Muzyka Rozmowy Lokale Muzyka
Wys�ano dnia 17-11-2008 o godz. 14:54:45 przez much 4926
Wys�ano dnia 17-11-2008 o godz. 14:54:45 przez much 4926
Z zespołem Sorry Boys po październikowym koncercie w klubokawiarni Mundo, rozmawiała Sonja.
|
Jakie macie wrażenia po koncercie w Kielcach?
Iza: Nasze wrażenia są fantastyczne. Tak naprawdę denerwowaliśmy się, ponieważ jest to nasz pierwszy koncert w tym mieście. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy bardzo znanym zespołem, wychodzimy więc z takiego punktu, że nie znamy się wzajemnie. Na początku było to czuć z dwóch stron, ale podczas koncertu okazało się, że publiczność jest naprawdę cudowna. Ludzie przyjęli nas bardzo ciepło, więc z naszego punktu widzenia był to bardzo dobry koncert.
Iza, często miewasz takie dowody sympatii od fanów, jak dziś? Miałam wrażenie, że powstał tu mały fan klub wśród męskiej części publiczności.
Iza: To bardzo miłe, kiedy po koncertach, ludzie zostają i możemy z nimi porozmawiać. Bardzo nam na tym zależy. Sami często szukamy kontaktu, bo publiczność współuczestniczy w koncercie, w takim samym stopniu tworzy koncert, jak muzyk. „Sytuacje pokoncertowe” są jak najbardziej pożądane i sami do nich dążymy.
Możecie mi opowiedzieć ultra krótką historię zespołu?
Tomek: Start – rok 2005. Taki starszawy Pan – Piotr Blak.. żartuję, to mój rówieśnik, czyli bardzo młody koleś. Poznałem go na uczelni, podczas którejś imprezy pojawił się temat muzyki. Był dla mnie osobą bardzo kontrowersyjną, jednak jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy na próbę i pograliśmy wspólnie jakieś szlagiery. Po kilku próbach razem stwierdziliśmy, że dobrze się uzupełniamy na gitarach. Nie pasowała nam jednak sekcja, którą wtedy mieliśmy więc, co zabrzmi może trochę trywialnie, daliśmy ogłoszenie do Internetu, że szukamy muzyków. To było dziwne i zarazem piękne, bo momentalnie zgłosiło się sporo osób, w tym Iza, która przesłała nam kilka swoich domowych nagrań. To było coś niesamowitego – Iza przyjechała na próbę i to była pierwsza i ostatnia osoba, bo w tamtym momencie przestaliśmy szukać wokalu. Popełnilibyśmy ogromny błąd, gdybyśmy szukali dalej.
Nie mówię o sekcji: basie i perkusji, ponieważ zmienił nam się skład w tym roku. Jesteśmy zadowoleni, przede wszystkim gramy regularne próby. Pracujemy nad nowym materiałem, szykujemy się do wydania naszego debiutu. Mamy nadzieję że na wiosnę 2009.
Znalazłam opinię, że jesteście zespołem „ugruntowanym muzycznie”, jednak słuchając tej historii brakuje mi tego „ugruntowania”.
Tomek: Gramy ze sobą dwa i pół roku, może to nie jest dużo, ale każdy z nas od długiego czasu gra czy śpiewa w różnych projektach. Nawet obecnie każdy z nas próbuje coś robić na własną rękę. Mamy wrażenie, że to co robimy jest na poziomie nas satysfakcjonującym.
Nie wiem do końca, jak odpowiedzieć na pytanie, co oznacza, że jesteśmy ugruntowani muzycznie. Sorry Boys chyba po prostu znalazł swoje miejsce na alternatywnej scenie w Polsce, mam na myśli zespoły bez oficjalnego debiutu.
Podrążmy zatem obiegowe opinie. Mówi się, że w Sorry Boys są charyzmatyczne gitary.
Tomek: Oj tak. (śmiech)
A co to oznacza?
Iza: To kwestia indywidualnego odbioru. Ciężko opisać charyzmę, bo polega ona na tym, że odczuwamy coś od danej osoby czy instrumentu w intensywny sposób. Jeśli taka opinia się pojawiła, oznacza to, że jakaś osoba to odczuła.
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że bardzo odczuwam charyzmę gitar i uważam, że chłopcy wykonują kawał świetnej muzyki. Uwielbiam ich. Uwielbiam ich brzmienie, styl. Dla mnie to bardzo charyzmatyczne, co robią na gitarach.
Tomek: Dodam, że nie ma u nas gitarzysty – frontmena, lidera czy gitary prowadzącej. Dwie gitary pracują tak, żeby były na tym samym poziomie – najlepszym. Uzupełniamy się, ciężko nad tym pracowaliśmy. Ostatnie 2 lata dały nam bardzo w kość i musieliśmy się dotrzeć, zrozumieć wzajemnie. Nasz cel zamierzony osiągnęliśmy.
A jaki jest cel zamierzony?
Tomek: To, co słyszałaś na dzisiejszym koncercie, czyli jak to niektórzy oceniali: jest super ściana dźwięku i piękny wokal. Najważniejsze dla nas było uzyskać sound , jednocześnie przestrzeń.
Tomku, widziałam, że grasz na gitarze smyczkiem. To jakaś specjalna technika?
Tomek: To nic specjalnego. Myślę, że nie jestem na tyle oryginalny, żeby się szczególnie wyróżniać. Wielu gitarzystów grało i gra na smyczku, np. Jimmy Page. Moja gra jest trochę inna, bo używam dużo efektów, przestrzeni i powtarzających się dźwięków. Chyba zaczerpnąłem to z zespołu Sigur Ros, który wytycza dla mnie kierunek, w którym zawsze dążyłem.
Muszę o to zapytać – skąd nazwa zespołu?
Iza: Nazwa po prostu jest. To jest tak naprawdę nasza słodka tajemnica. Myślę, że te słowa są na tyle uniwersalne, mają tyle znaczeń, że każdy słuchając nas może je zinterpretować, jakkolwiek chce. Nie będziemy nikomu podpowiadać interpretacji.
Tomek: Dodam tylko, że ostatnio spotkaliśmy się z piękną interpretacją, która mnie ubawiła do łez. Byliśmy niedawno na festiwalu w Tczewie i mieliśmy zakwaterowanie w hotelu, w którym właśnie odbywały się 2 wesela. Kiedy zeszliśmy do restauracji i przedstawiłem się: Jestem Tomek z zespołu Sorry Boys, pani z hotelu odpowiedziała „Państwo na wesele. Proszę się rozpakować i zapraszam na scenę”. …….
Wspominaliście wcześniej o Waszej płycie. Gracie krótko, zdążyliście odnieść już pewien sukces, gdyż dostrzegł Was Piotr Kaczkowski i umieścił na bardzo selektywnej składance Minimax, gracie sporo koncertów, publiczność Was bardzo docenia. To dość niespotykane, bo nie macie na koncie żadnego wypromowanego singla czy płyty.
Tomek: Bardzo się cieszymy, że ludziom się podoba to, co gramy. Jesteśmy trochę wybredni bo nie czujemy jeszcze do końca, że to jest materiał na płytę. Po pierwsze selekcjonujemy to, mamy swoje ulubione utwory. Wydaje nam się, że do tej pory nie byliśmy gotowi nagrać debiutu. Myślimy, że wiosna przyszłego roku, to będzie odpowiedni czas. Po drugie, nie ma sensu nagrać płytę, po to żeby przeleżała na półce w jakimkolwiek sklepie. Chcemy grać koncerty, żeby ludzie nas wcześniej poznali. Chcemy na scenie oddać publiczności wszystko to co mamy, a dopiero później przekazać to na krążku.
Czyli to, co graliście na koncercie w Kielcach, to utwory, które się znajdą na płycie, czy to będzie coś zupełnie nowego?
Iza: Jeszcze nikt tego nie wie, co się znajdzie na płycie. Z pewnością kilka utworów, albo nawet większa część znajdzie się na krążku. Niedługo zaczniemy nagrywać materiał, więc już mamy pewną zajawkę na to, co się znajdzie na płycie.
Wzięliście udział w projekcie „Uwolnij muzykę” – pewnego rodzaju performansie, którego efekty można zobaczyć na stronie www.uwolnijmuzyke.pl
Iza: To był typowy performance, bo pewne było tylko to, że umawiamy się z organizatorem i idziemy w jakieś miejsce, w naszym przypadku do Metro. Razem z operatorem i reżyserem wsiedliśmy do Metra i zaczęliśmy tam grać. Świetne doświadczenie.
Tomek: Przemek – pomysłodawca strony to fatanstyczny człowiek. My chcieliśmy zagrać np. w cyrku czy wesołym miasteczku, ale niestety pogoda nie dopisywała i musieliśmy znaleźć inne miejsce. Jednak Metro było super, ponieważ na placu przy Metrze spotkaliśmy 2 chłopaków, którzy grali na bongosach. „podczepiliśmy się pod nich” i nagraliśmy razem 2 utwory.
Lubimy koncerty akustyczne i już w tą zimę planujemy dać kilka takich występów. Będą to utwory w wersjach rozszerzonych o inne instrumenty.
Marzą Wam się wielkie koncerty dla tysięcy osób, czy wolelibyście nadal grać w takich małych, klimatycznych klubach?
Tomek: Marzy nam się szczery odbiór. Oczywiście, że marzą nam się ogromne koncerty. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. Każdy z nas ma marzenia, my mamy akurat muzyczne. Nie jesteśmy znanym zespołem i jeszcze nam czasami doskwiera to, że gramy przed zmierzchem. Chcielibyśmy kiedyś zagrać, kiedy już będzie bardzo, bardzo, bardzo ciemno i bardzo, bardzo, bardzo późno.
I to wszystkie muzyczne marzenia?
Iza: Chcielibyśmy umieć wyrazić słowami to, co mamy w głowie. Nie mówi się o tym często, ale to naprawdę trudne. Przełożyć myśli na rzeczywistość, na fale dźwiękowe. Nie chcemy zatrzymać się w miejscu, chcemy się rozwijać, dążyć do tego, co zamierzyliśmy.
W Kielcach była premiera jednej z piosenek, czujemy się zaszczyceni!
Tomek: Nawet ja do końca nie znałem tego kawałka! Ostro szyłem!
Iza: To prawda, jeszcze w środę na próbie zastanawialiśmy się, czy zagrać „On the trip”. Mocno się skoncentrowaliśmy i nastąpiła premiera.
Tomek: Premiera była nie tylko tego utworu. Mieliśmy kawałek o roboczym tytule „Portishead”, obecnie „Create”. Chyba jesteśmy zadowoleni z tego utworu, bo zawsze jest tak, że najnowszy utwór najbardziej się podoba muzykom, którzy go wykonują. Dziś sobie udowodniliśmy na scenie, że ten utwór jest dla nas.
Iza: Ten utwór zabrzmiał na koncercie zupełnie inaczej, sami byliśmy zaskoczeni jego brzmieniem.
Dziękuję zatem w imieniu publiczności za koncert i powodzenia.
Sorry Boys gra w składzie:
Izabela Komoszyńska -voc
Tomasz Dąbrowski -git
Piotr Blak -git
Kuba Zawadziło -perk
Jacek Perkowski -bas
Iza: Nasze wrażenia są fantastyczne. Tak naprawdę denerwowaliśmy się, ponieważ jest to nasz pierwszy koncert w tym mieście. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy bardzo znanym zespołem, wychodzimy więc z takiego punktu, że nie znamy się wzajemnie. Na początku było to czuć z dwóch stron, ale podczas koncertu okazało się, że publiczność jest naprawdę cudowna. Ludzie przyjęli nas bardzo ciepło, więc z naszego punktu widzenia był to bardzo dobry koncert.
Iza, często miewasz takie dowody sympatii od fanów, jak dziś? Miałam wrażenie, że powstał tu mały fan klub wśród męskiej części publiczności.
Iza: To bardzo miłe, kiedy po koncertach, ludzie zostają i możemy z nimi porozmawiać. Bardzo nam na tym zależy. Sami często szukamy kontaktu, bo publiczność współuczestniczy w koncercie, w takim samym stopniu tworzy koncert, jak muzyk. „Sytuacje pokoncertowe” są jak najbardziej pożądane i sami do nich dążymy.
Możecie mi opowiedzieć ultra krótką historię zespołu?
Tomek: Start – rok 2005. Taki starszawy Pan – Piotr Blak.. żartuję, to mój rówieśnik, czyli bardzo młody koleś. Poznałem go na uczelni, podczas którejś imprezy pojawił się temat muzyki. Był dla mnie osobą bardzo kontrowersyjną, jednak jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy na próbę i pograliśmy wspólnie jakieś szlagiery. Po kilku próbach razem stwierdziliśmy, że dobrze się uzupełniamy na gitarach. Nie pasowała nam jednak sekcja, którą wtedy mieliśmy więc, co zabrzmi może trochę trywialnie, daliśmy ogłoszenie do Internetu, że szukamy muzyków. To było dziwne i zarazem piękne, bo momentalnie zgłosiło się sporo osób, w tym Iza, która przesłała nam kilka swoich domowych nagrań. To było coś niesamowitego – Iza przyjechała na próbę i to była pierwsza i ostatnia osoba, bo w tamtym momencie przestaliśmy szukać wokalu. Popełnilibyśmy ogromny błąd, gdybyśmy szukali dalej.
Nie mówię o sekcji: basie i perkusji, ponieważ zmienił nam się skład w tym roku. Jesteśmy zadowoleni, przede wszystkim gramy regularne próby. Pracujemy nad nowym materiałem, szykujemy się do wydania naszego debiutu. Mamy nadzieję że na wiosnę 2009.
Znalazłam opinię, że jesteście zespołem „ugruntowanym muzycznie”, jednak słuchając tej historii brakuje mi tego „ugruntowania”.
Tomek: Gramy ze sobą dwa i pół roku, może to nie jest dużo, ale każdy z nas od długiego czasu gra czy śpiewa w różnych projektach. Nawet obecnie każdy z nas próbuje coś robić na własną rękę. Mamy wrażenie, że to co robimy jest na poziomie nas satysfakcjonującym.
Nie wiem do końca, jak odpowiedzieć na pytanie, co oznacza, że jesteśmy ugruntowani muzycznie. Sorry Boys chyba po prostu znalazł swoje miejsce na alternatywnej scenie w Polsce, mam na myśli zespoły bez oficjalnego debiutu.
Podrążmy zatem obiegowe opinie. Mówi się, że w Sorry Boys są charyzmatyczne gitary.
Tomek: Oj tak. (śmiech)
A co to oznacza?
Iza: To kwestia indywidualnego odbioru. Ciężko opisać charyzmę, bo polega ona na tym, że odczuwamy coś od danej osoby czy instrumentu w intensywny sposób. Jeśli taka opinia się pojawiła, oznacza to, że jakaś osoba to odczuła.
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że bardzo odczuwam charyzmę gitar i uważam, że chłopcy wykonują kawał świetnej muzyki. Uwielbiam ich. Uwielbiam ich brzmienie, styl. Dla mnie to bardzo charyzmatyczne, co robią na gitarach.
Tomek: Dodam, że nie ma u nas gitarzysty – frontmena, lidera czy gitary prowadzącej. Dwie gitary pracują tak, żeby były na tym samym poziomie – najlepszym. Uzupełniamy się, ciężko nad tym pracowaliśmy. Ostatnie 2 lata dały nam bardzo w kość i musieliśmy się dotrzeć, zrozumieć wzajemnie. Nasz cel zamierzony osiągnęliśmy.
A jaki jest cel zamierzony?
Tomek: To, co słyszałaś na dzisiejszym koncercie, czyli jak to niektórzy oceniali: jest super ściana dźwięku i piękny wokal. Najważniejsze dla nas było uzyskać sound , jednocześnie przestrzeń.
Tomku, widziałam, że grasz na gitarze smyczkiem. To jakaś specjalna technika?
Tomek: To nic specjalnego. Myślę, że nie jestem na tyle oryginalny, żeby się szczególnie wyróżniać. Wielu gitarzystów grało i gra na smyczku, np. Jimmy Page. Moja gra jest trochę inna, bo używam dużo efektów, przestrzeni i powtarzających się dźwięków. Chyba zaczerpnąłem to z zespołu Sigur Ros, który wytycza dla mnie kierunek, w którym zawsze dążyłem.
Muszę o to zapytać – skąd nazwa zespołu?
Iza: Nazwa po prostu jest. To jest tak naprawdę nasza słodka tajemnica. Myślę, że te słowa są na tyle uniwersalne, mają tyle znaczeń, że każdy słuchając nas może je zinterpretować, jakkolwiek chce. Nie będziemy nikomu podpowiadać interpretacji.
Tomek: Dodam tylko, że ostatnio spotkaliśmy się z piękną interpretacją, która mnie ubawiła do łez. Byliśmy niedawno na festiwalu w Tczewie i mieliśmy zakwaterowanie w hotelu, w którym właśnie odbywały się 2 wesela. Kiedy zeszliśmy do restauracji i przedstawiłem się: Jestem Tomek z zespołu Sorry Boys, pani z hotelu odpowiedziała „Państwo na wesele. Proszę się rozpakować i zapraszam na scenę”. …….
Wspominaliście wcześniej o Waszej płycie. Gracie krótko, zdążyliście odnieść już pewien sukces, gdyż dostrzegł Was Piotr Kaczkowski i umieścił na bardzo selektywnej składance Minimax, gracie sporo koncertów, publiczność Was bardzo docenia. To dość niespotykane, bo nie macie na koncie żadnego wypromowanego singla czy płyty.
Tomek: Bardzo się cieszymy, że ludziom się podoba to, co gramy. Jesteśmy trochę wybredni bo nie czujemy jeszcze do końca, że to jest materiał na płytę. Po pierwsze selekcjonujemy to, mamy swoje ulubione utwory. Wydaje nam się, że do tej pory nie byliśmy gotowi nagrać debiutu. Myślimy, że wiosna przyszłego roku, to będzie odpowiedni czas. Po drugie, nie ma sensu nagrać płytę, po to żeby przeleżała na półce w jakimkolwiek sklepie. Chcemy grać koncerty, żeby ludzie nas wcześniej poznali. Chcemy na scenie oddać publiczności wszystko to co mamy, a dopiero później przekazać to na krążku.
Czyli to, co graliście na koncercie w Kielcach, to utwory, które się znajdą na płycie, czy to będzie coś zupełnie nowego?
Iza: Jeszcze nikt tego nie wie, co się znajdzie na płycie. Z pewnością kilka utworów, albo nawet większa część znajdzie się na krążku. Niedługo zaczniemy nagrywać materiał, więc już mamy pewną zajawkę na to, co się znajdzie na płycie.
Wzięliście udział w projekcie „Uwolnij muzykę” – pewnego rodzaju performansie, którego efekty można zobaczyć na stronie www.uwolnijmuzyke.pl
Iza: To był typowy performance, bo pewne było tylko to, że umawiamy się z organizatorem i idziemy w jakieś miejsce, w naszym przypadku do Metro. Razem z operatorem i reżyserem wsiedliśmy do Metra i zaczęliśmy tam grać. Świetne doświadczenie.
Tomek: Przemek – pomysłodawca strony to fatanstyczny człowiek. My chcieliśmy zagrać np. w cyrku czy wesołym miasteczku, ale niestety pogoda nie dopisywała i musieliśmy znaleźć inne miejsce. Jednak Metro było super, ponieważ na placu przy Metrze spotkaliśmy 2 chłopaków, którzy grali na bongosach. „podczepiliśmy się pod nich” i nagraliśmy razem 2 utwory.
Lubimy koncerty akustyczne i już w tą zimę planujemy dać kilka takich występów. Będą to utwory w wersjach rozszerzonych o inne instrumenty.
Marzą Wam się wielkie koncerty dla tysięcy osób, czy wolelibyście nadal grać w takich małych, klimatycznych klubach?
Tomek: Marzy nam się szczery odbiór. Oczywiście, że marzą nam się ogromne koncerty. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. Każdy z nas ma marzenia, my mamy akurat muzyczne. Nie jesteśmy znanym zespołem i jeszcze nam czasami doskwiera to, że gramy przed zmierzchem. Chcielibyśmy kiedyś zagrać, kiedy już będzie bardzo, bardzo, bardzo ciemno i bardzo, bardzo, bardzo późno.
I to wszystkie muzyczne marzenia?
Iza: Chcielibyśmy umieć wyrazić słowami to, co mamy w głowie. Nie mówi się o tym często, ale to naprawdę trudne. Przełożyć myśli na rzeczywistość, na fale dźwiękowe. Nie chcemy zatrzymać się w miejscu, chcemy się rozwijać, dążyć do tego, co zamierzyliśmy.
W Kielcach była premiera jednej z piosenek, czujemy się zaszczyceni!
Tomek: Nawet ja do końca nie znałem tego kawałka! Ostro szyłem!
Iza: To prawda, jeszcze w środę na próbie zastanawialiśmy się, czy zagrać „On the trip”. Mocno się skoncentrowaliśmy i nastąpiła premiera.
Tomek: Premiera była nie tylko tego utworu. Mieliśmy kawałek o roboczym tytule „Portishead”, obecnie „Create”. Chyba jesteśmy zadowoleni z tego utworu, bo zawsze jest tak, że najnowszy utwór najbardziej się podoba muzykom, którzy go wykonują. Dziś sobie udowodniliśmy na scenie, że ten utwór jest dla nas.
Iza: Ten utwór zabrzmiał na koncercie zupełnie inaczej, sami byliśmy zaskoczeni jego brzmieniem.
Dziękuję zatem w imieniu publiczności za koncert i powodzenia.
Sorry Boys gra w składzie:
Izabela Komoszyńska -voc
Tomasz Dąbrowski -git
Piotr Blak -git
Kuba Zawadziło -perk
Jacek Perkowski -bas
Foto: Łukasz Król - zobacz zdjęcia
Komentarze |