Kielce v.0.8

Kielce
Perwersje kierowców MZK

 drukuj stron�
Kielce Recenzje
Wys�ano dnia 20-12-2005 o godz. 08:00:00 przez pala2 26470

Pewna staruszka z trudem gramoliła się po schodach, gdy została przytrzaśnięta drzwiami autobusu, my marzliśmy na przystanku, padał śnieg, a każdy myślał sobie pewnie - "annus superior semper melior" - fakt... i śnieg jakby mniej padał i MZK lepiej się sprawowało.

Kiedy tak się stoi i czeka, a panowie podjeżdżają trójkami średnio raz na pół godziny, nachodzą człowieka myśli z natury filozoficzne. Czy rozkład jazdy podpisany przez firmę i wiszący w miejscu zgoła publicznym nie jest przypadkiem przyrzeczeniem in... itd?

Głupie pytanie. W końcu na obwolucie każdej książki znajdujemy solenną obietnicę arcydzieła, przeżuwając bardzo często knota. Nie tego rodzaju myśli człeka nachodzą.

Są trzy wyjaśnienia, które niniejszym poddaję pod osąd, rozwagę i reakcję KAŻDEGO, kto z usług tej firmy korzysta:

a) Kierowcami Miejskiego Zakładu Komunikacji zostają ludzie czerpiący radość z cudzych nieszczęść, mania grandiossa, poczucie władzy nad tłumkiem pasażerów kulących się w śniegu lub deszczu... jeszcze pięć minut, kwadransik...zaczekamy na kolegę, pośmiejemy się... To wyjaśnienie z gruntu psychologiczne.

b) Dziwnym trafem, koło większości przystanków znajdziemy postój taksówek. Autobus się spóźnia, musisz do pracy, na pociąg, on (ona) czeka... Może z kierowców MZK każdy kuzyna z TAXI ma? To wyjaśnienie z gruntu sensacyjne

c) Lub, jeśli wierzyć mądrości ludowej, że ryba psuje się od głowy - nikt z szefów tych panów za kółkiem nie martwi się strzaskaną staruszką, wybitymi zębami, temperaturą i grypą wystających na mrozie pasażerów. Panuje powszechne zadowolenie. Niechaj sobie jeżdżą jak chcą, wszak do nas nikt (por. "z góry" nie ma o to pretensji). To wyjaśnienie z gruntu najprostsze.

Starożytni mawiali "vox populi, vox dei", ale przecież on nie dociera przez okno samochodu. Nie chodzi o egalitaryzm. Nie pragnę, aby od radnego w górę zaczęto jeździć autobusami - szanuję wasze uszy i wrodzoną wrażliwość, po co macie słyszeć, co o was mówią. Przypominam tylko i zadaję pytanie - jak nazwalibyście sprzedawcę koniaku, który wypija na waszych oczach pół butelki koniaku i żąda tej samej ceny? A jak nazwalibyście sprzedaż biletu miesięcznego?
Zmarznięty
Wkurzony
Przemoczony
Pozdrawiam wszystkich użytkowników kieleckiej MZK


Komentarze

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego u�ytkownika, prosze sie zarejestrowa�

Agape 20-12-2005 o godz. 08:50:06
Z tego, co czytałam w Gazecie Wyborczej, to Ci panowie kierowcy nie martwią się także o siebie i swoje kary, tzn. nie chcą sprzedawać biletów i zmuszają biednych pasażerów do jazdy na gapę. A co Ty na to, pilonie? Czyżby wiedzieli, że ludzie nie powinni płacić za takie usługi?
mayki_jun (gg) 20-12-2005 o godz. 09:01:35
Zapomniales jeszcze dodac, ze maja swietny ubaw gdy biegniemy przez jakies 100m widzac nadjezdzajacy autobus, a gdy jestesmy juz 3m od 'celu' kierowca wypowiada magiczny zwrot: " sezamie zamknij sie "... i ze stoickim spokojem odjezdza, patrzac pogardliwie w lusterko na swa kolejna zdobycz...a co pozostaje biednym pasazerom? moze codzienny jogging by poprawic kondycje i szybkosc...
rafa 20-12-2005 o godz. 09:50:23
co do biletów to notorycznie nie wydaja reszty... a kiedyś jechałem z takim co straszył babcię na pasach któa nie wyrabiała sie z przejściem.... tragedia...
trueboy 20-12-2005 o godz. 16:19:56
Mnie denerwuje to, że po godzine 18 nie mogę kupić biletu. Już kilka razy kierowca mówił, że nie ma biletu. A potem kanary i co - zOnk.
macia22 20-12-2005 o godz. 17:03:10
ale nie przesadzajmy do konca, nie mozna uogolniac.
Nie kazdy jest kierowca mzk jest zly! Tak samo jak nie kazdy polityk jest zlodziejem!- No moze to nie byl dobry przyklad :D
pilon 20-12-2005 o godz. 17:06:45
Do komentarza - Agape - całkiem poważnie pytam, bo i pytanie dobre było - po 18.00 albo w sobotę wsiadam do autobusu, kierowca odmawia sprzedaży biletu, kontroler żąda biletu i nakłada karę, to jak to mamy interpretować? Według mnie naruszenie praw konsumentów.
Biegi i brak reszty to już w zasadzie codzienność.
Nie wiem natomiast czy zwróciliście uwagę na reklamy telewizyjne na niektórych liniach? Pomijam fakt, że to byłby dłuższy dyskurs na temat tego, co wolno, co należy, a czego nie należy robić w przestrzeni publicznej, ale czy od momentu ich zainstalowania poprawiła się jakość usług? Bo chyba MZK nie jest dobrym wujkiem Samem, czy dziadkiem Mrozem, który zainstalował je ku rozrywce pasażerów?
Cornwall 20-12-2005 o godz. 18:14:02
Zdarzyło mi się uzyskać pomoc i życzliwość od jednego z kierowców MZK (poczekał, sprzedał bilet przed 18 itp.) ale to się tylko zdarzyło. A poza tym - nie wiem czy ja mam coś z zegarkami nie tak ale autobusy notorycznie przyjeżdżają za wcześnie. Nawet jak przyjdę te pięć minut przed planowanym odjazdem autobusu to on właśnie odjeżdża (a naztępny się spóźnia). Fajnie poczuć władzę - myślą pewnie kierowcy....
Agape 20-12-2005 o godz. 18:57:36
Rozsądny obywatel w sytuacji "niemania" biletu powinien wysiąść z autobusu i drałować na piechotę do celu albo szukać działającego punktu, gdzie może takowy bilet zakupić. Więc nie oni ograniczają Ci prawa konsumenckie, tylko ty jedziesz na gapę i działasz wbrew prawu. Są w stanie się z tego wykręcić: nie podasz do sądu, ani do żadnego rzecznika praw konsumenta właściciela sklepu, w którym zabrakło na przykład sera. A kierowca powie Ci: nie mam, zabrakło. Może metodą byłoby wezwanie policji i zrobienie rewizji kierowcy - ma czy nie ma biletów? Ale tego nie zrobi się bez nakazu prokuratorskiego, więc odpada.
Ciekawą sprawą jest także jeżdżenie stadami. Nie znam przyczyny tej dziwnej chęci towarzyskiego podjeżdżania na przystanki, ale obawiam się, że nie ma miasta w Polsce, w którym by się tak nie działo. Może to jakaś epidemia?
Agape 20-12-2005 o godz. 19:04:17
A tak propos, autorze pilonie: jeśli sądzisz, że wszyscy na przystanku pomyśleli sobie po łacinie, to nawet jeśli - była to łacina raczej podwórkowa i "spod Tekli" :). Mam prośbę: czy mógłbyś tłumaczyć czytelnikom zamieszczane sentencje w językach obcych?
pilon 20-12-2005 o godz. 22:36:11
No więc tłumaczę:
Annus superior semper melior - rok miniony zawsze (jest) lepszy.
Nie jestem przekonany do argumentacji, że schwytany między przystankami (np. w korku) podróżny, któremu kierowca nie sprzedał biletu nie może się w tym momencie powoływać na przepis - coś mi świta, że był taki precedens (chyba w Trójmieście?)
A na nazwę epidemii - trzeba konkurs rozpisać.
Anonim 12-06-2012 o godz. 13:26:17
Niestety nic się w temacie nie zmieniło. Pozdrawiam kierowców zanim kogoś rozjadą
Error connecting to mysql