Muzyka Recenzje
Wys�ano dnia 26-04-2010 o godz. 15:18:51 przez rafa 1909
Wys�ano dnia 26-04-2010 o godz. 15:18:51 przez rafa 1909
24 kwietnia miałam okazje doświadczyć metafizycznych emocji, a wszystko za sprawą koncertu "Pieśń o Ziemi" – autorstwa Henryka Jachimowskiego z muzyką Marka Tercza. |
Koncert odbył się na małej scenie Kieleckiego Centrum Kultury i choć premiera była już w 2002 roku, można powiedzieć, że tematyka nadal pozostaje szalenie aktualna.
Henryk Joachimowski swoimi tekstami postanowił wzbudzić w nas ciekawość zadając najbardziej podstawowe pytania człowieczeństwa : kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?, jaka jest różnica miedzy dobrem i złem i czy w naszym świecie nie za dużo jest walki, wojny i nieszczęścia? Te "lapidaria poetyckie" przeprowadziły nas od zwątpienia i tajemnice ludzkiego istnienia po wiarę, nadzieję i miłość. Tym samym autor zakończył cykl Pieśni Jachimowskiego.
„Pieśń o ziemi” z czasem zyskała nowe opracowanie aranżacyjne oraz wspaniałych solistów dzięki którym doznania muzyczne były na wysokim poziomie. Anna Józefina Lubieniecka pokazała wspaniałe wokalizy i zaczarowała wizerunkiem krocząc boso po scenie, Justyna Łysak zachwyciła głosem ostrym jak żyletka oraz Michał Gasz doskonale wszystko wzmocnił, dodając męskiego charakteru, do śpiewu Pań.
Wielkie brawa należą się muzykom. W podniosły nastrój koncertu wprowadził nas Paweł Piotrowski ( lider zespołu, który zadbał o to by koncert od strony instrumentalnej był przyjemnością dla słuchaczy), wygrywając na instrumentach klawiszowych wirtuozerskie melodie, doskonale dopełniał go znany skrzypek Michał Jelonek, który zaskakiwał nowymi technikami gry na skrzypcach. Na instrumentach perkusyjnych zagrali Kamil Bukowski oraz Wojciech Sosnowski, który zabawiał publiczność zgromadzoną w KCKu na długo przed koncertem, a potem intrygował grając miedzy innymi na instrumencie imitującym opady deszczu.
Nastrój doskonale budowała scenografia przedstawiająca konary drzew, wyjętych żywcem z filmów Tima Burtona, do tego ciemności przełamywane grą kolorowych reflektorów protegowały intymność koncertu i znakomicie
wkomponowały się w muzykę.
O muzyce długo by mówić, Marek Tercz zadbał o to by nie zanudzić słuchacza – mieszanka „Etno przez blues, gospel, kantylenę aż po transowy performance” jak to określił sam kompozytor, długo po koncercie wypełniała mi myśli.
Koncert zainteresował, wzruszył i co najważniejsze pozostał w pamięci, dlatego tez serdecznie wszystkim polecam to metafizyczne przezycie.
Henryk Joachimowski swoimi tekstami postanowił wzbudzić w nas ciekawość zadając najbardziej podstawowe pytania człowieczeństwa : kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?, jaka jest różnica miedzy dobrem i złem i czy w naszym świecie nie za dużo jest walki, wojny i nieszczęścia? Te "lapidaria poetyckie" przeprowadziły nas od zwątpienia i tajemnice ludzkiego istnienia po wiarę, nadzieję i miłość. Tym samym autor zakończył cykl Pieśni Jachimowskiego.
„Pieśń o ziemi” z czasem zyskała nowe opracowanie aranżacyjne oraz wspaniałych solistów dzięki którym doznania muzyczne były na wysokim poziomie. Anna Józefina Lubieniecka pokazała wspaniałe wokalizy i zaczarowała wizerunkiem krocząc boso po scenie, Justyna Łysak zachwyciła głosem ostrym jak żyletka oraz Michał Gasz doskonale wszystko wzmocnił, dodając męskiego charakteru, do śpiewu Pań.
Wielkie brawa należą się muzykom. W podniosły nastrój koncertu wprowadził nas Paweł Piotrowski ( lider zespołu, który zadbał o to by koncert od strony instrumentalnej był przyjemnością dla słuchaczy), wygrywając na instrumentach klawiszowych wirtuozerskie melodie, doskonale dopełniał go znany skrzypek Michał Jelonek, który zaskakiwał nowymi technikami gry na skrzypcach. Na instrumentach perkusyjnych zagrali Kamil Bukowski oraz Wojciech Sosnowski, który zabawiał publiczność zgromadzoną w KCKu na długo przed koncertem, a potem intrygował grając miedzy innymi na instrumencie imitującym opady deszczu.
Nastrój doskonale budowała scenografia przedstawiająca konary drzew, wyjętych żywcem z filmów Tima Burtona, do tego ciemności przełamywane grą kolorowych reflektorów protegowały intymność koncertu i znakomicie
wkomponowały się w muzykę.
O muzyce długo by mówić, Marek Tercz zadbał o to by nie zanudzić słuchacza – mieszanka „Etno przez blues, gospel, kantylenę aż po transowy performance” jak to określił sam kompozytor, długo po koncercie wypełniała mi myśli.
Koncert zainteresował, wzruszył i co najważniejsze pozostał w pamięci, dlatego tez serdecznie wszystkim polecam to metafizyczne przezycie.
Żaneta Lurzyńska
Komentarze |