Nauka Technika Åšwiat
Wys�ano dnia 28-02-2005 o godz. 08:30:00 przez pala2 340
Wys�ano dnia 28-02-2005 o godz. 08:30:00 przez pala2 340
Coraz trudniej nam zrozumieć Czerwoną Planetę - metan odkryty w atmosferze może być znakiem życia. Z orbity dostrzeżono zamarznięty ocean. Z kolei inne obserwacje dowodzą, że wody nie było tam od miliardów lat. |
W Noordwijk w Holandii zakończyła się w piątek pierwsza konferencja podsumowująca wyniki badań prowadzonych od grudnia 2003 roku na marsjańskiej orbicie przez europejską sondę Mars Express.
Sensacyjny wykład wygłosił prof. Vittorio Formisano z Rzymu, naukowy szef spektrometru PFS sondy, za pomocą którego w zeszłym roku wykryto obecność metanu w atmosferze planety. Źródłem tego gazu mogą być procesy wulkaniczne - co byłoby nie lada sensacją, gdyż wulkany Marsa uchodzą za wygasłe od milionów lat. Ale jeszcze bardziej szokująca jest hipoteza, że marsjański metan produkują - jak na Ziemi - prymitywne formy życia (tzw. archeony metanogenne).
Stężenie metanu w atmosferze jest jednak na tyle niewielkie, że równie dobrze mógł się znaleźć na Marsie całkiem przypadkowo - np. przyniesiony przez jakąś zabłąkaną kometę w ciągu ostatnich kilkuset lat. Prof. Formisano argumentował jednak, że jest inaczej.
Potwierdził, że PFS odkrył ślady jeszcze jednego gazu organicznego - formaldehydu, który jest produktem utlenienia metanu. - W rzeczywistości więc na Czerwonej Planecie muszą istnieć bardzo wydajne źródła metanu produkujące 2,5 mln ton gazu rocznie - twierdzi uczony. - To może być życie - dodaje.
Inni badacze jednak sceptycznie pochodzą do samych informacji o formaldehydzie. Próby wykrycia tego gazu za pomocą ziemskich teleskopów spełzły na niczym. Krytycy wskazują, że jego linie w widmie podczerwonym (tym zakresie, jaki obejmuje PFS) łatwo pomylić z dwutlenkiem węgla, najpowszechniejszym gazem w atmosferze Marsa. Nieoficjalnie też wiadomo, że doniesienia o wykryciu formaldehydu nie przyjął do druku tygodnik "Nature", gdyż praca otrzymała negatywną ocenę od jednego z trzech recenzentów.
Jedno jest pewne. Metan nie jest równomiernie przemieszany w atmosferze. Najwięcej unosi się go nad płaskimi równinami, które kiedyś mogły być dnem marsjańskich oceanów. Niewykluczone, że jeden z takich oceanów, choć zamarznięty na kość i zagrzebany pod piaskami, wciąż istnieje! - dowodzą ujawnione w Noordwijk zdjęcia z sondy Mars Express. Widać na nich gładki obszar o średnicy 800-900 km, niedaleko równika, który przypomina puzzle z lodowych tafli i bloków. Jest z rzadka tylko podziurawiony świeżymi kraterami po uderzeniach meteorytów, co dowodzi, że powstał ledwie 5 mln lat temu. - Glacjolodzy nie mają wątpliwości, że patrzą na powierzchnię zamarzniętego zbiornika wody o rozmiarze i głębokości Morza Północnego na Ziemi - mówi prof. John Murray z brytyjskiego Open University. Ale taki krajobraz mogły też stworzyć potoki wulkanicznej lawy. - Jeden z wulkanologów powiedział mi, że lawa potrafi czynić nie takie cuda - dodał.
W każdym razie samego lodu, jeśli tam jest, nie widać - jest przysypany pyłem, częściowo zapewne wyparował. Ale skąd tam się w ogóle mogła wziąć woda, skoro planeta kilka milionów lat temu była równie mroźna jak dziś? Naukowcy podejrzewają, że mogła wydostać się na powierzchnię z podziemnych zbiorników, podgrzana ciepłem pobliskich wulkanów z wyżyny Elysium.
Dotychczasowe obserwacje - zarówno ślady wodnej erozji (np. doliny i kaniony), jak i analizy skał z łazików Spirit i Opportunity - już wcześniej potwierdziły, że niegdyś powierzchnię planety musiała zraszać woda. Ale nikt nie był pewien, jak dawno temu. To zamarznięte równikowe morze to dowód na to, że wodne epizody na Marsie są całkiem świeżej daty.
Tymczasem pomiary instrumentu OMEGA na pokładzie sondy wskazują, że na powierzchni Marsa od dawna nie ma śladu węglanowych minerałów, które powinny się tworzyć przy udziale gęstej atmosfery złożonej z dwutlenku węgla. - Woda płynęła na Czerwonej Planecie tylko w ciągu pierwszego miliarda lat jej dziejów, a potem klimat wybitnie jej nie sprzyjał - komentuje Jean-Pierre Bibring z Instytutu Astrofizyki w Orsay we Francji.
Na razie więc Mars jawi się badaczom jako planeta pełna sprzeczności. Być może dlatego, że na siłę porównują go do Ziemi, a to przecież w końcu nieziemski świat.
Sensacyjny wykład wygłosił prof. Vittorio Formisano z Rzymu, naukowy szef spektrometru PFS sondy, za pomocą którego w zeszłym roku wykryto obecność metanu w atmosferze planety. Źródłem tego gazu mogą być procesy wulkaniczne - co byłoby nie lada sensacją, gdyż wulkany Marsa uchodzą za wygasłe od milionów lat. Ale jeszcze bardziej szokująca jest hipoteza, że marsjański metan produkują - jak na Ziemi - prymitywne formy życia (tzw. archeony metanogenne).
Stężenie metanu w atmosferze jest jednak na tyle niewielkie, że równie dobrze mógł się znaleźć na Marsie całkiem przypadkowo - np. przyniesiony przez jakąś zabłąkaną kometę w ciągu ostatnich kilkuset lat. Prof. Formisano argumentował jednak, że jest inaczej.
Potwierdził, że PFS odkrył ślady jeszcze jednego gazu organicznego - formaldehydu, który jest produktem utlenienia metanu. - W rzeczywistości więc na Czerwonej Planecie muszą istnieć bardzo wydajne źródła metanu produkujące 2,5 mln ton gazu rocznie - twierdzi uczony. - To może być życie - dodaje.
Inni badacze jednak sceptycznie pochodzą do samych informacji o formaldehydzie. Próby wykrycia tego gazu za pomocą ziemskich teleskopów spełzły na niczym. Krytycy wskazują, że jego linie w widmie podczerwonym (tym zakresie, jaki obejmuje PFS) łatwo pomylić z dwutlenkiem węgla, najpowszechniejszym gazem w atmosferze Marsa. Nieoficjalnie też wiadomo, że doniesienia o wykryciu formaldehydu nie przyjął do druku tygodnik "Nature", gdyż praca otrzymała negatywną ocenę od jednego z trzech recenzentów.
Jedno jest pewne. Metan nie jest równomiernie przemieszany w atmosferze. Najwięcej unosi się go nad płaskimi równinami, które kiedyś mogły być dnem marsjańskich oceanów. Niewykluczone, że jeden z takich oceanów, choć zamarznięty na kość i zagrzebany pod piaskami, wciąż istnieje! - dowodzą ujawnione w Noordwijk zdjęcia z sondy Mars Express. Widać na nich gładki obszar o średnicy 800-900 km, niedaleko równika, który przypomina puzzle z lodowych tafli i bloków. Jest z rzadka tylko podziurawiony świeżymi kraterami po uderzeniach meteorytów, co dowodzi, że powstał ledwie 5 mln lat temu. - Glacjolodzy nie mają wątpliwości, że patrzą na powierzchnię zamarzniętego zbiornika wody o rozmiarze i głębokości Morza Północnego na Ziemi - mówi prof. John Murray z brytyjskiego Open University. Ale taki krajobraz mogły też stworzyć potoki wulkanicznej lawy. - Jeden z wulkanologów powiedział mi, że lawa potrafi czynić nie takie cuda - dodał.
W każdym razie samego lodu, jeśli tam jest, nie widać - jest przysypany pyłem, częściowo zapewne wyparował. Ale skąd tam się w ogóle mogła wziąć woda, skoro planeta kilka milionów lat temu była równie mroźna jak dziś? Naukowcy podejrzewają, że mogła wydostać się na powierzchnię z podziemnych zbiorników, podgrzana ciepłem pobliskich wulkanów z wyżyny Elysium.
Dotychczasowe obserwacje - zarówno ślady wodnej erozji (np. doliny i kaniony), jak i analizy skał z łazików Spirit i Opportunity - już wcześniej potwierdziły, że niegdyś powierzchnię planety musiała zraszać woda. Ale nikt nie był pewien, jak dawno temu. To zamarznięte równikowe morze to dowód na to, że wodne epizody na Marsie są całkiem świeżej daty.
Tymczasem pomiary instrumentu OMEGA na pokładzie sondy wskazują, że na powierzchni Marsa od dawna nie ma śladu węglanowych minerałów, które powinny się tworzyć przy udziale gęstej atmosfery złożonej z dwutlenku węgla. - Woda płynęła na Czerwonej Planecie tylko w ciągu pierwszego miliarda lat jej dziejów, a potem klimat wybitnie jej nie sprzyjał - komentuje Jean-Pierre Bibring z Instytutu Astrofizyki w Orsay we Francji.
Na razie więc Mars jawi się badaczom jako planeta pełna sprzeczności. Być może dlatego, że na siłę porównują go do Ziemi, a to przecież w końcu nieziemski świat.
Komentarze
|