Kielce Cywilizacja Kultura
Wys�ano dnia 26-08-2006 o godz. 10:00:00 przez pala2 506
Wys�ano dnia 26-08-2006 o godz. 10:00:00 przez pala2 506
Na miejskim placu ustawione budy, handlują różni różnymi rzeczami, ale właściciel, czyli magistrat, czyli Rada Miejska z Prezydentem na czele, chcąc uporządkować te slamsy handlowe, ma zamiar wybudować na tymże placu, który jest własnością miasta, odpowiednie hale. |
Obecni okupanci do tego miejsca będą mogli wrócić, ustawić znów różne rzeczy na estetycznym stoisku. Jednak nie z handlarzami takie numery! (świadomie używam słowa: handlarz, gdyż kupiec tak by się nie zachowywał).
Z placu nie chcą ustąpić (ok. 70 na 130), chociaż wyznaczono miejsce zastępcze... Przedstawiciel kupców, p. Henryk Kozłowski, oświadcza: "zamierzamy tu dotrwać do wyborów, może nowy prezydent potraktuje nas uczciwie".
Aż się prosi pytanie: "a pan traktuje sprawę uczciwie"? Bo czy uczciwie jest bronić własnego interesu wbrew interesom społecznym? Wątpię. A nowy prezydent może potraktuje, albo zanim zostanie prezydentem, powie, że potraktuje, a kiedy zasiądzie w ratuszu, będzie budował obiekt, bo jest to wręcz konieczność, aby Kielce były czyste, uporządkowane, podobne do Paryża. Można się stuknąć w czoło, ale własne, nie cudze, i stwierdzić, że to niemożliwe. A dlaczego nie?
Kiedy w Paryżu postanowiono zburzyć wielkie hale, które bodaj Emil Zola w powieści "Rodzina Rougon-Macquartów" (1890) nazwał "brzuchem Paryża" (le ventre de Paris), podniósł się wielki wrzask (oczywiście po francusku), że jak, że po co, komu to potrzebne, komu to przeszkadza, tyle lat były, wrosły w pejzaż, ale tamtejsi radni postanowili i nie ustąpili... Dzisiaj już nikt prawie nie pamięta, że takie hale były, że je zburzono...
Czytając takie informacje o placu targowym i kieleckich kupcach (handlarzach), można dojść do wniosku raczej smutnego, że w tym mieście, które jest także moim miastem, aby coś zrobić, trzeba przezwyciężyć niewyobrażalne trudności. Zwłaszcza trudności, których być nie powinno... A dlaczego są? No bo są...
Niepotrzebny przecież remont ulicy Sienkiewicza, wystarczyłoby to, co jest; jaki był wrzask, kiedy porządkowano park i usunięto uschnięte krzaki, najgłośniej protestowali ci, którzy wydłubali wszystkie posadzone roślinki i przenieśli na swoje działki, aż trzeba było ustawić straż miejską; zupełnie zbędna jest aleja wielkich twórców kultury na skwerze Szarych Szeregów, to nic nikomu nie daje; nowa hala sportowa źle usytuowana, bo nie ma dojazdu; taki stadion w centrum miasta? Panie, kto to wymyślił! Pomnik "Homo Homini" - a co to nas obchodzi, że w Ameryce był 11 września; ile to kosztuje wystawienie "Golgoty Świętokrzyskiej" albo "Tu es Petrus..."; panie, co pan gada: "Charaktery" wychodzą w Kielcach? Żartuje pan chyba...
W tej sytuacji już sobie wyobrażam zgiełk, gdy rozpocznie się przywracanie pierwotnego wyglądu rynkowi, bo trzeba będzie zlikwidować sadzawkę, wybrukować kostką... A przecież nie tak dawno też narzekaliśmy, że na place budowy wjeżdżały maszyny, wchodzili robotnicy i robili, co trzeba, wtedy nikt głośno nie kwiknął, że mu się to nie podoba... Ale to - mimo wszystko - świadczy o wzroście demokracji lokalnej, która angażuje społeczność w rozstrzyganie różnego rodzaju problemów.
Ludzie mądrzy powiadają, że taka demokracja najlepiej uczy postaw obywatelskich; uczy także techniki głosowania, dbania o własne interesy, uczy odpowiedzialności za to, co się robi, no i wreszcie uczy wybierać odpowiednich ludzi do władz lokalnych, aby budowali wspólne dobro...
Z placu nie chcą ustąpić (ok. 70 na 130), chociaż wyznaczono miejsce zastępcze... Przedstawiciel kupców, p. Henryk Kozłowski, oświadcza: "zamierzamy tu dotrwać do wyborów, może nowy prezydent potraktuje nas uczciwie".
Aż się prosi pytanie: "a pan traktuje sprawę uczciwie"? Bo czy uczciwie jest bronić własnego interesu wbrew interesom społecznym? Wątpię. A nowy prezydent może potraktuje, albo zanim zostanie prezydentem, powie, że potraktuje, a kiedy zasiądzie w ratuszu, będzie budował obiekt, bo jest to wręcz konieczność, aby Kielce były czyste, uporządkowane, podobne do Paryża. Można się stuknąć w czoło, ale własne, nie cudze, i stwierdzić, że to niemożliwe. A dlaczego nie?
Kiedy w Paryżu postanowiono zburzyć wielkie hale, które bodaj Emil Zola w powieści "Rodzina Rougon-Macquartów" (1890) nazwał "brzuchem Paryża" (le ventre de Paris), podniósł się wielki wrzask (oczywiście po francusku), że jak, że po co, komu to potrzebne, komu to przeszkadza, tyle lat były, wrosły w pejzaż, ale tamtejsi radni postanowili i nie ustąpili... Dzisiaj już nikt prawie nie pamięta, że takie hale były, że je zburzono...
Czytając takie informacje o placu targowym i kieleckich kupcach (handlarzach), można dojść do wniosku raczej smutnego, że w tym mieście, które jest także moim miastem, aby coś zrobić, trzeba przezwyciężyć niewyobrażalne trudności. Zwłaszcza trudności, których być nie powinno... A dlaczego są? No bo są...
Niepotrzebny przecież remont ulicy Sienkiewicza, wystarczyłoby to, co jest; jaki był wrzask, kiedy porządkowano park i usunięto uschnięte krzaki, najgłośniej protestowali ci, którzy wydłubali wszystkie posadzone roślinki i przenieśli na swoje działki, aż trzeba było ustawić straż miejską; zupełnie zbędna jest aleja wielkich twórców kultury na skwerze Szarych Szeregów, to nic nikomu nie daje; nowa hala sportowa źle usytuowana, bo nie ma dojazdu; taki stadion w centrum miasta? Panie, kto to wymyślił! Pomnik "Homo Homini" - a co to nas obchodzi, że w Ameryce był 11 września; ile to kosztuje wystawienie "Golgoty Świętokrzyskiej" albo "Tu es Petrus..."; panie, co pan gada: "Charaktery" wychodzą w Kielcach? Żartuje pan chyba...
W tej sytuacji już sobie wyobrażam zgiełk, gdy rozpocznie się przywracanie pierwotnego wyglądu rynkowi, bo trzeba będzie zlikwidować sadzawkę, wybrukować kostką... A przecież nie tak dawno też narzekaliśmy, że na place budowy wjeżdżały maszyny, wchodzili robotnicy i robili, co trzeba, wtedy nikt głośno nie kwiknął, że mu się to nie podoba... Ale to - mimo wszystko - świadczy o wzroście demokracji lokalnej, która angażuje społeczność w rozstrzyganie różnego rodzaju problemów.
Ludzie mądrzy powiadają, że taka demokracja najlepiej uczy postaw obywatelskich; uczy także techniki głosowania, dbania o własne interesy, uczy odpowiedzialności za to, co się robi, no i wreszcie uczy wybierać odpowiednich ludzi do władz lokalnych, aby budowali wspólne dobro...
prof. Stanisław Żaka Gazeta Wyborcza
Komentarze |