Muzyka Recenzje
Wys�ano dnia 10-03-2012 o godz. 22:33:48 przez rafa 2634
Wys�ano dnia 10-03-2012 o godz. 22:33:48 przez rafa 2634
DziesiÄ…t lat temu, bÄ™dzie już ponad czterdzieÅ›ci, Leonard Cohen w windzie sÅ‚ynnego nowojorskiego hotelu Chelsea spotkaÅ‚ „mówiÄ…cÄ… tak odważnie i sÅ‚odko” pewnÄ… niezwykle popularnÄ… wokalistkÄ™. PowiedziaÅ‚a mu wtedy, że co prawda preferuje przystojnych facetów, ale dla niego może zrobić wyjÄ…tek. |
Tak oto skoÅ„czyli w jednym z pokoi, romansujÄ…c na niepoÅ›cielonym Å‚óżku. Po wszystkim, kobieta ubraÅ‚a siÄ™ i powiedziaÅ‚a: „jesteÅ›my brzydcy, ale przynajmniej mamy swojÄ… muzykÄ™”. Później Cohen opisaÅ‚ wszystko, Å‚Ä…cznie z pikantnymi szczegóÅ‚ami, w hicie „Chelsea Hotel”, wyjawiajÄ…c przy okazji tożsamość bohaterki piosenki – samej Janis Joplin. DziÅ› jest mu gÅ‚upio i ogromnie żaÅ‚uje wyjawienia tylu detali. NajnowszÄ… pÅ‚ytÄ… wypeÅ‚nionÄ… starymi pomysÅ‚ami podszeptuje jednak sÅ‚uchaczowi, że w swoim życiu niczego by nie zmieniÅ‚. I mimo że na Å›wiecie znajdziemy wielu bardziej utalentowanych wokalistów, to dla „Å‚ajdaka w garniturze” zawsze możemy zrobić wyjÄ…tek, bo pÅ‚ytÄ™ nagraÅ‚ znakomitÄ….
Dwunasty studyjny krążek klonowego poety jest jeszcze bardziej wyciszony niż dwa poprzednie – „Ten New Songs” i „Dear Heather”. WypeÅ‚niony oszczÄ™dnym, mniej sterylnym, bo żywym instrumentarium (gitara, skrzypce, fortepian, organy) siÄ™ga do najgÅ‚Ä™bszych korzeni. Wszystkie pociÄ…gniÄ™cia smyczka i dotkniÄ™cia klawisza sprawiajÄ… wrażenie zasÅ‚yszanych wczeÅ›niej, ale ich, przyprawione autoironiczno-melancholijnymi tekstami (78-latkowi nie wypada już Å›piewać o mistycznych erotyzmach), wykonanie sprawia, że nadal brzmiÄ… Å›wieżo. PoczynajÄ…c od bluesowego „Darkness” i na delikatnie gospelujÄ…cym „Show me the place” koÅ„czÄ…c. Cohen na dodatek rzuciÅ‚ palenie, przez co gÅ‚os obniżyÅ‚ mu siÄ™ już do poziomu studni bez dna. Wskakujmy z nadziejÄ… na lekkie zadrapanie.
Dwunasty studyjny krążek klonowego poety jest jeszcze bardziej wyciszony niż dwa poprzednie – „Ten New Songs” i „Dear Heather”. WypeÅ‚niony oszczÄ™dnym, mniej sterylnym, bo żywym instrumentarium (gitara, skrzypce, fortepian, organy) siÄ™ga do najgÅ‚Ä™bszych korzeni. Wszystkie pociÄ…gniÄ™cia smyczka i dotkniÄ™cia klawisza sprawiajÄ… wrażenie zasÅ‚yszanych wczeÅ›niej, ale ich, przyprawione autoironiczno-melancholijnymi tekstami (78-latkowi nie wypada już Å›piewać o mistycznych erotyzmach), wykonanie sprawia, że nadal brzmiÄ… Å›wieżo. PoczynajÄ…c od bluesowego „Darkness” i na delikatnie gospelujÄ…cym „Show me the place” koÅ„czÄ…c. Cohen na dodatek rzuciÅ‚ palenie, przez co gÅ‚os obniżyÅ‚ mu siÄ™ już do poziomu studni bez dna. Wskakujmy z nadziejÄ… na lekkie zadrapanie.
Grzegorz Rolecki
Komentarze |