Teatr Polska
Wys�ano dnia 14-10-2003 o godz. 16:35:29 przez pala2 402
Wys�ano dnia 14-10-2003 o godz. 16:35:29 przez pala2 402
"Bal wisielców" jest łagodniej wyreżyserowany niż napisany. A mimo to szokuje. W grudniu minie 50 lat od śmierci Juliana Tuwima, a jego dzieł prawie się nie pokazuje. Przegląd twórczości, który zaproponował Piotr Szczerski, reżyser spektaklu "Bal wisielców", to dowód, że nie teksty są temu winne. Sam byłem zdziwiony, że pisane w latach 30. minionego wieku, tak świetnie obnażają rzeczywistość Polski AD 2003. |
Co prawda na początku niewiele się dzieje, ale już przy okazji "Przewrotu w Pikutkowie", gdzie burmistrz Kulfonowicz (świetna rola Edwarda Janaszka) zmaga się z błyskawicznie zmieniającą się rzeczywistością polityczną, spektakl nabiera rumieńców. W tym miejscu także ożywiła się publiczność. Pewnie w burmistrzu Kulfonowiczu rozpoznała niejednego samorządowca, a może nawet sąsiada z teatralnego rzędu. Równie aktualnie zabrzmiała tragedia w jednym akcie "Kariera Johna Nobody". Zredukowany urzędnik bankowy (Artur Pontek), by zabezpieczyć byt rodzinie, postanawia popełnić publicznie samobójstwo. Jakaż to gratka dla speców od reklamy, z jaką rozkoszą obmyślają oni każdy szczegół tego przedstawienia. Wystarczy, że przed strzałem w pierś zapewni: "marny jest koniec mojego życia, gdyż nie używałem pasty do zębów Santos", powie jeszcze kilka reklamowych banałów, a "szczęście się do niego uśmiechnie". Tuwim we wstępie do tekstu napisał, że historia ta mogłaby się wydarzyć w każdym zbiegowisku ludzkim "mającym jedno pragnienie: szybkiego i łatwego zdobycia pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy!" Komentarz zbędny.
"Bal wisielców" trzeba zobaczyć, bo kilka scenariuszowych dłużyzn to niewielka wada.
Trafnie dobrani aktorzy i nieźle zagrane role rekompensują to z nawiązką.
Piotrowi Szczerskiemu należą się też wielkie gratulacje za odwagę oraz dobór tekstów i reprymenda za łatwiznę, na jaką poszedł przy wykańczaniu spektaklu. Ocierająca się o szkolną akademię kompilacja tekstów to trochę za mało jak na tak doświadczonego reżysera.
Uwielbiająca owacje na stojąco kielecka publiczność tym razem "zaledwie" klaskała. Czyżby satyra celnie ugodziła? Gdy po spektaklu patrzyłem na zadowolone miny uczestników naszego codziennego "balu wisielców" nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że aktualne są nie tylko teksty poety, ale i wady jego odbiorców.
Spektaklowi towarzyszy wystawa poświęcona Julianowi Tuwimowi przygotowana przez Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką w Kielcach
"Bal wisielców" trzeba zobaczyć, bo kilka scenariuszowych dłużyzn to niewielka wada.
Trafnie dobrani aktorzy i nieźle zagrane role rekompensują to z nawiązką.
Piotrowi Szczerskiemu należą się też wielkie gratulacje za odwagę oraz dobór tekstów i reprymenda za łatwiznę, na jaką poszedł przy wykańczaniu spektaklu. Ocierająca się o szkolną akademię kompilacja tekstów to trochę za mało jak na tak doświadczonego reżysera.
Uwielbiająca owacje na stojąco kielecka publiczność tym razem "zaledwie" klaskała. Czyżby satyra celnie ugodziła? Gdy po spektaklu patrzyłem na zadowolone miny uczestników naszego codziennego "balu wisielców" nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że aktualne są nie tylko teksty poety, ale i wady jego odbiorców.
Spektaklowi towarzyszy wystawa poświęcona Julianowi Tuwimowi przygotowana przez Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką w Kielcach
Juliusz Ćwieluch Gazeta Wyborcza
Komentarze |