na nowego bohatera masowej wyobraźni. |
Umówienie się na spotkanie z Michałem Koterskim to zadanie dla dziennikarza śledczego. Najpierw szuka się do niego numeru telefonu wśród jego dalszych i bliższych znajomych. Po zebraniu trzech różnych numerów, z których żaden nie odpowiada, uderza się do producentów programów i seriali, w których występuje. Kolejne kilka numerów: też głuche. Potem słyszy się dwie rady: "Jedynym dysponentem aktualnego numeru do Miśka jest Wojewódzki" i "Z Koterskim można się skontaktować tylko przez jego dziewczynę Beatę". Po dwóch tygodniach poszukiwań, siedmiu różnych numerach komórki, dwóch adresach e-mailowych w słuchawce swojego telefonu słyszę: - Halo, tu Michał Koterski, podobno mnie szukasz.
Na spotkanie spóźnił się 40 minut. - Autobus mi się zepsuł - nawet nie wysila się na błyskotliwe wyjaśnienie. Zauważa siedzącego dwa stoliki dalej Marka Kondrata. Podbiega do niego i przytula się zupełnie jak w "Dniu świra". Kondrat uczestniczący akurat w spotkaniu biznesowym z miejsca się rozpromienia.
"Jak tatuś dzióbek stawia, to nie ma ch... we wsi" - właśnie dzięki temu i kilku innym barwnym cytatom połączonym ze specyficzną grą w "Dniu świra", a potem we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" młody Koterski stał się rozpoznawalny. A kiedy zaczął występować w programie Kuby Wojewódzkiego jako "raporter w terenie", czytać blogi polityków w Antyradiu, a do tego dostał angaż do nowego serialu TVP "Królowie śródmieścia", warszawka pokochała go miłością żarliwą niczym swoją najnowszą maskotkę.
A takich maskotek jak on jest coraz więcej. W amerykańskim magazynie "City Journal" ukazał się niedawno tekst analizujący fenomen nowego typu gwiazd. Modelowym przykładem była tam Paris Hilton, która dzięki pieniądzom rodziców i sztabowi speców od PR stała się symbolem naszych czasów. Koterski - choć od panny Hilton odległy o całe lata świetlne - gra w tę samą grę co ona. Hilton zaistniała dzięki wideonagraniu jej miłosnych igraszek, Koterski dzięki epizodom w filmach ojca. Paris buduje swój wizerunek na wmawianiu ludziom, że nie obejmują jej zakazy i nakazy społeczeństwa. Koterski też żyje poza sferą kanonów, choćby epatując własną dysfunkcjonalnością. Panna Hilton jest dla Amerykanów symbolem głupoty i próżności. Dzięki pozornej głupocie Koterskiego wszyscy czujemy się mądrzejsi. Tyle że podczas gdy sztab speców panny Hilton precyzyjnie planuje jej kolejne skandale, Misiek działa w pojedynkę i nie zawsze potrafi wyczuć granicę, której nie powinien przekraczać.
Ma w sobie coś takiego
Sylwuś w "Dniu świra" jest zabawny, we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" - tragiczny. Nic dziwnego, przecież punktem wyjścia tej historii jest opowieść dorosłego już Sylwka, syna Adasia Miauczyńskiego, który całe swoje życie wspomina przez pryzmat alkoholizmu ojca. Reżyser i autor scenariusza Marek Koterski nigdy nie ukrywał, że to historia o nim i jego synu Michale. Ale już o filmie i roli swojego syna w jego powstaniu nie chce z dziennikarzami rozmawiać. Za to wszystkie przemówienia związane ze "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" zaczynał od podziękowań Michałowi, który zgodził się na powstanie tak osobistego dla nich obu obrazu. Choć już po "Dniu świra" Michał stał się rozpoznawalny, żadne propozycje go nie zasypały. Po zakończeniu zdjęć do "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" przez pół roku był nawet barmanem w jednym z warszawskich pubów.
Koterskiego dostrzeżono dopiero wtedy, gdy pokazał go światu Kuba Wojewódzki. - Zaprosiłem go jako gościa do programu. Pierwszym pytaniem, jakie mu zadałem, było: "W jednym z wywiadów z tobą przeczytałem, że masz dysleksję i dysgrafię. Co to znaczy?". A on: "Nie wiem". I jak mógłbym się w nim nie zakochać? - wspomina Wojewódzki.
Zaproponował Koterskiemu stałą współpracę przy programie i prowadzeniu polsatowskiego festiwalu TopTrendy. Tam Michał poznał szefa Antyradia Michała Figurskiego: - Wiele słyszałem już wcześniej o Miśku od Kuby, widziałem go w filmach ojca. On ma w sobie coś takiego, że człowiek, poznając go, natychmiast odnajduje w nim bratnią duszę. Jest po prostu rozbrajająco szczery i pogodny. Jak go poznałem osobiście, od razu poczułem to samo. Całą pierwszą noc spędziliśmy zresztą razem na zabawie. Skończyliśmy dopiero następnego dnia o 10 rano. Michał trafił do Antyradia.
Na innej imprezie wpadł w oko ludziom z MTV. Zaproponowali mu udział w kampanii społecznej na rzecz bezpiecznego seksu i w programie "Klasa MTV". To wystarczyło, by Koterski znalazł się wśród celebrities. - Polski show-biznes jest spragniony takich wyrazistych postaci. Pełno w nim mdłych gwiazdek z telenowel, więc Koterski był objawieniem - ocenia go krytyk show-biznesu i autor blogu Showbiznes.eu Piotr Ostrach. Nic dziwnego, że Miśka zaczęli śledzić paparazzi, nawet osławiony łowca gwiazd Przemek Stoppa. Przyciągała ich jego sława imprezowicza i "chłopaka z przeszłością".
Pierwszy niepokorny
W narkotyki, alkohol i krąg specyficznych znajomych wpadł jeszcze w liceum. Zabawy nie przerwał nawet podczas studiów na łódzkiej Filmówce. Wyrwał go z tego dopiero ojciec, który kilka lat temu zabrał go z Łodzi, załatwił mu studia i pracę w Katowicach. Dziś Michał znowu studiuje produkcję filmową w Łodzi i zarzeka się, że może być z niego lepszy producent, niż by się ktokolwiek spodziewał.
Ale wizerunek pierwszego niepokornego pozostał. Jego znajomi przerzucają się anegdotkami o "niegrzecznym" Miśku, który na rozdanie Europejskich Nagród Filmowych wpadł spóźniony ze dwie godziny, w bluzie z kapturem i tak po swojemu - Joł, jest zajebiście! - zaczął się witać z gwiazdami z pierwszego rzędu. Na wręczeniu nagrody Nike podszedł do Adama Michnika i spytał go, czy jest trenerem koszykówki, a na imprezie "Aktivista" podobno już o 11 tak się upił, że trzeba go było odwieźć do domu.
Najpopularniejsza jest jednak opowieść o tym, jak przed kilkoma laty był barmanem w klubie Łódź Kaliska. Lubił się zabawić i wypić, więc narobił sobie niezłych długów. Dokładniej na trzy tysiące złotych. Gdy menedżer pubu miał go zapytać, kiedy odda te pieniądze, odpowiedział: - Kiedy będę sławny i bogaty.
Wiesia Szczurtek, menedżerka klubu: - Koterski? O mój Boże. Proszę mnie dobrze zrozumieć, ja Michała bardzo lubię, ale traktuję to jak zamknięty rozdział.
- Nie zostawił u państwa pokaźnego długu?
- Jego odejście pokryło ten dług.
- A nie zapewniał, że zwróci, jak będzie kiedyś sławny i bogaty?
- To już w kilku wersjach słyszałam, ale nigdy tak nie było.
Koterski zapytany o te pieniądze spłonił się jak dziewica: - No, nie oddałem ich.
- Nie jesteś jeszcze wystarczająco sławny czy bogaty?
- Ha, ha, ha, bogaty to na pewno nie.
Koterski nie broni się przed takim wizerunkiem, nawet sam go kreuje. Na recenzję z "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" zamieszczoną w "Przekroju" - "Michał Koterski, który gra ťsynusiaŤ, nie ma aktorskiego doświadczenia, więc duka swoje kwestie, co paradoksalnie przydaje mu wiarygodności" - zareagował zbluzganiem recenzentki w programie Wojewódzkiego.
W Gdyni na festiwalu gwiazd prowadzał się z Anną Muchą, wtedy jeszcze dziewczyną Wojewódzkiego, by później z rozbrajającą szczerością wyznać, że Mucha w ogóle go nie interesuje, że "potrzebował jej tylko do lansu". Niedługo potem na widok fotografów ściągnął spodnie i się wypiął. Zauważył to patrol policji, co Koterski ku uciesze dziennikarzy "Faktu" skomentował: "Nie wiedziałem, że moja d... może być karalna".
- On wpadł w show-biznes, ale to była wpadka kontrolowana. Wie, że taki rozgłos w odpowiednich ilościach może być mu przydatny - zapewnia jedna z dziennikarek piszących o polskich gwiazdach.
- Koterski wie, na czym polega ta gra, i dosyć sprawnie w nią gra. Dzisiejszy świat jest taki cały "na niby". Nic nie jest pewne - tłumaczy kulturoznawca Wiesław Godzic. - I on też taki jest. Oglądając go, nie możemy być niczego pewni. Czy mówi na poważnie, czy żartuje? Jest trzeźwy czy pijany?
Dziecko z problemami
- O tym młodym człowieku mamy rozmawiać? - tak 28-letnia Odeta Moro-Figurska, dziennikarka robiąca wywiady dla telewizji VH1, zareagowała na propozycję rozmowy o Koterskim, również 28-latku.
- Młodym człowieku?
- Tak, bo tak naprawdę to takie duże zbłąkane dziecko z problemami.
O Koterskim wszyscy mówią per "Misiek" lub "Kocio", nawet jego filmowe postaci noszą mało poważne imiona, na przykład "Sylwuś" lub "Słonio".
- Wśród aktorów był także mocno aktywny siedmiolatek. Zajmował się nim mój asystent, ale już opieka nad Koterskim była ponad jego siły. Michał potrafił wyjść na chwilę do sklepu czy na papierosa i nie było go przez kilka godzin - opowiada Maciek Migas, reżyser "Królów śródmieścia".
Michał jeszcze niedawno w wywiadach opowiadał o swoim wieloletnim związku z Sylwią, dziewczyną, która go utrzymywała i zajmowała się nim. W ubiegłym roku na imprezie poznał Beatę. Zakochał się, zerwał z dawną partnerką, ale i Beata pełni funkcję trochę jego opiekunki, trochę agenta.
- Obawiam się jednego. Kiedyś nie przyjdzie na jakieś nagranie, spóźni się na plan i go wywalą. Pójdzie fama i skończy się jego kariera - ostrzega Sambor Wilk, producent "Klasy MTV".
- Trzy razy chciałem go uśmiercić, raz już nawet zapowiedziałem to scenarzyście. Po prostu przeginał - opowiada Paweł Wierkowski, szef produkcji serialu "Królowie śródmieścia", gdzie Koterski grał kuriera narkomana, wiecznego wolnego ptaka. - Ale przychodził, kajał się, nawet płakał i jakoś mu się wybaczało.
Mimo tych kłopotów Michał stał się taką serialową maskotką. Także tutaj jest bohaterem dziesiątek opowieści: że w planie zdjęć zapisane było odebranie go o 7 rano spod klubu Ekstaza, że kiedyś przyjechał na plan prosto ze szpitala z ledwie co zaszytą dziurą w brzuchu (efekt weekendowego wypadu na quady) lub że nie pamiętał numeru swojego konta bankowego, więc podawał konto swojej dziewczyny. Aż raz wpadł z obłędem w oczach do kadr i wykrzyczał: - Co zrobiliście?! Przelaliście kasę mojej dziewczynie, a ja już z nią nie jestem!
- Dzwonili do nas z Antyradia, jakichś innych planów filmowych, telewizji, szukali go, bo im mówił, że będzie u nas. Czasem i nam robił takie numery. Mówił: "Będę w radiu". Dzwoniło się tam, a oni byli święcie przekonani, że go nie ma, bo ma u nas zdjęcia - opowiada Marek Pełka, asystent producenta.
I wreszcie nie wytrzymali. Z Antyradia Koterskiego przegnano w grudniu. Misiek twierdzi, że był to wynik braku szacunku zarządu stacji dla jego pracy. Figurski zapewnia, że to jeszcze nie koniec i po prostu stacja "szuka nowej formuły dla Koterskiego". A dziennikarze radia mówią wprost: - Raz, drugi nie przyszedł na nagranie, nikogo nie zawiadomił, i pożegnano się z nim.
Pracujący chłopak
Nadal pracuje z Wojewódzkim. - Nowa transza programu rusza w lutym i Michał oczywiście w nim będzie. Potem chciałbym namówić zarząd TVN, by dali mu szansę na coś solowego - zapewnia Wojewódzki. - Zresztą miał już podobną propozycję od Polsatu.
- Zaproponowali mi prowadzenie autorskiego programu, i to nadawanego w tych samych godzinach co show Kuby - wyjaśnia Koterski. - Najpierw obiecywali mi swobodę, kasę i najwyższą jakość. A jak przyszło co do czego, to wszystko chcieli jak najmniejszymi środkami. Więc podziękowałem. Coś mnie tam straszyli, że już nigdy nic w tej stacji nie zrobię, ale się nie przejąłem.
Program nie wypalił, w Antyradiu klapa. Ale Koterski nie narzeka na brak propozycji. - Niektóre to mnie powalały. Jakieś prośby o występ jako gwiazda w "Nianiach" i "Helach". Że niby miałbym się pojawić w jednym odcinku, przejść i wygłosić parę zdanek. Dzwonili już chyba z dziesięć razy, ale ja tego nie chcę. Zresztą, wiesz, jaką stawkę dawali? 1500 złotych. Więc powiedziałem, że jak chcą mnie na gwiazdę, to niech mi dadzą się poczuć jak gwieździe, także finansowo.
Odrzuca propozycje reklamowe. - Pewien browar zaproponował mi naprawdę ogromną kasę. Ale jak sobie pomyślałem o wyrzeczeniach, jakie ponosił mój ojciec, który nigdy żadnej reklamy nie zrobił, to po prostu nie mogłem.
Dlatego też nie zdecydował się na propozycję firmy Nike, by razem z Wojewódzkim przygotowali projekt butów.
- Ja chcę tylko i wyłącznie być wielkim aktorem - powtarza jak mantrę, ale na castingi nie chodzi. - Byłem raz, kazali mi się zachowywać jak jakiejś małpie w cyrku. Jakieś kawały opowiadać. To nie dla mnie.
Więc gdyby nie Małgorzata Adamska, znajoma Marka Koterskiego, reżyserka i szefowa castingów, nie dostałby roli ani w "Zaginionej", ani w "Królach śródmieścia", ani w "Odwróconych". Wszędzie go rekomendowała. - Pewnie, że nie ma wykształcenia aktorskiego, ale ma to "coś". Taką prawdę w sobie. Wiem też, że ma ogromne możliwości. Widziałam to we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". To była naprawdę bardzo trudna rola i razem z jego ojcem poważnie się baliśmy, czy da sobie z nią radę.
Większość moich rozmówców jest zgodna co do jednego - Michała będzie można ocenić jako aktora, dopiero kiedy ktoś da mu szansę zagrać rolę, w której nie będzie sobą. - Ja sam więcej niż chętnie chciałbym go w takiej roli wyreżyserować - zapewnia Migas.
Marek Kondrat milczy na temat zdolności aktorskich Michała, ale zapewnia, że go bardzo lubi i ceni jego zdystansowaną ocenę własnego życia. Surowo ocenia go jednak Godzic: - To aktor, który mówi: patrzcie, ja gram. A przecież nie na tym polega aktorstwo. I nie w aktorstwie powinien on szukać drogi dla siebie. Jest trochę nieprzystosowany, odgrywa rolę takiego wiejskiego głupka. Może jednak stać się także Stańczykiem, który będzie dzisiejsze przywary polskiego show-biznesu wyśmiewał. Jednak na razie za bardzo liczy na to, że sam z siebie jest taki świetny. Za mało nad sobą pracuje, a nie ma przecież sztabu specjalistów, którzy by to robili za niego.
- Jemu bardzo przydałaby się jakaś pomoc, opieka nad jego karierą. Bez tego ktoś może go skrzywdzić - uważa Piotr Ostrach. Potwierdza tę opinię Odeta Moro-Figurska: - Michał uciekł od podejmowania decyzji. Angażuje się w dziesiątki różnych rzeczy, nie może sobie dać z nimi rady, nie ma agenta i nic dziwnego, że potem zawala.
Misiek właśnie wpadł na nowy pomysł: - Chciałbym o takim chłopaku jak ja, co jeszcze kilka lat temu siedział przed blokiem, a teraz otwierają się przed nimi dziesiątki drzwi i on trochę się w tym świecie gubi, pisać felietony. Może właśnie do "Przekroju"?
Sylwia Czubkowska Przekrój
Na spotkanie spóźnił się 40 minut. - Autobus mi się zepsuł - nawet nie wysila się na błyskotliwe wyjaśnienie. Zauważa siedzącego dwa stoliki dalej Marka Kondrata. Podbiega do niego i przytula się zupełnie jak w "Dniu świra". Kondrat uczestniczący akurat w spotkaniu biznesowym z miejsca się rozpromienia.
"Jak tatuś dzióbek stawia, to nie ma ch... we wsi" - właśnie dzięki temu i kilku innym barwnym cytatom połączonym ze specyficzną grą w "Dniu świra", a potem we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" młody Koterski stał się rozpoznawalny. A kiedy zaczął występować w programie Kuby Wojewódzkiego jako "raporter w terenie", czytać blogi polityków w Antyradiu, a do tego dostał angaż do nowego serialu TVP "Królowie śródmieścia", warszawka pokochała go miłością żarliwą niczym swoją najnowszą maskotkę.
A takich maskotek jak on jest coraz więcej. W amerykańskim magazynie "City Journal" ukazał się niedawno tekst analizujący fenomen nowego typu gwiazd. Modelowym przykładem była tam Paris Hilton, która dzięki pieniądzom rodziców i sztabowi speców od PR stała się symbolem naszych czasów. Koterski - choć od panny Hilton odległy o całe lata świetlne - gra w tę samą grę co ona. Hilton zaistniała dzięki wideonagraniu jej miłosnych igraszek, Koterski dzięki epizodom w filmach ojca. Paris buduje swój wizerunek na wmawianiu ludziom, że nie obejmują jej zakazy i nakazy społeczeństwa. Koterski też żyje poza sferą kanonów, choćby epatując własną dysfunkcjonalnością. Panna Hilton jest dla Amerykanów symbolem głupoty i próżności. Dzięki pozornej głupocie Koterskiego wszyscy czujemy się mądrzejsi. Tyle że podczas gdy sztab speców panny Hilton precyzyjnie planuje jej kolejne skandale, Misiek działa w pojedynkę i nie zawsze potrafi wyczuć granicę, której nie powinien przekraczać.
Ma w sobie coś takiego
Sylwuś w "Dniu świra" jest zabawny, we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" - tragiczny. Nic dziwnego, przecież punktem wyjścia tej historii jest opowieść dorosłego już Sylwka, syna Adasia Miauczyńskiego, który całe swoje życie wspomina przez pryzmat alkoholizmu ojca. Reżyser i autor scenariusza Marek Koterski nigdy nie ukrywał, że to historia o nim i jego synu Michale. Ale już o filmie i roli swojego syna w jego powstaniu nie chce z dziennikarzami rozmawiać. Za to wszystkie przemówienia związane ze "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" zaczynał od podziękowań Michałowi, który zgodził się na powstanie tak osobistego dla nich obu obrazu. Choć już po "Dniu świra" Michał stał się rozpoznawalny, żadne propozycje go nie zasypały. Po zakończeniu zdjęć do "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" przez pół roku był nawet barmanem w jednym z warszawskich pubów.
Koterskiego dostrzeżono dopiero wtedy, gdy pokazał go światu Kuba Wojewódzki. - Zaprosiłem go jako gościa do programu. Pierwszym pytaniem, jakie mu zadałem, było: "W jednym z wywiadów z tobą przeczytałem, że masz dysleksję i dysgrafię. Co to znaczy?". A on: "Nie wiem". I jak mógłbym się w nim nie zakochać? - wspomina Wojewódzki.
Zaproponował Koterskiemu stałą współpracę przy programie i prowadzeniu polsatowskiego festiwalu TopTrendy. Tam Michał poznał szefa Antyradia Michała Figurskiego: - Wiele słyszałem już wcześniej o Miśku od Kuby, widziałem go w filmach ojca. On ma w sobie coś takiego, że człowiek, poznając go, natychmiast odnajduje w nim bratnią duszę. Jest po prostu rozbrajająco szczery i pogodny. Jak go poznałem osobiście, od razu poczułem to samo. Całą pierwszą noc spędziliśmy zresztą razem na zabawie. Skończyliśmy dopiero następnego dnia o 10 rano. Michał trafił do Antyradia.
Na innej imprezie wpadł w oko ludziom z MTV. Zaproponowali mu udział w kampanii społecznej na rzecz bezpiecznego seksu i w programie "Klasa MTV". To wystarczyło, by Koterski znalazł się wśród celebrities. - Polski show-biznes jest spragniony takich wyrazistych postaci. Pełno w nim mdłych gwiazdek z telenowel, więc Koterski był objawieniem - ocenia go krytyk show-biznesu i autor blogu Showbiznes.eu Piotr Ostrach. Nic dziwnego, że Miśka zaczęli śledzić paparazzi, nawet osławiony łowca gwiazd Przemek Stoppa. Przyciągała ich jego sława imprezowicza i "chłopaka z przeszłością".
Pierwszy niepokorny
W narkotyki, alkohol i krąg specyficznych znajomych wpadł jeszcze w liceum. Zabawy nie przerwał nawet podczas studiów na łódzkiej Filmówce. Wyrwał go z tego dopiero ojciec, który kilka lat temu zabrał go z Łodzi, załatwił mu studia i pracę w Katowicach. Dziś Michał znowu studiuje produkcję filmową w Łodzi i zarzeka się, że może być z niego lepszy producent, niż by się ktokolwiek spodziewał.
Ale wizerunek pierwszego niepokornego pozostał. Jego znajomi przerzucają się anegdotkami o "niegrzecznym" Miśku, który na rozdanie Europejskich Nagród Filmowych wpadł spóźniony ze dwie godziny, w bluzie z kapturem i tak po swojemu - Joł, jest zajebiście! - zaczął się witać z gwiazdami z pierwszego rzędu. Na wręczeniu nagrody Nike podszedł do Adama Michnika i spytał go, czy jest trenerem koszykówki, a na imprezie "Aktivista" podobno już o 11 tak się upił, że trzeba go było odwieźć do domu.
Najpopularniejsza jest jednak opowieść o tym, jak przed kilkoma laty był barmanem w klubie Łódź Kaliska. Lubił się zabawić i wypić, więc narobił sobie niezłych długów. Dokładniej na trzy tysiące złotych. Gdy menedżer pubu miał go zapytać, kiedy odda te pieniądze, odpowiedział: - Kiedy będę sławny i bogaty.
Wiesia Szczurtek, menedżerka klubu: - Koterski? O mój Boże. Proszę mnie dobrze zrozumieć, ja Michała bardzo lubię, ale traktuję to jak zamknięty rozdział.
- Nie zostawił u państwa pokaźnego długu?
- Jego odejście pokryło ten dług.
- A nie zapewniał, że zwróci, jak będzie kiedyś sławny i bogaty?
- To już w kilku wersjach słyszałam, ale nigdy tak nie było.
Koterski zapytany o te pieniądze spłonił się jak dziewica: - No, nie oddałem ich.
- Nie jesteś jeszcze wystarczająco sławny czy bogaty?
- Ha, ha, ha, bogaty to na pewno nie.
Koterski nie broni się przed takim wizerunkiem, nawet sam go kreuje. Na recenzję z "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" zamieszczoną w "Przekroju" - "Michał Koterski, który gra ťsynusiaŤ, nie ma aktorskiego doświadczenia, więc duka swoje kwestie, co paradoksalnie przydaje mu wiarygodności" - zareagował zbluzganiem recenzentki w programie Wojewódzkiego.
W Gdyni na festiwalu gwiazd prowadzał się z Anną Muchą, wtedy jeszcze dziewczyną Wojewódzkiego, by później z rozbrajającą szczerością wyznać, że Mucha w ogóle go nie interesuje, że "potrzebował jej tylko do lansu". Niedługo potem na widok fotografów ściągnął spodnie i się wypiął. Zauważył to patrol policji, co Koterski ku uciesze dziennikarzy "Faktu" skomentował: "Nie wiedziałem, że moja d... może być karalna".
- On wpadł w show-biznes, ale to była wpadka kontrolowana. Wie, że taki rozgłos w odpowiednich ilościach może być mu przydatny - zapewnia jedna z dziennikarek piszących o polskich gwiazdach.
- Koterski wie, na czym polega ta gra, i dosyć sprawnie w nią gra. Dzisiejszy świat jest taki cały "na niby". Nic nie jest pewne - tłumaczy kulturoznawca Wiesław Godzic. - I on też taki jest. Oglądając go, nie możemy być niczego pewni. Czy mówi na poważnie, czy żartuje? Jest trzeźwy czy pijany?
Dziecko z problemami
- O tym młodym człowieku mamy rozmawiać? - tak 28-letnia Odeta Moro-Figurska, dziennikarka robiąca wywiady dla telewizji VH1, zareagowała na propozycję rozmowy o Koterskim, również 28-latku.
- Młodym człowieku?
- Tak, bo tak naprawdę to takie duże zbłąkane dziecko z problemami.
O Koterskim wszyscy mówią per "Misiek" lub "Kocio", nawet jego filmowe postaci noszą mało poważne imiona, na przykład "Sylwuś" lub "Słonio".
- Wśród aktorów był także mocno aktywny siedmiolatek. Zajmował się nim mój asystent, ale już opieka nad Koterskim była ponad jego siły. Michał potrafił wyjść na chwilę do sklepu czy na papierosa i nie było go przez kilka godzin - opowiada Maciek Migas, reżyser "Królów śródmieścia".
Michał jeszcze niedawno w wywiadach opowiadał o swoim wieloletnim związku z Sylwią, dziewczyną, która go utrzymywała i zajmowała się nim. W ubiegłym roku na imprezie poznał Beatę. Zakochał się, zerwał z dawną partnerką, ale i Beata pełni funkcję trochę jego opiekunki, trochę agenta.
- Obawiam się jednego. Kiedyś nie przyjdzie na jakieś nagranie, spóźni się na plan i go wywalą. Pójdzie fama i skończy się jego kariera - ostrzega Sambor Wilk, producent "Klasy MTV".
- Trzy razy chciałem go uśmiercić, raz już nawet zapowiedziałem to scenarzyście. Po prostu przeginał - opowiada Paweł Wierkowski, szef produkcji serialu "Królowie śródmieścia", gdzie Koterski grał kuriera narkomana, wiecznego wolnego ptaka. - Ale przychodził, kajał się, nawet płakał i jakoś mu się wybaczało.
Mimo tych kłopotów Michał stał się taką serialową maskotką. Także tutaj jest bohaterem dziesiątek opowieści: że w planie zdjęć zapisane było odebranie go o 7 rano spod klubu Ekstaza, że kiedyś przyjechał na plan prosto ze szpitala z ledwie co zaszytą dziurą w brzuchu (efekt weekendowego wypadu na quady) lub że nie pamiętał numeru swojego konta bankowego, więc podawał konto swojej dziewczyny. Aż raz wpadł z obłędem w oczach do kadr i wykrzyczał: - Co zrobiliście?! Przelaliście kasę mojej dziewczynie, a ja już z nią nie jestem!
- Dzwonili do nas z Antyradia, jakichś innych planów filmowych, telewizji, szukali go, bo im mówił, że będzie u nas. Czasem i nam robił takie numery. Mówił: "Będę w radiu". Dzwoniło się tam, a oni byli święcie przekonani, że go nie ma, bo ma u nas zdjęcia - opowiada Marek Pełka, asystent producenta.
I wreszcie nie wytrzymali. Z Antyradia Koterskiego przegnano w grudniu. Misiek twierdzi, że był to wynik braku szacunku zarządu stacji dla jego pracy. Figurski zapewnia, że to jeszcze nie koniec i po prostu stacja "szuka nowej formuły dla Koterskiego". A dziennikarze radia mówią wprost: - Raz, drugi nie przyszedł na nagranie, nikogo nie zawiadomił, i pożegnano się z nim.
Pracujący chłopak
Nadal pracuje z Wojewódzkim. - Nowa transza programu rusza w lutym i Michał oczywiście w nim będzie. Potem chciałbym namówić zarząd TVN, by dali mu szansę na coś solowego - zapewnia Wojewódzki. - Zresztą miał już podobną propozycję od Polsatu.
- Zaproponowali mi prowadzenie autorskiego programu, i to nadawanego w tych samych godzinach co show Kuby - wyjaśnia Koterski. - Najpierw obiecywali mi swobodę, kasę i najwyższą jakość. A jak przyszło co do czego, to wszystko chcieli jak najmniejszymi środkami. Więc podziękowałem. Coś mnie tam straszyli, że już nigdy nic w tej stacji nie zrobię, ale się nie przejąłem.
Program nie wypalił, w Antyradiu klapa. Ale Koterski nie narzeka na brak propozycji. - Niektóre to mnie powalały. Jakieś prośby o występ jako gwiazda w "Nianiach" i "Helach". Że niby miałbym się pojawić w jednym odcinku, przejść i wygłosić parę zdanek. Dzwonili już chyba z dziesięć razy, ale ja tego nie chcę. Zresztą, wiesz, jaką stawkę dawali? 1500 złotych. Więc powiedziałem, że jak chcą mnie na gwiazdę, to niech mi dadzą się poczuć jak gwieździe, także finansowo.
Odrzuca propozycje reklamowe. - Pewien browar zaproponował mi naprawdę ogromną kasę. Ale jak sobie pomyślałem o wyrzeczeniach, jakie ponosił mój ojciec, który nigdy żadnej reklamy nie zrobił, to po prostu nie mogłem.
Dlatego też nie zdecydował się na propozycję firmy Nike, by razem z Wojewódzkim przygotowali projekt butów.
- Ja chcę tylko i wyłącznie być wielkim aktorem - powtarza jak mantrę, ale na castingi nie chodzi. - Byłem raz, kazali mi się zachowywać jak jakiejś małpie w cyrku. Jakieś kawały opowiadać. To nie dla mnie.
Więc gdyby nie Małgorzata Adamska, znajoma Marka Koterskiego, reżyserka i szefowa castingów, nie dostałby roli ani w "Zaginionej", ani w "Królach śródmieścia", ani w "Odwróconych". Wszędzie go rekomendowała. - Pewnie, że nie ma wykształcenia aktorskiego, ale ma to "coś". Taką prawdę w sobie. Wiem też, że ma ogromne możliwości. Widziałam to we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". To była naprawdę bardzo trudna rola i razem z jego ojcem poważnie się baliśmy, czy da sobie z nią radę.
Większość moich rozmówców jest zgodna co do jednego - Michała będzie można ocenić jako aktora, dopiero kiedy ktoś da mu szansę zagrać rolę, w której nie będzie sobą. - Ja sam więcej niż chętnie chciałbym go w takiej roli wyreżyserować - zapewnia Migas.
Marek Kondrat milczy na temat zdolności aktorskich Michała, ale zapewnia, że go bardzo lubi i ceni jego zdystansowaną ocenę własnego życia. Surowo ocenia go jednak Godzic: - To aktor, który mówi: patrzcie, ja gram. A przecież nie na tym polega aktorstwo. I nie w aktorstwie powinien on szukać drogi dla siebie. Jest trochę nieprzystosowany, odgrywa rolę takiego wiejskiego głupka. Może jednak stać się także Stańczykiem, który będzie dzisiejsze przywary polskiego show-biznesu wyśmiewał. Jednak na razie za bardzo liczy na to, że sam z siebie jest taki świetny. Za mało nad sobą pracuje, a nie ma przecież sztabu specjalistów, którzy by to robili za niego.
- Jemu bardzo przydałaby się jakaś pomoc, opieka nad jego karierą. Bez tego ktoś może go skrzywdzić - uważa Piotr Ostrach. Potwierdza tę opinię Odeta Moro-Figurska: - Michał uciekł od podejmowania decyzji. Angażuje się w dziesiątki różnych rzeczy, nie może sobie dać z nimi rady, nie ma agenta i nic dziwnego, że potem zawala.
Misiek właśnie wpadł na nowy pomysł: - Chciałbym o takim chłopaku jak ja, co jeszcze kilka lat temu siedział przed blokiem, a teraz otwierają się przed nimi dziesiątki drzwi i on trochę się w tym świecie gubi, pisać felietony. Może właśnie do "Przekroju"?
Sylwia Czubkowska Przekrój
Komentarze |