Muzyka Rozmowy Kultura Muzyka
Wys�ano dnia 25-01-2009 o godz. 14:35:55 przez sergio 5584
Wys�ano dnia 25-01-2009 o godz. 14:35:55 przez sergio 5584
Z Maciejem Nejmanem - "Nejmano" podczas Festiwalu Firmament rozmawiała Agnieszka Sadowska |
Mieszkasz w Gdańsku, na koncert w ramach Festiwalu Firmament przyjechałeś do Kielc, to niemal drugi koniec Polski. Często zdarzają Ci się takie wyjazdy?
- Ostatnio coraz częściej. To dobrze, bo to oznacza, że muzyka elektroniczna zaczyna zdobywać popularność w Polsce, ludzie chcą jej słuchać, zaczynają ją chłonąć.
Na scenę, oprócz komputera, wychodzisz z gitarą.
- Tak, ale nie traktuję jej jak typowej "gitary", a raczej jak źródło wydobywania dźwięków, do których dociera się poprzez szarpanie, uderzania, stukanie.
W takim razie rozumiem, że równie dobrze na scenę mógłbyś wyjść z pianinem?
- Jeśli już to z fortepianem, bo podczas nauki w szkole muzycznej pierwszego stopnia to był mój instrument. Ewentualnie mógłby to być klarnet, na którym też grałem. No, ale to nie do końca są moje instrumenty.
Więc dlaczego na nich grałeś?
- Wiesz, zaczynając naukę w szkole muzycznej, jest się bardzo młodym. Trudno wtedy określić czego się chce, co jest "twoje". Najczęściej więc instrument wybierają rodzice. U mnie ten wybór padł na fortepian. Potem, kiedy wiedziałem już, że chcę go zmienić, możliwości miałem dość ograniczone, bo zgodnie z przepisami fortepian można zamienić na instrument dęty, stąd klarnet.
Nie męczyło Cię, że z jednej strony miałeś coś, co chciałeś robić, czyli muzykę, ale z drugiej było ograniczenie, czyli niechciany klarnet?
- Studia na gdańskiej Akademii Muzycznej to był dobry okres. Rzeczywiście jedyną niewygodnością był instrument, ale z drugiej strony od początku wiedziałem dwie rzeczy: że nie pójdę w muzykę klasyczną i że nie każdy, kto gra na klarnecie musi być klarnecistą. W związku z tym uczelnia to było jedno, a własne poszukiwania i odkrywanie co chcę robić - drugie. Nigdy nie żałowałem, że skończyłem Akademię Muzyczną, bo te kilka lat nauki bardzo rozwija i rozszerza horyzonty.
Ale chyba też wprowadza pewne ograniczenia, bo wiesz czego nie wolno, lub czego nie powinno się robić?
- Rzeczywiście. Pewnych kombinacji nie zagram, bo w głowie siedzi mi wiedza ze szkoły, która mówi o tym, że jakieś połączenie jest na przykład niemożliwe. Właśnie dlatego bardzo lubię muzykę tworzoną przez ludzi bez przygotowania, tak zwanych naturszczyków. Są bardzo kreatywni i odkrywczy, bo wiedza niczego im nie dyktuje i nie ogranicza.
Grasz sam. Dlaczego?
- Lubię być niezależny.
Bez kompromisów?
- Tak. Na początku grałem w zespole. Wytrzymaliśmy ze sobą rok, potem każdy poszedł w swoją stronę. Być może kiedyś wrócę do grania z kimś, a póki co właśnie skończyłem pracę nad projektem CHOP z muzykiem z Chin. Wymienialiśmy się nagranymi kawałkami. On robił swoje i przysyłał do mnie, potem ja nad tym siedziałem i na takiej zasadzie nagraliśmy płytę. Myślę, że na razie taka forma współpracy mi odpowiada.
A kiedy Twoja pierwsza solowa płyta?
- Niedługo. Materiał jest już gotowy, ale czekam aż wystartuje label (Few Quiet People), w którym chcę ją wydać. Płyta będzie dostępna za darmo, oczywiście w Internecie. Z tego co wiem, jest to kwestia 2-3 tygodni.
Nie chcesz zarabiać pieniędzy na swojej muzyce?
- Jasne, że chcę. Ale pieniądze nie muszą być ze sprzedaży płyt, mogą być z koncertów. Udostępnienie ludziom muzyki za darmo powoduje, że więcej osób do niej dotrze. Na pewno więcej niż w sytuacji, gdy trzeba za tę płytę zapłacić.
Zwłaszcza, że ta Twoja muzyka jest trochę smutna.
- Smutna? Hm... Wydaje mi się, że to zależy od słuchającego. Staram się nie podawać niczego na tacy, tworzę dźwięki, ale ich interpretacja czy odbiór zależą od tego, kto słucha.
Ale gdybyś tworzył muzykę wesołą, to nie odebrałabym jej jako smutnej.
- No rzeczywiście. Wesoła to ona na pewno nie jest.
Nejmano - pod tym pseudonimem kryje się absolwent Gdańskiej Akademii Muzycznej Maciek Nejman. Jego muzyka to mieszanka stylów - od eksperymentalnego ambientu, aż po noise. Nejmano był gościem ostatniego Festiwalu Firmament organizowanego przez Fundację Kultury Wici. Na co dzień Maciek jest realizatorem dźwięku w gdańskim Pałacu Młodzieży. Niebawem ukaże się jego debiutancka płyta.
- Ostatnio coraz częściej. To dobrze, bo to oznacza, że muzyka elektroniczna zaczyna zdobywać popularność w Polsce, ludzie chcą jej słuchać, zaczynają ją chłonąć.
Na scenę, oprócz komputera, wychodzisz z gitarą.
- Tak, ale nie traktuję jej jak typowej "gitary", a raczej jak źródło wydobywania dźwięków, do których dociera się poprzez szarpanie, uderzania, stukanie.
W takim razie rozumiem, że równie dobrze na scenę mógłbyś wyjść z pianinem?
- Jeśli już to z fortepianem, bo podczas nauki w szkole muzycznej pierwszego stopnia to był mój instrument. Ewentualnie mógłby to być klarnet, na którym też grałem. No, ale to nie do końca są moje instrumenty.
Więc dlaczego na nich grałeś?
- Wiesz, zaczynając naukę w szkole muzycznej, jest się bardzo młodym. Trudno wtedy określić czego się chce, co jest "twoje". Najczęściej więc instrument wybierają rodzice. U mnie ten wybór padł na fortepian. Potem, kiedy wiedziałem już, że chcę go zmienić, możliwości miałem dość ograniczone, bo zgodnie z przepisami fortepian można zamienić na instrument dęty, stąd klarnet.
Nie męczyło Cię, że z jednej strony miałeś coś, co chciałeś robić, czyli muzykę, ale z drugiej było ograniczenie, czyli niechciany klarnet?
- Studia na gdańskiej Akademii Muzycznej to był dobry okres. Rzeczywiście jedyną niewygodnością był instrument, ale z drugiej strony od początku wiedziałem dwie rzeczy: że nie pójdę w muzykę klasyczną i że nie każdy, kto gra na klarnecie musi być klarnecistą. W związku z tym uczelnia to było jedno, a własne poszukiwania i odkrywanie co chcę robić - drugie. Nigdy nie żałowałem, że skończyłem Akademię Muzyczną, bo te kilka lat nauki bardzo rozwija i rozszerza horyzonty.
Ale chyba też wprowadza pewne ograniczenia, bo wiesz czego nie wolno, lub czego nie powinno się robić?
- Rzeczywiście. Pewnych kombinacji nie zagram, bo w głowie siedzi mi wiedza ze szkoły, która mówi o tym, że jakieś połączenie jest na przykład niemożliwe. Właśnie dlatego bardzo lubię muzykę tworzoną przez ludzi bez przygotowania, tak zwanych naturszczyków. Są bardzo kreatywni i odkrywczy, bo wiedza niczego im nie dyktuje i nie ogranicza.
Grasz sam. Dlaczego?
- Lubię być niezależny.
Bez kompromisów?
- Tak. Na początku grałem w zespole. Wytrzymaliśmy ze sobą rok, potem każdy poszedł w swoją stronę. Być może kiedyś wrócę do grania z kimś, a póki co właśnie skończyłem pracę nad projektem CHOP z muzykiem z Chin. Wymienialiśmy się nagranymi kawałkami. On robił swoje i przysyłał do mnie, potem ja nad tym siedziałem i na takiej zasadzie nagraliśmy płytę. Myślę, że na razie taka forma współpracy mi odpowiada.
A kiedy Twoja pierwsza solowa płyta?
- Niedługo. Materiał jest już gotowy, ale czekam aż wystartuje label (Few Quiet People), w którym chcę ją wydać. Płyta będzie dostępna za darmo, oczywiście w Internecie. Z tego co wiem, jest to kwestia 2-3 tygodni.
Nie chcesz zarabiać pieniędzy na swojej muzyce?
- Jasne, że chcę. Ale pieniądze nie muszą być ze sprzedaży płyt, mogą być z koncertów. Udostępnienie ludziom muzyki za darmo powoduje, że więcej osób do niej dotrze. Na pewno więcej niż w sytuacji, gdy trzeba za tę płytę zapłacić.
Zwłaszcza, że ta Twoja muzyka jest trochę smutna.
- Smutna? Hm... Wydaje mi się, że to zależy od słuchającego. Staram się nie podawać niczego na tacy, tworzę dźwięki, ale ich interpretacja czy odbiór zależą od tego, kto słucha.
Ale gdybyś tworzył muzykę wesołą, to nie odebrałabym jej jako smutnej.
- No rzeczywiście. Wesoła to ona na pewno nie jest.
Nejmano - pod tym pseudonimem kryje się absolwent Gdańskiej Akademii Muzycznej Maciek Nejman. Jego muzyka to mieszanka stylów - od eksperymentalnego ambientu, aż po noise. Nejmano był gościem ostatniego Festiwalu Firmament organizowanego przez Fundację Kultury Wici. Na co dzień Maciek jest realizatorem dźwięku w gdańskim Pałacu Młodzieży. Niebawem ukaże się jego debiutancka płyta.
foto: D. Adamus-Osman, J. Juszyński,
Komentarze |