Teatr
Wys�ano dnia 09-12-2004 o godz. 09:00:00 przez pala2 262
Wys�ano dnia 09-12-2004 o godz. 09:00:00 przez pala2 262
Dobrze, że Piotr Szczerski podpisał z Hanną Szymczak cyrograf. To piekielnie zdolna scenografka. Dobrze, że Zbój Madej poszedł do nieba. Pawłowi Kumiędze należała się taka nagroda za znakomitą rolę. Dobrze, że ktoś w końcu pokazał, że my - górale świętokrzyscy - sroce spod ogona nie wylecieliśmy. |
Jest taka scena w "Cyrografie". Wcale nie najważniejsza i nie najlepsza. A jednak to po niej na sobotniej premierze sztuki autorstwa Renaty Głasek-Kęski rozległy się oklaski. Otóż młody książę Mieszko cudownie uratowany z rąk zbójów składa obietnicę, że w środku puszczy zbuduje miasto Kiełce na pamiątkę kłów, którymi złoił rzezimieszków.
Czyżby w widzach zbudził się patriotyzm lokalny? Czyżby żyjąc w mieście, na które na co dzień utyskują i z przekąsem nazywają Kielcówkiem, nagle poczuli dumę? Pewnie coś w tym jest, bo "Cyrograf" to niezbity dowód na to, że sroce spod ogona żeśmy nie wylecieli. Bogate kultury mają swoje mitologie. Okazuje się, że my też, tylko nie pamiętamy o tych pięknych legendach, które tworzyły dzieje naszych ziem.
Kielecki Teatr im. S. Żeromskiego od kilku lat przymierzał się do przeniesienia na scenę świętokrzyskich legend. Brakowało jednak odpowiedniego tekstu. Aż tu skromna suflerka - Renata Głasek-Kęska napisała sztukę pt. "Cyrograf". Trzeba przyznać, że zgrabnie połączyła w niej różne historie, do jednej opowieści wprowadziła bohaterów kilku legend. Jest więc i wspomniany już Mieszko, jest pyszałkowaty Emeryk, który zamienił się w kamień, jest Zbój Madej i panny z łysickiego dworu. A całość połączyła wątkiem tytułowego cyrografu, podpisanego przez jednego z głównych bohaterów - kupca Wisława (dobra rola Janusza Głogowskiego).
Co ważne - sztuka napisana jest z lekkością, choć nie brak w niej napięcia i dramatyzmu. Tekst "Cyrografu" przeniosła na deski kieleckiego teatru Maria Wójckowska, sama zresztą wcielając się w postać czarownicy z Łysej Góry. Spośród całej plejady bohaterów na wyróżnienie zasługuje grający Zbója Madeja - Paweł Kumięga. Aktor miał trudne zadanie - jego bohater na początku sztuki to młody, nieco narwany chłopak, później posępny, okrutny zbój, w końcu zaś stary, zmęczony życiem pokutnik. I w jego losach zawarta jest główna idea sztuki - na to, by opamiętać się i stać się dobrym nigdy nie jest za późno. Interesująco prezentują się sceny w piekle, gdzie rządzi demoniczny Lucyfer (Marcin Brykczyński), a groteskowe diabły (Edward Janaszek i Artur Słaboń) próbują nagonić mu klientelę.
Wyreżyserowana przez Marię Wójcikowską sztuka składa się z krótkich, kilkuminutowych scen. Nastrój sztuki zmienia się z minuty na minutę - ekspresja miesza się z liryzmem. Pełna dynamizmu scena sabatu czarownic sąsiaduje z poetycką sekwencją powrotu kupca do domu. Dzięki tym zmianom klimatu przedstawienie ma dobre tempo, choć w drugiej części zdarzają się sceny nieco rozwlekłe, burzące dramaturgiczną nić.
Słowa uznania należą się scenografce Hannie Szymczak, która już po raz drugi w tym sezonie pracuje w kieleckim teatrze. Piotr Szczerski trafił na rzeczywiście utalentowaną plastyczkę, której wyobraźnia doskonale współgra z teatralną przestrzenią. W "Cyrografie" Hanna Szymczak wybrała drogę pośrednią między umownością a realizmem. Tkaniny, faktura materiałów, wiklina i sznurek oddają klimat epoki pierwszych Piastów. Ale w oprawie plastycznej sztuki jest wiele umowności, wiele wyrazistych symboli - jak choćby tańczący ogień czy jabłoń. Plastyczna uroda niektórych scen jest nie do przecenienia - na długo zapada w pamięć oparta na grze cieni scena powrotu Wisława do domu, bardzo sugestywnie prezentuje się tłum wędrujący do klasztoru na Świętym Krzyżu czy zasiadający na tronie Lucyfer.
Nie ma więc co żałować Piotr Szczerski, że podpisał cyrograf z Hanną Szymczak. Nie żałuje on pewnie też tego, że zawierzył swojej pracownicy i wyprowadził ją z cienia budki suflera na scenę. Tekst Renaty Głasek-Kęski w pełni na to zasługiwał. A o publiczność nie ma się co martwić - przyjdą dzieciaki, przyjdą i dorośli. A potem pojadą na wycieczkę na Gołoborze i do jaskini Piekłem zwanej.
Czyżby w widzach zbudził się patriotyzm lokalny? Czyżby żyjąc w mieście, na które na co dzień utyskują i z przekąsem nazywają Kielcówkiem, nagle poczuli dumę? Pewnie coś w tym jest, bo "Cyrograf" to niezbity dowód na to, że sroce spod ogona żeśmy nie wylecieli. Bogate kultury mają swoje mitologie. Okazuje się, że my też, tylko nie pamiętamy o tych pięknych legendach, które tworzyły dzieje naszych ziem.
Kielecki Teatr im. S. Żeromskiego od kilku lat przymierzał się do przeniesienia na scenę świętokrzyskich legend. Brakowało jednak odpowiedniego tekstu. Aż tu skromna suflerka - Renata Głasek-Kęska napisała sztukę pt. "Cyrograf". Trzeba przyznać, że zgrabnie połączyła w niej różne historie, do jednej opowieści wprowadziła bohaterów kilku legend. Jest więc i wspomniany już Mieszko, jest pyszałkowaty Emeryk, który zamienił się w kamień, jest Zbój Madej i panny z łysickiego dworu. A całość połączyła wątkiem tytułowego cyrografu, podpisanego przez jednego z głównych bohaterów - kupca Wisława (dobra rola Janusza Głogowskiego).
Co ważne - sztuka napisana jest z lekkością, choć nie brak w niej napięcia i dramatyzmu. Tekst "Cyrografu" przeniosła na deski kieleckiego teatru Maria Wójckowska, sama zresztą wcielając się w postać czarownicy z Łysej Góry. Spośród całej plejady bohaterów na wyróżnienie zasługuje grający Zbója Madeja - Paweł Kumięga. Aktor miał trudne zadanie - jego bohater na początku sztuki to młody, nieco narwany chłopak, później posępny, okrutny zbój, w końcu zaś stary, zmęczony życiem pokutnik. I w jego losach zawarta jest główna idea sztuki - na to, by opamiętać się i stać się dobrym nigdy nie jest za późno. Interesująco prezentują się sceny w piekle, gdzie rządzi demoniczny Lucyfer (Marcin Brykczyński), a groteskowe diabły (Edward Janaszek i Artur Słaboń) próbują nagonić mu klientelę.
Wyreżyserowana przez Marię Wójcikowską sztuka składa się z krótkich, kilkuminutowych scen. Nastrój sztuki zmienia się z minuty na minutę - ekspresja miesza się z liryzmem. Pełna dynamizmu scena sabatu czarownic sąsiaduje z poetycką sekwencją powrotu kupca do domu. Dzięki tym zmianom klimatu przedstawienie ma dobre tempo, choć w drugiej części zdarzają się sceny nieco rozwlekłe, burzące dramaturgiczną nić.
Słowa uznania należą się scenografce Hannie Szymczak, która już po raz drugi w tym sezonie pracuje w kieleckim teatrze. Piotr Szczerski trafił na rzeczywiście utalentowaną plastyczkę, której wyobraźnia doskonale współgra z teatralną przestrzenią. W "Cyrografie" Hanna Szymczak wybrała drogę pośrednią między umownością a realizmem. Tkaniny, faktura materiałów, wiklina i sznurek oddają klimat epoki pierwszych Piastów. Ale w oprawie plastycznej sztuki jest wiele umowności, wiele wyrazistych symboli - jak choćby tańczący ogień czy jabłoń. Plastyczna uroda niektórych scen jest nie do przecenienia - na długo zapada w pamięć oparta na grze cieni scena powrotu Wisława do domu, bardzo sugestywnie prezentuje się tłum wędrujący do klasztoru na Świętym Krzyżu czy zasiadający na tronie Lucyfer.
Nie ma więc co żałować Piotr Szczerski, że podpisał cyrograf z Hanną Szymczak. Nie żałuje on pewnie też tego, że zawierzył swojej pracownicy i wyprowadził ją z cienia budki suflera na scenę. Tekst Renaty Głasek-Kęski w pełni na to zasługiwał. A o publiczność nie ma się co martwić - przyjdą dzieciaki, przyjdą i dorośli. A potem pojadą na wycieczkę na Gołoborze i do jaskini Piekłem zwanej.
Agata NIEBUDEK Echo Dnia
Komentarze |