Internet Recenzje
Wys�ano dnia 15-06-2007 o godz. 08:00:00 przez sergiusz 2815
Wys�ano dnia 15-06-2007 o godz. 08:00:00 przez sergiusz 2815
Cześć, Ściskam Cię mocno, Klik, klik, Tak bardzo chciałabym się do Ciebie teraz przytulić. (i tu pojawia się dłoń na ekranie monitora). |
Witam w świecie miłości internetowej. Skype, GG, Tlen, ICQ - internetowych komunikatorów do poznawania i rozmawiania z ludźmi jest wiele. Zresztą obecnie prawie wszystko kręci się wokół internetu - możemy tam zrobić zakupy, pograć, znaleźć potrzebne informacje, spotkać wirtualnie znajomych i co ciekawsze - nie tylko poznać drugą połówkę,
ale nawet mieć wirtualny związek. Oj tak, tak…. Mnie też kiedyś wydawało się, że np. GG czy Skype to nie są idealne miejsca na miłosne uniesienia, ale coraz więcej historii przekonuje, że to nie do końca takie oczywiste.
Poznajcie Magdę - przebojową studentkę, uchodzącą za dziewczynę, która nie ma żadnych problemów z poznawaniem chłopaków w rzeczywistości. Magda przyznaje - Lubię flirtować. Kiedyś przypadkiem poznałam przez Internet chłopaka, zakochałam się w nim od pierwszej rozmowy - nie podrywał, nie zadawał głupich pytań w stylu "jak wyglądasz?". To trwa już pół roku, widzieliśmy się 2 razy. Wiem, że powinnam to zakończyć, ale on ciągle przekonuje, że mu zależy. Dlaczego się nie widują? Dziewczyna przyznaje, że sama nie wie. - Ale jestem pewna, że nie będę potrafiła o nim zapomnieć, dopóki nie wyjaśnimy sobie wszystkiego w 4 oczy. Smutna ta historia - Magda nie potrafi zbudować związku z żadnym chłopakiem, bo ciągle ma wrażenie, że wreszcie internetowy chłopak - Krzysiek, spotka się z nią i wtedy na pewno będą żyć długo i szczęśliwie. Odmienne marzenia ma Aneta, która zakochała się w mężczyźnie z Turcji przez Skype. Ma chłopaka, ale nie przeszkadza jej to w utrzymywaniu znajomości (a może nawet miłości?) przez internet już…2 lata. Nie traktuje tego w kategoriach zdrady, daje jej to trochę emocji. Ba, w planach ma wizytę w Turcji.
Wiele jest takich historii, bo mając w domu kamerkę można umawiać się na wirtualne randki, na które wcześniej mogą wspólnie dobierać ubrania. Można jeść razem, a raczej w tym samym czasie, co daje iluzję np. romantycznej kolacji przy świecach. Mnóstwo jest motywów rozpoczynania takich "związków", choć najczęściej przyczyny są proste: kobiety szukają miłości, ciepła, zrozumienia. Nie wiem tylko, czego szukają mężczyźni. Faktem jest, że to przeważnie jednak płeć brzydsza zaczepia dziewczyny na czatach czy komunikatorach.
Czytając różne publikacje, rozmawiając z wieloma osobami, dojść można do wniosku, że związki internetowe spotykają się z pogardą. Czy osoby, które zakochują się w rozmówcy poznanym dzięki globalnej sieci, można uznać za gorsze? Na pewno nie, co potwierdza znajoma psycholożka Ula - Takie osoby często są po prostu niezaspokojone w sferze emocjonalnej. Związki wirtualne to pewne uzupełnienie. Angażują się w nie, ale tak naprawdę potrzebują prawdziwej miłości. W Internecie nie ma barier, za to są emocje bez konsekwencji. I jest fajnie, bo mamy pewność, że ten ktoś nie zapuka nagle do drzwi. Tak jest łatwiej funkcjonować - nie ma tylu obowiązków, jeśli chodzi o prawdziwe życie z drugim człowiekiem.
Co ciekawe od takich miłości można się uzależnić - określane jest to mianem socjomanii internetowej (cyber-relationship addiction). Osoba chora nawiązuje nowe kontakty tylko i wyłącznie poprzez sieć, ma zachwiane relacje człowiek-człowiek w kontaktach poza siecią. Ludzie tacy potrafią godzinami "rozmawiać" z innymi użytkownikami Internetu, lecz mają trudności przy kontaktach osobistych, następuje też u takich osób zanik komunikacji niewerbalnej, nie potrafią odczytywać informacji nadawanych w tej płaszczyźnie, lub odczytują je błędnie. Osoby z tym zaburzeniem spotyka się głównie w tych formach kontaktu, które zapewniają synchroniczną komunikację. Ale nie musi być od razu uzależnienie, badania CBOS podają, że 1 dorosłych Polaków korzystających z uroków Internetu poznała kogoś wirtualnie. Sporo z takich znajomości zostało przeniesionych do "reala". Badania nie podają ile z tych związków przetrwało w rzeczywistości.
Pozostaje tylko wejść na czat, umiejętnie wypełnić swój profil na komunikatorach i wyginać śmiało ciało przed kamerką internetową. Pasjonatom takich przygód życzę powodzenia i fantazji w urozmaicaniu swoich wirtualnych związków, wszystkim pozostałym… też powodzenia w poszukiwaniu szczęścia, bo ono, na szczęście, nie ma definicji.
Poznajcie Magdę - przebojową studentkę, uchodzącą za dziewczynę, która nie ma żadnych problemów z poznawaniem chłopaków w rzeczywistości. Magda przyznaje - Lubię flirtować. Kiedyś przypadkiem poznałam przez Internet chłopaka, zakochałam się w nim od pierwszej rozmowy - nie podrywał, nie zadawał głupich pytań w stylu "jak wyglądasz?". To trwa już pół roku, widzieliśmy się 2 razy. Wiem, że powinnam to zakończyć, ale on ciągle przekonuje, że mu zależy. Dlaczego się nie widują? Dziewczyna przyznaje, że sama nie wie. - Ale jestem pewna, że nie będę potrafiła o nim zapomnieć, dopóki nie wyjaśnimy sobie wszystkiego w 4 oczy. Smutna ta historia - Magda nie potrafi zbudować związku z żadnym chłopakiem, bo ciągle ma wrażenie, że wreszcie internetowy chłopak - Krzysiek, spotka się z nią i wtedy na pewno będą żyć długo i szczęśliwie. Odmienne marzenia ma Aneta, która zakochała się w mężczyźnie z Turcji przez Skype. Ma chłopaka, ale nie przeszkadza jej to w utrzymywaniu znajomości (a może nawet miłości?) przez internet już…2 lata. Nie traktuje tego w kategoriach zdrady, daje jej to trochę emocji. Ba, w planach ma wizytę w Turcji.
Wiele jest takich historii, bo mając w domu kamerkę można umawiać się na wirtualne randki, na które wcześniej mogą wspólnie dobierać ubrania. Można jeść razem, a raczej w tym samym czasie, co daje iluzję np. romantycznej kolacji przy świecach. Mnóstwo jest motywów rozpoczynania takich "związków", choć najczęściej przyczyny są proste: kobiety szukają miłości, ciepła, zrozumienia. Nie wiem tylko, czego szukają mężczyźni. Faktem jest, że to przeważnie jednak płeć brzydsza zaczepia dziewczyny na czatach czy komunikatorach.
Czytając różne publikacje, rozmawiając z wieloma osobami, dojść można do wniosku, że związki internetowe spotykają się z pogardą. Czy osoby, które zakochują się w rozmówcy poznanym dzięki globalnej sieci, można uznać za gorsze? Na pewno nie, co potwierdza znajoma psycholożka Ula - Takie osoby często są po prostu niezaspokojone w sferze emocjonalnej. Związki wirtualne to pewne uzupełnienie. Angażują się w nie, ale tak naprawdę potrzebują prawdziwej miłości. W Internecie nie ma barier, za to są emocje bez konsekwencji. I jest fajnie, bo mamy pewność, że ten ktoś nie zapuka nagle do drzwi. Tak jest łatwiej funkcjonować - nie ma tylu obowiązków, jeśli chodzi o prawdziwe życie z drugim człowiekiem.
Co ciekawe od takich miłości można się uzależnić - określane jest to mianem socjomanii internetowej (cyber-relationship addiction). Osoba chora nawiązuje nowe kontakty tylko i wyłącznie poprzez sieć, ma zachwiane relacje człowiek-człowiek w kontaktach poza siecią. Ludzie tacy potrafią godzinami "rozmawiać" z innymi użytkownikami Internetu, lecz mają trudności przy kontaktach osobistych, następuje też u takich osób zanik komunikacji niewerbalnej, nie potrafią odczytywać informacji nadawanych w tej płaszczyźnie, lub odczytują je błędnie. Osoby z tym zaburzeniem spotyka się głównie w tych formach kontaktu, które zapewniają synchroniczną komunikację. Ale nie musi być od razu uzależnienie, badania CBOS podają, że 1 dorosłych Polaków korzystających z uroków Internetu poznała kogoś wirtualnie. Sporo z takich znajomości zostało przeniesionych do "reala". Badania nie podają ile z tych związków przetrwało w rzeczywistości.
Pozostaje tylko wejść na czat, umiejętnie wypełnić swój profil na komunikatorach i wyginać śmiało ciało przed kamerką internetową. Pasjonatom takich przygód życzę powodzenia i fantazji w urozmaicaniu swoich wirtualnych związków, wszystkim pozostałym… też powodzenia w poszukiwaniu szczęścia, bo ono, na szczęście, nie ma definicji.
Na podstawie www.badania.psychologia.uni.wroc.pl
Komentarze |