Kielce v.0.8

Sport i Rekreacja
Mistrz kung-fu z Buska

 drukuj stron�
Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 04-02-2004 o godz. 20:02:46 przez pala2 368

Andrzej Cupryjak-Socha jest nauczycielem historii i wiedzy o społeczeństwie w liceum w Chmielniku. W Busku Zdroju, gdzie mieszka, prowadzi zajęcia kung-fu. Od dzieciństwa pasjonowały go wschodnie sztuki walki. Kilka lat uprawiał karate kyokushin. Później zdecydował się jednak na kung-fu, gdzie mniejsze znaczenie ma siła fizyczna.


Wierny jest odmianie walki o nazwie modliszka. - Chodzi o ducha walki tego owada, który nigdy się nie cofa - opowiada. W 2000 roku był prawie dwa miesiące w Chinach. - Dzięki prezesowi Kolportera Krzysztofowi Klickiemu - podkreśla.

W miejscowości Qingdao wywalczył tytuł mistrza świata w kategorii wiekowej 30-40 lat w układzie z włócznią. - Startowało 60 zawodników z Chin, Francji, Belgii, Singapuru i Malezji. Otrzymałem od sędziów notę 6,7 punktu na siedem możliwych - wspomina. W bezpośredniej walce zajął piąte miejsce. Walka w tej odmianie kung-fu to jednoczesny atak rękami i nogami, rzuty i podcięcia, aby jak najszybciej powalić przeciwnika. - Lubię walczyć, ale ze względu na swoją funkcję nie mogę tego robić zbyt często. Nie wypada przecież, aby nauczyciel przychodził na lekcje z podbitym okiem - śmieje się.

W czerwcu ubiegłego roku założył Buski Klub Kung-Fu Yantai. W zajęciach uczestniczy 30-40 dzieci i młodzieży. Uczą się nie tylko powalać przeciwnika, ale także medytacji, mają ćwiczenia oddechowe i zdrowotne. - Chodzi o dążenie do doskonałości, właściwą koordynację umysłu i ciała - wyjaśnia pan Andrzej. Instruktorem kung-fu jest od 15 lat. Jak wyliczył, jego podopieczni wywalczyli już 93 medale na zawodach krajowych i międzynarodowych.

Sam też jeszcze nie rezygnuje z rywalizacji. - Chciałbym przynajmniej powtórzyć sukces z 2000 roku - zapowiada. Na razie jednak musi te marzenia odłożyć do czasu wyleczenia kontuzji nogi, której doznał latem ubiegłego roku w górach. - Ratując dzieciaka na obozie sportowym spadłem z wysokości 17 metrów - mówi.


Janusz Kędracki Gazeta Wyborcza


Komentarze

Error connecting to mysql