Kabaret
Wys�ano dnia 19-06-2004 o godz. 12:52:34 przez pala1 1391
Wys�ano dnia 19-06-2004 o godz. 12:52:34 przez pala1 1391
Trzy miesiące z kabaretowym festiwalem "Dobry żart tynfa wart" za nami. Na finałowym wieczorze w Teatrze Żeromskiego były prawdziwe tłumy, a gwiazdorzy wieczoru - Ani Mru Mru - odebrali statuetkę Tynfa. Galeria zdjęć: Ani mru mru |
Galeria zdjęć: Halama - Oklasky
Paweł Słupski: Druga edycja i znowu tłumy. Impreza robi się coraz sławniejsza. Dostał Pan nawet kwiaty od wicewojewody Joanny Grzeli... Czuje się Pan człowiekiem sukcesu?
Grzegorz Strzelczyk, organizator festiwalu: Myślę, że w pewien sposób tak. Pamiętam, że na początku wiele osób z mojego otoczenia nie dowierzało, że takie coś może się w Kielcach udać. Sympatyczne jest to, że teraz spojrzeli na to obiektywnie i nawet mi gratulują.
Nie łatwo w tak krótkim czasie zaprosić do Kielc czołówkę polskiej sceny kabaretowej. Przydają się pewnie znajomości w branży?
- Od lat razem z żoną jeździmy na Pakę czy warsztaty w krakowskiej Rotundzie. Wśród tych ludzi mamy znajomych i przyjaciół. To na pewno się przydaje. Daje też pewność w wyborze, kogo ściągnąć na festiwal.
Na wczorajszym finale były prawdziwe tłumy. Mile zaskoczył Grzegorz Halama. Z kolei część nowych skeczy gwiazdorów z Ani Mru Mru trochę rozczarowała. Podobał się Panu ich nowy program?
- Na pewno stać ich na więcej. Było widać, że część skeczy była jeszcze niedopracowana. Wzięło się to stąd, że obiecali dać w Kielcach premierę i mieli na to strasznie mało czasu. Jednak sądzę, że za kilka tygodni wiele z tych skeczy będzie równie kultowych jak "Brzuchomówca" czy "Chińska restauracja".
Ani Mru Mru otrzymali wczoraj statuetkę Tynfa za ubiegły rok. Weszli tym samym do kapituły, która wybierze zwycięzcę tej edycji. Kiedy werdykt?
- Wczoraj dyskutowaliśmy o tym przez trzy godziny. Stanęło na dwóch pretendentach do nagrody. Zaproponowałem dwa pierwsze miejsca, ale mnie skrzyczeli. Sądzę, że za kilka dni dojdziemy do kompromisu.
Paweł Słupski: Druga edycja i znowu tłumy. Impreza robi się coraz sławniejsza. Dostał Pan nawet kwiaty od wicewojewody Joanny Grzeli... Czuje się Pan człowiekiem sukcesu?
Grzegorz Strzelczyk, organizator festiwalu: Myślę, że w pewien sposób tak. Pamiętam, że na początku wiele osób z mojego otoczenia nie dowierzało, że takie coś może się w Kielcach udać. Sympatyczne jest to, że teraz spojrzeli na to obiektywnie i nawet mi gratulują.
Nie łatwo w tak krótkim czasie zaprosić do Kielc czołówkę polskiej sceny kabaretowej. Przydają się pewnie znajomości w branży?
- Od lat razem z żoną jeździmy na Pakę czy warsztaty w krakowskiej Rotundzie. Wśród tych ludzi mamy znajomych i przyjaciół. To na pewno się przydaje. Daje też pewność w wyborze, kogo ściągnąć na festiwal.
Na wczorajszym finale były prawdziwe tłumy. Mile zaskoczył Grzegorz Halama. Z kolei część nowych skeczy gwiazdorów z Ani Mru Mru trochę rozczarowała. Podobał się Panu ich nowy program?
- Na pewno stać ich na więcej. Było widać, że część skeczy była jeszcze niedopracowana. Wzięło się to stąd, że obiecali dać w Kielcach premierę i mieli na to strasznie mało czasu. Jednak sądzę, że za kilka tygodni wiele z tych skeczy będzie równie kultowych jak "Brzuchomówca" czy "Chińska restauracja".
Ani Mru Mru otrzymali wczoraj statuetkę Tynfa za ubiegły rok. Weszli tym samym do kapituły, która wybierze zwycięzcę tej edycji. Kiedy werdykt?
- Wczoraj dyskutowaliśmy o tym przez trzy godziny. Stanęło na dwóch pretendentach do nagrody. Zaproponowałem dwa pierwsze miejsca, ale mnie skrzyczeli. Sądzę, że za kilka dni dojdziemy do kompromisu.
Rozmawiał Paweł Słupski Gazeta Wyborcza
Komentarze |