Teatr Recenzje Zachodnie Wybrzeże, Koltes, Teatr Żeromskiego, KielceKielce Teatr
Wys�ano dnia 12-12-2016 o godz. 20:10:45 przez grolecki 34604
Wys�ano dnia 12-12-2016 o godz. 20:10:45 przez grolecki 34604
„Niedogadanie, samotność, katastrofa” – czytamy w instrukcji obsÅ‚ugi „Zachodniego wybrzeża” (reż. Kuba Kowalski) w Teatrze Å»eromskiego. Gdyby jednak utopić przypisy w herbacie i zagÅ‚uszyć sygnaÅ‚ Wi-Fi, to spotkanie w cztery oczy wypadÅ‚oby blado. Do koltesowskiej infrastruktury „Wybrzeże” dorzuca niewiele. |
WszechwiedzÄ…cy
BezpaÅ„skÄ… okolicÄ™ nawiedza Maurycy Koch (Jacek MÄ…ka), skoÅ„czony malwersant i poczÄ…tkujÄ…cy samobójca, wystylizowany na oÅ›lizgÅ‚ego Gerarda Depardieu z „Witamy w Nowym Jorku”. ZÅ‚amawszy krajobraz bÅ‚yskiem Jaguara i szkarÅ‚atnym żakietem kochanki (Beata Pszeniczna), próbuje targnąć siÄ™ na wÅ‚asne życie. Familiada z lokalnego Tartaru uÅ›wiadamia mu jednak, że Å›mierć na zamówienie jest przywilejem ludzi wolnych, a on sam trafiÅ‚ do rezerwatu imigrantów.
Spaleni sÅ‚oÅ„cem, nieproszeni goÅ›cie wschodu i zachodu, wegetujÄ… tam w uniwersum „Mad Maxa”. Wyrzeźbiona w sztucznym kamieniu scenografia Agaty SkwarczyÅ„skiej przypomina nieznanÄ… planetÄ™, której prawowitym mieszkaÅ„cem jest kruczowÅ‚osy Abad (Piotr Stanek). Bez słów komunikuje siÄ™ z pozostaÅ‚ymi, gestem odpowiadajÄ…c na kontakt werbalny. On nie jest tu obcy. WyrósÅ‚ z ziemi jako namiestnik natury i wÅ‚adca epilogu. To „oni” sÄ… obcy. KrzyczÄ…, handlujÄ…, zyskujÄ… i tracÄ…. JÄ™zyk Abada jako jedyny ma licencjÄ™ na sprzeczność – wojowniczy uÅ›cisk może okazać siÄ™ czuÅ‚ym pojednaniem, a wyrzÄ…dzenie krzywdy szczerÄ… przysÅ‚ugÄ…. Ma w sobie czar wszechwiedzÄ…cego; milczy nad prawdÄ…, jak pÅ‚aczÄ…ca wierzba. DziaÅ‚a w koÅ„cu i krzywdzi, ale natury ukarać nie można, bo ona nie jest zbrodniarzem. Abad, jako gospodarz niczego, ma prawo do selekcji swoich goÅ›ci.
Powłoka
Tubylcy nazywajÄ… go „Ciapatym”. Postać przepoczwarza siÄ™ na oczach widza wzorem spektaklu w reżyserii MichaÅ‚a Borczucha (Teatr Polski we WrocÅ‚awiu, 2013 r.). Jego „ciapatyzm” z testu Rorschacha jest próbÄ… zaspokojenia potrzeby obserwatora. Widzimy w nim tyle bieli czarnej, ile w danej chwili zobaczyć chcemy. Maurycy dostrzega w Carlosie (Wojciech Niemczyk) spragnionego luksusu biedaka. Chce ofiarować mu zÅ‚oty zegarek marki Rolex. Carlos z kolei dostrzega w Maurycym zblazowanego milionera. Nie chce od niego zÅ‚omu. Oczekuje gotówki - namacalnego narzÄ™dzia wyboru. Koch mu nie da, bo już nie ma. StraciÅ‚ wszystko i czeka na bezbolesnÄ… Å›mierć. Kto tu wiÄ™c jest ksiÄ™ciem, a kto żebrakiem? Ich cele mijajÄ… siÄ™, ale nigdy nie krzyżujÄ…. Sfery intymne chroni gÄ…bczasta powÅ‚oka, co rozmywa prawdziwy kolor skóry.
KeczuaÅ„ska Pietà
Korposedes, który wypluł Maurycego jest dla Carlosa (Wojciech Niemczyk) srebrnym pucharem do spijania kalifornijskiego wina. Pragnie zajumać biznesmenowi brykę i stać się Karolem, bramkarzem na dyskotece.
- NienawidzÄ™ imienia Carlos! – wrzeszczy do matki Cecylii (Joanna Kasperek), Piety z odzysku. Dzieci jej żyjÄ…, lecz winny nigdy siÄ™ nie narodzić, bo wszyscy „tkwimy w gównie”. Cecylia wpierw jest druidem gÅ‚oszÄ…cym ewangeliÄ™ w jÄ™zyku keczua, by za kilka scen przepoczwarzyć siÄ™ w worek koÅ›ci spÅ‚ywajÄ…cy do rynsztoka.
MÅ‚odsza siostra (Anna Antoniewicz) woÅ‚a do Carlosa „zostaÅ„, z żadnÄ… nie bÄ™dzie ci lepiej niż ze mnÄ…”. Brat wymachuje jej dziewictwem przed bÅ‚Ä™dnym spojrzeniem Faka (Andrzej Plata), spoconego szczurka w bezrÄ™kawniku, co chÄ™tnie wymieni ukÅ‚ad zapÅ‚onowy na pajdÄ™ mÅ‚odego ciaÅ‚a. On również balansuje pomiÄ™dzy Gustawem a Konradem, raz taplajÄ…c siÄ™ w bÅ‚otku popÄ™dów, raz zwracajÄ…c siÄ™ do widowni w podniosÅ‚ej apostrofie.
Korkotrampki
Nowy spektakl Teatru Å»eromskiego biegnie w korkotrampkach. Korkotrampek to korek spacerowy i trampek do gry w nogÄ™; już nie trampek, ale jeszcze nie korek. Kupuje siÄ™ go kopiÄ…cemu grzdylowi, który nie wie, czy po zakoÅ„czonej mutacji wciąż kopać bÄ™dzie. „Zachodnie wybrzeże” tu i teraz chce skopać na poważnie; wkrÄ™tami przeorać buziÄ™ namydlonÄ… nowoczesnoÅ›ciÄ… w pÅ‚ynie. Bez powodzenia. InterpretujÄ…c Koltèsa, należy bowiem podjąć rzecz najpodlejszÄ… z możliwych – decyzjÄ™. Zdecydować, czy zdusimy go w tekstyliach, wystukamy obcasikiem, obnażymy sandaÅ‚em albo mianujemy półbutem. Niestety, kiermasz Kowalskiego usiÅ‚uje wcisnąć siÄ™ na każdÄ… stopÄ™. Z godnÄ… podziwu pasjÄ… nurkuje w odmÄ™tach znaczeÅ„, podczas gdy perÅ‚y dryfujÄ… na powierzchni. Nie trzeba ich wyÅ‚awiać. Wystarczy spojrzeć.
Twórcom to nie wystarczyÅ‚o. Na wszelki wypadek zabrali ze sobÄ… zapasowe magazynki. Komedia, tragedia, naturalizm, mistycyzm. Chichot, smutek, refleksja, odjazd. Metafora, reportaż, magia i szambo. Umowne miesza siÄ™ z dosÅ‚ownym, a namacalny ból z pozerskim felietonem. Schizofrenia rodzi siÄ™ już na etapie efektów – dym stygnÄ…cego wulkanu separuje widza od aktora, który gra przecież imigranta; bezdomnego karalucha osadzonego w rzeczywistoÅ›ci tak mocno, jak tylko siÄ™ da. Ona tu jednak ginie, poroÅ›niÄ™ta alegoriÄ… wykutÄ… w tysiÄ…cletniej skale. Już Jacek Sieradzki przy okazji adaptacji scenicznej Krzysztofa Warlikowskiego (Teatr Studio w Warszawie, 1998 r.) narzekaÅ‚ , że „teatr naszych czasów odruchowo zatrzymuje siÄ™ tam, gdzie coÅ› musiaÅ‚oby zaboleć naprawdÄ™”.
Pielgrzym i jaszczurka
„Zachodnie wybrzeże” pokazuje dÅ‚ugi jÄ™zor walk gladiatorskich miÄ™dzy aktorami; lepszych i gorszych, czasem gubiÄ…cych rytm wystukiwany przez Radka DudÄ™. Melodyczność tych pojedynków – jak pokazaÅ‚a „Samotność pól baweÅ‚nianych” Rychcika (Teatr Å»eromskiego w Kielcach, 2009 r.) – jest w przypadku mówienia Koltèsem fundamentalna. Wie o tym grajÄ…cy w obu spektaklach Wojciech Niemczyk, który Å›wietnie czuje nowy materiaÅ‚. Akcentuje, wydÅ‚uża i skraca, Å›wiadomie budujÄ…c postać antycharyzmatycznÄ…; sprawozdawcÄ™ wÅ‚asnego rozpadu. Kiedy stoi w plamie firmamentu, przyodziany w cieÅ„, widzimy w nim pielgrzyma. Po chwili jednak peÅ‚znie miÄ™dzy skaÅ‚ami w pÅ‚aszczu jaszczurki. „To nie wÄ™drowiec, on byÅ‚ tu zawsze” – buntujemy siÄ™, wykrywszy maskaradÄ™ – „wyszedÅ‚ z kamienia i kamieniem siÄ™ stanie”.
Stłuczka
CaÅ‚ość siÄ™ jednak nie klei, a Niemczyk gra do innej bramki. W „Wybrzeżu” fizyczność znów zostaje obnażona, a czÅ‚owiek topi zbrojÄ™ w próbie marketingu cielesnego. OÅ›wietlenie zdradza kolejne szczegóły anatomii, ale nie adaptuje jej na sensownÄ… wypowiedź. Szczucie cycem tym razem skraca myÅ›l, zamiast jÄ… wzbogacić. „Aj, niepotrzebnie” – mruczÄ… usta mimochodem. Z podobnymi opiniami można byÅ‚o siÄ™ spotkać w przestrzeni postscenicznej.
- Nie wiem, co sÄ…dzÄ™. Chyba za dużo siÄ™ staÅ‚o. Później ci opowiem – odparÅ‚a znajoma, z cichÄ… desperacjÄ… poszukujÄ…c gazetki teatralnej.
A może staÅ‚o siÄ™ tyle, ile podczas stÅ‚uczki na skrzyżowaniu? Wszywka grzmotu, podmuch grozy, rzucona „kurwa” i powrót do domu. TrochÄ™ za maÅ‚o dużego, żeby ujść z Koltèsem. Nie dogadaliÅ›my siÄ™.
Grzegorz Rolecki
fot. Krzysztof Bieliński
BezpaÅ„skÄ… okolicÄ™ nawiedza Maurycy Koch (Jacek MÄ…ka), skoÅ„czony malwersant i poczÄ…tkujÄ…cy samobójca, wystylizowany na oÅ›lizgÅ‚ego Gerarda Depardieu z „Witamy w Nowym Jorku”. ZÅ‚amawszy krajobraz bÅ‚yskiem Jaguara i szkarÅ‚atnym żakietem kochanki (Beata Pszeniczna), próbuje targnąć siÄ™ na wÅ‚asne życie. Familiada z lokalnego Tartaru uÅ›wiadamia mu jednak, że Å›mierć na zamówienie jest przywilejem ludzi wolnych, a on sam trafiÅ‚ do rezerwatu imigrantów.
Spaleni sÅ‚oÅ„cem, nieproszeni goÅ›cie wschodu i zachodu, wegetujÄ… tam w uniwersum „Mad Maxa”. Wyrzeźbiona w sztucznym kamieniu scenografia Agaty SkwarczyÅ„skiej przypomina nieznanÄ… planetÄ™, której prawowitym mieszkaÅ„cem jest kruczowÅ‚osy Abad (Piotr Stanek). Bez słów komunikuje siÄ™ z pozostaÅ‚ymi, gestem odpowiadajÄ…c na kontakt werbalny. On nie jest tu obcy. WyrósÅ‚ z ziemi jako namiestnik natury i wÅ‚adca epilogu. To „oni” sÄ… obcy. KrzyczÄ…, handlujÄ…, zyskujÄ… i tracÄ…. JÄ™zyk Abada jako jedyny ma licencjÄ™ na sprzeczność – wojowniczy uÅ›cisk może okazać siÄ™ czuÅ‚ym pojednaniem, a wyrzÄ…dzenie krzywdy szczerÄ… przysÅ‚ugÄ…. Ma w sobie czar wszechwiedzÄ…cego; milczy nad prawdÄ…, jak pÅ‚aczÄ…ca wierzba. DziaÅ‚a w koÅ„cu i krzywdzi, ale natury ukarać nie można, bo ona nie jest zbrodniarzem. Abad, jako gospodarz niczego, ma prawo do selekcji swoich goÅ›ci.
Powłoka
Tubylcy nazywajÄ… go „Ciapatym”. Postać przepoczwarza siÄ™ na oczach widza wzorem spektaklu w reżyserii MichaÅ‚a Borczucha (Teatr Polski we WrocÅ‚awiu, 2013 r.). Jego „ciapatyzm” z testu Rorschacha jest próbÄ… zaspokojenia potrzeby obserwatora. Widzimy w nim tyle bieli czarnej, ile w danej chwili zobaczyć chcemy. Maurycy dostrzega w Carlosie (Wojciech Niemczyk) spragnionego luksusu biedaka. Chce ofiarować mu zÅ‚oty zegarek marki Rolex. Carlos z kolei dostrzega w Maurycym zblazowanego milionera. Nie chce od niego zÅ‚omu. Oczekuje gotówki - namacalnego narzÄ™dzia wyboru. Koch mu nie da, bo już nie ma. StraciÅ‚ wszystko i czeka na bezbolesnÄ… Å›mierć. Kto tu wiÄ™c jest ksiÄ™ciem, a kto żebrakiem? Ich cele mijajÄ… siÄ™, ale nigdy nie krzyżujÄ…. Sfery intymne chroni gÄ…bczasta powÅ‚oka, co rozmywa prawdziwy kolor skóry.
KeczuaÅ„ska Pietà
Korposedes, który wypluł Maurycego jest dla Carlosa (Wojciech Niemczyk) srebrnym pucharem do spijania kalifornijskiego wina. Pragnie zajumać biznesmenowi brykę i stać się Karolem, bramkarzem na dyskotece.
- NienawidzÄ™ imienia Carlos! – wrzeszczy do matki Cecylii (Joanna Kasperek), Piety z odzysku. Dzieci jej żyjÄ…, lecz winny nigdy siÄ™ nie narodzić, bo wszyscy „tkwimy w gównie”. Cecylia wpierw jest druidem gÅ‚oszÄ…cym ewangeliÄ™ w jÄ™zyku keczua, by za kilka scen przepoczwarzyć siÄ™ w worek koÅ›ci spÅ‚ywajÄ…cy do rynsztoka.
MÅ‚odsza siostra (Anna Antoniewicz) woÅ‚a do Carlosa „zostaÅ„, z żadnÄ… nie bÄ™dzie ci lepiej niż ze mnÄ…”. Brat wymachuje jej dziewictwem przed bÅ‚Ä™dnym spojrzeniem Faka (Andrzej Plata), spoconego szczurka w bezrÄ™kawniku, co chÄ™tnie wymieni ukÅ‚ad zapÅ‚onowy na pajdÄ™ mÅ‚odego ciaÅ‚a. On również balansuje pomiÄ™dzy Gustawem a Konradem, raz taplajÄ…c siÄ™ w bÅ‚otku popÄ™dów, raz zwracajÄ…c siÄ™ do widowni w podniosÅ‚ej apostrofie.
Korkotrampki
Nowy spektakl Teatru Å»eromskiego biegnie w korkotrampkach. Korkotrampek to korek spacerowy i trampek do gry w nogÄ™; już nie trampek, ale jeszcze nie korek. Kupuje siÄ™ go kopiÄ…cemu grzdylowi, który nie wie, czy po zakoÅ„czonej mutacji wciąż kopać bÄ™dzie. „Zachodnie wybrzeże” tu i teraz chce skopać na poważnie; wkrÄ™tami przeorać buziÄ™ namydlonÄ… nowoczesnoÅ›ciÄ… w pÅ‚ynie. Bez powodzenia. InterpretujÄ…c Koltèsa, należy bowiem podjąć rzecz najpodlejszÄ… z możliwych – decyzjÄ™. Zdecydować, czy zdusimy go w tekstyliach, wystukamy obcasikiem, obnażymy sandaÅ‚em albo mianujemy półbutem. Niestety, kiermasz Kowalskiego usiÅ‚uje wcisnąć siÄ™ na każdÄ… stopÄ™. Z godnÄ… podziwu pasjÄ… nurkuje w odmÄ™tach znaczeÅ„, podczas gdy perÅ‚y dryfujÄ… na powierzchni. Nie trzeba ich wyÅ‚awiać. Wystarczy spojrzeć.
Twórcom to nie wystarczyÅ‚o. Na wszelki wypadek zabrali ze sobÄ… zapasowe magazynki. Komedia, tragedia, naturalizm, mistycyzm. Chichot, smutek, refleksja, odjazd. Metafora, reportaż, magia i szambo. Umowne miesza siÄ™ z dosÅ‚ownym, a namacalny ból z pozerskim felietonem. Schizofrenia rodzi siÄ™ już na etapie efektów – dym stygnÄ…cego wulkanu separuje widza od aktora, który gra przecież imigranta; bezdomnego karalucha osadzonego w rzeczywistoÅ›ci tak mocno, jak tylko siÄ™ da. Ona tu jednak ginie, poroÅ›niÄ™ta alegoriÄ… wykutÄ… w tysiÄ…cletniej skale. Już Jacek Sieradzki przy okazji adaptacji scenicznej Krzysztofa Warlikowskiego (Teatr Studio w Warszawie, 1998 r.) narzekaÅ‚ , że „teatr naszych czasów odruchowo zatrzymuje siÄ™ tam, gdzie coÅ› musiaÅ‚oby zaboleć naprawdÄ™”.
Pielgrzym i jaszczurka
„Zachodnie wybrzeże” pokazuje dÅ‚ugi jÄ™zor walk gladiatorskich miÄ™dzy aktorami; lepszych i gorszych, czasem gubiÄ…cych rytm wystukiwany przez Radka DudÄ™. Melodyczność tych pojedynków – jak pokazaÅ‚a „Samotność pól baweÅ‚nianych” Rychcika (Teatr Å»eromskiego w Kielcach, 2009 r.) – jest w przypadku mówienia Koltèsem fundamentalna. Wie o tym grajÄ…cy w obu spektaklach Wojciech Niemczyk, który Å›wietnie czuje nowy materiaÅ‚. Akcentuje, wydÅ‚uża i skraca, Å›wiadomie budujÄ…c postać antycharyzmatycznÄ…; sprawozdawcÄ™ wÅ‚asnego rozpadu. Kiedy stoi w plamie firmamentu, przyodziany w cieÅ„, widzimy w nim pielgrzyma. Po chwili jednak peÅ‚znie miÄ™dzy skaÅ‚ami w pÅ‚aszczu jaszczurki. „To nie wÄ™drowiec, on byÅ‚ tu zawsze” – buntujemy siÄ™, wykrywszy maskaradÄ™ – „wyszedÅ‚ z kamienia i kamieniem siÄ™ stanie”.
Stłuczka
CaÅ‚ość siÄ™ jednak nie klei, a Niemczyk gra do innej bramki. W „Wybrzeżu” fizyczność znów zostaje obnażona, a czÅ‚owiek topi zbrojÄ™ w próbie marketingu cielesnego. OÅ›wietlenie zdradza kolejne szczegóły anatomii, ale nie adaptuje jej na sensownÄ… wypowiedź. Szczucie cycem tym razem skraca myÅ›l, zamiast jÄ… wzbogacić. „Aj, niepotrzebnie” – mruczÄ… usta mimochodem. Z podobnymi opiniami można byÅ‚o siÄ™ spotkać w przestrzeni postscenicznej.
- Nie wiem, co sÄ…dzÄ™. Chyba za dużo siÄ™ staÅ‚o. Później ci opowiem – odparÅ‚a znajoma, z cichÄ… desperacjÄ… poszukujÄ…c gazetki teatralnej.
A może staÅ‚o siÄ™ tyle, ile podczas stÅ‚uczki na skrzyżowaniu? Wszywka grzmotu, podmuch grozy, rzucona „kurwa” i powrót do domu. TrochÄ™ za maÅ‚o dużego, żeby ujść z Koltèsem. Nie dogadaliÅ›my siÄ™.
Grzegorz Rolecki
fot. Krzysztof Bieliński
Komentarze |