Fotografia Rozmowy Kielce Kultura
Wys�ano dnia 12-09-2006 o godz. 14:00:00 przez pala2 9953
Wys�ano dnia 12-09-2006 o godz. 14:00:00 przez pala2 9953
Z Jerzym Bednarskim kielczaninem od urodzenia, fotografem i znanym specjalistą od kobiecych aktów rozmawia Agnieszka Kozłowska-Piasta (ubrana). |
Czym dla Pana jest fotografia? Co jest niezbędne do robienia dobrych zdjęć?
- To trudne do analizy. Tak naprawdę, to biorę aparat i robię zdjęcia. Ale składa się na to wiele czynników. Nie do przecenienia są doświadczenia i przeżycia. To Rilke powiedział, że trzeba przeżyć i doświadczyć wielu spraw, aby z tego mogło powstać jedno dobre zdanie i jeden dobry wiersz. Tak samo w fotografii. Potrzebna jest wiedza i przeczucie, że temat się obroni, że może powstać dobre zdjęcie. Każdy o czymś myśli, zastanawia się nad wieloma sprawami. Nagle spotyka coś, co mu ten temat ilustruje. Wtedy wyciąga się aparat i robi zdjęcie. Czasami jest odwrotnie. Robi się zdjęcie, a dopiero potem okazuje się, że to właśnie o to chodziło. Decydujące jest poczucie, że dany obraz zawiera jakąś prawdę, jakąś treść wartą przekazania. Ważna jest także wyobraźnia, którą doskonale trenuje czytanie książek. Gdy pochłaniamy kolejne zdania, kolejne strony wyobrażamy sobie rzeczywistość zapisaną w formie liter. Teraz nie czyta się książek, a zasypują nas obrazy, które rozleniwiają naszą wyobraźnię.
Czy fotograf to artysta, czy bardziej dokumentalista?
- Dla mnie dobry fotograf to niecierpliwy malarz. Nie będzie zawracał sobie głowy mieszaniem farb, wybieraniem pędzli, przygotowaniem płótna. To rajdowiec, który musi mieć szybko, może czasami mniej dokładnie. Dobrzy fotografowie to ludzie o dużym ciśnieniu artystycznym i dużym pędzie. Paweł Pierściński, który jest naszym guru, dokładnie to ilustruje. Jest szybki, konkretny, szybko werbalizuje, układa hierarchie, wartości. A przecież zrobił coś fajnego, co zostało zauważone i jest ważne dla fotografii europejskiej i światowej.
-Co najchętniej Pan fotografuje?
- Nie mam priorytetów, choć ostatnio ze względu na możliwość dotarcia do odbiorcy, nawet z punktu widzenia komercyjnego, poświęciłem się fotografii aktu. Generalnie fotografuję wszystko to, co jest ciekawe, piękne, zwraca uwagę. Ostatnio sfotografowałem bazar po dniu handlu. Niby banalne: tona śmieci, rozgardiasz, resztki. Ale po odpowiednim sfotografowaniu prac i zatytułowaniu (nazwałem to Stajnie Augiasza), okazało się, że to jest interesujące. Tytuł jest niezwykle ważny, bo ukierunkowuje odbiorcę. Często zdarza się jednak, że odbiorcy znajdują w zdjęciach jeszcze coś innego niż to, co mnie udało się zauważyć.
Nie boi się Pan, ze oglądająca Pana fotografie rozebranych dziewczyn wszyscy zwrócą uwagę tylko na ich ciała, a nie na przesłanie?
- Fotografia i malarstwo powinny epatować pięknem, czymś artystycznym, górnolotnym bardziej niż brzydotą i ohydą. Nawet przez piękno można pokazać coś więcej. Kiedyś przyszła do mnie dziewczyna na zdjęcia. Okazało się, że bardzo się boi, bo ma nietypowe zmiany na skórze. Postanowiłem sfotografować ją w specjalny sposób. Dałem jej rękawice z folii. Cała serię zatytułowałem "Cancer". Wyszły bezwzględne zdjęcia, które zwracają uwagę nie tylko na piękne ciało, ale i na raka, chorobę dotykającą wielu ludzi na świecie.
Czy do pozowania trzeba mieć talent, czy urodę?
- Bezwzględnie talent. Nawet jeśli ktoś nie jest klasycznie piękny, a ma osobowość i fotografowi uda się do tej osobowości dotrzeć, to w 90 proc. wyjdzie dobre zdjęcie.
Na czym polega fotogeniczność?
- To spokój rysów, symetria twarzy, spojrzenie. Oczy to okna duszy. We wzroku zawiera się bardzo dużo. Na zdjęciach oczy powinny być mądre, albo trzeba tak zrobić, aby były mądre. Często młode, niedoświadczone, trzpiotowate modelki nie mają takiego mądrego wzroku. Ale potrafią go świetnie zagrać, potrafią pozować, przeczuwać zachowanie. Nie wiadomo skąd się to bierze. Z krajobrazem tego się nie da. Trzeba trafić na właściwy moment.
Na pewno wiele osób interesuje, co dzieje się w Pana studiu. W końcu staje Pan naprzeciwko nagich kobiet...
- Tak. Wszyscy podejrzewają niewiadomo co. Wyobrażenia są takie, jakie jest społeczeństwo. A nie dzieje się nic. Relacje są proste i jasno określone. To czytelny układ: fotograf i modelka. Dziewczyna, która zgadza się na takie zdjęcia, już sobie wszystko poukładała i przemyślała. Kobiety klasyfikują, szufladkują mężczyzn i poza to nie wykraczają.
- Interesują mnie raczej dziewczyny, których wizerunek dopiero się rodzi...
Kim sÄ… Pana modelki i skÄ…d siÄ™ biorÄ…?
- Bardzo różnie, często same przychodzą. Robią to dla siebie, dla swoich mężczyzn, którzy gdzieś daleko tęsknią za nimi. Wtedy jestem takim medialnym pośrednikiem. Raczej nie dla kariery. Bardziej chcą się sprawdzić, zobaczyć, jak będą wyglądać na takich zdjęciach. Na pewno jest w tym jakaś dawka ekshibicjonizmu, ale każdy to ma. Na plaży naturystów są ludzie, którzy z umiłowaniem się rozbierają i jest im z tym dobrze. Nie ma w tym nic niezwykłego.
Czy komuś odradził Pan pozowania do zdjęć nago?
- Czasami można się bardzo pomylić, mimo doświadczenia. Wydzwaniała do mnie dziewczyna, przysłała mi swoje zdjęcia mailem. Zobaczyłem i uznałem, że to niemożliwe. Na pierwszy rzut oka niezbyt się nadawała. Trochę się przyłożyłem i zdjęcia wyszły.
Co w niej było nie tak?
- Była bardzo przeciętna, ale fotografia potrafi zdziałać cuda. Nawet kobiety, które nie mają rysów modelek, mogą stać się dobrymi fotomodelkami.
Jaką znaną kobietę chciałby pan sfotografować?
- Interesują mnie raczej dziewczyny, których wizerunek dopiero się rodzi. Przy sławach, jak na przykład Naomi Campbell nie uda mi się zrobić zbyt wiele. Będę jednym z 10 tysięcy panów, którzy ją fotografowali i niczego nowego już nie uda mi się wykrzesać z tych zdjęć. Bardziej interesuje mnie kreacja, tworzenie wizerunku modelki. Dziewczyny, które kiedyś pozowały mnie, a potem zaczęły pracę jako modelki, wracają do mnie, ale mnie się już nie chce ich fotografować. One są już uformowane, wykreowane. To raczej pole do popisu dla wizażysty, a nie dla mnie.
A gdyby miał Pan okazję wykreować kogoś na fotomodelkę, fotomodela?
- Wielkim wyzwaniem jest dla mnie fotografowanie mężczyzny. Ja tego nie potrafię. Mężczyzna ma ograniczony zasób wyrażania emocji gestem. Z kobietami jest łatwiej: każdym gestem potrafią pokazać emocje. Kobiety są bardziej szczere, mężczyźni są zamknięci w sobie albo coś grają. Inną sprawą jest sfotografowanie kogoś tak, aby na przykład zwyciężył w następnych wyborach. Pokazać twarz tak, aby zapadała w pamięć i rodziła odpowiednie uczucia. Interesują mnie także młodzi aktorzy, którzy na coś czekają. Wyzwaniem byłoby sfotografować także wyraziste, niezwykle interesujące twarze wspaniałych aktorów, takich jak Jan Nowicki. Ciekawe, jak na zdjęciu wyglądaliby wybitni intelektualiści
Interesujące są także twarze ludzi starych..
- Zdarzyło mi się robić zdjęcia takich ludzi, ale okoliczności tego stanu są najczęściej smutne, dlatego nie specjalnie mnie to cieszy. Rzadko zdarza się spotkać ludzi, którzy zestarzeli się pięknie. Ostatnio zrobiłem zdjęcia moim sąsiadom na wsi. Takie typowe zdjęcie, jakie robi się ludziom starszym. Siedli przy swoim łóżku, sfotografowałem ich. Nie czuję się z tym dobrze. Wdarłem się w ich świat, oni nie bardzo chcieli. Na dobrą sprawę powinienem ich zapytać, czy mogę to pokazywać. Nie zrobiłem tego, zdjęcie znalazło swoich odbiorców, ale nie do końca mnie to cieszy. Przemijanie jest dość popularnym tematem fotografii. Ale gdy człowiek sam zaczyna je odczuwać, to przestaje mieć ochotę to fotografować.
A jak Pan ocenia prace innych? To kwestia bardziej techniki, czy przekazu?
- Zdjęcie nie musi być świetnie wykadrowane, nie musi być zgodne z kanonami sztuki fotograficznej. To zapis emocji. Ważne, aby dało się dotrzeć, zrozumieć, o co twórcy chodziło. Twórców nie można ograniczać jakimiś zasadami, przepisami.
A czy pojawia się zazdrość o prace innych?
- Tak. Ale bardziej o pracowitość, wytrwałość, konsekwencję. Jak słyszę o fotografikach, którzy zrobili świetne prace, a ich studio to fragment pokoju w bloku, to im zazdroszczę. To już jest coś. Operowanie światłem, wydobycie wszystkich detali na niewielkiej przestrzeni, na przykład w pokoju syna, któremu w tym czasie daje się na kino.
Woli Pan fotografowanie zdjęć w plenerze czy w studiu?
- Plener w Polsce jest kapryśny: a to pada, a to słońce nie takie, a to coś innego. Dlatego dobre zdjęcia reklamowe robi się na Hawajach, Karaibach. Z drugiej strony, zrobić dobre zdjęcie w kapryśnym plenerze daje większą satysfakcję. Latem wybieram plener, który daje szansę naturalnych, nieoczekiwanych rzeczy, które można wykorzystać.
Wydaje mi się, że studio jest bardziej przewidywalne, a przez to istnieje w nim większa możliwość kreacji zdjęć.
- Wbrew pozorom studio jest trudne. Na zdjęciach studyjnych często widać plastikowość, nienaturalność. Ważne, aby złamać tę sztuczność. Poza tym do studia: miejsca, sprzętu trzeba się przyzwyczaić. Gdy jeden z moich przyjaciół fotografików przyjechał i próbował coś zrobić w moim studiu, nie mógł sobie poradzić. Nie połapał się w światłach. Nie zrobił tego, co chciał.
Jak będzie wyglądał świat i fotografia za 20 lat?
- Trudno to przewidzieć. Dziś z ciekawości poszukałem swojego nazwiska przez wyszukiwarkę internetową. Wyskoczyło wiele stron, wiele miejsc, oczywiście na pierwszym miejscu Wici. Byłem zaskoczony jak to żyje. Każdy fotograf, który chce pokazać swoje prace może je po prostu umieścić na stronach i w ten sposób stać się znany, ma większe możliwości. Świat pomaga. Przy tak dużej możliwości pokazania swoich prac, zawsze znajdzie się odbiorca. Sprzedać można łatwo, bo jest internet. Z drugiej strony dzięki niesłychanej popularności fotografii cyfrowej, wszystko jest dokumentowane. W ubiegłym tygodniu nad Kielcami była trąba powietrzna. Zatrzymałem się, wyciągnąłem aparat i zrobiłem zdjęcia. Za mną w dwóch samochodach też fotografowano. Ja niestety przez nieuwagę sformatowałem dysk. Ale oni mają. To już istnieje w medialnym dorobku planety, przy jakiejś okazji wypłynie. A gdy w 1978 roku nad Kielcami widziałem UFO, nie miałem możliwości udokumentowania i teraz nikt w to nie wierzy.
To prawda, mnie też trudno w to uwierzyć.
- Naprawdę widziałem. Statki powietrzne, 8 rozświetlonych punktów świetlnych w dwóch rzędach. Na oko pułap 6 tys. do 12 tys. metrów. Gdyby to była eskadra samolotów, nie byłyby w stanie się tak blisko mijać. To było w biały dzień, gdzieś nad Kielcami w kierunku Pińczowa.
Skoro żyjemy w dobie obrazów, to jak zainteresować odbiorców fotografią artystyczną?
- Mamy się czym chwalić. Mamy Kielecką Szkołę Krajobrazu. Z tego powinniśmy zrobić oręż. Sprzedałem ten pomysł prezydentowi. Aby na dużych billboardach, oświetlonych w mieście wisiały zdjęcia Pierścińskiego, czy innych artystów. To by wypromowało fotografię.
-Nad czym Pan teraz pracuje?
- Włączyłem się w prace Jerzego Piątka, który pracuje nad albumem poświęconym aktowi w fotografii polskiej w okresie powojennym. Wczoraj robiliśmy zdjęcia na okładkę. Pomysł jest dobry. Jerzy dobrze to przemyślał. Liczymy na to, że książka trafi do księgarń już przed Bożym Narodzeniem. Jeśli się uda, powstanie także drugi tom poświęcony współczesnej fotografii: tej bardziej przetworzonej, udziwnionej.
Dziękuję za rozmowę a zainteresowanych twórczością naszego rozmówcy zapraszam do Galerii Aktu Jerzego Bednarskiego
- To trudne do analizy. Tak naprawdę, to biorę aparat i robię zdjęcia. Ale składa się na to wiele czynników. Nie do przecenienia są doświadczenia i przeżycia. To Rilke powiedział, że trzeba przeżyć i doświadczyć wielu spraw, aby z tego mogło powstać jedno dobre zdanie i jeden dobry wiersz. Tak samo w fotografii. Potrzebna jest wiedza i przeczucie, że temat się obroni, że może powstać dobre zdjęcie. Każdy o czymś myśli, zastanawia się nad wieloma sprawami. Nagle spotyka coś, co mu ten temat ilustruje. Wtedy wyciąga się aparat i robi zdjęcie. Czasami jest odwrotnie. Robi się zdjęcie, a dopiero potem okazuje się, że to właśnie o to chodziło. Decydujące jest poczucie, że dany obraz zawiera jakąś prawdę, jakąś treść wartą przekazania. Ważna jest także wyobraźnia, którą doskonale trenuje czytanie książek. Gdy pochłaniamy kolejne zdania, kolejne strony wyobrażamy sobie rzeczywistość zapisaną w formie liter. Teraz nie czyta się książek, a zasypują nas obrazy, które rozleniwiają naszą wyobraźnię.
Czy fotograf to artysta, czy bardziej dokumentalista?
- Dla mnie dobry fotograf to niecierpliwy malarz. Nie będzie zawracał sobie głowy mieszaniem farb, wybieraniem pędzli, przygotowaniem płótna. To rajdowiec, który musi mieć szybko, może czasami mniej dokładnie. Dobrzy fotografowie to ludzie o dużym ciśnieniu artystycznym i dużym pędzie. Paweł Pierściński, który jest naszym guru, dokładnie to ilustruje. Jest szybki, konkretny, szybko werbalizuje, układa hierarchie, wartości. A przecież zrobił coś fajnego, co zostało zauważone i jest ważne dla fotografii europejskiej i światowej.
-Co najchętniej Pan fotografuje?
- Nie mam priorytetów, choć ostatnio ze względu na możliwość dotarcia do odbiorcy, nawet z punktu widzenia komercyjnego, poświęciłem się fotografii aktu. Generalnie fotografuję wszystko to, co jest ciekawe, piękne, zwraca uwagę. Ostatnio sfotografowałem bazar po dniu handlu. Niby banalne: tona śmieci, rozgardiasz, resztki. Ale po odpowiednim sfotografowaniu prac i zatytułowaniu (nazwałem to Stajnie Augiasza), okazało się, że to jest interesujące. Tytuł jest niezwykle ważny, bo ukierunkowuje odbiorcę. Często zdarza się jednak, że odbiorcy znajdują w zdjęciach jeszcze coś innego niż to, co mnie udało się zauważyć.
Nie boi się Pan, ze oglądająca Pana fotografie rozebranych dziewczyn wszyscy zwrócą uwagę tylko na ich ciała, a nie na przesłanie?
- Fotografia i malarstwo powinny epatować pięknem, czymś artystycznym, górnolotnym bardziej niż brzydotą i ohydą. Nawet przez piękno można pokazać coś więcej. Kiedyś przyszła do mnie dziewczyna na zdjęcia. Okazało się, że bardzo się boi, bo ma nietypowe zmiany na skórze. Postanowiłem sfotografować ją w specjalny sposób. Dałem jej rękawice z folii. Cała serię zatytułowałem "Cancer". Wyszły bezwzględne zdjęcia, które zwracają uwagę nie tylko na piękne ciało, ale i na raka, chorobę dotykającą wielu ludzi na świecie.
Czy do pozowania trzeba mieć talent, czy urodę?
- Bezwzględnie talent. Nawet jeśli ktoś nie jest klasycznie piękny, a ma osobowość i fotografowi uda się do tej osobowości dotrzeć, to w 90 proc. wyjdzie dobre zdjęcie.
Na czym polega fotogeniczność?
- To spokój rysów, symetria twarzy, spojrzenie. Oczy to okna duszy. We wzroku zawiera się bardzo dużo. Na zdjęciach oczy powinny być mądre, albo trzeba tak zrobić, aby były mądre. Często młode, niedoświadczone, trzpiotowate modelki nie mają takiego mądrego wzroku. Ale potrafią go świetnie zagrać, potrafią pozować, przeczuwać zachowanie. Nie wiadomo skąd się to bierze. Z krajobrazem tego się nie da. Trzeba trafić na właściwy moment.
Na pewno wiele osób interesuje, co dzieje się w Pana studiu. W końcu staje Pan naprzeciwko nagich kobiet...
- Tak. Wszyscy podejrzewają niewiadomo co. Wyobrażenia są takie, jakie jest społeczeństwo. A nie dzieje się nic. Relacje są proste i jasno określone. To czytelny układ: fotograf i modelka. Dziewczyna, która zgadza się na takie zdjęcia, już sobie wszystko poukładała i przemyślała. Kobiety klasyfikują, szufladkują mężczyzn i poza to nie wykraczają.
- Interesują mnie raczej dziewczyny, których wizerunek dopiero się rodzi...
Kim sÄ… Pana modelki i skÄ…d siÄ™ biorÄ…?
- Bardzo różnie, często same przychodzą. Robią to dla siebie, dla swoich mężczyzn, którzy gdzieś daleko tęsknią za nimi. Wtedy jestem takim medialnym pośrednikiem. Raczej nie dla kariery. Bardziej chcą się sprawdzić, zobaczyć, jak będą wyglądać na takich zdjęciach. Na pewno jest w tym jakaś dawka ekshibicjonizmu, ale każdy to ma. Na plaży naturystów są ludzie, którzy z umiłowaniem się rozbierają i jest im z tym dobrze. Nie ma w tym nic niezwykłego.
Czy komuś odradził Pan pozowania do zdjęć nago?
- Czasami można się bardzo pomylić, mimo doświadczenia. Wydzwaniała do mnie dziewczyna, przysłała mi swoje zdjęcia mailem. Zobaczyłem i uznałem, że to niemożliwe. Na pierwszy rzut oka niezbyt się nadawała. Trochę się przyłożyłem i zdjęcia wyszły.
Co w niej było nie tak?
- Była bardzo przeciętna, ale fotografia potrafi zdziałać cuda. Nawet kobiety, które nie mają rysów modelek, mogą stać się dobrymi fotomodelkami.
Jaką znaną kobietę chciałby pan sfotografować?
- Interesują mnie raczej dziewczyny, których wizerunek dopiero się rodzi. Przy sławach, jak na przykład Naomi Campbell nie uda mi się zrobić zbyt wiele. Będę jednym z 10 tysięcy panów, którzy ją fotografowali i niczego nowego już nie uda mi się wykrzesać z tych zdjęć. Bardziej interesuje mnie kreacja, tworzenie wizerunku modelki. Dziewczyny, które kiedyś pozowały mnie, a potem zaczęły pracę jako modelki, wracają do mnie, ale mnie się już nie chce ich fotografować. One są już uformowane, wykreowane. To raczej pole do popisu dla wizażysty, a nie dla mnie.
A gdyby miał Pan okazję wykreować kogoś na fotomodelkę, fotomodela?
- Wielkim wyzwaniem jest dla mnie fotografowanie mężczyzny. Ja tego nie potrafię. Mężczyzna ma ograniczony zasób wyrażania emocji gestem. Z kobietami jest łatwiej: każdym gestem potrafią pokazać emocje. Kobiety są bardziej szczere, mężczyźni są zamknięci w sobie albo coś grają. Inną sprawą jest sfotografowanie kogoś tak, aby na przykład zwyciężył w następnych wyborach. Pokazać twarz tak, aby zapadała w pamięć i rodziła odpowiednie uczucia. Interesują mnie także młodzi aktorzy, którzy na coś czekają. Wyzwaniem byłoby sfotografować także wyraziste, niezwykle interesujące twarze wspaniałych aktorów, takich jak Jan Nowicki. Ciekawe, jak na zdjęciu wyglądaliby wybitni intelektualiści
Interesujące są także twarze ludzi starych..
- Zdarzyło mi się robić zdjęcia takich ludzi, ale okoliczności tego stanu są najczęściej smutne, dlatego nie specjalnie mnie to cieszy. Rzadko zdarza się spotkać ludzi, którzy zestarzeli się pięknie. Ostatnio zrobiłem zdjęcia moim sąsiadom na wsi. Takie typowe zdjęcie, jakie robi się ludziom starszym. Siedli przy swoim łóżku, sfotografowałem ich. Nie czuję się z tym dobrze. Wdarłem się w ich świat, oni nie bardzo chcieli. Na dobrą sprawę powinienem ich zapytać, czy mogę to pokazywać. Nie zrobiłem tego, zdjęcie znalazło swoich odbiorców, ale nie do końca mnie to cieszy. Przemijanie jest dość popularnym tematem fotografii. Ale gdy człowiek sam zaczyna je odczuwać, to przestaje mieć ochotę to fotografować.
A jak Pan ocenia prace innych? To kwestia bardziej techniki, czy przekazu?
- Zdjęcie nie musi być świetnie wykadrowane, nie musi być zgodne z kanonami sztuki fotograficznej. To zapis emocji. Ważne, aby dało się dotrzeć, zrozumieć, o co twórcy chodziło. Twórców nie można ograniczać jakimiś zasadami, przepisami.
A czy pojawia się zazdrość o prace innych?
- Tak. Ale bardziej o pracowitość, wytrwałość, konsekwencję. Jak słyszę o fotografikach, którzy zrobili świetne prace, a ich studio to fragment pokoju w bloku, to im zazdroszczę. To już jest coś. Operowanie światłem, wydobycie wszystkich detali na niewielkiej przestrzeni, na przykład w pokoju syna, któremu w tym czasie daje się na kino.
Woli Pan fotografowanie zdjęć w plenerze czy w studiu?
- Plener w Polsce jest kapryśny: a to pada, a to słońce nie takie, a to coś innego. Dlatego dobre zdjęcia reklamowe robi się na Hawajach, Karaibach. Z drugiej strony, zrobić dobre zdjęcie w kapryśnym plenerze daje większą satysfakcję. Latem wybieram plener, który daje szansę naturalnych, nieoczekiwanych rzeczy, które można wykorzystać.
Wydaje mi się, że studio jest bardziej przewidywalne, a przez to istnieje w nim większa możliwość kreacji zdjęć.
- Wbrew pozorom studio jest trudne. Na zdjęciach studyjnych często widać plastikowość, nienaturalność. Ważne, aby złamać tę sztuczność. Poza tym do studia: miejsca, sprzętu trzeba się przyzwyczaić. Gdy jeden z moich przyjaciół fotografików przyjechał i próbował coś zrobić w moim studiu, nie mógł sobie poradzić. Nie połapał się w światłach. Nie zrobił tego, co chciał.
Jak będzie wyglądał świat i fotografia za 20 lat?
- Trudno to przewidzieć. Dziś z ciekawości poszukałem swojego nazwiska przez wyszukiwarkę internetową. Wyskoczyło wiele stron, wiele miejsc, oczywiście na pierwszym miejscu Wici. Byłem zaskoczony jak to żyje. Każdy fotograf, który chce pokazać swoje prace może je po prostu umieścić na stronach i w ten sposób stać się znany, ma większe możliwości. Świat pomaga. Przy tak dużej możliwości pokazania swoich prac, zawsze znajdzie się odbiorca. Sprzedać można łatwo, bo jest internet. Z drugiej strony dzięki niesłychanej popularności fotografii cyfrowej, wszystko jest dokumentowane. W ubiegłym tygodniu nad Kielcami była trąba powietrzna. Zatrzymałem się, wyciągnąłem aparat i zrobiłem zdjęcia. Za mną w dwóch samochodach też fotografowano. Ja niestety przez nieuwagę sformatowałem dysk. Ale oni mają. To już istnieje w medialnym dorobku planety, przy jakiejś okazji wypłynie. A gdy w 1978 roku nad Kielcami widziałem UFO, nie miałem możliwości udokumentowania i teraz nikt w to nie wierzy.
To prawda, mnie też trudno w to uwierzyć.
- Naprawdę widziałem. Statki powietrzne, 8 rozświetlonych punktów świetlnych w dwóch rzędach. Na oko pułap 6 tys. do 12 tys. metrów. Gdyby to była eskadra samolotów, nie byłyby w stanie się tak blisko mijać. To było w biały dzień, gdzieś nad Kielcami w kierunku Pińczowa.
Skoro żyjemy w dobie obrazów, to jak zainteresować odbiorców fotografią artystyczną?
- Mamy się czym chwalić. Mamy Kielecką Szkołę Krajobrazu. Z tego powinniśmy zrobić oręż. Sprzedałem ten pomysł prezydentowi. Aby na dużych billboardach, oświetlonych w mieście wisiały zdjęcia Pierścińskiego, czy innych artystów. To by wypromowało fotografię.
-Nad czym Pan teraz pracuje?
- Włączyłem się w prace Jerzego Piątka, który pracuje nad albumem poświęconym aktowi w fotografii polskiej w okresie powojennym. Wczoraj robiliśmy zdjęcia na okładkę. Pomysł jest dobry. Jerzy dobrze to przemyślał. Liczymy na to, że książka trafi do księgarń już przed Bożym Narodzeniem. Jeśli się uda, powstanie także drugi tom poświęcony współczesnej fotografii: tej bardziej przetworzonej, udziwnionej.
Dziękuję za rozmowę a zainteresowanych twórczością naszego rozmówcy zapraszam do Galerii Aktu Jerzego Bednarskiego
Komentarze |