Cywilizacja Rozmowy
Wys�ano dnia 10-09-2011 o godz. 22:25:39 przez rafa 12578
Wys�ano dnia 10-09-2011 o godz. 22:25:39 przez rafa 12578
Pochodzący z Kielc, ale mieszkający na stałe w Los Angeles, młody reżyser Paweł Gula opowiada o swoim najnowszym filmie „Świętokrzyskie sztetle”, o przyszłości, teraźniejszości i Antonionim. |
Bulwar zachodzącego słońca
Sztuka się skomercjalizowała. Dotyczy to każdego miejsca na świecie. Instytucji wspierających kulturę jest zbyt mało. Na pewno łatwiej jest znaleźć fundusze na wydarzenia komercyjne, ale ważne też, żeby nie zapominać o potrzebach duchowych i edukacyjnych społeczeństwa. Ogromną w tym rolę odgrywają lokalne władze i samorządy. Mnie akurat udało się przekonać władze Kielc do „Świętokrzyskich sztetli”, ale nie odbyło się to i nie odbywa bez konfliktów.
Żądło
Bardzo ciężko było zdobyć pieniądze na ten film. Gdyby nie postawa marszałka województwa pana Adama Jarubasa, niemożliwe okazałoby się zrobienie „Świętokrzyskich sztetli” w formie, w której oglądamy je teraz, czyli z wątkiem wymiany młodzieży. Bez niej byłyby jedynie kolejnym standardowym wywiadem na temat historii. Obecność młodych wniosła ogromną ilość pozytywnej energii i wzbogaciła film o ważny przekaz – wbrew wszelkim przeciwnościom zawsze możliwe jest przełamywanie wzajemnej nieufności, a nawet zawiązywanie przyjaźni pomiędzy osobami różnej narodowości. Te dzieciaki są ze sobą w kontakcie i w przyszłości na pewno staną się ambasadorami porozumienia pomiędzy Polską a Izraelem.
Born on 4th of July
Do stworzenia „Świętokrzyskich sztetli” motywowało mnie to, że moje pokolenie miało bardzo małe lub wręcz zerowe pojęcie o pogromie kieleckim i kieleckiej społeczności żydowskiej. Nie wiedzieliśmy ani o getcie, ani o synagodze, ani o całej reszcie. Pozostało wiele pytań i niedopowiedzeń. Do dziś jest zresztą tak, że niewielka część młodzieży zna historię swoich miast. Fakt, że 30 procent kieleckiej społeczności przedwojennej stanowili Żydzi i wszyscy później zniknęli był wystarczającym powodem do podjęcia tematu. W trzy dni hitlerowcy wywieźli, a później zabili 20 tysięcy ludzi. To tak, jakby dziś w trzy dni zabito w Kielcach 70 tysięcy obywateli. Byłoby o czym opowiadać?
Wspomnienia z gwiezdnego pyłu
Starsze pokolenie Żydów ma traumę II wojny światowej i często przenosi ją na młodych. Dotyczy to nie tylko Polski. Nawet w Los Angeles dziadek mojej dobrej znajomej jest przykładem takiego właśnie zachowania. Z drugiej strony, jest wiele osób, które mimo bardzo złych przeżyć, wspominają Polskę z ogromnym sentymentem. O tych właśnie ludziach opowiadają „Świętokrzyskie sztetle”. Baruch Dorfman, który był ofiarą pogromu 1946 roku w Kielcach mówi o Polsce w sposób wyważony, z ogromną wrażliwością i uczuciem. Bezsprzecznie jest człowiekiem, którego poglądy powinniśmy nagłaśniać. Zainspirował mnie nie tylko filmowo, ale i życiowo. Drugą stroną medalu jest natomiast rodzina Isaaka Bashevisa Singera, która bardzo mocno zareagowała na fakt, że pochodzę z Kielc. Filiżanki o mało nie wypadły im z rąk na sam dźwięk słowa Kielce.
Pod osłoną nieba
Obecnie wszystkie wycieczki z Izraela przyjeżdżają do Kielc z ochroną. Taka jest procedura. Pięcioro młodych ludzi, którzy przyjechali do Polski w ramach realizacji „Sztetli” było absolutnym wyjątkiem. Przekonanie ich do tego pomysłu trwało miesiącami. Udało się w końcu przełamać ich obawy i jest szansa na zmianę tej polityki – głównie ze strony Izraela, ale trzeba pamiętać, że praca powinna być obustronna. Także jeśli chodzi o mój film ważne będą reakcje z obu stron – Polski i Izraela. Tylko wtedy będzie miał szansę cokolwiek zmienić. Trzeba o tym rozmawiać, poznawać się i walczyć z wzajemnymi stereotypami.
Złote żniwa
Sięganie w przeszłość nie jest rozdrapywaniem ran, ale dyskusją na tematy, które nigdy nie były obecne w polskim życiu publicznym. O społeczności żydowskiej się nie mówiło, zwłaszcza po 68 roku. Stereotyp Żyda w Polsce jest wykreowany przez nieznajomość kultury i gdzieś podskórny antysemityzm. Nie chcę być krytykiem literackim, więc nie będę oceniał pracy Tomasza Grossa, ale fakt, że książka budzi takie emocje jest niezrozumiały. „Złote żniwa” są przecież prezentacją pewnych zjawisk, które miały miejsce w powojennej historii. Zwykłe ich ignorowanie nie zamknie tematu. Pamiętajmy, że Gross pisze o wydarzeniach będących faktami. Można się nie zgadzać ze sposobem ich przedstawienia, ale przecież były pogromy w Jedwabnym, był pogrom w Kielcach i było kopanie na terenach poobozowych. Jedyne, czego nie było to rzeczowej dyskusji na ten temat i wzięcia odpowiedzialności za te wydarzenia.
Zaćmienie
Moim ulubionym reżyserem jest Michalengelo Antonioni. Mam wrażenie, że w dzisiejszym kinie nie dałby rady przekonać do siebie publiczności, która wychowała się na telewizji i serialach. Jeszcze ciężej byłoby mu chyba znaleźć dystrybutora. I dotyczy to całej Europy, nie tylko Polski.
Za to w USA ostatnie lata pokazały (zwłaszcza Oscary dla takich filmów jak „Czarny Łabędź” czy zeszłoroczny „Hurt Locker”), że kino niezależne ma się dobrze. Może nie na tyle, by zgromadzić milionową publiczność, ale definitywnie wypromować trudniejsze obrazy.
Z drugiej strony, wolę, żeby ludzie przychodzili do kina, mając do wyboru obrazy i lekkie, i ciężkie. I żeby krytycy mogli w dobrej komedii odnaleźć te same wartości, co w trudniejszym dramacie. Niech po prostu powstaje więcej dobrych filmów, które dotrą do widza.
Osiem i pół
W tej chwili pracuję nad powrotem do odłożonego produkcyjnie filmu „Romeo i Julia” z Jerozolimy, a także piszę nowy scenariusz na kino tzw. hollywoodzkie i jeden niezależny projekt, który pewnie powstanie najwcześniej. Wspomniany już wcześniej Antonioni i jego „Zawód reporter” jest w jakimś sensie inspiracją do tekstu poświęconego imperium Murdocha i tego, co się współcześnie wyprawia w mediach. Może nawet będzie miał ten sam tytuł?
Paweł Gula – 42 lata. Absolwent liceum im. J. Śniadeckiego w Kielcach, mieszkaniec Sadów. Ukończył Wyższą Szkołę Filmową w Łodzi. Obecnie mieszka w Los Angeles. Autor scenariuszy filmowych, dokumentalista, operator filmowy. Pracował m.in. na planie „Listy Schindlera”. Jego najbardziej znany film dokumentalny to „Damned to Heaven” o ofiarach poligamii i molestowania seksualnego w mormońskiej sekcie, nagrodzony na wielu festiwalach. Jego najnowszym dziełem są „Świętokrzyskie sztetle”, które wciąż czekają na swoją premierę w Kielcach.
Sztuka się skomercjalizowała. Dotyczy to każdego miejsca na świecie. Instytucji wspierających kulturę jest zbyt mało. Na pewno łatwiej jest znaleźć fundusze na wydarzenia komercyjne, ale ważne też, żeby nie zapominać o potrzebach duchowych i edukacyjnych społeczeństwa. Ogromną w tym rolę odgrywają lokalne władze i samorządy. Mnie akurat udało się przekonać władze Kielc do „Świętokrzyskich sztetli”, ale nie odbyło się to i nie odbywa bez konfliktów.
Żądło
Bardzo ciężko było zdobyć pieniądze na ten film. Gdyby nie postawa marszałka województwa pana Adama Jarubasa, niemożliwe okazałoby się zrobienie „Świętokrzyskich sztetli” w formie, w której oglądamy je teraz, czyli z wątkiem wymiany młodzieży. Bez niej byłyby jedynie kolejnym standardowym wywiadem na temat historii. Obecność młodych wniosła ogromną ilość pozytywnej energii i wzbogaciła film o ważny przekaz – wbrew wszelkim przeciwnościom zawsze możliwe jest przełamywanie wzajemnej nieufności, a nawet zawiązywanie przyjaźni pomiędzy osobami różnej narodowości. Te dzieciaki są ze sobą w kontakcie i w przyszłości na pewno staną się ambasadorami porozumienia pomiędzy Polską a Izraelem.
Born on 4th of July
Do stworzenia „Świętokrzyskich sztetli” motywowało mnie to, że moje pokolenie miało bardzo małe lub wręcz zerowe pojęcie o pogromie kieleckim i kieleckiej społeczności żydowskiej. Nie wiedzieliśmy ani o getcie, ani o synagodze, ani o całej reszcie. Pozostało wiele pytań i niedopowiedzeń. Do dziś jest zresztą tak, że niewielka część młodzieży zna historię swoich miast. Fakt, że 30 procent kieleckiej społeczności przedwojennej stanowili Żydzi i wszyscy później zniknęli był wystarczającym powodem do podjęcia tematu. W trzy dni hitlerowcy wywieźli, a później zabili 20 tysięcy ludzi. To tak, jakby dziś w trzy dni zabito w Kielcach 70 tysięcy obywateli. Byłoby o czym opowiadać?
Wspomnienia z gwiezdnego pyłu
Starsze pokolenie Żydów ma traumę II wojny światowej i często przenosi ją na młodych. Dotyczy to nie tylko Polski. Nawet w Los Angeles dziadek mojej dobrej znajomej jest przykładem takiego właśnie zachowania. Z drugiej strony, jest wiele osób, które mimo bardzo złych przeżyć, wspominają Polskę z ogromnym sentymentem. O tych właśnie ludziach opowiadają „Świętokrzyskie sztetle”. Baruch Dorfman, który był ofiarą pogromu 1946 roku w Kielcach mówi o Polsce w sposób wyważony, z ogromną wrażliwością i uczuciem. Bezsprzecznie jest człowiekiem, którego poglądy powinniśmy nagłaśniać. Zainspirował mnie nie tylko filmowo, ale i życiowo. Drugą stroną medalu jest natomiast rodzina Isaaka Bashevisa Singera, która bardzo mocno zareagowała na fakt, że pochodzę z Kielc. Filiżanki o mało nie wypadły im z rąk na sam dźwięk słowa Kielce.
Pod osłoną nieba
Obecnie wszystkie wycieczki z Izraela przyjeżdżają do Kielc z ochroną. Taka jest procedura. Pięcioro młodych ludzi, którzy przyjechali do Polski w ramach realizacji „Sztetli” było absolutnym wyjątkiem. Przekonanie ich do tego pomysłu trwało miesiącami. Udało się w końcu przełamać ich obawy i jest szansa na zmianę tej polityki – głównie ze strony Izraela, ale trzeba pamiętać, że praca powinna być obustronna. Także jeśli chodzi o mój film ważne będą reakcje z obu stron – Polski i Izraela. Tylko wtedy będzie miał szansę cokolwiek zmienić. Trzeba o tym rozmawiać, poznawać się i walczyć z wzajemnymi stereotypami.
Złote żniwa
Sięganie w przeszłość nie jest rozdrapywaniem ran, ale dyskusją na tematy, które nigdy nie były obecne w polskim życiu publicznym. O społeczności żydowskiej się nie mówiło, zwłaszcza po 68 roku. Stereotyp Żyda w Polsce jest wykreowany przez nieznajomość kultury i gdzieś podskórny antysemityzm. Nie chcę być krytykiem literackim, więc nie będę oceniał pracy Tomasza Grossa, ale fakt, że książka budzi takie emocje jest niezrozumiały. „Złote żniwa” są przecież prezentacją pewnych zjawisk, które miały miejsce w powojennej historii. Zwykłe ich ignorowanie nie zamknie tematu. Pamiętajmy, że Gross pisze o wydarzeniach będących faktami. Można się nie zgadzać ze sposobem ich przedstawienia, ale przecież były pogromy w Jedwabnym, był pogrom w Kielcach i było kopanie na terenach poobozowych. Jedyne, czego nie było to rzeczowej dyskusji na ten temat i wzięcia odpowiedzialności za te wydarzenia.
Zaćmienie
Moim ulubionym reżyserem jest Michalengelo Antonioni. Mam wrażenie, że w dzisiejszym kinie nie dałby rady przekonać do siebie publiczności, która wychowała się na telewizji i serialach. Jeszcze ciężej byłoby mu chyba znaleźć dystrybutora. I dotyczy to całej Europy, nie tylko Polski.
Za to w USA ostatnie lata pokazały (zwłaszcza Oscary dla takich filmów jak „Czarny Łabędź” czy zeszłoroczny „Hurt Locker”), że kino niezależne ma się dobrze. Może nie na tyle, by zgromadzić milionową publiczność, ale definitywnie wypromować trudniejsze obrazy.
Z drugiej strony, wolę, żeby ludzie przychodzili do kina, mając do wyboru obrazy i lekkie, i ciężkie. I żeby krytycy mogli w dobrej komedii odnaleźć te same wartości, co w trudniejszym dramacie. Niech po prostu powstaje więcej dobrych filmów, które dotrą do widza.
Osiem i pół
W tej chwili pracuję nad powrotem do odłożonego produkcyjnie filmu „Romeo i Julia” z Jerozolimy, a także piszę nowy scenariusz na kino tzw. hollywoodzkie i jeden niezależny projekt, który pewnie powstanie najwcześniej. Wspomniany już wcześniej Antonioni i jego „Zawód reporter” jest w jakimś sensie inspiracją do tekstu poświęconego imperium Murdocha i tego, co się współcześnie wyprawia w mediach. Może nawet będzie miał ten sam tytuł?
Paweł Gula – 42 lata. Absolwent liceum im. J. Śniadeckiego w Kielcach, mieszkaniec Sadów. Ukończył Wyższą Szkołę Filmową w Łodzi. Obecnie mieszka w Los Angeles. Autor scenariuszy filmowych, dokumentalista, operator filmowy. Pracował m.in. na planie „Listy Schindlera”. Jego najbardziej znany film dokumentalny to „Damned to Heaven” o ofiarach poligamii i molestowania seksualnego w mormońskiej sekcie, nagrodzony na wielu festiwalach. Jego najnowszym dziełem są „Świętokrzyskie sztetle”, które wciąż czekają na swoją premierę w Kielcach.
Notował: Grzegorz Rolecki.
Komentarze |