Turystyka i Podróże Świat
Wys�ano dnia 06-01-2009 o godz. 08:00:00 przez sergio 3728
Wys�ano dnia 06-01-2009 o godz. 08:00:00 przez sergio 3728
W ekonomii obowiązuje zasada, że nie może być jednocześnie szybko, dobrze i tanio - w podróży jest tak samo, a może i gorzej. Albo jest tanio, albo szybko i dobrze - radzi doświadczony globtroter. |
Hołduję zasadzie "wyśpię się i najem w domu". W podróży nie musi być wygodnie. Jednocześnie nie podzielam zdania, że budżet jest zawsze na pierwszym miejscu i ma wyłączny priorytet, więc jeśli tylko cokolwiek można zrobić taniej albo na czymś przyoszczędzić, nie robię tego z automatu.
Jeśli będziesz oszczędzać na jedzeniu, prawdopodobnie się rozchorujesz. Jeśli będziesz skrajnie oszczędny przy transporcie, będziesz jechać wszędzie trzy razy dłużej i stracisz mnóstwo czasu, a zyskasz grosze. Jeśli będziesz rezygnować ze wszystkich płatnych atrakcji, przejedziesz cały kraj, nie widząc nic ciekawego.
Doświadczenie mnie nauczyło, że optymalne rozwiązanie to maksymalna oszczędność w kwestii noclegów i przelotu z domu oraz przerzucanie zaoszczędzonych środków na "przeżywanie" kraju. We Francji warto zjeść dobrą kolację w niezłej restauracji. W Hong Kongu warto zobaczyć oceanarium. W Tajlandii bardziej niż warto ponurkować. To kosztuje, zwiększa budżet, ale opłaca się i tak. W końcu po to się wyjeżdża - żeby przeżyć jak najwięcej, a nie żeby wydać jak najmniej.
Jeśli już przed wyjazdem widzisz, że twój budżet ledwo ten wyjazd wytrzyma, wyjedź gdzieś bliżej, może na trochę krócej, ale za to na finansowym luzie. Odliczanie każdego grosza jeszcze nikomu nie przyniosło frajdy.
Planowanie budżetu bywa zwodnicze, ale i tak warto go dobrze policzyć. Przede wszystkim zapoznaj się z Factbookiem danego kraju na odpowiedniej podstronie w naszym serwisie. Po drugie, przejrzyj i popatrz, ile mniej więcej będą cię kosztować noclegi i przejazdy na zaplanowane trasie. Zsumuj, dodaj 20% rezerwy i budżet mniej więcej masz.
* * *
Aktualnie prawie wszyscy podróżują z kartą kredytową/płatniczą. Amerykanie kochają się w czekach podróżnych, ale nasze banki nieszczególnie chętnie w ogóle o nich rozmawiają. Karta jest wygodna, bezpieczna i najbardziej funkcjonalna.
Przed wyjazdem załóż sobie konto z dostępem przez internet, które pozwala na wypłacanie środków zagranicą bez prowizji (prowizje są zabójcze, każde wyciągnięcie pieniędzy kosztuje cię lekko 10-15 zł), wpłać na nie odpowiednią sumę.
Do portfela włóż tylko drobną sumę potrzebną na jeden dzień, nieco grubszą kwotę do money belta lub wewnętrznej kieszeni, a żelazną rezerwę (100-200 USD) zaszyj w plecaku lub zabunkruj naprawdę dobrze. Prawie na pewno z niej nie skorzystasz, ale być może uratuje ci życie.
Zasada jest taka: im bardziej podzielone masz pieniądze i trzymasz je pochowane w różnych miejscach, tym bardziej są one bezpieczne.
Prowadź ogólnikowy bilans wydatków, uchroni cię to przed dwugodzinnym gorączkowym myśleniem, gdy nie będziesz mógł się doliczyć swoich funduszy, bo stale będzie wychodziło, że gdzieś posiałeś dwieście złotych.
Gdy zabierasz z Polski duży zapas gotówki, bo w danym kraju nie ma bankomatów, kupuj oczywiście głównie dolary i euro, koniecznie w niewielkich nominałach i nowe. Studolarowy banknot z poprzedniej emisji na bank przywieziesz ze sobą z powrotem. Najlepsze są nominały po 10 i 20.
Zapisz sobie przed wyjazdem numer do blokowania karty kredytowej/płatniczej.Pieniądze i paszport noszone w wewnętrznej kieszeni warto zamknąć w zip locka, żeby nie przemokły.
Więcej porad dla backpackersów można znaleźć na stronie: http://www.koniecswiata.net
Jeśli będziesz oszczędzać na jedzeniu, prawdopodobnie się rozchorujesz. Jeśli będziesz skrajnie oszczędny przy transporcie, będziesz jechać wszędzie trzy razy dłużej i stracisz mnóstwo czasu, a zyskasz grosze. Jeśli będziesz rezygnować ze wszystkich płatnych atrakcji, przejedziesz cały kraj, nie widząc nic ciekawego.
Doświadczenie mnie nauczyło, że optymalne rozwiązanie to maksymalna oszczędność w kwestii noclegów i przelotu z domu oraz przerzucanie zaoszczędzonych środków na "przeżywanie" kraju. We Francji warto zjeść dobrą kolację w niezłej restauracji. W Hong Kongu warto zobaczyć oceanarium. W Tajlandii bardziej niż warto ponurkować. To kosztuje, zwiększa budżet, ale opłaca się i tak. W końcu po to się wyjeżdża - żeby przeżyć jak najwięcej, a nie żeby wydać jak najmniej.
Jeśli już przed wyjazdem widzisz, że twój budżet ledwo ten wyjazd wytrzyma, wyjedź gdzieś bliżej, może na trochę krócej, ale za to na finansowym luzie. Odliczanie każdego grosza jeszcze nikomu nie przyniosło frajdy.
Planowanie budżetu bywa zwodnicze, ale i tak warto go dobrze policzyć. Przede wszystkim zapoznaj się z Factbookiem danego kraju na odpowiedniej podstronie w naszym serwisie. Po drugie, przejrzyj i popatrz, ile mniej więcej będą cię kosztować noclegi i przejazdy na zaplanowane trasie. Zsumuj, dodaj 20% rezerwy i budżet mniej więcej masz.
* * *
Aktualnie prawie wszyscy podróżują z kartą kredytową/płatniczą. Amerykanie kochają się w czekach podróżnych, ale nasze banki nieszczególnie chętnie w ogóle o nich rozmawiają. Karta jest wygodna, bezpieczna i najbardziej funkcjonalna.
Przed wyjazdem załóż sobie konto z dostępem przez internet, które pozwala na wypłacanie środków zagranicą bez prowizji (prowizje są zabójcze, każde wyciągnięcie pieniędzy kosztuje cię lekko 10-15 zł), wpłać na nie odpowiednią sumę.
Do portfela włóż tylko drobną sumę potrzebną na jeden dzień, nieco grubszą kwotę do money belta lub wewnętrznej kieszeni, a żelazną rezerwę (100-200 USD) zaszyj w plecaku lub zabunkruj naprawdę dobrze. Prawie na pewno z niej nie skorzystasz, ale być może uratuje ci życie.
Zasada jest taka: im bardziej podzielone masz pieniądze i trzymasz je pochowane w różnych miejscach, tym bardziej są one bezpieczne.
Prowadź ogólnikowy bilans wydatków, uchroni cię to przed dwugodzinnym gorączkowym myśleniem, gdy nie będziesz mógł się doliczyć swoich funduszy, bo stale będzie wychodziło, że gdzieś posiałeś dwieście złotych.
Gdy zabierasz z Polski duży zapas gotówki, bo w danym kraju nie ma bankomatów, kupuj oczywiście głównie dolary i euro, koniecznie w niewielkich nominałach i nowe. Studolarowy banknot z poprzedniej emisji na bank przywieziesz ze sobą z powrotem. Najlepsze są nominały po 10 i 20.
Zapisz sobie przed wyjazdem numer do blokowania karty kredytowej/płatniczej.Pieniądze i paszport noszone w wewnętrznej kieszeni warto zamknąć w zip locka, żeby nie przemokły.
Więcej porad dla backpackersów można znaleźć na stronie: http://www.koniecswiata.net
Tomasz Michniewicz Rzeczpospolita.pl
Komentarze |