Kielce v.0.8

Kielce
Nieoficjalna mapa Kielc

 drukuj stron�
Kielce
Wys�ano dnia 04-01-2008 o godz. 19:12:08 przez sergio 9222

Obok administracyjnej istnieje także nieoficjalna mapa Kielc - takich nazw, jak Krymy czy Jeziorany nie znajdzie się na żadnym planie miasta, chociaż wielu kielczan właśnie tak nazywa niektóre miejsca.

Nazwy Krymy i Jeziorany znają prawie wszyscy rdzenni kielczanie. Takie przezwiska, to domena starych dzielnic, na nowych osiedlach ich się nie spotyka. - Takie nazwy miejscowe przekazuje się z pokolenia na pokolenie - mówi doktor nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa Elżbieta Michow z Akademii Świętokrzyskiej. - Powstają od nazwisk lub przezwisk właścicieli obiektów, którzy coś znaczyli dla lokalnej społeczności, od cech krajobrazu albo od ważnych dla regionu wydarzeń historycznych. Niektóre mają się nijak do nazw oficjalnych, administracyjnych. Mogą żyć równoległym życiem. To taki świat stworzony na użytek małego środowiska.

NA RADIO-TELEWIZYJNĄ NUTĘ
- Na osiedle Świętokrzyskie mówi się Wichrowe Wzgórze - opowiada nam Józef Klatka, jeden z pierwszych mieszkańców bloku numer 103 przy ulicy Jana Nowaka-Jeziorańskiego na osiedlu Świętokrzyskim w Kielcach. - Gdzie mieszkasz?, - Na Wichrowym, a pełna nazwa brzmi osiedle Świętokrzyskie. A Wichrowe wzięło się stąd, że tu ciągle wiatry wieją - dodaje.
Na tymże osiedlu Świętokrzyskim jest ulica Hanki Sawickiej częściowo wyłączona z ruchu. Kiedy ktoś wybiera się, aby tam pospacerować, mówi: "Idę na Broadway". Taki to amerykański styl.

Nazwy Jeziorany używało się zawsze na teren między ulicami 1 Maja i Hubalczyków.
- Od początku tak było, chociaż Jezioran nie ma na mapie - twierdzą mieszkanki pobliskiej ulicy Majora Ponurego Piwnika. Na pytanie, skąd się ta nazwa wzięła, odpowiadają: - Było takie słuchowisko "Jeziorany" i stąd ta nazwa dla małego osiedla pawilonów komunalnych zbudowanych dla biedoty. Wszyscy się tam znali, wszyscy razem koczowali, przyjęło się i tak jest.

Bronisław Ślusarczyk, mieszkaniec ulicy Ponurego Piwnika, wspomina: - Mówiło się Jeziorany i dalej się mówi. Było tam dużo ludzi starszych, spotykali się, siedzieli na ławkach przed domami, gawędzili, jak w radiowych "Jezioranach". Młodsi ich tak przezwali i tak już zostało. Jak się powie ulica 1 Maja, to nie wiedzą, a jak się powie "na Jezioranach"", to wszyscy wiedzą, gdzie to - dodaje.

DRWALE I GOŁĘBIARZE
Pan Zbigniew, wychowanek dzielnicy Herby (jak sam o sobie mówi), po zastanowieniu się, stwierdza: - Ciekawa jest ulica Tartaczna, koło Zagnańskiej. Po wojnie powstało tam kilka domów rzemieślniczych, to się nazywało "kolonia tartaczna" w związku z tartakiem, który tam był i przyjmował drewno wycinane w okolicznych lasach. Robotnicy chodzili do sklepu na Zagnańskiej, to kierownik tartaku im powiedział: "daję wam drewno, postawcie sobie sklepik, domy i zarabiajcie sami na siebie, a nie dawajcie komu zarabiać na was". I powstało "osiedle Tartaczne", kolonia robotnicza przy Tartaku, a później biegnąca przez nie ulica Tartaczna.

Ciekawa jest historia powstania nazwy dzielnicy, którą w nieoficjalnym żargonie nazywa się Krymami. Obejmuje Kawetczyznę i część Baranówka:
- Tam za szosą koło Telegrafu na Barwinku było dużo hodowców gołębi, a na gołębie mówiło się krymek, krymki, np. "zginął (komuś) krymek" - opowiada pani Maria, jedna z rdzennych mieszkanek Kielc. - Tak nazwali ludzie gołębiarzy - krymy i tak zostały te Krymy. I zawsze ta nazwa była, jeszcze przed wojną, jak byłam dzieckiem - uzasadnia tę wersję.

Podobno Krymów było więcej: - Tak mówili dawniej kierowcy: "jadę na Krymy", na przykład na małe miejscowości. Takie były za Daleszycami i między Łagowem a Rakowem - czasem tak słyszałem - przypomina sobie mieszkaniec ulicy Toporowskiego.

OD NAZWISK LUDZI
- Tu było dawniej pole, a dzisiejsza nazwa to Uroczysko, chociaż tu nie było uroczyska z prawdziwego zdarzenia - twierdzi mieszkaniec ulicy Toporowskiego. - W okolicy był dworek, w miejscu plebanii, a potem kościoła św. Józefa Robotnika. I dawniej mówili: droga "do Grzegorzewskiego" (bo właścicielem dworku był Grzegorzewski), a to była zwykła polna droga.

- Również mówiło się "leśniczówka pana Majewskiego", która była koło Zakładów Energetycznych Okręgu Radomsko-Kieleckiego na Niewachlowie. Nie mówiło się: "gajówka", jak się szło na Gruchawkę, tylko "koło Ożarowskiego" - opowiada z kolei rodowity kielczanin z Herbów.
Mieszkańcy Baranówka używali nazwy Wrona na staw, będący pozostałością basenu, który podupadł na początku lat siedemdziesiątych XX wieku.
- Mówiło się: "iść na Wronę" albo "koło Wrony". Od nazwiska Wrony, właściciela basenu - dodają.

BYLE PO SWOJEMU
- Szukam, gdzie są te Psie Górki - mówi, wertując książkę o nazwach miejscowych Kielc student - mieszkaniec Czarnowa. - Bo mówią: "Psie Górki". I źle mówią - dodaje. Okazuje się, że Górki Czarnowskie ktoś ochrzcił "Psimi Górkami".
- Spotkałem się z tą nazwą - odpowiada przechodzień, lokator bloku na ulicy Jagiellońskiej. - Słyszałem o tym, to jest tam, gdzie zaczyna się ten spadek. Ale dlaczego tak się mówi, nie mam pojęcia - mówi, pokazując miejsce za blokami na ulicy Chrobrego.

Prawdziwe Psie Górki są na ulicy Wojska Polskiego. Ale nie tylko tutaj kielczanie nazwali teren po swojemu. Inne przykłady to: "bloki wojskowe" na ulicy Petyhorskiej czy "bazary". Po wojnie bazarami nazywano plac Wolności, potem nazwa przeszła na Miejski Plac Handlowy - jak oficjalnie nazywa się targowisko na Seminaryjskiej.

Z ZAZDROŚCI
Nie tylko w Kielcach, ale także i tu każde nowe osiedle domków jednorodzinnych powstających w czasach PRL, zanim jeszcze miało oficjalną nazwę, przezywano "śmietankówka" albo "złodziejówka". Tak mawiano kiedyś o willowej Ostrej Górce, Dąbrowie. - To z zazdrości, bo nie każdy miał pieniądze i układy, aby zdobyć grunt i pozwolić sobie na budowę domu - uzasadnia jeden z kieleckich urzędników. Dzisiaj, kiedy developerskie mieszkania potrafią kosztować tyle co domy, już się tak o osiedlach nie mówi. Na przykład to Pod Telegrafem nie ma takiego przezwiska.

- W regionie nieoficjalnych nazw miejscowych jest o wiele więcej niż w środowisku miejskim - przekonuje Elżbieta Michow. - Może się nawet zdarzyć, że miejscowi w ogóle nie znają tych oficjalnych, a posługują się tylko swoimi nazwami.


Michał Łuczyński Echo Dnia


Komentarze

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego u�ytkownika, prosze sie zarejestrowa�

Anonim 01-08-2012 o godz. 20:54:07
Dlaczego zmieniono nazwy ulic: Grzegorzewskiego na Zamenhofa Marszałkowską na Toporowskiego
Anonim 26-08-2012 o godz. 10:40:38
Na osiedlu Świętokrzyskim tzw. Broadway to wyłączona częściowo z ruchu ulica Daszyńskiego, przy której zresztą nie ma żadnego adresu i mało kto wie, że ta uliczka ma nazwę. O ile każdy wie gdzie jest 'Broadway' to mało kto wie, że jego dalsza cześć, po której już jeżdzą samochody ciągnie się, aż do końca osiedla. Po ulicy Hanki Sawickiej, a dzisiaj już Piłsudskiego odbywa się normalny ruch samochodowy. I tutaj mały błąd w tekście. Dopiero dzisiaj dotarłem to tego artykułu. Lepiej później, niż wcale :)
Error connecting to mysql