Nauka Technika Wszechświat
Wys�ano dnia 26-01-2006 o godz. 16:08:07 przez pala2 15001
Wys�ano dnia 26-01-2006 o godz. 16:08:07 przez pala2 15001
Polscy astronomowie znaleźli planetę podobną do naszej Ziemi jak żaden inny znany glob spoza Układu Słonecznego. |
Lodowo-skalna planeta o temperaturze -220 st. C krąży wokół swojej gwiazdy prawie w samym centrum Galaktyki. Jest mała - ma masę zaledwie 5,5 razy większą od masy Ziemi. - Znalezienie tak małej planety daje nadzieję, że gdzieś w kosmosie istnieją planety bliźniaczo podobne do naszego rodzinnego globu - mówi prof. Andrzej Udalski z Uniwersytetu Warszawskiego - jeden z głównych autorów odkrycia opisanego w najnowszym "Nature".
Do tego to najdalej położona ze wszystkich znanych do tej pory planet -20 tys. lat świetlnych od Ziemi. - Planeta jest też unikalna, bo to pierwszy tak mały obiekt poza Układem Słonecznym, krążący tak daleko od swojej macierzystej gwiazdy - około trzy razy dalej niż odległość Ziemi od Słońca - mówi prof. Udalski.
Odkrycie to przede wszystkim zasługa dwóch ludzi - prof. Udalskiego i pracującego na stałe w Princeton University prof. Bohdana Paczyńskiego. Ten drugi jest wymieniany w ostatnich latach obok prof. Aleksandra Wolszczana jako jeden z głównych kandydatów do fizycznego Nobla. Udało mu się bowiem rozwinąć metodę tzw. mikrosoczewkowania grawitacyjnego, które pozwala na szukanie odległych planet do tej pory wymykających się naukowcom. Profesor Wolszczan i jego naśladowcy odkrywali globy leżące kilka tysięcy lat świetlnych od nas.
Profesor Paczyński zainicjował w 1992 roku projekt poszukiwania planet "OGLE", do którego całe oprzyrządowanie zaprojektował prof. Udalski.
W polskim obserwatorium w Las Campanas w Chile astronomowie każdej nocy mierzyli jasność ponad 100 mln gwiazd. Udało im się znaleźć dwie planety, były to jednak olbrzymy wielkości naszego Jowisza - takich jednak znamy już ok. 170.
Ale dopiero teraz trafili na glob inny niż wszystkie poznane wcześniej. Nikt tam oczywiście nie poleci w najbliższym czasie, nikt nie będzie w stanie stwierdzić, czy istnieje tam życie. Odkrycie dostarcza jednak ważnego potwierdzenia teorii formowania się układów planetarnych. Dla Paczyńskiego i Udalskiego może to zwiastować Nagrodę Nobla.
Polska szkoła odkrywania planet
Polacy od samego początku odgrywają ważną rolę w poszukiwaniu planet poza Układem Słonecznym. Pierwszy system planetarny zaobserwował profesor Aleksander Wolszczan z Uniwersytetu Stanu Pensylwania w 1992 r. Najprawdopodobniej składa się on z trzech olbrzymów przypominających Jowisza i jednej komety.
Naśladowcy Wolszczana znajdują kolejne planety głównie dzięki delikatnym zmianom światła docierającego do nas z odległej gwiazdy. "Tańcząca" pod wpływem przyciągania obiegających ją planet wysyła do nas światło o lekko zmieniającym się kolorze. Badania spektroskopowe tego światła pozwalają obliczyć liczbę, rozmiary i orbity dalekich planet. Astronomowie projektują po prostu modele całego układu i sprawdzają, który najlepiej wyjaśnia rejestrowane zmiany światła gwiazdy. Słabością tej metody jest jednak ograniczony zakres zastosowania. Żeby planeta wyraźnie zaburzała ruch swojej gwiazdy, musi być albo bardzo masywna (jak np. Jowisz), albo krążyć bardzo blisko względnie niewielkiej gwiazdy. Podobny problem dotyczy obserwacji gwiazd lekko przyćmiewanych przez przechodzące na ich tle planety. To drugi sposób tropienia odległych globów.
W obu przypadkach astronomowie muszą się pogodzić, że tylko niewielki obszar kosmosu jest dostępny dla takich poszukiwań. - Metodą spektroskopową znajduje się planety do około 400 lat świetlnych, a tzw. metodą zaćmień - 3 tys. lat świetlnych - wyjaśnia prof. Udalski. Jego zespołowi udało się odkryć nową planetę 20 tys. lat świetlnych stąd.
Metoda którą zastosowano, czyli mikrosoczewkowanie grawitacyjne, została rozwinięta i upowszechniona przez prof. Bohdana Paczyńskiego. Pomysł opiera się na zjawisku, które Albert Einstein traktował jako ciekawostkę: nawet światło w okolicy dużej masy trochę skręca. Czasem astronomom udaje się zaobserwować, jak bardzo odległa gwiazda nagle jaśnieje albo pojawia się w dwóch miejscach naraz. Na niebie zmienia się jej obraz, bo światło po drodze uległo zakrzywieniu i do Ziemi dotarło go więcej niż zwykle. Soczewką grawitacyjną skupiającą w ten sposób słabe promienie gwiazd może być przelatująca na ich tle galaktyka albo czarna dziura. Czasem nawet pojedyncza gwiazda. W wyjątkowych przypadkach niewielką rolę odgrywa nawet obiegająca tę gwiazdę planeta. Masa planety wywołuje po prostu defekt grawitacyjnej soczewki.
Warszawscy astronomowie regularnie monitorują ponad 170 mln gwiazd w Centrum Galaktyki (gdzie jest ich szczególnie dużo), a dodatkowe 33 mln w orbitujących dookoła naszej Galaktyki Wielkim i Małym Obłoku Magellana. Kiedy któreś z tych licznych słońc staje się soczewką i skupia na Ziemi promienie odległej gwiazdy, Polacy alarmują astronomów w obserwatoriach na całym świecie. Tak było 11 lipca ubiegłego roku. - Od tego momentu zjawisko było intensywnie monitorowane przy użyciu sieci teleskopów znajdujących się na trzech kontynentach umożliwiających 24-godzinne nieprzerwane obserwacje - relacjonuje profesor Udalski. 10 sierpnia udało się zaobserwować nową planetę.
W ciągu owych kilku letnich tygodni Polacy wspierani przez inne zespoły astronomów zbierali dokładne dane. Nad odkryciem pracowało łącznie 73 naukowców. Nową planetę znają tylko jako niewielki pik na regularnym wykresie jasności docierającego stamtąd światła. Ale wśród ponad 170 globów odkrytych dotąd przez inne zespoły jest niewątpliwie wyjątkowo ekscytującym obiektem.
Do tego to najdalej położona ze wszystkich znanych do tej pory planet -20 tys. lat świetlnych od Ziemi. - Planeta jest też unikalna, bo to pierwszy tak mały obiekt poza Układem Słonecznym, krążący tak daleko od swojej macierzystej gwiazdy - około trzy razy dalej niż odległość Ziemi od Słońca - mówi prof. Udalski.
Odkrycie to przede wszystkim zasługa dwóch ludzi - prof. Udalskiego i pracującego na stałe w Princeton University prof. Bohdana Paczyńskiego. Ten drugi jest wymieniany w ostatnich latach obok prof. Aleksandra Wolszczana jako jeden z głównych kandydatów do fizycznego Nobla. Udało mu się bowiem rozwinąć metodę tzw. mikrosoczewkowania grawitacyjnego, które pozwala na szukanie odległych planet do tej pory wymykających się naukowcom. Profesor Wolszczan i jego naśladowcy odkrywali globy leżące kilka tysięcy lat świetlnych od nas.
Profesor Paczyński zainicjował w 1992 roku projekt poszukiwania planet "OGLE", do którego całe oprzyrządowanie zaprojektował prof. Udalski.
W polskim obserwatorium w Las Campanas w Chile astronomowie każdej nocy mierzyli jasność ponad 100 mln gwiazd. Udało im się znaleźć dwie planety, były to jednak olbrzymy wielkości naszego Jowisza - takich jednak znamy już ok. 170.
Ale dopiero teraz trafili na glob inny niż wszystkie poznane wcześniej. Nikt tam oczywiście nie poleci w najbliższym czasie, nikt nie będzie w stanie stwierdzić, czy istnieje tam życie. Odkrycie dostarcza jednak ważnego potwierdzenia teorii formowania się układów planetarnych. Dla Paczyńskiego i Udalskiego może to zwiastować Nagrodę Nobla.
Polska szkoła odkrywania planet
Polacy od samego początku odgrywają ważną rolę w poszukiwaniu planet poza Układem Słonecznym. Pierwszy system planetarny zaobserwował profesor Aleksander Wolszczan z Uniwersytetu Stanu Pensylwania w 1992 r. Najprawdopodobniej składa się on z trzech olbrzymów przypominających Jowisza i jednej komety.
Naśladowcy Wolszczana znajdują kolejne planety głównie dzięki delikatnym zmianom światła docierającego do nas z odległej gwiazdy. "Tańcząca" pod wpływem przyciągania obiegających ją planet wysyła do nas światło o lekko zmieniającym się kolorze. Badania spektroskopowe tego światła pozwalają obliczyć liczbę, rozmiary i orbity dalekich planet. Astronomowie projektują po prostu modele całego układu i sprawdzają, który najlepiej wyjaśnia rejestrowane zmiany światła gwiazdy. Słabością tej metody jest jednak ograniczony zakres zastosowania. Żeby planeta wyraźnie zaburzała ruch swojej gwiazdy, musi być albo bardzo masywna (jak np. Jowisz), albo krążyć bardzo blisko względnie niewielkiej gwiazdy. Podobny problem dotyczy obserwacji gwiazd lekko przyćmiewanych przez przechodzące na ich tle planety. To drugi sposób tropienia odległych globów.
W obu przypadkach astronomowie muszą się pogodzić, że tylko niewielki obszar kosmosu jest dostępny dla takich poszukiwań. - Metodą spektroskopową znajduje się planety do około 400 lat świetlnych, a tzw. metodą zaćmień - 3 tys. lat świetlnych - wyjaśnia prof. Udalski. Jego zespołowi udało się odkryć nową planetę 20 tys. lat świetlnych stąd.
Metoda którą zastosowano, czyli mikrosoczewkowanie grawitacyjne, została rozwinięta i upowszechniona przez prof. Bohdana Paczyńskiego. Pomysł opiera się na zjawisku, które Albert Einstein traktował jako ciekawostkę: nawet światło w okolicy dużej masy trochę skręca. Czasem astronomom udaje się zaobserwować, jak bardzo odległa gwiazda nagle jaśnieje albo pojawia się w dwóch miejscach naraz. Na niebie zmienia się jej obraz, bo światło po drodze uległo zakrzywieniu i do Ziemi dotarło go więcej niż zwykle. Soczewką grawitacyjną skupiającą w ten sposób słabe promienie gwiazd może być przelatująca na ich tle galaktyka albo czarna dziura. Czasem nawet pojedyncza gwiazda. W wyjątkowych przypadkach niewielką rolę odgrywa nawet obiegająca tę gwiazdę planeta. Masa planety wywołuje po prostu defekt grawitacyjnej soczewki.
Warszawscy astronomowie regularnie monitorują ponad 170 mln gwiazd w Centrum Galaktyki (gdzie jest ich szczególnie dużo), a dodatkowe 33 mln w orbitujących dookoła naszej Galaktyki Wielkim i Małym Obłoku Magellana. Kiedy któreś z tych licznych słońc staje się soczewką i skupia na Ziemi promienie odległej gwiazdy, Polacy alarmują astronomów w obserwatoriach na całym świecie. Tak było 11 lipca ubiegłego roku. - Od tego momentu zjawisko było intensywnie monitorowane przy użyciu sieci teleskopów znajdujących się na trzech kontynentach umożliwiających 24-godzinne nieprzerwane obserwacje - relacjonuje profesor Udalski. 10 sierpnia udało się zaobserwować nową planetę.
W ciągu owych kilku letnich tygodni Polacy wspierani przez inne zespoły astronomów zbierali dokładne dane. Nad odkryciem pracowało łącznie 73 naukowców. Nową planetę znają tylko jako niewielki pik na regularnym wykresie jasności docierającego stamtąd światła. Ale wśród ponad 170 globów odkrytych dotąd przez inne zespoły jest niewątpliwie wyjątkowo ekscytującym obiektem.
Łukasz Partyka, Gazeta Wyborcza
Komentarze
|